Dobra zmiana w samorządzie
Prawo i Sprawiedliwość przygotowuje propozycje zmian w ordynacji wyborczej do samorządu terytorialnego. Najważniejsze postulaty to wprowadzenie dwukadencyjności wójtów, burmistrzów i prezydentów. Rozważane jest jednoczesne wydłużenie czasu trwania kadencji do 5 lat. Jest to naprawdę znakomity pomysł. Niejeden wójt, burmistrz, prezydent miasta pełni swój urząd nieprzerwanie od pierwszych wyborów samorządowych. Zdarza się nawet, że niektórzy pełnią swoje funkcje kilkadziesiąt lat, ponieważ dawni naczelnicy gmin zostali ich wójtami.
Sytuacja taka zdecydowanie ogranicza lokalną demokrację, utrwala różne układy polityczne i sprzyja zjawiskom korupcjogennym. Udział mieszkańców w sprawowaniu władzy należy zwiększyć, a sama struktura władzy lokalnej, dzięki wprowadzonym zmianom, stałaby się bardziej transparentna. Niemożliwe będzie tworzenie personalnych powiązań i trwałych, mniej lub bardziej oficjalnych układów.
Każdy wójt, burmistrz i prezydent podczas dwóch kadencji, bo o tylu mowa w proponowanych zmianach, jest w stanie naprawdę dużo zrobić dla lokalnej społeczności. Można w tym czasie przedstawić swoją wizję i zrealizować nawet te duże projekty. Sam fakt, że nie będzie miał możliwości sprawowania funkcji przez kolejne kadencje nie znaczy też, że całkowicie znika z życia publicznego. Jego doświadczenie będzie nadal bardzo cenne, a on sam będzie mógł w dalszym ciągu służyć mieszkańcom swojego miasta czy gminy.
Inne zmiany, które możliwe są do wprowadzenia, a które niewątpliwie utrudniłyby lub nawet uniemożliwiły jakiekolwiek nadużycia, to przezroczyste urny i kamery internetowe w każdym lokalu wyborczym, nowe sposoby liczenia głosów, w którym udział musieliby wziąć wszyscy członkowie komisji, a także konieczność przechowywania kart wyborczych przez kilka lat. Prawo i Sprawiedliwość chce, aby wszystkie te zmiany obowiązywały już podczas wyborów samorządowych w 2018 roku.
Moim zdaniem w przyszłości konieczne jest wprowadzenie jeszcze jednej zmiany, a mianowicie likwidacja jednomandatowych okręgów wyborczych, czyli tzw. JOW-ów. Nie są one bowiem rozwiązaniem optymalnym dla naszego systemu politycznego. Niektóre z najmniejszych gmin musiały zostać podzielone na naprawdę małe okręgi, które liczą nawet kilkudziesięciu wyborców. Granice podziału często są sztuczne, a tam, gdzie liczba ludności intensywnie się zmienia, trzeba będzie często je przesuwać. W przypadku większych gmin problem jest jeszcze poważniejszy. JOW-y prowadzą do zjawiska, w którym największe szanse na uzyskanie mandatu mają Ci, którzy startują z najbardziej znanych komitetów, np. tych skupionych wokół obecnie sprawującego władzę wójta, burmistrza, czy prezydenta. Wielu mieszkańców nie ma przez to żadnej swojej reprezentacji w Radzie. Poza tym radni wybrani w JOW-ach mogą być nielojalni wobec swojego komitetu. Reprezentując mały okręg są do niego bardzo przywiązani, przez co w niektórych sytuacjach najważniejszy jest dla nich interes jednego okręgu, a nie całego miasta.
Mam nadzieję, że wszystkie nowe, lepsze zasady uda się wcielić w życie i będą obowiązywać już podczas najbliższych wyborów samorządowych. Bo choć nie ma systemu w 100% pozbawionego wad, należy dążyć do takiej jego formy, która jest najbardziej optymalna, sprawiedliwa i zgodna z demokratycznymi standardami.
Waldemar Andzel
Poseł na Sejm RP