Korzyści z dekretu Bieruta
Senat uchwalił (z poprawkami) ustawę o szczególnych zasadach naruszenia prawa i usuwania skutków prawnych decyzji reprywatyzacyjnych, jakie wystąpiły w trakcie wydawania decyzji w oparciu o przepisy tzw. dekretu Bieruta z 26 października 1945 r. o własności i użytkowaniu gruntów na obszarze miasta stołecznego Warszawy. Termin „naruszenia prawa” brzmi jak eufemizm, chodzi bowiem o złodziejską reprywatyzację w Warszawie, największą i najbardziej kosztowną aferę w samorządzie stolicy ostatnich 10 lat. Krótko pisząc, to sprawa nie tylko działki przy ul. Chmielnej 70, której wartość szacowana jest na ponad 160 mln zł, ale również kilkuset innych nieruchomości, często przejmowanych nielegalnie, na podstawie sfałszowanych dokumentów.
To również, a nawet przede wszystkim, dramat wielu warszawskich rodzin, które z dnia na dzień straciły dach nad głową z powodu chciwości i pazerności nieuczciwych handlarzy roszczeniami. Zarzuty postawione już przez prokuraturę kilku obecnym i byłym urzędnikom Urzędu Miasta Stołecznego Warszawy, także adwokatom warszawskim, pokazują, jak gigantyczna była skala wyłudzeń publicznych pieniędzy. Jednym słowem, aż trudno uwierzyć, ile patologii narosło wokół procesu reprywatyzacyjnego w obszarze miasta Warszawy. Mam na myśli przenoszenie własności na osoby nieuprawnione, zarządzanie odszkodowań w olbrzymich kwotach czy wyrzucanie z mieszkań na bruk osób uprawnionych do zamieszkiwania w nich. Z danych medialnych wynika, że od 1990 r. podjęto ponad 4 tys. decyzji reprywatyzacyjnych, w których wyniku liczba poszkodowanych Warszawiaków dotyczy około 40 tys. osób, a skala nadużyć, jak się oblicza, sięga 4 mld zł, a nawet więcej.
Krótko pisząc, przez osiem lat rządów PO-PSL wydawano liczne decyzje administracyjne o zwrotach kamienic nie tylko z naruszeniem prawa, ale wręcz z naigrawaniem się z prawa, nierzadko kosztem pokrzywdzonych osób indywidualnych, często przy wykorzystaniu ich trudnej sytuacji materialnej, z powołaniem się na fikcyjnych spadkobierców, a wszystko kosztem interesu społecznego.
Metoda na kuratora czy fikcyjna reaktywacja przedwojennych spółek nie mogłyby zaistnieć bez luk prawnych, o które najwyraźniej ktoś zadbał. W konsekwencji Prezydent Warszawy zwracała nieruchomości, prokuratura umarzała wnioski o ściganie tzw. czyścicieli kamienic, a sądy to wszystko przyklepywały. Powiązania osób przejmujących warszawskie nieruchomości przypominają strukturę mafijną. Trudno uwierzyć, aby Prezydent Warszawy nie miała wiedzy na temat decyzji podejmowanych w warszawskim Biurze Gospodarki Nieruchomościami, skoro biuro było jej bezpośrednio podporządkowane!
Teraz ma to wszystko sprawdzić powołana przez Sejm i Senat komisja reprywatyzacyjna, stanowiąca organ administracji publicznej. Jej zadaniem będzie weryfikacja wydawanych dotąd decyzji reprywatyzacyjnych oraz występowanie do właściwych organów w razie stwierdzenia okoliczności sprzyjających wydawaniu decyzji z naruszeniem prawa. Na czele komisji stanie powołany przez prezesa Rady Ministrów przewodniczący, czyli de facto przedstawiciel rządu; ośmiu członków komisji powoła Sejm. Jednocześnie przy komisji ma działać społeczna, dziewięcioosobowa rada o charakterze doradczym, której członków powoła minister sprawiedliwości w porozumieniu z ministrem spraw wewnętrznych i administracji.
Warszawiacy liczą, że polskie państwo wygra ze zorganizowaną grupą przestępczą. Liczą, że tam, gdzie jeszcze da się to zrobić, kamienice wrócą do prawowitych właścicieli. Jeżeli jakaś nieruchomość została już przez osobę trzecią nabyta w tzw. dobrej wierze, to komisja będzie mogła wyznaczyć rekompensatę od niesłusznie zarobionych pieniędzy. Środki pozyskane w ten sposób, będą przeznaczone dla ofiar dzikiej reprywatyzacji.
Przeciwnicy powołania komisji twierdzą, żeby pozostawić tę sprawę w rękach sądów. One mają wszystko wyjaśnić i zdecydować o najlepszym rozwiązaniu. Otóż, nie musielibyśmy zajmować się sprawą dzikiej reprywatyzacji, gdyby nie sądy. Po prostu, gdyby sądy w Warszawie dobrze działały, nie byłoby tej afery. Gdyby polskie sądy nie ustanawiały kuratorów za 140-letnie osoby, nikt z Warszawiaków nie utraciłby mieszkania. Cóż, sądy są niezawisłe, ale bywają przekupni sędziowie. I dlatego należało powołać nadzwyczajną komisję weryfikacyjną ds. warszawskich reprywatyzacji.
Czesław Ryszka
senator RP