Ameryka kocha Donalda Trumpa? – Ameryki portret własny
Nieraz mnie irytowało, jak na zadane konkretne pytanie osoba pytana, nie odpowiadała wprost, tylko wygłaszała przydługi wstęp i dopiero przystępowała do odpowiedzi. To było dawno, teraz rozumiem, że aby odpowiedzieć rzetelnie na pytanie trzeba najpierw nakreślić tło i ukazać przyczyny problemu – co niniejszym czynię.
Komentatorzy polityczni mówią o wielkiej klęsce Donalda Trumpa. Natomiast ja twierdzę, że Trump przegrał bitwę, ale jeszcze nie przegrał wojny z lewicującym establishmentem USA. Większość tych opinii opiera się na powierzchownej znajomości Stanów Zjednoczonych Ameryki Północnej tj. związku 50 państw o powierzchni ponad dwa razy większej od Unii Europejskiej. USA jest republiką znacznie różniącą się systemem prawnym i mentalnością mieszkańców od republik i demokracji europejskich.
Stany Zjednoczone odniosły sukces tj. bogactwo i dobrobyt nie tylko dzięki wojnom światowym lecz przede wszystkim dzięki wartościom duchowym Amerykanów tj. ich mentalności. Doświadczenia wojen światowych dały Amerykanom poczucie mocy oraz wiarę we własne wartości. USA jawiły się przybyszom z Europy jako państwo sukcesu- kraina wolności, gdzie każdy mógł być kowalem swojego losu – swojego sukcesu. Dużo wolności sprawia, że każdy mógł liczyć tylko na siebie. USA jako państwo istniało dla jednostki wyłącznie w sensie politycznym. Pod względem gospodarczym jednostka polegała na samej sobie. Obecnie jednak nastąpiła zmiana, co powoduje podział społeczeństwa amerykańskiego. Wygrywanie i przegrywanie to ogólnoamerykańska gra. Rzesze imigrantów przybywających do Ameryki, to byli ludzie z inicjatywą i głodni sukcesu w który niezachwianie wierzyli. Wiara ta była siłą napędową gospodarki amerykańskiej.
Wolny kraj im to umożliwiał, stąd więc American Dream i uwielbienie tych którym się powiodło i którzy wznieśli się wyżej od nich. Zachowanie to jest sprzeczne z mentalnością Europejczyków. Amerykanin rozgranicza bogactwo od dobrobytu. Dla niego miarą dobrobytu nie jest to co posiada, ale to co spożywa. Pozytywny obraz Stanów Zjednoczonych jednak się zmienił. Od kiedy zaczęły się zmiany w tym pozytywnym obrazie Ameryki?
Trudno stwierdzić. Może to się zaczęło od rewolucji komputerowo-internetowej, a może wcześniej. Niemniej najbardziej widoczne zmiany nastąpiły w czasie kryzysu finansowego w 2008 roku który objął swoim zasięgiem prawie cały świat. Zmieniły się struktury produkcyjne ,informacyjne i edukacyjne. Zmieniły się sposoby i środki działania waszyngtońskich ugrupowań politycznych i nowojorskich banków.
Przede wszystkim zmieniły się maniery i zasady moralne we wszystkich sferach. Kiedy normy moralne dzięki którym instytucje mogły służyć społeczeństwu zaczęły się chwiać, skończyły się dawne Stany Zjednoczone. Jej miejsce zajęła samozwańcza siła – zorganizowany rynek kapitałowy planujący i wdrażający nowy system światowy. System zarządzania finansami, zasobami gospodarczymi i masami ludzkimi. Ten system stworzyli banksterzy skupieni na Wall Street i sprzymierzeni z nimi miliarderzy z Big Techu.
Z USA wycofywano sukcesywnie większość produkcji przemysłowej do Chin, chcąc osiągnąć większe zyski, dzięki taniej sile roboczej i tym samym nastąpiła dezindustrializacja i wzrost bezrobocia. Będąc w 2007 roku w USA nie mogłem w wielu sklepach kupić żadnego towaru wyprodukowanego w Stanach. Na półkach leżały towary chińskie i koreańskie. Po ulicach jeździły samochody osobowe, japońskie, niemieckie i koreańskie.
