Efektywna efektowność
W Mieście daje się we znaki pozorny spokój, istna cisza przed burzą. Oddająca poniekąd zamysł wyrażony przez Bolesława Prusa na kartach – nomen est omen – „Powracającej fali” atmosfera otumani propagandą sukcesu szpalty zapełniane przychylnymi piórami. Tak hojnie szafującymi peanami, gdy stworzy się ku temu stosowne warunki, jak też zdolne popaść w odrętwienie, uporczywą niemoc, w obliczu konieczności przedstawienia krajobrazu Sosnowca niekoniecznie zgodnego z optyką kreowaną przy alei Zwycięstwa 20.
Zabytkom Sosnowca przyszło nie tylko niszczeć, ale też żebrać. Przeciwnikiem są, wydaje się Luminarzom znad Czarnej Przemszy i Brynicy, łatwym, gdyż obronić same się nie mogą. Najwytrwalszym idealistom pozostawiając myślenie w kategoriach majestatu kapitału budowanego przez dziesięciolecia, pióra te wychwalają chytrze uchyloną furtkę w postaci złudnego oddania kompetencji decydowania Mieszkańcom. Zabieg to o tyle przemyślany, że zapytani Urzędnicy zdolni są przypomnieć o scedowaniu odpowiedzialności za Perły Historii. Trwając w przeświadczeniu, co oczywiste, że niewygodnych pytań otrzymywać nie będą. Chociaż wiele wskazuje na to, że z monstrualnie długiej listy skreślić można Glorietę z ulicy Stefana Żeromskiego, niespecjalnie napawa to optymizmem. Tym bardziej, gdy Mieszkańcy uzmysłowią sobie, że symboliczna kwota przeznaczona na renowację została wydarta nie za pierwszym podejściem… Ostatnio przypomniano o maczkowskiej Wieży kolejarskiego rodowodu. Smutny los Zabytku w tym się przede wszystkim objawia, że zapomniany został przez wszystkich już ponad dekadę temu, to jest wówczas, gdy obecnie potencjalny jej Wybawca zajmował miejsce nie w poselskich ławach, a uczniowskiej ławce. Ciekawe, czy uśmiechnięty od ucha do ucha podczas spędu w parku Sieleckim Pan Poseł Bochenek z kuli promocji budżetu antyobywatelskiego skrycie uronił łzę nad smutnym losem nie tylko rzeczonej Wieży, ale niszczejącego Dworca?
Na ponad dziewięćdziesięciu kilometrach kwadratowych Sosnowca miejsca znajdzie się na niejedno kuriozum. W zależności od stopnia inwencji, czy też siły przebicia, Dyrekcji poszczególnych Filii Miejskiej Biblioteki Publicznej imienia Gustawa Daniłowskiego, odmiennie lokalizowała się pozycja startowa w wyścigu o środki z miejskiej kasy. Kluczem do sukcesu w tej nierównej walce okazuje się skuteczność… wydatkowania środków na promocję. Tak oto pod niebiosa wychwalane narzędzie zbliżania Władzy z Mieszkańcami przypomina raczej mitycznego stwora, które własny ogon zjada. Do czego bowiem przyrównać sytuację, gdy ubiegająca się o fundusze z gminnej kasy jednostka musi wpierw wydatkować środki na promocję, pochodzące z tej samej sakiewki? Pomijając w tej chwili samą kwestię wielkości poszczególnych kwot dotacji na spełnienie elementarnych potrzeb Bibliotek, jaką są przede wszystkim zakupy wydawniczych nowości, w tym szaleństwie nie nabiera powagi argument, że Książnica środki promocyjne pozyskuje samodzielnie. Cóż z tego jednak, że sama usługa poligraficzna (wykonanie banerów, plakatów oraz ulotek) nie jest zlecana na zewnątrz, skoro materiały nie spadną z nieba.
Kolejny rok z rzędu pozorne dopuszczenie Mieszkańców do samodecydowania staje się plebiscytem popularności nie tylko Radnych, ale też Pana Prezydenta.
Jakub Tomasz Hołaj-Krzak
Warszawa, 22 X 2021