
About
Posts by :


Druzgocące wnioski po kontroli Regionalnej Izby Obrachunkowej w sosnowieckim magistracie
W dniach od 8 lipca 2019 r. do 23 sierpnia 2019 r. inspektorzy Regionalnej Izby Obrachunkowej w Katowicach przeprowadzili kontrolę gospodarki finansowej Miasta Sosnowca za okres od 1 stycznia 2015 r. do 23 sierpnia 2019 r.
Wnioski po owej kontroli są porażające i to zarówno w zakresie zamówień publicznych (Zagłębiowski Park Sportowy w Sosnowcu, oświetlenie uliczne w Gminie Sosnowiec, przebudowa ścieżek rowerowych – Stawiki), jak i gospodarowania nieruchomościami Skarbu Państwa, gospodarowania nieruchomościami Miasta Sosnowiec, dochodów z tytułu podatku od nieruchomości, długu publicznego, zaciągania zobowiązań, rozliczeń z zakładem budżetowym, w zakresie księgowości, w zakresie gospodarki pieniężnej.
W sumie Regionalna Izba Obrachunkowa sformułowała aż 23 wnioski pokontrolne, które w sposób bardziej szczegółowy będą jeszcze omawiane na naszych łamach. Na razie kilka cytatów z ww. wystąpienia pokontrolnego:
„udzielono zamówienia na wykonanie dokumentacji projektowej w trybie z wolnej ręki na łączną kwotę 6.350.000,00 zł brutto, pomimo braku zaistnienia przesłanki do zastosowania tego trybu udzielenia zamówienia, wymaganej art. 67 ust. 1 pkt 2 ustawy z dnia 29 stycznia 2004 r. Prawo zamówień publicznych (Dz. U. z 2015 r. poz. 2164 z późn. zm.) w związku z art. 110, art. 111 ust. 1 i ust. 2, art. 116 ust. 1 i ust. 2 pkt 3 i 5 oraz art. 7 ust. 1 i art. 29 ust. 2 tej ustawy.”
„W zakresie przeprowadzonego w 2018 r. postępowania w trybie przetargu nieograniczonego o udzielenie zamówienia pn.: „Inwentaryzacja i audyt efektywności energetycznej oświetlenia ulicznego w Gminie Sosnowiec” stwierdzono nieterminowe zamieszczenie ogłoszenia o udzieleniu zamówienia w Biuletynie Zamówień Publicznych, czym naruszono art. 95 ust. 1 ustawy z dnia 29 stycznia 2004 r. Prawo zamówień publicznych (Dz. U. z 2017 r. poz. 1579).”
„Do dnia zakończenia kontroli nie przeprowadzono czynności weryfikacyjnych w stosunku do oddanych w użytkowanie wieczyste gruntów Skarbu Państwa, zajętych pod infrastrukturę kolejową, pod kątem ewentualnego zaliczenia tej infrastruktury do nieczynnej lub prywatnej w celu ustalenia czy istnieją przesłanki do stosowania zwolnienia z opłaty rocznej z tytułu użytkowania wieczystego ww. gruntów.”
„W sprawozdaniach z gospodarowania zasobem Skarbu Państwa sporządzonych za lata 2015 – 2018 wykazano nieprawidłowe dane w zakresie bezumownego korzystania z nieruchomości oraz w zakresie ilości sprzedanych nieruchomości i uzyskanych z tego tytułu dochodów Skarbu Państwa.”
„W latach 2015 – 2019 do dnia kontroli zaniechano dokonania prawidłowych czynności sprawdzających celem ustalenia stanu faktycznego w zakresie niezbędnym do stwierdzenia zgodności z przedstawionymi dokumentami oraz nie wezwano podatników do udzielenia w wyznaczonym terminie niezbędnych wyjaśnień lub uzupełnienia deklaracji, wskazując przyczyny podania w wątpliwość rzetelności danych w nich zawartych.”
„W latach 2015 – 2017 zaciągnięto zobowiązania na zadania w zakresie wspierania i upowszechniania kultury fizycznej oraz wspierania i upowszechniania kultury fizycznej oraz turystyki i krajoznawstwa, z terminem ich realizacji wykraczającym poza rok budżetowy, bez stosownego upoważnienia Rady Miejskiej w Sosnowcu.”
„Do dnia zakończenia kontroli, zaniechano określenia w formie pisemnej szczegółowości rozliczenia wykorzystania dotacji celowych przekazywanych w latach 2016 – 2018 z budżetu Miasta Sosnowca samorządowemu zakładowi budżetowemu, tj. Miejskiemu Zakładowi Zasobów Lokalowych w Sosnowcu, zwanego dalej MZZL w Sosnowcu.”
Podobnych cytatów z trzydziesto stronicowego raportu można by zamieścić znacznie więcej, ale jedno jest pewne. W miarę upływu czasu coraz bardziej upada mit o wzorowym zarządzaniu miastem i jego sukcesach, który to mit był i jest nadal lansowany przez własne źródła propagandy Urzędu Miejskiego – oraz te liczne zaprzyjaźnione – na skalę nieznaną w dotychczasowej historii naszego miasta. O innej rzeczywistości niż ta propagandowa świadczą nie tylko niezależne rankingi miast na prawach powiatu, dane GUS, ale i ten pokontrolny raport RIO.
Dziwić może natomiast nikła aktywność radnych opozycyjnych i komisji rewizyjnej. Chyba, że szanowni radni czekają, aż zadłużenie miasta dobije do 500 mln złotych, co po zakończeniu budowy Zagłębiowskiego Parku Sportowego i innych inwestycji wcale nie jest wykluczone. Chyba, że pośród nich nie ma w ogóle osób na tyle kompetentnych, aby dociec rzeczywistego stanu zadłużenia miasta po tym jak: „Zaniechano zaliczenia do tytułów dłużnych Miasta Sosnowca, a tym samym nie wykazano jako długu w Wieloletnich Prognozach Finansowych Miasta Sosnowiec na lata: 2017 – 2040, 2018 – 2040, 2019 – 2040 ze zmianami, zobowiązania wynikającego z zawartej umowy wsparcia o terminie zapłaty dłuższym niż rok, związanym z finansowaniem przedsięwzięcia inwestycyjnego realizowanego przez Sosnowiecki Szpital Miejski sp. z o.o., wywołującego skutki podobne do umowy pożyczki lub kredytu.”- cytat z ww. wystąpienia pokontrolnego.

