Powtórka z historii
23 kwietnia minie 90 rocznica podpisania przez Prezydenta Mościckiego Konstytucji Kwietniowej. Prawdopodobnie mało kto będzie o tym pamiętał, a już na pewno nikt nie będzie tej rocznicy świętował. Nawet przed wojną z powodu sposobu jej uchwalenia i zawartych w niej rozwiązań ustrojowych, ta druga w historii II RP ustawa zasadnicza była krytykowana i nieuznawana przez antysanacyjną opozycję, a po wojnie ostatecznie do politycznego grobu złożyli ją komuniści. Jej duch jest jednak ciągle żywy. A nawet nabiera ostatnio wigoru.
Konstytucja Kwietniowa została uchwalona przez Sejm już w styczniu 1934 roku. Ponieważ sprawująca władzę sanacja miała w niższej izbie polskiego parlamentu bezwzględną większość głosów, ale nie miała większości konstytucyjnej (2/3), postanowiła wykorzystać brak wyobraźni ówczesnej opozycji. W porządku obrad Sejmu znajdowała się prezentacja 63 tez konstytucyjnych przygotowanych formalnie przez Komisję Konstytucyjną. Ponieważ opozycja, która przeciwstawiała się jakimkolwiek zmianom Konstytucji Marcowej w geście protestu opuściła salę posiedzeń, Stanisław Car, wicemarszałek Sejmu i główny autor nowej konstytucji, po szybkiej naradzie z liderami Bezpartyjnego Bloku Współpracy z Rządem, poddał pod głosowanie przekształcone w artykuły tezy. Było to złamanie kilku artykułów Konstytucji Marcowej i Regulaminu Sejmu, ale pozwoliło przegłosować projekt korzystając z chwilowo uzyskanej większości konstytucyjnej. Ponieważ Marszałkowi Józefowi Piłsudskiemu nie podobał się zarówno sposób uchwalenia nowej konstytucji jak i niektóre z jej zapisów, proces legislacyjny trwał jeszcze ponad rok.
Konstytucja Kwietniowa nie tylko zastąpiła uchwaloną 14 lat wcześniej Konstytucję Marcową. Ona była jej całkowitym zaprzeczeniem. Ta pierwsza, wzorowana na Konstytucji III Republiki Francuskiej, traktowała państwo w sposób służebny w stosunku do obywateli. Konstytucja Kwietniowa, odzwierciedlając totalitarne i autorytarne tendencje panujące w ówczesnym świecie, odwracała ten sposób myślenia – teraz to obywatele mieli być dla państwa, a z praw i wolności mogli korzystać tylko, o ile wypełniali swoje obywatelskie obowiązki. Na czele państwa stał Prezydent RP, który odpowiadał przed Bogiem i historią co oznaczało rezygnację z zasady trójpodziału władzy. Jego wyboru dokonywało Kolegium Elektorów złożone z przedstawicieli Sejmu (50), Senatu (25) i pięciu wirylistów (marszałkowie obu izb, premier, Pierwszy Prezes SN oraz Generalny Inspektor Sił Zbrojnych). Jeżeli swojego kandydata zgłosiłby również ustępujący Prezydent, wówczas dopiero wyboru mieli dokonywać obywatele. Ale tylko spośród dwóch zgłoszonych kandydatów.
Sama konstytucja i uchwalone kilka miesięcy później ordynacje wyborcze do Sejmu i Senatu gwarantowały sanacji wieczyste zachowanie władzy, o ile oczywiście nie doszłoby do rozłamu w obozie piłsudczykowskim. Partie polityczne i wyborcy stracili prawo zgłaszania kandydatów na posłów (zaledwie 208 wobec 444 poprzednio). Listy kandydatów w dwumandatowych okręgach wyborczych tworzyły zgromadzenie okręgowe, w skład których wchodzili delegaci samorządów terytorialnych i zawodowych oraz związków zawodowych, organizacji pracodawców, szkół wyższych, Izb Lekarskich, Notarialnych i Adwokackich. W przypadku izby wyższej 1/3 senatorów wskazywał Prezydent RP, a pozostałych wybierała wąska grupa obywateli odznaczonych najwyższymi państwowymi orderami, posiadających średnie lub wyższe wykształcenie oraz sprawujących funkcje w organizacjach społecznych i zawodowych. Podniesiono też cenzus wiekowy w przypadku głosowania do Sejmu do 24 lat, a prawa wyborcze można było utracić na przykład z powodu odebrania praw rodzicielskich, wykluczenia z czynnej służby wojskowej lub utrzymywania się z nierządu.
Konstytucja Kwietniowa była wyrazem narastania autorytarnych tendencji w rządzącej od prawie dekady Polską sanacji. Dotyczyło to także samego Józefa Piłsudskiego, chociaż dopiero po jego śmierci (niespełna trzy tygodnie po podpisaniu przez Ignacego Mościckiego nowej konstytucji), rozwinęły się w pełni. Jednocześnie Edward Rydz-Śmigły, nowy Generalny Inspektor Sił Zbrojnych i przyszły niedoszły Prezydent RP (miał zostać wybrany wiosną 1940 roku), zaczął kierować sanację w stronę nacjonalizmu, co było całkowitym zaprzeczeniem linii Marszałka, który stawiał na lojalność mniejszości wobec państwa, a nie jak chciała endecja, wobec narodu polskiego.
