I po igrzyskach
XXXIII Letnie Igrzyska Olimpijskie przeszły do historii. Niewiele miały wspólnego z ideą olimpijską, która ponad sto lat temu urodziła się w umyśle barona Pierre de Coubertina. Szlachetna idea sportowej rywalizacji amatorów przerodziła się skomercjalizowane widowisko, w którym udział biorą zawodowi sportowcy. Oczywiście nie wszyscy zarabiają miliony dolarów jak gwiazdy NBA, ale dla przytłaczającej większości uczestników sport nie jest hobbistycznym zajęciem uprawianym po zajęciach zawodowych. Nie zmienia to faktu, że doskonale przygotowana przez francuskich organizatorów impreza przyciągała uwagę miliardów ludzi i wzbudzała ogromne emocje. Nie zawsze pozytywne.
W całej historii nowożytnych igrzysk olimpijskich polityka odciskała na nich piętno. Adolf Hitler wykorzystał ich organizację w Berlinie w 1936 roku do promocji nazizmu. Sportowcy z ZSRR po raz pierwszy mogli wziąć udział w olimpiadzie w Helsinkach w 1952 roku. W tym samym roku rozpoczął się bojkot igrzysk przez Chińską Republikę Ludową, która nie zgadzała się na udział sportowców z Tajwanu. Dopiero po śmierci Mao Zedonga kontynentalni Chińczycy wrócili na igrzyska. Co ciekawe, mimo że brali już udział w zimowych igrzyskach w Lake Placid w 1980 roku, to kilka miesięcy później do Moskwy nie pojechali. Po raz pierwszy pojawili się w Los Angeles, którą to olimpiadę zbojkotowały państwa komunistyczne (z wyjątkiem Rumunii i oczywiście Jugosławii) w odwecie za podobny bojkot igrzysk organizowanych w ZSRR cztery lata wcześniej (powodem była inwazja komunistycznego imperium na Afganistan).
Brak obecności reprezentacji niektórych państw nie wynikał wyłącznie z ideologicznej rywalizacji. W 1956 roku igrzyska odbywały się w australijskim Melbourne w końcu listopada (z powodu innego niż na północy rozkładu pór roku). Miało to poważne polityczne konsekwencje ze względu na bieżące wydarzenia polityczne. Atak Izraela na Egipt w końcu października tego roku, będący pretekstem dla Brytyjczyków i Francuzów do rozpoczęcia operacji „Muszkieter” (opanowania strefy znacjonalizowanego przez Egipcjan Kanału Sueskiego), doprowadził do zbojkotowania igrzysk przez Egipt, Irak i Liban. W tym samym czasie Armia Radziecka krwawo tłumiła powstanie węgierskie, co spowodowało, że Holendrzy i Hiszpanie w geście solidarności nie pojawili się w Australii. Dwadzieścia lat później igrzyska w kanadyjskim Montrealu na wezwanie Organizacji Jedności Afrykańskiej (poprzedniczka obecnej Unii Afrykańskiej) zbojkotowało ponad 30 krajów Czarnego Lądu. Powód wydawał się dość błahy. Reprezentacja rugby Nowej Zelandii wybrała się na tournée po Republice Południowej Afryki, która z powodu polityki apartheidu była od 1964 roku wykluczona z udziału w igrzyskach. Ponieważ MKOl odmówił wykluczenia Nowej Zelandii, kraje afrykańskie nie pojechały do Kanady. Być może także z tego powodu Polska uzyskała najlepszą w historii zdobycz medalową – w Moskwie zdobyliśmy co prawda więcej medali, ale zdecydowanie mniej złotych (3, podczas gdy w Montrealu aż 7), a poza tym w stolicy ZSRR brakło wielu sportowców z krajów zachodnich, którzy z pewnością ograniczyliby nasze medalowe osiągnięcia.