List do Piotra K.
Drogi Piotrze.
W swoim liście na Fecebooku skierowanym do prezydenta A. Chęcińskiego i władz miejskich zadałeś szereg jakże istotnych pytań (konkretnie 9) dotyczących powstania kolejnego centrum logistycznego w Sosnowcu i do tego w samym centrum miasta. W związku z tym Twoje pytania dotyczyły ruchu tirów dojeżdżających do tego magazynu, działań antysmogowych jakie podejmą władze miejskie, rewitalizacji terenów poprzemysłowych w Sosnowcu i istniejących projektów w tym zakresie, ochrony terenów pod zabudowę mieszkaniową, itp. itd.
Jak mówi stare przysłowie „Kto pyta, nie błądzi”, jak również, że nie ma głupich pytań, a są tylko głupie odpowiedzi. Zapytałeś, ale odpowiedzi nie dostałeś i nie dostaniesz. Sam wiesz jednak doskonale, że nie zawsze otrzymuje się odpowiedz na zadane pytania, zwłaszcza te bardzo trudne pytania.
Z drugiej jednak strony brak odpowiedzi jest też odpowiedzią z czego przecież zdajesz sobie zapewne doskonale sprawę. Tak naprawdę poruszyłeś jakże istotne kwestie i zadałeś jakże istotne i ważne pytania dotyczące przyszłości naszego miasta i polityki z nią związanej. Pytania, które obnażają obecną, ale i poprzednią władzę i zabijają pijar, dziś, jak i wcześniej stosowany powszechnie. Pijar o sile i bogactwie, rozwoju, kwitnącej kulturze i sporcie, potędze umysłu i wizji rządzących, pomyśle na przyszłość, etc,etc,etc.
A tu bum z Twojej strony… I czego się spodziewasz? Dlatego ja pozwoliłem sobie na udzielenie tej krótkiej odpowiedzi.
Wyburzenie obiektów dawnej Huty Buczka stało się faktem. Na tym miejscu firma Panattoni zamierza zbudować magazyny. Jak to dumnie brzmi – Centrum Logistyczne, a tak naprawdę kolejny blaszak i do tego w centrum miasta. Ale z tego mój drogi przyjacielu będzie przecież podatek od nieruchomości, praca dla około setki mieszkańców, a co zatem idzie wpływy z pit-u i to od najniższego wynagrodzenia przez jakieś 10 lat. Gdyby nie to, szkielety po dawnej hucie straszyłyby dalej, a wiatr hulałby pomiędzy nimi stanowiąc zagrożenie dla życia i zdrowia zbierających złom, deski i inne materiały budowlane. To jak w przysłowiu, jak się nie ma co się lubi, to się lubi co się ma. I tak przebiega rewitalizacja po SOSNOWIECKU.
Ale na tym koniec tej ironii, bo jeszcze ktoś czegoś nie zrozumie i pomyśli, że jestem gorącym zwolennikiem tegoż rozwiązania. Ależ pojechałem z tym „pomyśli i zrozumie”.
Piotrze, będąc światowym człowiekiem, musisz sobie przecież doskonale zdawać sprawę, że rewitalizacja terenów poprzemysłowych jest tak naprawdę niezmiernie trudnym i bardzo skomplikowanym przedsięwzięciem. Realizacji tego typu inwestycji w zdecydowanej większości podejmują się inwestorzy prywatni, których trzeba znaleźć, zachęcić i dopieścić. Problem ten dotyczy nie tylko Sosnowca, ale i innych miast i miasteczek, pomimo kilku przykładów, które przedstawiasz w swoim wpisie. Kwestia ta wymaga po pierwsze pomysłu, pomysłu i jeszcze raz pomysłu.
Po drugie kasy, kasy i jeszcze raz kasy. Olbrzymiej kasy, która jest potrzebna w trakcie samej inwestycji, ale i również później po jej powstaniu.
I po trzecie wizji, wizji dotyczącej rozwoju, nie jednej ulicy, nie dzielnicy, ale całego miasta.
Prawda w tym zakresie jest jakże prosta i zarazem niestety jakże brutalna. W Sosnowcu nie ma ani jednego, tj. pomysłu, ani drugiego, tj. pieniędzy, ani trzeciego, tj. wizji. I to od bardzo dawna. Ale po co jakaś wizja na przyszłość, skoro i tak nie będzie zrealizowana. Po prostu brakuje środków, a będzie ich niestety jeszcze mniej. Brakuje również jakichkolwiek starań mających na celu ściągnięcie takiego inwestora. A innych pomysłów brak, tak jak i brakuje, niestety od dawien dawna prawdy o sytuacji w mieście. Należy zauważyć, że obecnie utrzymuje się tendencja wyludniania się dużych miast. Sosnowiec jest miastem, w którym odpływ mieszkańców jest problemem szczególnie istotnym z uwagi na skalę tego nasilającego się zjawiska i to od dłuższego czasu. To, niestety już powoduje mniejsze wpływy do budżetu z pogłębiającą się tendencją w tym zakresie. Do tego dochodzi starzenie się mieszkańców w Europie i w Polsce, a co zatem idzie również mieszkańców naszego miasta. To również problemy związane ze zwiększonymi wydatkami samorządów wynikające z trendów polityki ogólnopolskiej.
A to mieszkańcy (suweren) są, czy też powinni być najważniejsi dziś, ale również i jutro, o czym nie mogą zapominać rządzący, zarówno w Sosnowcu, jak również w Katowicach i Warszawie. Budowa centrum logistycznego w centrum miasta, to oczywista kompletna głupota. To niewłaściwe wykorzystanie tych jakże cennych terenów. Decyzja ta, co jest ogólnie widoczne, w sposób istotny pogorszy jakość życia mieszkańców, nie tylko w centrum, ale w całym naszym mieście. Nie ulega wątpliwości, że TIR-y zniszczą drogi, wzniecając kurz, wydalą olbrzymią ilość spalin, a to spowoduje jeszcze większy smog. Większe natężenie ruchu ciężarówek spowoduje jeszcze większe korki, zwiększy liczbę wypadków drogowych i utrudnienia na drogach.
