Fakty, nie mity
Z ogromnym zdziwieniem przeczytałem przedruk artykułu senatora Czesława Ryszki „Prosto i jasno” z tygodnika „Niedziela” dotyczący kryzysu związanego z wyborem sędziów do Trybunału Konstytucyjnego. Dawno już w tak krótkim tekście nie przeczytałem tylu nieprawdziwych informacji. Biorąc pod uwagę, że Pan senator jest działaczem katolickim, przypuszczam, że jest to wynikiem raczej braku wiedzy niż świadomej chęci fałszowania rzeczywistości. To jednak przerażające, że wieloletni senator może przejawiać aż taką ignorancję. Tym bardziej podane przez niego fałszywe informacje wymagają sprostowania.
Pan senator pisze, że „od kilku lat na 15 sędziów Trybunału, 14 pochodzi z rekomendacji Platformy Obywatelskiej lub organizacji związanych z PO”. Kadencja sędziów TK trwa dziewięć lat. Skoro w tym roku wygasała kadencja pięciu sędziów, to oznacza, że byli oni wybierani w roku 2006. A wtedy większość w Sejmie miał PiS będący w koalicji z Ligą Polskich Rodzin i Samoobroną. Czy ktoś uwierzy, że zdominowany przez przeciwników Platformy Sejm wybrałby rekomendowanych przez nią kandydatów do Trybunału Konstytucyjnego? Zresztą, jak wyliczyła jedna z gazet spośród wszystkich piastujących jeszcze do niedawna swoje funkcje sędziów, czterech było rekomendowanych przez PiS, a pięciu w głosowaniu było popieranych wspólnie przez posłów PiS i PO.
Senator Ryszka twierdzi, że w czerwcowej ustawie o Trybunale Konstytucyjnym uchwalonej przez PO i PSL miało miejsce „wprowadzenie artykułu, że Trybunał miałby prawo stwierdzenia niezdolności Prezydenta RP do sprawowania urzędu”. Następnie autor sugeruje, że zrobiono to zaraz po wyborze Andrzeja Dudy na Prezydenta, aby uzyskać możliwość „zawieszenia” Prezydenta. Panie senatorze, prawo Trybunału Konstytucyjnego do stwierdzenia czasowej niezdolności Prezydenta RP do sprawowania urzędu wynika z art. 131 Konstytucji, która obowiązuje już ponad 18 lat! Na dodatek TK może to zrobić wyłącznie na wniosek Marszałka Sejmu. Sądzi Pan, że marszałek Marek Kuchciński jest gotów zgłosić taki wniosek?
Ustawa o Trybunale Konstytucyjnym uchwalona w czerwcu 2015 rzeczywiście zmieniała kryteria, jakie musi spełniać kandydat na sędziego TK. Tyle, że akurat w dokładnie przeciwnym kierunku niż twierdzi Pan senator. Poprzednia ustawa – z 1997 roku – określała, że „kandydatem może być osoba, która posiada kwalifikacje wymagane do zajmowania stanowiska sędziego Sądu Najwyższego lub Naczelnego Sądu Administracyjnego”. Nowa ustawa ograniczała to uprawnienie wyłącznie do tej pierwszej grupy osób określając jednocześnie granice wiekowe (40-67 lat). Nowelizacja dokonana już przez Sejm obecnej kadencji, a więc głównie głosami posłów Prawa i Sprawiedliwości, przywróciła poprzedni zapis. Tymczasem wymagania konieczne do objęcia stanowiska sędziego NSA są mniej rygorystyczne niż w przypadku sędziego SN. Zarzut, że „do Trybunału mogliby się dostać aparatczycy, posłowie czy działacze partyjni” brzmi dość humorystycznie patrząc na życiorysy przynajmniej niektórych osób, które zostały wybrane do Trybunału z rekomendacji Prawa i Sprawiedliwości niespełna dwa tygodnie temu. Warto porównać ich kwalifikacje oraz zawodowe osiągnięcia z obecnymi sędziami Trybunału Konstytucyjnego i to niezależnie z czyjej rekomendacji zostali wybrani. Wśród dziesięciu sędziów TK, których nikt nie kwestionuje, ośmiu to kierownicy katedr prawa najważniejszych polskich uniwersytetów, jeden jest byłym wieloletnim prezesem Naczelnej Rady Adwokackiej, a ostatni sędzią Sądu Najwyższego z prawie dwudziestoletnim stażem. Nowymi sędziami Trybunału mieli z kolei zostać w listopadzie br.: prezes Naczelnego Sądu Administracyjnego będący jednocześnie przewodniczącym Krajowej Rady Sądownictwa, kierownik Katedry Prawa Pracy i Prawa Socjalnego na Wydziale Prawa i Administracji Uniwersytetu Adama Mickiewicza w Poznaniu oraz kierownik Katedry Prawa Cywilnego i Międzynarodowego Prawa Handlowego na Uniwersytecie Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie. Czy to są partyjni aparatczycy albo działacze partyjni?
