Sosnowiec i Zagłębie w nowym województwie
Przed reformą administracyjną Gierka z 1976 roku należeliśmy do województwa śląsko-dąbrowskiego, potem trafiliśmy do mniejszego województwa katowickiego, po reformie Buzka znaleźliśmy się w województwie śląskim. Urodzony w Sosnowcu, nie zmieniając miejsca zamieszkania, w różnych latach żyłem w granicach trzech województw. Przed II wojną światową trafiliśmy do województwa kieleckiego, a przez wieki byliśmy w województwie krakowskim. Nasza obecna przynależność do województwa śląskiego wiąże się z silną polityką silenizacji w wymiarze propagandowym regionu, pomijaniem Sosnowca i Zagłębia we wszelkich programach obecnego województwa, uszczuplaniem środków na rozwój. Mieszkaniec Sosnowca nie ma szans na żadne granty – jedynie tylko takie, które wiążą się z promowaniem Śląska i śląskości. Właściwie to można mówić o całkowitym wykluczeniu Sosnowca i Zagłębia ze Śląska. Podziały polityczne na szczeblu centralnym sprawiają, że w Sejmiku Śląskim naszego głosu nie słychać w ogóle.
O ile jeszcze 10 lat temu zdarzało się, że bywałem w Katowicach nawet dwa razy dziennie, to obecnie jeżdżę do tam raz na kilka miesięcy. Nie mamy po co jeździć do Katowic, jeżeli wszystko możemy załatwić w Sosnowcu, a bilety komunikacji miejskiej są coraz droższe. Obecnie przejazd w obie strony to prawie 8 złotych. Nasi urzędnicy są kupowani stanowiskami, by byli karnymi żołnierzami w śląskich grach wewnętrznych. Skutkiem tego przez lata byliśmy w jednej strefie ekonomicznej z Tychami – Tychy się rozwijały, a Sosnowiec biedniał. Śląsk dość wyraźnie daje nam do zrozumienia, że nie chce nas; chce tylko naszych pieniędzy. Rozwijają się Tychy, rozwijają się Katowice, Gliwice, Bielsko-Biała, a nie Sosnowiec. Tychy i Katowice mają stopę bezrobocia na poziomie 5%, my prawie 13%. Jesteśmy pomijani w rozdziale środków, dotacji, stypendiów, nagród we wszystkim. Obecnie wszystkie sosnowieckie i zagłębiowskie projekty przepadają w wojewódzkich planach i konkursach.
Piszę o tym dlatego, że zaczyna się proces formowania nowego województwa częstochowskiego, którego utworzenie obiecał PiS. Władze Częstochowy i ościennych miejscowości (Myszków, Zawiercie) już podejmują działania w tej sprawie. Prezydent Częstochowy (SLD) przygotował pierwsze pisma do Rady Ministrów, organizuje społeczne poparcie. Jest to projekt apolityczny w tym sensie, że ponadpartyjny jako inicjatywa lokalna. Nowe województwo ma być wykrojone z północnej części województwa śląskiego i skrawków łódzkiego (Wieluń) i świętokrzyskiego (Włoszczowa). Projektowane województwo liczyłoby mniej więcej 1.200 tys. mieszkańców. Po dołączeniu miast Zagłębia nowe województwo zamieszkałoby około 2 milionów ludzi, a więc byłoby województwem średniej wielkości, nieco mniejszym od pomorskiego, a większym od zachodniopomorskiego. Obecnie ludność Sosnowca to nieco ponad 4% populacji województwa śląskiego, w nowym województwie stanowilibyśmy ponad 10% ludności. Jesteśmy trzecim miastem w śląskim, a w nowym województwie bylibyśmy drugim pod względem wielkości. Dąbrowa Górnicza w tym rankingu awansowałaby z miejsca 10 na 3 miejsce, a Jaworzno z 11 na 4 miejsce.
Co nam to jeszcze da? Śląsk nas nie chce. Trzeba rozważyć, czy nie włączyć się, razem z innymi miastami Zagłębia i z Jaworznem w ten proces, nie zgłosić akcesu do nowego województwa i promować tej idei w Sosnowcu, Będzinie, Czeladzi, Dąbrowie Górniczej, Jaworznie.