Przez dekadę istnienia takiego Centrum Logistycznego de facto w centrum miasta cofniemy Sosnowiec o następne 10-20 lat. Do tego dochodzi jeszcze jedna jakże istotna kwestia, o której zapomniałeś w swoich pytaniach, ale jest ona nierozłącznie z nimi związana. To kwestia braku realnego i pełnego, miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego oraz studium uwarunkowań i kierunków zagospodarowania przestrzennego w Sosnowcu. Dokumentu, który mówi o tym jak wygląda teraz i jak będzie się kształtowało w kolejnych latach otoczenie w naszym ukochanym Sosnowcu.
A na koniec Szanowni Państwo i drogi Piotrze kieruję pytanie, jakże proste, z którym nikt nie powinien mieć żadnych problemów.
Na kogo głosowałe(a)ś, jeśli głosowałe(a)ś w ostatnich i poprzednich wyborach samorządowych?
Odpowiedź zachowaj oczywiście dla siebie. Wiemy przecież wszyscy, że demokracja była i jest najważniejsza.
Jarosław Pięta

Tu się rujnuje
Nierzadko spotykam się z zarzutem, jakoby z Serwisu sosnowiec.online uczyniłem sobie doskonałe narzędzie służące rozładowywaniu frustracji, pokonywaniu niedomagań emocjonalnych oraz intelektualnych, czy też zażegnywaniu kompleksów. Życzliwym Osobom tłumaczyć nie muszę, iż nie jestem wielbłądem; Adwersarzom Szanownym nigdy dowodów wystarczających dostarczyć nie będę w stanie. Wszystkim pozostając bez wyjątku wdzięcznym za okazaną uwagę, przy okazji pragnę zauważyć, że rozliczne tematy do refleksji nie stanowią wykwitu mej imaginacji, a zawdzięczają je Mieszkańcy Sosnowca rządzącej przy alei Zwycięstwa Ekipie.
Życie wpoiło mi wiele zasad. Zapytany o tę najistotniejszą miałbym kłopot z odpowiedzią. Po dłuższym wahaniu zwróciłbym uwagę na konieczność docenienia każdego, komu nie pozostają obce problemy dla mnie odległe. Ludzi nie klasyfikuję pod względem statusu społecznego, warunkowanego poziomem wykształcenia lub zasobnością portfela. Politykiem nie jestem, do roli tej nigdy nie aspirowałem, co jako zwyczajnego mieszkańca Sosnowca jednak nie zwalnia absolutnie z krytycznego spojrzenia na Miasto. Życia w Stolicy zdecydowanie nie uważam w tej kwestii jako okoliczności łagodzącej.
Wierny swym ideałom nie mogę – na falach bezpodstawnej, złośliwej krytyki – czerpać satysfakcji wyłącznie z tej racji, iż Urzędnicy Pana Prezydenta Chęcińskiego nie podejmują zawsze decyzji trafnych. Chociaż w takim przekonaniu nie pozostaję, niestety, osamotniony, tym bardziej nie odczuwam pokusy krytykowania dla samej krytyki. Nasze Miasto sukcesywnie od lat pięknieje. Chociaż nie można przejść obojętnie obok enklaw biedy, brudu oraz niedbalstwa, należy pamiętać, że wszystko wymaga czasu. Naturalnym procesem miastotwórczym jest stopniowe zastępowanie starej zabudowy, modernizacja układu komunikacyjnego na miarę bieżącej doby. Wszystkie te procesy realizować należy w sposób przemyślany i zrównoważony, nie zrywając z taktyką szachisty przewidującego kilka partii, wsłuchując się w głosy niesprzyjające. W Sosnowcu nagminnie zapomina się o tak prostych prawdach. Zdają się bowiem Decydenci pozostawać ślepo zapatrzeni w Pierwszego Obywatela Sosnowca, nie szczędząc przy tym aroganckiego jadu, zapominając najpewniej, że szkodzą Miastu w sposób perfidny. Na co zdadzą się bowiem rozliczne kampanie promocyjne, skoro media praktycznie codziennie donoszą o niepokojących zjawiskach? Ta smutna konstatacja wydaje się w sposób wyczerpujący argumentować parafrazę nośnego hasła promocyjnego Sosnowca, spotykanego nieodmiennie w tumanach pyłu…
Od kilkunastu miesięcy pewnym było, że los zabudowań dawnej Huty Katarzyna jest przesądzony. Świadcząca o tym bierność na jakiekolwiek żądania ze strony społecznej zajęcia stanowiska przez Władze nie budziła żadnych wątpliwości. Otuchy dodawała świadomość przeznaczenia parceli przy ulicy Stanisława Staszica pod zabudowę wielorodzinną. Właściciel jednak zbył działkę. Za aprobatą Rządzących największa od lat szansa na odwrócenie upadku Konstatynowa została zaprzepaszczona. Bez cienia samokrytyki podjęta decyzja o stworzeniu z dala od obrzeży Miasta centrum logistycznego nijak wpisuje się w ramy zdrowej polityki rewitalizacji Dzielnicy silnie zdegradowanej. Już chociażby doszukiwanie się odpowiedzi na pytanie o rozwiązanie wynikających stąd obciążeń lokalnej sieci dróg przyprawia o zawrót głowy. Do rangi miejskiej legendy urastają licytacje kierowców, oczekujących na podniesienie szlabanów na przejeździe kolejowym u zbiegu ulic Chemicznej, Piotrkowskiej i Stanisława Staszica. Któż o zdrowych zmysłach, z drugiej strony, odważyłby się skierować ruch pojazdów ciężarowych, przez ulice 3 Maja oraz Marszałka Józefa Piłsudskiego na aleję Zagłębia Dąbrowskiego? Najwyraźniej pozostaje współczuć Mieszkańcom ulic Gabriela Narutowicza i Generała Władysława Andersa, gdyż z pewnością w kierunku Dańdówki ruch ten może być prowadzony. Pod warunkiem jednakże, że zatarasowana od lat betonowymi zaporami droga zostanie ukończona.
Przypadek Sielca-Katarzyny nie jest precedensem. Przed ponad dekadą, czego wielu Mieszkańców nie jest w stanie przeboleć do tej pory, frywolna polityka Miasta doprowadziła do nieodwracalnego zerwania z Dziedzictwem ówczesnej Perły przemysłu włókienniczego. Do tej pory próżno szukać nowych zabudowań po wyburzonych halach poprzemysłowych przy ulicy Chemicznej.
