Ostatnia prosta
Jeżeli kadencję organów samorządu terytorialnego przyrównać do biegu na 400 metrów, to właśnie dotarliśmy do ostatniej prostej. Przyjmując za wiarygodne wyniki sondażu przeprowadzonego miesiąc temu przez jedną z gazet, z dużą przewagą nad pozostałymi zawodnikami prowadzi Prezydent Arkadiusz Chęciński. Wszyscy, którzy choć trochę interesują się lekkoatletyką wiedzą jednak, że ostatnie kilkadziesiąt metrów w biegach średniodystansowych ma kluczowe znaczenie. Niejednokrotnie zawodnicy, którzy rozpoczynając finisz mając przeciwników za swoimi plecami, nie zdobywali nawet medalu. Wyniki wyborów, zwłaszcza w ostatnich latach, pokazują, że analogia między polityką a sportem jest coraz bardziej wyraźna.
Historia uczy, że zaistnienie określonych wydarzeń uwarunkowane jest zaistnieniem okoliczności, które nie zależą wyłącznie od woli jednej strony. Polityka to raczej umiejętność wykorzystywania pojawiających się możliwości niż nieograniczony zewnętrznymi uwarunkowaniami „triumf woli”. Dominujące w polskiej świadomości wzorce romantyzmu powodują, że wielu naszych rodaków nie chce przyjąć tej oczywistej konstatacji do wiadomości, co niejednokrotnie w przeszłości doprowadzało nas do kolejnych narodowych tragedii. Oczywiście wybory w Sosnowcu, niezależnie od ich ostatecznego wyniku, do żadnej narodowej tragedii nie doprowadzą, ale ich znaczenie dla mieszkańców naszego miasta będzie znaczące.
Pozytywne zmiany zachodzące w naszym mieście są widoczne i trudno im zaprzeczyć. Podobnie jak w przypadku całej Polski nie zawsze są to wyłącznie zasługi aktualnie sprawujących władzę. Po wielu latach Europa wyszła z kryzysu gospodarczego, który rozpoczął się w 2008 roku, co bezpośrednio przekłada się na wysokość wzrostu gospodarczego w naszym kraju, a tym samym także na dochody budżetu zarówno państwa jak i jednostek samorządu terytorialnego. Po wielomiesięcznym zastoju ruszyły w końcu inwestycje samorządowe współfinansowane środkami unijnymi. W przypadku Sosnowca, to także kredyt zaciągnięty w Europejskim Banku Inwestycyjnym, który umożliwia pokrycie wkładu własnego znacznej części realizowanych w Sosnowcu przedsięwzięć.
Aparat propagandowy Urzędu Miejskiego wiele energii poświęcił rekordowym wydatkom majątkowym planowanym w tegorocznym budżecie – ponad 198 mln zł. Ich realność zweryfikuje życie. Już na wiosnę ubiegłego roku Prezydent Chęciński chwalił się przekroczeniem miliarda zł w wydatkowej części budżetu. Pod koniec roku okazało się, że będzie to jednak kwota o co najmniej kilkanaście milionów mniejsza. Oczywiście planowane inwestycje nie byłyby możliwe bez ogromnego dofinansowania unijnego oraz zaciągniętego kredytu w Europejskim Banku Inwestycyjnym (120 mln zł). Własne możliwości rozwojowe Sosnowca w dalszym ciągu są bardzo ograniczone. Nadwyżka operacyjna (stosunek dochodów bieżących do wydatków bieżących) od lat pozostaje na podobnym poziomie – 66-67 mln zł. Do tego dochodzą dochody uzyskane ze sprzedaży majątku komunalnego, które charakteryzują się dużą zmiennością – od 37,5 mln zł w 2015 roku do niespełna 10 mln zł rok później i około 16 mln zł w minionym. Po spłacie zaciągniętych kredytów (przez najbliższe kilka lat ponad 28 mln zł rocznie), podniesieniu kapitału zakładowego spółek komunalnych (w roku 2018 to aż 8,25 mln zł) i zaspokojeniu niezbędnych potrzeb remontowych (co najmniej kilkanaście milionów zł), na inwestycje pozostaje nam około 30 mln zł. Bez zewnętrznego wsparcia i bez kredytów nie bylibyśmy w stanie zrealizować żadnego większego przedsięwzięcia.
Uzależnienie rozwoju Sosnowca od środków unijnych w pełni widoczne jest w wieloletniej prognozie finansowej na lata 2018-2040, która przy dwóch głosach sprzeciwu (mojego i radnego Bosaka) przyjęła Rada Miasta na swoim grudniowym posiedzeniu. O ile w roku 2018 w naszym mieście ma być realizowanych prawie siedemdziesiąt inwestycji (wraz z przedsięwzięciami jednorocznymi około setki), to w roku następnym już tylko kilkanaście, a w roku 2020 zaledwie kilka. To ciemna strona funkcjonującego obecnie sposobu przydzielania środków unijnych. Nie wiemy kiedy, nie wiemy na co, nie wiemy w jakiej wysokości dostaniemy dofinansowanie. A ponieważ w przypadku Sosnowca praktycznie nie mamy własnych środków inwestycyjnych, to nie jesteśmy w stanie zaplanować rozwoju naszego miasta na okres dłuższy niż dwa lata. Trzy lata prezydentury Arkadiusza Chęcińskiego, mimo ogólnej bardzo dobrej sytuacji gospodarczej, nic w tej kwestii nie zmieniło. Nic więc dziwnego, że obecny Prezydent nawet nie podejmuje próby przedstawienia wizji rozwoju Sosnowca w najbliższych latach.