W Paryżu pojawili się nieliczni reprezentanci Rosji i Białorusi, co związane było oczywiście z agresją Rosji na Ukrainę. Już na poprzednich igrzyskach w Tokio Rosjanie nie mogli występować pod własną flagą z powodu afery dopingowej, która okazała się systemowym działaniem rosyjskich władz sportowych tuszowanym przez krajową agencję badań antydopingowych (RUSADA). Teraz zezwolono sportowcom z Rosji i Białorusi na występy w dyscyplinach indywidualnych pod warunkiem, że nie popierali rosyjskiej agresji i nie byli finansowani przez sektor wojskowy. Ta mocno krytykowana decyzja MKOl okazała się w praktyce barierą nie do przejścia dla większości reprezentantów tych państw. Tylko ci, którzy od lat mieszkają poza swoimi rodzinnymi krajami mogli sobie pozwolić na start wbrew woli Moskwy i Mińska. Dlaczego jednak podobne zasady nie objęły sportowców z innych krajów, zwłaszcza tych, które ściśle współpracują z agresorami? Dlaczego w ten sam sposób nie potraktowano reprezentantów Izraela i Autonomii Palestyńskiej, którzy również powinni być obarczeni odpowiedzialnością za morderczą wojnę toczoną od wielu miesięcy w Strefie Gazy? Dlaczego unikają sankcji sportowcy z krajów, które są zbrodniczymi dyktaturami prześladującymi swoich obywateli?
Uroczystość otwarcia olimpiady zapamiętana została przez niektórych wyłącznie z powodu rzekomej parodii ostatniej wieczerzy (a raczej jej wyobrażenia przekazanej na obrazie Leonardo da Vinci), chociaż dyrektor artystyczny i jej pomysłodawca zarzekali się, że chodziło o ucztę Dionizosa i że nie było żadnego odniesienia do chrześcijaństwa. Kilkudniowa burza pokazała albo narastający konflikt kulturowy w europejskich społeczeństwach, albo wyłącznie próby jego rozpalenia przez polityków i sprzyjających im dziennikarzy (ale też niektórych hierarchów Kościoła). Ponieważ temat po kilku dniach umarł śmiercią naturalną i nie doprowadził do masowych protestów społecznych, można domniemywać, że prawdziwa jest ta druga ewentualność. To jednak nie znaczy, że kiedyś te świadome próby rozpalenia emocji mogą wydać owoce, a liberalno-lewicowe środowiska domagające się poszanowania odczuć wszelkich mniejszości, powinny też brać pod uwagę wrażliwość osób bardziej osób o bardziej tradycjonalistycznych poglądach.
Drugim powodem wzmożenia prawicowych komentatorów był przypadek dwóch pięściarek (z Tajwanu i Algierii), które z powodu nadmiaru naturalnego (wytworzonego samorzutnie przez organizm) testosteronu zostały wykluczone przez federację pięściarską, ale dopuszczone do rywalizacji przez MKOl. W oczywisty sposób ta odmienność wzmacniała ich szanse, ale przecież każdy z nas różni się czymś od pozostałych członków gatunku homo sapiens. Czasami wynika to z cech indywidualnych, a czasami z powodu miejsca urodzenia albo pochodzenia naszych przodków. Nie jest przecież tajemnicą, że mieszkańcy wschodniej Afryki są bezkonkurencyjni w biegach długodystansowych, a ci z Afryki południowej lub zachodniej (a raczej ich potomkowie mieszkający na kontynencie amerykańskim) w biegach sprinterskich. Czy z tego powodu należałoby ich wykluczać z zawodów? Najdziwniejsze jednak jest to, że sprawę nagłaśniali prawicowi dziennikarze. Przecież obie panie biologicznie były kobietami. Nikt nie twierdził, że są mężczyznami. Czy więc krytycy ich startu uważali, że jest jakaś trzecia płeć jak twierdzą ich ideowi przeciwnicy ze środowisk liberalno-lewicowych?