Warto nie tracić z pola uwagi, że miast nie tworzą wyłącznie budynki, a przede wszystkim ludzie. Prawda ta wyjątkowo trafnie charakteryzuje Sosnowiec, bowiem jak przystało na Miasto wyrosłe z nicości, Jego Mieszkańcy od zawsze musieli odznaczać się bezkompromisową odwagą, błyskotliwą inwencją oraz żelaznym hartem ducha. Chociaż czasy rozległych hałd Śródmieścia dawno minęły, a przez dawne granice chyłkiem nie przemykają szajki przemytnicze, Sosnowiec w dalszym ciągu pozostaje Miastem dla wytrwałych. Obok tolerowania fatalnej jakości powietrza, Urzędnicy zdają się nie dostrzegać problemów kalibru takiego chociażby, jaki nagłośnił pewien Kierowca karetki Szpitala przy ulicy Emila Zegadłowicza. Ów Pan wyszedł z inicjatywą organizacji zbiórki pieniężnej, której jest celem odmłodzenie taboru. Dyrekcja bardzo głęboko zadłużonej Placówki nie jest skora do pomocy, jednakże przynajmniej na tę chwile nie stara się Społecznika szykanować. Logika jest prosta: wielomilionowe zobowiązania na plan dalszy spychają zakup nowych pojazdów, pomimo że korzystanie z nich spędza sen z oczu nie tylko Pracowników Szpitala, ale i samych Pacjentów. Jest to dowód pierwszy z brzegu na to, że Miasto zrujnować można nie tylko fizycznie, ale także przez rozkład fundamentów do Niego zaufania. Światli Włodarze potrafią zdobyć się na heroiczną walkę o dobro sosnowieckich jeży; jest to czyn bezdyskusyjnie chwalebny, co jednak z Ludźmi? Skoro Miasto porywa się na budowę szalenie obciążającego budżet Gminy Zagłębiowskiego Parku Sportowego, chociaż nie zapominając przy tym o propagowaniu inicjatyw ekologicznych (niemałe dopłaty dla Mieszkańców zbierających wodę deszczową przy niedofinansowaniu Straży Miejskiej, nie od dzisiaj skrajnie nieudolnie walczącej z procederem zatruwania powietrza), najwidoczniej stać Go na blamaż tego rozmiaru, że w XXI wieku Pracownik musi finansować Pracodawcę…
Po zlikwidowaniu ostatniej w Zagłębiu Dąbrowskim Kopalni stało się zupełnie jasne, że obok zdrowia Mieszkańców, to Historia Sosnowca cierpi najwięcej na urzędniczej bezmyślności. Od jakiegoś czasu mówiło się, że na panewce spalą szumne zapowiedzi wygłaszane z Magistratu, jakoby infrastruktura kolei wąskotorowej w Kazimierzu Górniczym zostanie zachowana i służyć będzie jako wspaniała atrakcja turystyczna. Nasi Urzędnicy znowu nie zawiedli, gdyż niedawne oświadczenia wskazują jasno priorytety. Zabytek wprost nazywany złomem może być wyłącznie przez ignoranta. Jeżeli określenia takie padają od Przedstawiciela Władzy, rodzić to powinno zastanowienie, ale też niepokój. Do czego bowiem doprowadzają seanse zbiorowej hipnozy, organizowane ze zdwojoną siłą w trakcie kampanii wyborczych, a utrwalane ustawicznie rozlicznymi akcjami autopromocyjnymi, na dobrą sprawę niczemu nie służącymi? Wszak to pokłosie demokracji; skoro Mieszkańcy Miasta opowiedzieli się za Przedstawicielami stawiającymi na blichtr, nie mogącymi oddzielić kompetencji Radnego od Urzędników odpowiednich Wydziałów, czy też Pracowników podległych Jednostek, to jakiej drogi realizacji władzy należy się spodziewać? Czy nadszedł czas prowadzenia zdrowej polityki, czas na zmaterializowanie się wizji, której nikt na Zwycięstwa jak dotąd nie posiadł?
Tylko otwarcie dzisiaj restauracji przy ulicy Henryka Sienkiewicza, serwującej udawane jedzenie, przywraca nadzieję w naciąganą wizję oryginalnie brzmiącego szyldu wszystkich tablic remontowych Sosnowca. Nawet jeżeli nie ma z nim nic wspólnego, to i tak da się to przekuć w element mozaiki propagandy sukcesu Władzy. Tylko prywatny kapitał może skutecznie przekształcać zaniedbany Sosnowiec?
Jakub Tomasz Hołaj-Krzak
Warszawa, 28 XI 2019

Senackie miraże
W powyborczy poniedziałek cała Polska zamarła z wrażenia, gdy Państwowa Komisja Wyborcza ogłosiła wyniki wyborów do Senatu. Dzięki zawartemu porozumieniu reprezentanci partii opozycyjnych i wspierający ich kandydaci niezależni uzyskali większość w Senacie. Szok i załamanie w obozie Zjednoczonej Prawicy. Entuzjazm po stronie antypisowskiej opozycji.
Już kilka dni później okazało się, że bój o Senat nie jest zakończony. Kolejni senatorowie opozycji informowali o próbach przekonania ich intratnymi propozycjami do przejścia na stronę obozu rządowego. Gdy okazało się, że chętnych nie ma, Prawo i Sprawiedliwość złożyło protesty wyborcze sugerując, że w niektórych okręgach głosy zostały źle policzone. Przygotowane w pospiechu i fatalnie uzasadnione, niekiedy wręcz z błędną podstawą prawną (pomylono Senat z Sejmem), sukcesywnie są oddalane przez Sąd Najwyższy. Jeszcze w trakcie ogłaszania przez premiera Morawieckiego składu nowego rządu brak obsadzenia funkcji ministra sportu dał asumpt do kolejnych spekulacji o ponownej próbie politycznej korupcji (PiSownictwa jak to niektórzy określają) i gwałtownych zaprzeczeń ze strony potencjalnego sprzedawczyka.