Polska nie byłą oczywiście wyspą na światowym morzu zmian ustrojowych. Kryzys liberalnej demokracji ogarnął prawie cały cywilizowany świat. Niemal wszystkie nowe kraje powstałe w wyniku rozpadu monarchii austro-węgierskiej i carskiej Rosji (z wyjątkiem Czechosłowacji) stawały się stopniowo krajami autorytarnymi. To samo spotkało kraje Płw. Iberyjskiego, a we Włoszech, Niemczech i ZSRR zapanowały totalitarne reżimy. Autorytarna dyktatura Józefa Piłsudskiego była co prawda jedną z łagodniejszych, ale oznaczała odejście od systemu parlamentarnej demokracji. Podobnie jak w wielu innych krajach cieszyła się jednak poparciem znaczącej części społeczeństwa. Zadziwiająco dużej części jak na metody, które stosowała i osiągnięcia, których zwłaszcza w okresie Wielkiego Kryzysu, nie było.
Co ma wspólnego konstytucja sprzed 90 lat z obecnymi czasami? Wbrew pozorom bardzo dużo. Obecnie obowiązująca Konstytucja III RP jest zadziwiająco podobna do Konstytucji Marcowej. Powstawała też w dość podobnym klimacie politycznym. Zarówno w początkach lat 20-tych , jak i w latach 90-tych XX wieku dominowało przekonanie o ostatecznym sukcesie parlamentarnej demokracji, która pokazała swoją wyższość w okresie I wojny światowej (zwyciężyły w niej liberalne demokracje), jak i w czasie zimnej wojny. Okazało się to wielkim złudzeniem. Zamiast dalszych sukcesów demokracji, już po kilku latach zaczęła się ona pogrążać w kryzysie, a ostateczny cios zadał jej kryzys gospodarczy zapoczątkowany krachem na nowojorskiej giełdzie w październiku 1929 roku. Co najgorsze, przejęcie władzy przez autokratów było przyjmowane z ulgą przez wielu ich rodaków rozczarowanych chaosem i nieskutecznością rządów demokratycznych.
Nie inaczej stało się także po upadku komunizmu, chociaż festiwal demokracji trwał trochę dłużej. Symptomy kryzysu widoczne były już na przełomie wieków, ale ostateczne załamanie przyniosła kaskada nieszczęść w latach następnych – kryzys finansowy rozpoczęty w roku 2008, a następnie pandemia i bezpośrednio po niej inflacja spowodowana wojną rosyjsko-ukraińską, ale też działaniami podjętymi przez rządy w okresie lockdownów. W chwili obecnej nikt już nie kwestionuje samego faktu demokratycznej depresji. Niepewność dotyczy wyłącznie zasięgu, skutków i czasu trwania. Bo podobnie jak w przypadku poprzedniego kryzysu, wielu ma nadzieję, że demokracja się odrodzi. Tyle, że wówczas stało się to po koszmarze II wojny światowej i długiej nocy komunizmu. Rozum ludzki najczęściej dochodzi do głosu na zgliszczach i stosach trupów.
Czy podobnie jak w II RP czeka nas zmiana obecnie obowiązującej konstytucji? Na pewno nie jest to możliwe w sposób zgodny z obowiązującym prawem – żaden ze spolaryzowanych obozów nie uzyska 2/3 głosów w Sejmie. Ale też nie jest to potrzebne. Obecna Konstytucja daje w miarę szerokie pole manewru. Poza stanami nadzwyczajnymi, jest ust. 3 art. 31, który stanowi: „Ograniczenia w zakresie korzystania z konstytucyjnych wolności i praw mogą być ustanawiane tylko w ustawie i tylko wtedy, gdy są konieczne w demokratycznym państwie dla jego bezpieczeństwa lub porządku publicznego, bądź dla ochrony środowiska, zdrowia i moralności publicznej, albo wolności i praw innych osób.” Po raz pierwszy został ten przepis przetestowany w okresie pandemii, ponieważ właśnie na podstawie tego artykułu uchwalono jeszcze w 2008 roku (a więc za „pierwszego” Tuska) ustawę o zapobieganiu oraz zwalczaniu zakażeń i chorób zakaźnych u ludzi, która została zastosowana przez rząd Mateusza Morawieckiego w 2020 roku. Daje to możliwość wyłączania niektórych praw i wolności obywatelskich, ale nie pozwala na uchwalanie nowych ustaw. Jarosław Kaczyński pokazał jednak, że wystarczy mieć w swoim ręku Trybunał Konstytucyjny, a nie trzeba się już martwić ewentualnym zablokowaniem wprowadzania nowych rozwiązań prawnych z powodu ich niezgodnością z konstytucją. Donald Tusk poszedł o krok dalej i udowodnił, że można całkowicie ignorować orzeczenia tego organu (nawet jeżeli są wydawane bez udziału sędziów-dublerów). Konstytucja umiera w zgiełku politycznej walki, a wraz z nią dogorywa demokracja. Tłumu żałobników nie widać.
Karol Winiarski