Co się zmieni w życiu codziennym mieszkańców Sosnowca po utworzeniu nowego województwa? Na początku nic. Tramwaje i autobusy będą jeździły nadal tak, jak jeżdżą. Zresztą nie mamy po co jeździć do Katowic. Najczęściej odwiedzanym obiektem w Katowicach jest hala Spodka, a przecież odległość od Spodka pozostanie ta sama.
Co się zmieni na lepsze? Po pierwsze, przestaną nas mylić w Polsce ze Śląskiem, a to oznacza więcej środków na promocję Sosnowca i Zagłębia – nie tylko w Polsce, ale i w Europie. Da nam to nam wielokrotnie mocniejszy głos i udział we władzach nowego województwa, więcej pieniędzy i dynamiczny rozwój całego regionu – własną (a nie śląską) strategię i programy rozwoju województwa. Jak to działa – widać w centrum Katowic, gdzie w ostatnich latach powstało wiele nowych obiektów publicznych i firm. Oznacza to więcej pieniędzy na rozwój kultury, prasy, powstanie wielu nowych instytucji. Ze środków nowego województwa w następnych latach powstaną nowe sale koncertowe, stadiony, muzea, biblioteki, co przyciągnie biznes. Część urzędów wojewódzkich znajdzie siedziby w Sosnowcu i może w Dąbrowie Górniczej lub Jaworznie – a nie tylko w Częstochowie. Może w ten sposób odzyskamy Pyrzowice, które są częścią Zagłębia, a zostały nam zabrane i sztucznie przyklejone do powiatu tarnogórskiego. Utworzenie województwa powstrzyma odpływ ludności z regionu, spowoduje wzrost inwestycji i szybki spadek bezrobocia – nawet do poziomu, jaki obecnie jest w Katowicach i Tychach. Przestaniemy być niechcianymi petentami śląskich urzędów, gdyż będziemy mieli własny Sejmik, z szeroką reprezentacją. To będzie wreszcie nasze województwo, a nie śląskie.
Skończą się śląsko-zagłębiowskie animozje i żale, gdyż nie będzie kłótni o pieniądze, a zacznie się przyjazna rywalizacja dwóch województw. Podobny związek administracyjny z Częstochową już mamy na płaszczyźnie religijnej – gdyż jesteśmy częścią Metropolii i Archidiecezji Częstochowskiej.
Od czegoś trzeba zacząć. Najpierw od rozpropagowania idei w samorządach – to zadanie dla radnych i od wspólnej dyskusji, by wiosną przejść do działania. Trzeba znaleźć nazwę dla nowego województwa. Kiedyś było śląsko-dąbrowskie, teraz może być województwo jurajsko-dąbrowskie – bo raczej już nie byłoby to częstochowskie. Nazwa jurajsko-dąbrowskie jest o tyle ciekawa, że widzom na całym świecie kojarzyłaby się z Parkiem Jurajskim, a więc miałaby dużą wartość marketingową. Inny pomysł na nazwę może odsyłać do najbardziej znanej w świecie polskiej budowli sakralnej, sławionej w powieściach Henryka Sienkiewicza – województwo jasnogórskie. Nazwa nie wszystkim może się podobać, ale to ukłon w kierunku Częstochowy i również bardzo dobra marketingowo. To dwie moje propozycje, może znajdą się inne.
Nawet jeśli któryś z samorządów nie będzie na razie zainteresowany, to jak inne miasta zaczną w tym kierunku działać, z czasem się przyłączą pod naciskiem samych mieszkańców. A mieszkańcy powinni też wyrazić swoją wolę w referendum. Dyskusję trzeba zacząć od komisji samorządowych Sosnowca, Będzina, Czeladzi, Dąbrowy Górniczej, Wojkowic, Strzemieszyc, Jaworzna. To szansa dla wszystkich tych miast, na awans dla mieszkańców. Z pewnością doczekamy się marszałka nowego Sejmiku z Sosnowca; może już w I kadencji.
Skoro jest szansa na własne województwo, to należy z niej skorzystać. 7 grudnia zbiera się Komisja Samorządowa – jest okazja zacząć dyskusję. Mam nadzieję, że tą ideę poprą posłanki i posłowie oraz senatorowie z Zagłębia, i pomogą w Warszawie sprawę załatwić. Czytelników i mieszkańców Zagłębia zachęcam – piszmy listy do radnych miejskich, lobbujmy, zbierajmy podpisy.
Sławomir Matusz