Już we wtorek 12 listopada, w trakcie pierwszego posiedzenia Senatu nowej kadencji, okaże się kto wygra walkę o izbę wyższą polskiego parlamentu. Na razie wiadomo jedynie, że Marszałkiem Senatu zostanie lekarz – Tomasz Grodzki z Koalicji Obywatelskiej lub Stanisław Karczewski z Prawa i Sprawiedliwości. Gdyby postrzegać polską rzeczywistość wyłącznie przez pryzmat programów informacyjnych i sporów polityków, to można odnieść wrażenie, że w zimny listopadowy wieczór cała Polska wstrzyma oddech czekając na wyniki głosowania. Tyle, że to kompletna nieprawda.
Przekonanie polityków i politycznych komentatorów, że wszyscy Polacy śledzą z zapartym tchem bieżące spory partyjne jest niestety z gruntu nieprawdziwe. Niestety, ponieważ czy to się komuś podoba czy nie, to politycy decydują o wielu sprawach, od których bezpośrednio lub pośrednio zależy nasze życie. Obserwowanie i analiza ich działalności to żaden obywatelski obowiązek, a nawet nie postawa obywatelska, ale po prostu dobrze pojęty własny interes. Jednak w tym akurat przypadku brak zainteresowania nie jest aż tak niepokojący. Z bardzo prostej przyczyny. To kto będzie dominował w Senacie nie ma większego znaczenia, ani dla przyszłości naszego kraju, ani nawet dla bieżącej polityki.
Wiele wskazuje na to, że jesteśmy w kluczowym momencie zmian w światowym układzie geopolitycznym, który zdarza się najwyżej raz na kilkadziesiąt lat. Chińska ekspansja gospodarcza i coraz wyraźniejsza polityczna powodujący narastający konflikt tego państwa z USA; pogłębiający się izolacjonizm amerykańskiej administracji; głęboki, choć nie dla wszystkich widoczny, kryzys Paktu Północnoatlantyckiego i Unii Europejskiej, co wyraźnie pokazują ostatnie działania i wypowiedzi Prezydenta Macrona; zachodzący właśnie proces stopniowego wchłaniania Białorusi przez Rosję, która powoli wychodzi z politycznej izolacji; hinduistyczna nacjonalizacja Indii; kryzys klimatyczny skutkujący coraz częściej klimatyczną histerią – to procesy, które ukształtują światową politykę na następne dekady. Ekscytowanie się w tej sytuacji żenującą walką o większość w Senacie świadczy o zaściankowości i prymitywizmie polskiej polityki.
Próby zmiany wyników wyborów przez „podkupienie” co najmniej jednego z senatorów opozycyjnych świadczą o małostkowości i pogubieniu Jarosława Kaczyńskiego, który nie może się pogodzić z porażką. Co więcej wzmacnia to retorykę polityków opozycji, a zwłaszcza Grzegorza Schetyny, o wielkim sukcesie, którą rzekomo odniosło. Powoduje też zacieśnienie ich współpracy i sprawia fatalne wrażenie wśród części wyborców prawicy, co zauważył nawet senator Prawa i Sprawiedliwości Jan Maria Jackowski. Uwiarygodnia też twierdzenia opozycji, że Jarosław Kaczyński to człowiek, który respektuje wynik demokratycznych wyborów tylko wówczas, gdy je wygrywa. To po prostu fatalny błąd polityczny, zwłaszcza w kontekście zbliżających się wyborów prezydenckich, które rzeczywiście będą miały decydujący wpływ na układ władzy w Polsce.
Trochę inaczej można ocenić wnioski dotyczące de facto ponownego przeliczenia głosów w tych okręgach senackich, w których różnica między kandydatami była niewielka. To, że chodziło wyłącznie o okręgi, w których zwyciężyła opozycja, niestety nie dziwi. Protesty złożone przez polityków opozycji też dotyczą wyłącznie okręgów, w których zwyciężyło Prawo i Sprawiedliwość. Tak jest na całym świecie, co wyraźnie pokazuje, gdzie politycy mają ideały demokracji. Jak widać nie przeszkadza im, jeżeli zwyciężą w wyborach w wyniku pomyłek przy liczeniu głosów czy wręcz ewidentnego fałszerstwa. Po raz kolejny zresztą politycy opozycji nie wykorzystali szansy, którą podała im na tacy partia rządząca. Wystarczyło przyłączyć się do apelu o ponowne przeliczenie (przynajmniej tych uznanych za nieważne) głosów w oprotestowanych okręgach. Pokazaliby, że rzeczywiście zależy im na pełnej wiarygodności i transparentności procesu wyborczego, czym uwiarygodniliby swoją prodemokratyczną retorykę. Ale do tego musieliby wyjść ze swoich wąskich schematów myślowych, do czego chyba intelektualnie po prostu nie są zdolni.
Najbardziej jednak śmieszą buńczuczne zapowiedzi opozycji dotyczące znaczenia Senatu. A przecież w poprzedniej dekadzie najpierw Sojusz Lewicy Demokratycznej, a potem Platforma Obywatelska chciały ten organ władzy zlikwidować. Przeszło im, gdy zdobyli w nim większość, naiwnie myśląc, że tak już będzie zawsze. Tymczasem rola Senatu w polskim systemie konstytucyjnym jest marginalna. Przede wszystkim nasza izba wyższa nie pełni funkcji kontrolnej – nie bierze udziału ani w powoływaniu, ani w odwoływaniu rządu. Tym samym władza wykonawcza bez większości w Senacie jest w stanie bezproblemowo wykonywać realizować założone cele.
Senat bierze udział w procedurze zmiany Konstytucji. Ma prawo zgłaszać propozycje jej nowelizacji, a przede wszystkim zatwierdzać bezwzględną większością głosów projekty przegłosowane przez Sejm. Tyle, że w izbie niższej potrzeba do tego aż 2/3 głosów, co pozostaje daleko poza zasięgiem Zjednoczonej Prawicy, nawet gdyby poparliby ją posłowie Konfederacji. Tym samym żadnej zmiany Konstytucji, przynamniej nieuzgodnionej z opozycją, w tej kadencji nie będzie. Większość w Senacie nie jest tu niezbędna.