Potem w 2008 roku pojawił się kryzys finansowy o ogromnej skali, który nie tylko pogłębił te zmiany, ale spowodował dodruk dolarów dla banków zagrożonych bankructwem. Od tego fatalnego roku amerykański bank centralny (FED) dodrukowuje miliardy dolarów przekraczający wartość wolumenu towarów znajdujących się na rynku wewnętrznym. Z uwagi na to, że kryzys rozszerzył się na światowe rynki finansowe, to najpierw Bank Japonii, a później inne banki zaczęły dodrukować pieniądze bez pokrycia towarowego, co trwa nieprzerwanie do dziś. (Polska od niedawna przyłączyła się do tego procederu). Należy przypomnieć, że banki najczęściej pożyczają pieniądze, których nie mają- czyli tworzą je z zwykłego zaksięgowania na rachunku bankowym (tzw. pieniądz tworzony z powietrza). Ta świadomość i to, że taka sytuacja nie może trwać długo i musi zakończyć się katastrofą finansowo-gospodarczą spowodowała, że globaliści wymyślili remedium.
Tym remedium na uzdrowienie sytuacji ma być Wielki Reset, czyli wyeliminowanie gotówki i wprowadzenie powszechnego obrotu bezgotówkowego z jednoczesną zmianą pieniądza. Powszechny obrót bezgotówkowy daje bankom możliwość manipulowania w każdym momencie ilością pieniądza oraz jego wartością, a zwykłemu człowiekowi odbiera jego oszczędności. Przede wszystkim jednak powoduje uzależnienie ludzi od banków i rządu. W konsekwencji prowadzi do ograniczenia wolności.
W sytuacji gdy skrajna lewica po opanowaniu amerykańskich uniwersytetów rozpoczęła zwycięski marsz antykultury, nie tylko przez instytucje, ale również przez wiodące organizacje polityczne i finansowe. Partia demokratyczna została zinfiltrowana przez lewicę, co umożliwiło jej wykorzystanie haseł lewicy do wygrania wyborów, nie tylko prezydenckich, ale i również do Kongresu w 2008 i w 2012. Obiecywała nie radzącym sobie w życiu Amerykanom opiekę rządową w postaci zasiłków socjalnych oraz objęciem ich powszechnym ubezpieczeniem zdrowotnym (Medical Care).
W USA 15% ludzi żyje poniżej progu ubóstwa tj. około. 47 mln osób. Ludzie ci objęci są federalnym socjalnym programem Great Society. Obecnie 2/3 wydatków rządu federalnego to są wydatki socjalne, w tym na kartki żywnościowe. Partia demokratyczna zwiększa ilość programów socjalnych uzależniając ludzi od rządu i od partii. Do tego dochodzą imigranci, którym można po jakimś czasie przyznać prawa wyborcze No i mają ogromną rzesze swoich wyborców, ocenianą na połowę liczby mieszkańców USA. Globaliści poprzez swoje społeczne fundację przekupili wojujących antyglobalistów tj. zielonych, neomarksistów i inne lewicowe grupy.
Celem przekupstwa było wytyczenie im nowych kierunków działań tj. wprowadzenie zrównoważonego rozwoju, zielonej energii oraz obronę uciśnionych tj. homoseksualistów, lesbijek, transwestytów, kolorowych i innych. Nastąpił sojusz banksterów ze skrajna lewicą, globalistów z antyglobalistami. Niesamowity paradoks. Taki sojusz jest na razie korzystny dla nich, bo każda ze stron może realizować swoje cele.
Cel globalistów jest sprzeczny nie tylko z celami i zadaniami państwa amerykańskiego, ale również – a może przede wszystkim – z podstawowymi prawami człowiek, a w tym przede wszystkim z jego prawem do wolności. Jest to śmiertelne zagrożenie dla Ameryki i dla porządnych uczciwie pracujących Amerykanów. Dostrzegli to Amerykanie, dostrzegł to również Donald Trump i postanowił walczyć z globalizmem i globalistami. Człowiek, który żył w luksusie i żył z amoralnego systemu finansowego (niepłacenie podatków, szantaże finansowe itp.)