Trudno oczekiwać, że w najbliższej przyszłości sytuacja naszego miasta ulegnie radykalnej zmianie. W dalszym ciągu liczba mieszkańców Sosnowca szybko spada – co roku jest nas mniej o prawie 2 tys. osób. Nie można powiedzieć, że Prezydent nie podejmował żadnych kroków w celu odwrócenia tego trendu. Niektóre z nich, jak np. mieszkanie dla absolwenta to bardzo dobre pomysły. Inne, dotyczące różnego rodzaju ulg podatkowych budzą już większe wątpliwości – prawdopodobnie korzystają z nich ci, którzy i tak postanowili zamieszkać w Sosnowcu. Trudno natomiast uznać za sensowną, ogłoszoną na sesji budżetowej, propozycję „mieszkanie dla reemigranta”. Nietrudno przewidzieć, że oferując lokal komunalny nie przyciągniemy do Sosnowca najbardziej kreatywnych i przedsiębiorczych Polaków, którzy postanowili jednak wrócić do Ojczyzny. Nie mówiąc już o tym, że sosnowiczanie, którzy postanowili zostać i z naszym miastem związać swoją przyszłość, na podobne preferencje liczyć nie będą mogli. Chyba, że na jakiś czas wyemigrują. Jeżeli im się powiedzie, to zostaną na Zachodzie. Jeżeli nie odniosą sukcesu, to wrócą do Polski, a w Sosnowcu już będzie na nich czekało mieszkanie komunalne. Chyba nie o to nam wszystkim chodzi.
O wiele groźniejsze dla przyszłości Sosnowca są plany budowy Zagłębiowskiego Parku Sportowego. Jego budowa miała rozpocząć się jeszcze przed tegorocznymi wyborami i pochłonąć 150 mln zł. Tak przynajmniej jeszcze kilka miesięcy temu zapewniał Arkadiusz Chęciński. Do realizacji przedsięwzięcia została powołana nawet odrębna spółka, której utrzymanie (przede wszystkim koszty osobowe) kosztuje nas rocznie kilkaset tysięcy zł. Tymczasem im bliżej dnia wyborów, tym mniej wiadomo w jaki sposób i za jaką cenę nasz Prezydent chce zrealizować swoje sztandarowe przedsięwzięcie. Na razie wiadomo, że sam projekt będzie nas kosztował ponad 6 mln zł, a planowane pierwotnie koszty budowy trzech potężnych obiektów sportowych, i tak mało realne, znacząco wzrosną. Biorąc pod uwagę niezbędną infrastrukturę towarzyszącą i koszty finansowe (w tym głównie odsetki od zaciągniętego kredytu), cena może wzrosnąć do 250, a nawet 300 mln zł. Opowieści Prezydenta o możliwym partnerstwie prywatno-publicznym (w znalezieniu partnera ma się zaangażować podobno Ministerstwo Rozwoju), można włożyć między bajki. Żaden obiekt poza Stadionem Narodowym w Warszawie, nie jest w stanie zarobić na swoje utrzymanie, a co dopiero wypracować dochód umożliwiający pokrycie kosztów budowy. To raczej wymysł mający na celu wytłumaczenie braku ogłoszenia przetargu na realizację przedsięwzięcia. Arkadiusz Chęciński dobrze rozumie, że ujawnienie rzeczywistych kosztów realizacji jego pomysłu niedługo przed wyborami nie przysporzy mu popularności wśród wyborców. Dlatego do dnia dzisiejszego, mimo wielokrotnie publicznie składanych obietnic, nie przedstawił sposobu sfinansowania budowy obiektów sportowych.
Budowa Zagłębiowskiego Parku Sportowego bezpośrednio przez miasto wydaje się mało prawdopodobna. Oznaczałoby to konieczność zaciągnięcia kredytu lub wyemitowania kolejnych obligacji, co dwukrotnie zwiększyłoby zadłużenie budżetu Sosnowca (na koniec 2018 roku ma ono przekroczyć 200 mln zł). Bardziej prawdopodobny wydaje się wariant zastosowany przy budowie bloku operacyjnego w sosnowieckim szpitalu, który jest co prawda o wiele kosztowniejszy, ale pozwala ukryć rzeczywiste zadłużenie miasta. Inwestycja ta realizowana jest bezpośrednio przez szpital, a miasto przez dziesięć lat na spłatę kosztów budowy bloku przekaże w sumie 45 mln zł zwiększając kapitał zakładowy spółki. W przypadku ZPS będzie to prawdopodobnie kwota od 15 do nawet 25 mln zł rocznie, w zależności od okresu spłaty. Oznaczać to będzie ograniczenie do minimum możliwości rozwojowych Sosnowca na wiele lat. Jeżeli dodamy do tego mniejsze środki unijne w kolejnych latach (chociaż katastroficzne prognozy w tym względzie niewiele moim zdaniem mają związku z rzeczywistością) i prawdopodobne spowolnienie gospodarcze za kilka lat, to sytuacja budżetowa Sosnowca może stać się naprawdę poważna. A kolejny kryzys gospodarki światowej porównywalny do tego sprzed dziesięciu lat, miałby w tej sytuacji dla naszego miasta katastrofalne konsekwencje. Odpowiedzialna władza dba nie tylko o zaspokojenie bieżących potrzeb i własną popularność. Odpowiedzialna władza planuje w taki sposób rozwój miasta czy kraju, którym zarządza, aby wszelkie możliwe zawirowania gospodarcze w przyszłości nie doprowadziły do realizacji greckiego scenariusza. Miejmy nadzieję, że takiej władzy doczekamy się po tegorocznych wyborach samorządowych w Sosnowcu.
Karol Winiarski