Senatorowie biorą oczywiście udział w procedurze legislacyjnej mogąc wprowadzać poprawki do ustaw uchwalonych przez Sejm, a nawet wnioskować o ich całkowite odrzucenie. Ale posłowie bezwzględną większością głosów mogą przywrócić pierwotną wersję ustawy, a taką większość Prawo i Sprawiedliwość w izbie niższej posiada. Najbardziej politycy opozycji podniecają się możliwością zgłaszania projektów ustaw, które stałyby się przedmiotem obrad Sejmu. A przecież taką możliwość posiada 15 posłów, a więc każde ugrupowanie, które posiada w Sejmie swój klub. W minionej kadencji zwłaszcza Nowoczesna i Kukiz` 15 często z tego korzystały. Efekt? Żaden. Marszałek Sejmu trzymał te projekty w zamrażarce albo tez większość sejmowa odrzucała je pierwszym czytaniu. Dlaczego teraz miałoby być inaczej? Na dodatek w wielu sprawach, zwłaszcza światopoglądowych, senatorowie opozycji po prostu nie będą w stanie się porozumieć, a to oznacza że nie tylko nie będą w stanie przedstawić swojego projektu ustawy, ale nawet zablokować na kilka tygodni przyjęte przez Sejm przepisy.
Senat ma także funkcję kreacyjną – uczestniczy w powoływaniu niektórych organów. I tu rzeczywiście politycy opozycji mogą przeforsować swoich kandydatów, o ile będą w stanie ich uzgodnić. Tyle, że najczęściej są to organy kolegialne, a Senat wybiera znaczącą mniejszość członków tych ciał. Tak jest w Radzie Polityki Pieniężnej (trzech na dziewięciu wybieranych członków – dziesiątym i jednocześnie przewodniczącym RPP jest prezes Narodowego Banku Polskiego wybierany przez Sejm na wniosek Prezydenta czyli wspólnie przez organy, które wskazują również pozostałych członków rady) oraz w Krajowej Radzie Radiofonii i Telewizji, gdzie jedynie jeden z pięciu członków jest senatorskim nominatem.
Teoretycznie inna sytuacja jest w przypadku Rzeczników Praw Dziecka i Praw Obywatelskich oraz prezesa Najwyższej Izby Kontroli. W tym przypadku zgoda Senatu do skutecznego wyboru jest niezbędna. Tyle, że Rzecznika Praw Dziecka na pięcioletnią kadencję wybrano rok temu, a prezesa Najwyższej Izby Kontroli na sześcioletnią kadencję zaledwie dwa miesiące temu. Oczywiście w tym drugim przypadku pozycja Mariana Banasia jest mocno niepewna, ale na razie nic nie wskazuje, że zdecyduje się on ustąpić ze stanowiska. Pozostaje Rzecznik Praw Obywatelskich – rzeczywiście ostatni organ nieprzejęty przez Prawo i Sprawiedliwość. Kadencja Adama Bodnara kończy się w przyszłym roku. Politycy opozycji liczą na zablokowanie wyboru jego następcy i tym samym naturalne przedłużenie urzędowania obecnego rzecznika. Wymagałoby to jednak pełnej zgodności opozycyjnych senatorów, a to wcale nie jest takie pewne. Jeżeli wybrana przez Sejm osoba nie będzie przypominała zgłoszonych ostatnio do Trybunału Konstytucyjnego kandydatów – Stanisława Piotrowicza czy Krystyny Pawłowicz, a będzie w miarę niezależnym prawnikiem o umiarkowanie zachowawczych poglądach, to przynajmniej niektórzy konserwatywni senatorowie opozycji mogą uznać, że to zdecydowanie lepsza alternatywa od mocno progresywnego Adama Bodnara. W ostateczności Prawo i Sprawiedliwość ma jeszcze jedno wyjście. Zapis o pełnieniu funkcji przed dotychczasowego Rzecznika Praw Obywatelskich do czasu wyboru jego następcy znajduje się w ustawie (art. 3, ust.6), a nie w Konstytucji RP. Wystarczy więc dokonać nowelizacji istniejących przepisów i np. powierzyć wyznaczenie p.o. obowiązki RPO Prezydentowi albo Marszałkowi Sejmu, a problem Adama Bodnara przestanie istnieć. Oczywiście taka zmiana jest wątpliwa pod względem zgodności z Konstytucją, ale korzysta z domniemania konstytucyjności do czasu ewentualnego orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego. A tam „towarzyskie odkrycie ostatnich lat” Jarosława Kaczyńskiego, czyli prezes Julia Przyłębska, wzmocniona przez posiłki, które wkrótce zasilą szeregi sędziów Trybunału, z pewnością dadzą odpór konstytucyjnym malkontentom.
Październikowe wybory parlamentarne opozycja przegrała z kretesem. To, że Jarosław Kaczyński nie jest w pełni usatysfakcjonowany ich wynikami i pole jego politycznego manewru uległo znaczącemu ograniczeniu wynika bardziej z sytuacji wewnętrznej w Zjednoczonej Prawicy i pogłębiającym się spowolnieniu gospodarczym, o czym zresztą coraz częściej sam mówi, niż ze wzrostu znaczenia opozycji. Ta w żaden sposób mu nie zagraża, dopóki w Pałacu Namiestnikowskim urzęduje Andrzej Duda. A tak będzie przynajmniej do czasu przyszłorocznych wyborów prezydenckich. I to, żeby te wybory wspólnie wygrać powinno zajmować liderów partii opozycyjnych, a nie koncentrowanie się na żenujących rozgrywkach politycznych w organie, który już dawno powinien zniknąć z polskiego systemu ustrojowego.
Karol Winiarski

Koszty pośrednie kampanii
Konsumpcja kiełbasy wyborczej z odroczoną datą ważności trwa w Sosnowcu w najlepsze. Wszystko dzięki apelowi Pana Prezydenta, by Mieszkańcy poważnie potraktowali niedawne wybory do Parlamentu (13 X 2019). Przekroczenie, w skali Sosnowca, frekwencji z ostatnich wyborów samorządowych (21 X 2018 / 4 XI 2018) zgodnie z obietnicą Pana Prezydenta miało przynieść określone korzyści. Warto zastanowić się nad tym, kto i jakich korzyści w tej sytuacji pozostaje beneficjentem, a kto lub co zostaje postawiony w roli finansującego kolejną fanaberię Pana Prezydenta.
