Rynna propagandowa
Sosnowiec jest Miastem od bez mała stu osiemnastu lat. Chociaż administracyjnie młodym, to osadzonym na solidnych fundamentach dziejowych. Takt niesłychanego postępu, przekształcający błotniste koryta w utwardzone nawierzchnie, a nagim i głodnym dającym schronienie, przez dekady wybijany był przez hutnicze młoty, którym wtórowały gwizdki wieszczące koniec pracy. Naturze przyszło płacić słoną cenę „Ziemi Obiecanej”.
Młodszym Mieszkańcom pozostaje, niestety, słuchać z niedowierzaniem opowieści o atrakcji parku Sieleckiego, jaką był Amfiteatr. Po rozległej widowni na charakterystycznej skarpie nie ma już śladu. Podobnie zresztą, na szczęście, coraz trudniej z pamięci przywołać chwile, gdy spacery wzdłuż Czarnej Przemszy nie zawsze należały do najprzyjemniejszych, a to z powodu charakterystycznej woni dobywającej się z koryta. Niechlubną pamiątką po czasach słusznie minionych są wyloty kolektorów ściekowych, jednak nie należy zapominać, że to przede wszystkim za sprawą upadku przemysłu ciężkiego (oraz ucywilizowaniu jego pozostałości) wygląd dna Rzeki przestał być tajemnicą.
Na progu czwartej dekady kolejnego skoku cywilizacyjnego, liczonego od Wyzwolenia spod okupacji wschodniej, wiele w materii ochrony środowiska naturalnego uczyniono dobrego. Przy tej właśnie okazji bardzo widoczna staje się rola edukacji, którą rozumieć należy jako swoistą lokatę długoterminową; cóż bowiem wnoszą nawet najbardziej kosztowne inwestycje, skoro nie odrobiono lekcji z pracy organicznej? Chociaż jeszcze nie wszystkie idee odnajdują prawdziwe rzesze zwolenników, a co chwila zdarza się słyszeć głosy krytyczne, nie da się ukryć, że „ekologizm” jako „złowroga ideologia” jest słusznym kierunkiem w walce o lepsze jutro. Nie zmienią tego zapewnienia P.T. Polityków pewnej Partii; ponieważ nie żyjemy w Państwie wyznaniowym, zbytniej uwagi nie należy także przywiązywać do słów padających z ambon – skoro Elity skupione wokół Pana Prezesa Kaczyńskiego takowymi się nie sugerują, Obywatele nie mogą tym bardziej się buntować…
Wracając na poletko sosnowieckie, należy przyznać, że nastąpił zdecydowany postęp w dziedzinie ratowania przyrody. Nie tylko przy okazji likwidacji zakładów zatruwających Miasto. Charakter Sosnowca zmienił się; jednym z głównych źródeł przychodów Gminy są usługi. Nie oznacza to, że na prawie stu kilometrach kwadratowych wszystko dzieje się idealnie. Wprawdzie Sosnowca nie omijają problemy globalne, jak chociażby kryzysy hydrologiczne lub zanieczyszczenie powietrza, to na domiar złego na terenie Miasta nietrudno natknąć się na nielegalne wysypiska.
W jakim jednak stanie byłoby Miasto, gdyby nie stojący na straży Pan Prezydent?! Niczym grom z jasnego nieba spadła wiadomość, że Gmina z chęcią zwiększy pulę środków na dofinansowanie odzysku wody deszczowej. Jest to, co tu dużo kryć, pomysł bardzo dobry. Co jednak poradzić na to, że nawet podwojenie funduszy na jego realizację w dalszym ciągu nie przestaje czynić go doraźnym? Nie zmieni wiele w tej materii nawet to, że inwestycją towarzyszącą będzie modernizacja alejki w parku Jacka Kuronia, w ciągu której po każdych opadach tworzy się znacznych rozmiarów kałuża; po jej zakończeniu w końcu do łask wróci zlokalizowana nieopodal niecka. Chciałoby się zapytać, dlaczego Sosnowiec wyludnia się w szybkim tempie, skoro taką wagę przywiązuje się do komfortu Mieszkańców…
Działania te trudno odczytywać inaczej, jak tylko próby odnajdywania tematów zastępczych. Coraz bardziej nieudolne, ale też z roku na rok poszerzające – niezmiernie mocno nadwątlone – granice cynizmu, gdyż z jednej strony żerujące na wrażliwości społecznej, z drugiej natomiast eksploatujące – i tym samym marnujące – doskonałe inicjatywy. Nie trzeba nawet odwoływać się do problemów spoza wachlarza ekologicznego (zadłużenie Miasta przez budowę obiektów sportowych, sytuacja finansowa Szpitala, przyzwolenie na agonię historycznych zabudowań, etc.). W okamgnieniu blakną pomysły kalibru odzyskiwania wody opadowej, gdy uzmysłowimy sobie, z jakim zapałem Funkcjonariusze Straży Miejskiej ganią niefrasobliwych Mieszkańców, chyłkiem pozbywających się odpadów (w piecach lub na nieużytkach), lub też jaki los spotyka w Sosnowcu drzewa (kwestia realizacji wielu inwestycji w ramach kolejnych edycji budżetu partycypacyjnego; trudno nie wspomnieć o masowej wycince „prewencyjnej” na Klimontowie sprzed wielu miesięcy, cz też niedawnej na Jęzorze).
Warto zastanowić się, czy Radni z Panem Prezydentem na czele przestali martwić się, czy tego rodzaju dysonans wzbudzi jeszcze kogokolwiek zdziwienie. Być może jednak już dała o sobie znać rutyna, która skutecznie zagłusza podobne dylematy. Niczym głos rozsądku przez dudniącą tubę propagandową…
Jakub Tomasz Hołaj-Krzak
Warszawa, 23 V 2020