Na końcu Pan senator pisze, że Platforma nie miała moralnego prawa wybierać pięciu sędziów Trybunału Konstytucyjnego. Kwestia moralności, zwłaszcza w polityce, jest sprawą co najmniej dyskusyjną. Bez wątpienia natomiast Trybunał w swoim orzeczeniu uznał, że w przypadku dwóch z nich nie miała prawa tego normalnego – pozytywnego czyli ustanowionego przez organy ku temu powołane. Co do trzech pozostałych taka sytuacja nie występowała – wszystko odbyło się zgodnie z Konstytucją. Warto przy tym pamiętać, że kadencja ich poprzedników wygasła co prawda już po wyborach, ale jeszcze przed zakończeniem kadencji poprzedniego Sejmu. O tym, że PO i PSL utracą władzę, wiadomo było na podstawie sondaży już kilka miesięcy wcześniej – przynajmniej od wyborów prezydenckich. Czy już wtedy rządzące ugrupowania powinny się powstrzymać od wybierania kogokolwiek? Czy np. nowy Rzecznik Praw Obywatelskich wybrany na przełomie lipca i sierpnia br. też powinien podać się do dymisji, ponieważ został wybrany przez posłów i senatorów, którzy nie mieli do tego moralnego prawa? A jeżeli za kilka miesięcy notowania obecnej partii spadłyby do kilkunastu procent, to też powinna powstrzymać się od wybierania np. członków Rady Polityki Pieniężnej? A może w ogóle od stanowienia prawa? Dziesięć lat temu, w ostatnim roku rządów SLD, poparcie dla tego ugrupowania spadło poniżej 10%, a mimo tego nikt nie kwestionował prawa ówczesnego Sejmu do wypełniania swoich funkcji. Jeżeli zaczniemy kwestionować legitymizację prawidłowo wybranych posłów i senatorów do podejmowania decyzji przez cały okres trwania kadencji Sejmu czy Senatu, to doprowadzimy do całkowitego chaosu prawnego i otworzymy drzwi anarchii. A ta w Polsce, przynajmniej od czasów saskich, ma bardzo bogate tradycje.
Senator Ryszka odmawia też sędziom Trybunałowi Konstytucyjnemu prawa rozpatrywania zgodności z Konstytucją ustawy, która ich dotyczy. To ciekawe biorąc pod uwagę, że pierwszy wniosek w tej sprawie złożyli do Trybunału partyjni koledzy Pana senatora (wycofali go zaraz po wyborach). Jeżeli jednak nawet przyjąć to założenie, to kto w takim razie miałby prawo to oceniać? Posłowie i senatorowie, którzy ustawę uchwalali? A może Prezydent, który ją podpisał? A może już nowi posłowie i senatorowie oraz nowy Prezydent? A może po prostu prezes Jarosław Kaczyński, który jak sam powiedział w jednym z wywiadów, niekonstytucyjność ustawy uchwalonej przez koalicję PO-PSL jest widoczna „na pierwszy rzut oka”? Przecież oni wszyscy są w tym przypadku sędziami we własnej sprawie. Być może powinien o tym rozstrzygać Sąd Najwyższy, ale na razie obowiązujące prawo nie przewiduje takiej możliwości uznając właściwość Trybunału Konstytucyjnego w tej kwestii.
Każda merytoryczna dyskusja, zwłaszcza w obecnych czasach, gdy dominuje medialna sieczka, ma głęboki sens. Ale żeby polemizować trzeba trzymać się elementarnych faktów. Niestety, artykuł senatora Czesława Ryszki tych podstawowych standardów nie spełnia. Mam nadzieję, że to wyłącznie efekt braku wiedzy, a nie złej woli. Panie senatorze, czasami warto sprawdzić czy informacje, które są Panu dostarczane rzeczywiście odpowiadają prawdzie.
Karol Winiarski