Ponieważ Pan Prezydent nie może zawieść zarówno swych Wyborców, jak też Mocodawców, musi bezustannie ważyć każdy krok. Podejmowanie decyzji społecznie niepopularnych grozi przerwaniem dobrej passy, natomiast wrodzona charyzma Panu Prezydentowi nie pozwala pozbawić się autonomii na niektórych frontach. Chociaż o drugiej przeciwwadze trudno polemizować, tak spełnienie tej pierwszej wymaga przede wszystkim posiadania pewnej wizji, bynajmniej nie mającej wiele wspólnego z przyjętym przez Pana Prezydenta modelem rządzenia Miastem. Jako odpowiedzialny Włodarz udowodnił Pan Prezydent, po raz kolejny wychodząc naprzeciw oczekiwaniom Mieszkańców, że potrafi dotrzymywać słowa. Czyni to Pan Prezydent zawsze, co warto odnotować, w sprawach dla Miasta priorytetowych. Ponieważ w tym roku Mieszkańcy Sosnowca wzorowo wywiązali się ze swego obywatelskiego obowiązku, drugi weekend listopada wiele punktów oferuje swe atrakcje w obniżonych cenach.
Gdy już opadnie entuzjazm spowodowany zaoszczędzeniem kilku złotych na kotletach schabowych lub mocnych alkoholach, warto wrócić pamięcią do minionych wyborów samorządowych. W ich kontekście bardzo kontrastuje ówczesna postawa Pana Prezydenta. Dziwnym trafem, gdy Mieszkańcy decydowali o losach Miasta przez kolejnych pięć lat, Pan Prezydent niespecjalnie kwapił się do tego, by frekwencja była wysoka. W tym roku rzecz miała się zgoła inaczej. Jest to co najmniej zastanawiające.
Rozbudzenie nastrojów agitacyjnych Pana Prezydenta nie wzięło się, niestety, znikąd. W polskim systemie prawnym próżno szukać zapisów, normujących wysokość dotacji dla partii politycznych w zależności od frekwencji w wyborach samorządowych. Inaczej jest, co oczywiste, w przypadku wyborów parlamentarnych. To w trakcie ich przeprowadzania miliony wypełnionych kart do głosowania przekładają się na miliony złotych.
Lektura długiej listy ośrodków kultury, jak też punktów usługowych i handlowych, które wzięły udział w trwającej właśnie akcji, może budzić pewne zaskoczenie z co najmniej trzech powodów. Warto wskazać na nie pokrótce.
Zaskoczeniem dla najzagorzalszych adwersarzy Pana Prezydenta i Jego Świty jest brak na owej liście podmiotów, których działalność wręcz wzorowo wpisuje się w nurt pochlebczy. Są to w Mieście miejsca dobrze znane, o markach potwierdzonych, jednakże dzięki towarzyskim koneksjom mogące łatwiej utrzymać się w warunkach rynkowych. Fakt ten może po części osłabiać argument, jakoby Pan Prezydent angażując się w walce o niemałe środki dla swej Partii, naraża na szwank kasę Gminy, dając przy okazji zarobić. Chociaż często kończyło się to fatalnie, warto jednakże wierzyć do końca w czyste intencje Włodarzy, że koszty promocji biorą na siebie Właściciele punktów handlowo-usługowych, a jedyną formą płatnej reklamy jest umieszczenie swego szyldu w materiałach prasowych.
Jeżeli już tak spiskowa teoria może zostać podważona, to już trudniej obronić wprowadzenie upustów za wstęp do obiektów pozostających na garnuszku Miasta, to jest zarządzanych przez Miejski Ośrodek Sportu i Rekreacji, jak też Sosnowieckie Centrum Sztuki – Zamek Sielecki (Centrum Informacji Miejskiej oferuje także rabaty na wybrane wydawnictwa). Chociaż serwowana przez Pana Prezydenta kiełbasa wyborcza będzie wyłącznie przez kilka dni, to rodzi się pytanie o zaniżenie przychodów z tego tytułu. Ponieważ nie ma się co łudzić, że Ratusz przedstawi szczegółowe wyliczenia, dowodzące wzrost liczby sprzedanych biletów, egzemplarzy wybranej powieści Pana Profesora Zbigniewa Białasa lub reprodukcji pocztówek, to warto zastanowić się, dlaczego programy takie nie są wprowadzane częściej, jakoby bez specjalnej okazji. Z pewnością
widać, że ryzyko obniżenia cen biletów i towarów może nie zostać skompensowane przez skokowy wzrost zainteresowania Mieszkańców Miasta.
Dziwić może też objęcie programem upustów usług spoza branż gastronomicznej oraz rozrywkowej. Okazuje się bowiem, że także Dostawcy Internetu oraz Właściciele firm edukacyjnych włączyli się do tej akcji.
Wspaniale jest wiedzieć, że Władze Miasta dbają o Mieszkańców w aspekcie materialnym, ale też moralnym, przez zachęcanie do udziału w wyborach. Gdzie tak naprawdę kończą się chwalebne pobudki, a zaczyna hipokryzja? W jaki sposób została zorganizowana akcja bonifikat? Pomijając kwestię punktów prywatnych, w przypadku których Urząd Miejski do ewentualnego dofinansowywania nie będzie skory przyznawać się szczerze, pozostaje widmo zaniżania przychodów do kasy Gminy. Oficjalnych danych i prognoz oczywiście także Urzędnicy z alei Zwycięstwa nie przedstawią.
Jak tak dalej pójdzie, to Sosnowiec nieprędko utonie w modnych ostatnio zielonych przystankach autobusowych, a na każdym rogu nie będzie można potknąć się o plenerową siłownię. Czarę goryczy dopełnić może kolejna zapomoga pomorska, której wypełnienie wyczerpie skutecznie listę chętnych do poddania się budżetowym cięciom…
Jakub Tomasz Hołaj-Krzak
Warszawa, 9 XI 2019

Prezydencki poker
Stało się. Po miesiącach hamletyzowania, wysyłania sprzecznych sygnałów i trzymania w napięciu zwolenników i przeciwników, Donald Tusk ogłosił swoją decyzję. Nie będzie startował w zbliżających się wyborach prezydenckich. To prawdopodobnie efekt badań opinii publicznej zleconych przez Przewodniczącego Rady Europejskiej, które nie dawały mu zbyt wielkich szans na pokonanie obecnego Prezydenta RP. Osierocona po Tusku opozycja odzyskała tym samym swobodę podejmowania decyzji w sprawach prezydenckiej elekcji. I zmierza prostą drogą w przepaść.