Dlaczego więc takie podjął ryzyko? Jako zawodowy ryzykant finansowy, ciągle kalkulował, czy ryzyko się opłaci. Biorąc pod uwagę swoją popularność, swoje zdolności aktorskie, sprawdzone w wielu imprezach telewizyjnych, gdzie umiał manipulować widzami. Przede wszystkim miał duże pieniądze na kampanię wyborczą. Z jego kalkulacji wynikało, że ma niepowtarzalną szansę wygrać wyścig do prezydentury. Miał jednak świadomość na co się porywa. Świadczy o tym jego przemówienie wyborcze z listopada 2016 roku. Występując w roli orędownika narodu mówił z emfazą, że establishment amerykański, czując egzystencjonalne zagrożenie od swego narodu i nie cofnie się, przed żadnym kłamstwem i żadną podłością. Jako biznesmen człowiek sukcesu posiadał prestiż. Grając na emocjach tysięcy zgromadzonych wyborców-sympatyków, robił show. Jego niezbyt górnego lotu żarty trafiały do prostych uczciwych Amerykanów i tworzyły atmosferę rodzinną. Mówiono o nim swój chłop. Przy uwodzeniu wyborców najważniejsze jest schlebianie ich próżności oraz obiecywanie spełnienie ich pragnień- co też często robił. Powtarzając na wiecach First Ameryka i że odbudujemy własną produkcję przemysłową, zablokujemy masową imigrację m.in. przez budowę muru na granicy z Meksykiem. Mówiąc Amerykanom, że są wyjątkowi dzięki zachowanym przez nich wartościom, swej mentalności oraz swej uczciwej pracy. Uwodziciel chcąc uwieść piękną kobietę, ciągle jej powtarza, że ją kocha. Często się zdarza, że mocno wchodząc w swoją rolę w końcu naprawdę się zakochuje. I tak stało się z Trumpem, zakochał się w Ameryce, w Amerykanach, a najbardziej zakochał się w swojej misji. Amerykanie, którzy tłumnie przybywali na jego wiece, wiele razy słyszeli, że są wyjątkowi, pracowici i dzięki nim Ameryka jest bogata, mocna i wielka – co jest obiektywną prawdą. Hasło „Make America Great Again” i inne hasła stale powtarzane dla tłumnie gromadzonych wyborców – zgodnie z psychologią tłumu – musiały odnieść zamierzony skutek. Wzbudziły niepohamowane emocje i entuzjazm oraz uwielbienie Donalda Trumpa.
Tłum często entuzjastycznie wielkim chórem krzyczał „kochamy cię”. Taka euforia spowodowała u niego zbytnią pewność siebie. Tym bardziej, że Antifa i Black Lives Matter przestał nękać jego wyborców. Ta cisza spowodowała, że popełnił błąd wzywając swoich sympatyków do marszu na Kapitol. Sam wszedł na przygotowane pole minowe z przygotowanymi zawodowymi prowokatorami i to na terenie podległym tylko i wyłącznie władzom Kongresu. Ten błąd był kosztowny, ponieważ Izba Reprezentantów Kongresu dzięki temu przegłosowała impeachment, a nagonkę na niego rozpoczęły media i Big Tech. Jednak impeachmentu moim zdaniem nie będzie, ponieważ musi się jeszcze odbyć głosowanie w drugiej izbie Kongresu tj. w stuosobowym Senacie, gdzie senatorów demokratycznych jest 52, republikańskich 48.
Do przegłosowania tej procedury potrzebnych jest minimum 67 senatorów tj. 2/3 całej izby senackiej. Atmosfera wśród senatorów republikańskich nie jest najlepsza, jednak zwierają swoje szyki i nawet senatorzy odszczepieńcy chcą bronić Donalda Trumpa, gdyż boją się swego elektoratu. Przecież wybory do Senatu są w 2022 roku (wybory co dwa lata).
Wierzę w przemianę Donalda Trumpa i jego misję – mimo moich wcześniejszych krytycznych uwag na temat jego działalności sprzed czasów prezydentury. On nie ma wyboru, musi walczyć, bo inaczej go zniszczą. Najlepszą obroną jest atak i on wie o tym doskonale. Przegrał dużą bitwę, ale nie przegrał wojny. Świat obecnie stanął na rozstaju dróg cywilizacji. Tylko Stany Zjednoczone jako mocarstwo może uratować siebie i świat od Nowego Porządku. Uratować od totalitaryzmu i zapewnić ludziom pełną wolność i tym samym realizację ich marzeń i pragnień. Prawdziwi Amerykanie, którzy wrośli w ziemię amerykańską i czują się za nią odpowiedzialni, są pewni, że tylko z Donaldem Trumpem mogą uratować Amerykę. Czerpią z tego swoją wiarę. A ta wiara uratuje Amerykę. Ci ludzie szczerze kochają Amerykę i Donalda Trumpa. On przywrócił im pewność siebie, utwierdził ich, że są dużo warci. Pokazał, że dzięki nim Ameryka jest wielka, silna i bogata. Jeśli establischment spowoduje jego bankructwo, to sympatycy i wielbiciele zbiorą pieniądze dla niego na kontynuowanie walki. Czy Ameryka kocha Donalda Trumpa ?
Kocha go Ameryka ludzi wolnych rzetelnie pracujących i wierzących w sprawdzone wartości, na przekór ludziom pasożytujących na państwie i na ich pracy. Kochają go Amerykanie tworzący bogactwo i wielkość Ameryki, gdyż daje on im nadzieję na lepsze jutro.
Włodzimierz Wieczorek
Sosnowiec, dnia 31 stycznia 2021 roku