Pojawiające się kontrowersje nie przesłoniły jednak sportowego wymiaru olimpiady. Wspaniały rekord świata Armanda Duplantisa w skoku o tyczce (6,25), podwójne zwycięstwo Remco Evenepoela w wyścigu kolarskim (zarówno w jeździe indywidualnej jak i ze startu wspólnego), pierwszy olimpijski sukces Novaka Djokovicia będący ukoronowaniem jego wspaniałej kariery, po którym płakał jak dziecko, a przede wszystkim fascynujące i trzymające do końca w napięciu dwa finałowe mecze w koszykówce (oba między USA a Francją i oba zakończone zwycięstwem Amerykanów), na długo pozostaną w pamięci. W przypadku zespołów kobiecych o porażce Francji zadecydowała część stopy Gabby Williams, która w ostatnim rozpaczliwym, ale trafionym rzucie w ostatniej sekundzie meczu, przekroczyła linię rzutów za trzy punkty, co oznaczało, że zespół zza oceanu zwyciężył jednym punktem. Oznaczało to jednocześnie zwycięstwo Amerykanów w klasyfikacji medalowej igrzysk (po raz dziewiętnasty w historii i czwarty pod rząd), ponieważ pozwolił się zrównać z Chinami w ilości złotych medali (po 40).
Przykład francuskiej koszykarki pokazuje zresztą problemy z tzw. reprezentacjami narodowymi. Gabrielle Lisa Williams urodziła się w Nevadzie i zgodnie z prawem ziemi obowiązującym w USA ma obywatelstwo amerykańskie. Ale ma też francuskie i właśnie w barwach Francji występuje w rozgrywkach międzynarodowych. Zdążyliśmy się przyzwyczaić do obecności czarnoskórych sportowców w barwach Francji, Wielkiej Brytanii czy USA, chociaż to swoisty bonus za czasy kolonializmu i niewolnictwa. Teraz jednak coraz więcej osób o takim kolorze skóry reprezentuje Niemcy, Hiszpanię czy Włochy. I coraz częściej nie urodzili się oni w krajach, które reprezentują. Wszyscy trzej medaliści skoku w dal przyszli na świat na Kubie. Ale żaden z nich nie reprezentował w Paryżu swojego kraju ojczystego. Etiopki czy Kenijki występują w barwach krajów niekiedy tak mało mających wspólnego z Afryką. Norah Jeruto przez lata reprezentowała Kenię. Od ponad dwóch lat występuje w barwach Kazachstanu. Czy w dalszym ciągu powinniśmy mówić o reprezentacjach narodowych?
A jak wypadli Polacy? Rzutem na taśmę dzięki pięknej walce Darii Pikulik w wieloboju kolarskim zdobyliśmy 10 medali – tyle co w większości poprzednich XXI-wiecznych igrzysk z wyjątkiem poprzedniej w Tokio (14 krążków) i wcześniejszej w Rio de Janeiro (11), chociaż w przypadku Pekinu i Londynu ich liczba wzrosła do 11 z powodu dyskwalifikacji niektórych zawodników z innych krajów za doping. Przełamaliśmy klątwę ćwierćfinału w przypadku męskiej drużyny siatkówki, zdobyliśmy pierwszy w tym wieku medal w pięściarstwie (w ogóle pierwszy jeżeli chodzi o boks kobiecy), a Aleksandra Mirosław i Aleksandra Kałucka zdominowały wspinaczkę sportową na czas (po raz pierwszy ta konkurencja znalazła się w programie igrzysk olimpijskich) zdobywając złoty i brązowy medal. Nie da się jednak ukryć, że były to najgorsze dla naszego kraju igrzyska od prawie siedemdziesięciu lat (i to zarówno w klasyfikacji medalowej jak i punktowej), od czasu gdy w Melbourne zdobyliśmy dziewięć medali. Wtedy jednak rywalizowano w 145 konkurencjach, a polska reprezentacja liczyła 64 zawodników i zawodniczek. W Paryżu liczba możliwych do zdobycia medali wzrosła do 329, a polskich olimpijczyków zwiększyła się do 210 (oczywiście wzrosła też liczba ekip z 72 do ponad 206). 42 miejsce w ogólnej klasyfikacji medalowej jest najgorszym w historii wszystkich naszych startów. W dyscyplinach, które zawsze przynosiły nam w ostatnich latach sukcesy albo nie zdobyliśmy w ogóle medalu (kajakarstwo), albo pojedyncze brązowe (wioślarstwo czy lekka atletyka). Tak źle nie było jeszcze nigdy. A może być jeszcze gorzej.
Karol Winiarski