Od wielu lat słyszeliśmy, że reelekcja Andrzeja Dudy to prawdziwa katastrofa dla Polski i utrwalenie antydemokratycznych praktyk obozu rządzącego Polska od czterech lat. Po wyborach parlamentarnych narracja ta nasiliła się, a majowe starcie (najprawdopodobniej pierwsza tura będzie miała miejsce 10 maja) ma być zgodnie z tą wojenną retoryką, decydującym starciem sił ciemności ze zjednoczonymi siłami dobra. W rzeczywistości każde opozycyjne ugrupowanie dba wyłącznie o swój własny partykularny interes, niekiedy próbując rozwiązać swoje wewnętrzne problemy, a opowieści o złym PiS-owskim złym wilku mają jedynie służyć mobilizowaniu elektoratu.
Wszystko wskazuje na to, że Koalicja Obywatelska czyli w praktyce PO (o Nowoczesnej nikt już nawet nie wspomina), Polskie Stronnictwo Ludowe i zjednoczona lewica wystawią własnych kandydatów na Prezydenta. Jest oczywiście prawdą, że próba wyłonienia jednego wspólnego reprezentanta nie jest prostą sprawą i mogłaby się zakończyć w podobny sposób jak prawie ćwierć wieku temu obrady Konwentu św. Katarzyny na plebanii księdza Maja, który miał wskazać jednego, prawicowego konkurenta Aleksandra Kwaśniewskiego. Ale też rezygnacja z takiego porozumienia znacząco zwiększa szanse Andrzeja Dudy na reelekcję.
Zwolennicy potraktowania pierwszej tury wyborów prezydenckich jako swoistych prawyborów, które wskażą jednego kandydata opozycji konkurującego w drugiej turze z obecnym Prezydentem jest dowodem na postępujący upadek intelektualny polskich elit politycznych. Jest prawdą, że wielość kandydatów opozycji zmniejsza szansę Andrzeja Dudy na zwycięstwo już w pierwszej turze wyborów. Ale czy celem przeciwników Prawa i Sprawiedliwości jest doprowadzenie do drugiej tury czy zwycięstwo ich kandydata? To czy Andrzej Duda wygra w pierwszej czy dopiero po dogrywce, nie ma większego znaczenia. Szybsze rozstrzygnięcie miałoby nawet swoje pozytywne konsekwencje. Poza mniejszymi kosztami, wzmocniłoby pozycję obecnego Prezydenta wobec swojego politycznego patrona – Zjednoczona Prawica pod wodzą Jarosława Kaczyńskiego nie zbliżyła się nawet do granicy 50% głosów w wyborach parlamentarnych, a większość w Sejmie zapewnił jej system d`Hondta. Podbudowany psychologicznie Andrzej Duda (słabość charakteru to chyba jego największy problem skutkujący wasalnym podejściem do prezesa PiS), mógłby w większym niż do tej pory stopniu blokować najbardziej szalone pomysły „naczelnika państwa”. Nie oznacza to oczywiście jawnej opozycji wobec Nowogrodzkiej chociażby dlatego, że w wielu sprawach poglądy Andrzeja Dudy nie różnią się od przekonań Jarosława Kaczyńskiego. Ale to jeszcze nie oznacza, że są tożsame, a druga i ostatnia kadencja prezydencka osiągnięta dzięki przekonującemu zwycięstwu wyborczemu osiągniętemu w pierwszej turze, może sprzyjać większej samodzielności obecnego gospodarza Pałacu Namiestnikowskiego.
Jeżeli celem opozycji jest zwycięstwo w wyborach prezydenckich, powinna ona szukać kandydata, który miałby największe szanse pokonania Andrzeja Dudy w drugiej turze wyborów (oprócz obecnego Prezydenta i kandydata lub kandydatów opozycji wystartują też zapewne inne osoby, które żadnych szans na sukces nie mają, ale mogą utrudnić uzyskanie rozstrzygnięcia już w pierwszej turze). A to wcale nie musi być osoba, która w przypadku rywalizacji kilku kandydatów opozycji, do tej drugiej tury wejdzie. Tym bardziej, że starając się uzyskać jak najlepszy wynik, każdy z kandydatów będzie musiał podkopywać pozycję swoich opozycyjnych konkurentów. Trudno będzie potem wytłumaczyć wyborcom, że kandydat, który w pierwszej turze był nie do zaakceptowania, dwa tygodnie później zasługuje na oddanie na niego głosu.
Nie ulega wątpliwości, że niezależnie od tego kogo wystawi Platforma Obywatelska, to jej przedstawiciel będzie rywalem obecnego Prezydenta w decydującym starciu. Najprawdopodobniej będzie to Małgorzata Kidawa-Błońska. Ale jej szanse na pokonanie Andrzeja Dudy są niewiele większe niż Donalda Tuska. „Wielka Pani z Miasta” o dość progresywnych poglądach nie uzyska poparcia niezdecydowanego elektoratu ze wsi i małych miasteczek oraz ludzi o przekonaniach umiarkowanie konserwatywnych, którzy w tej sytuacji wybiorą o wiele im bardziej bliższego kandydata Zjednoczonej Prawicy. A bez pozyskania tej części elektoratu zwycięstwo nie jest możliwe. Jedynym kandydatem, który miałby na to szanse jest Władysław Kosiniak-Kamysz, który jednak w rywalizacji z innymi kandydatami opozycji nie ma najmniejszych szans na przejście do drugiej tury. Na dodatek to właśnie kandydat Polskiego Stronnictwa Ludowego, w przeciwieństwie do byłej Marszałek Sejmu, bardzo dobrze prezentuje się w przedwyborczych debatach. Prawdę powiedziawszy jak w nich wypada Małgorzata Kidawa-Błońska do końca nie wiadomo, ponieważ mimo iż była oficjalną kandydatką na premiera Koalicji Obywatelskiej, to jednak nie odważyła się na udział w żadnej z nich przed niedawnymi wyborami parlamentarnymi.
Słabością lidera PSL jest oczywiście możliwy brak poparcia najbardziej radykalnej części lewicowego elektoratu. Już raz zostając w domu w 2005 roku doprowadził on do zwycięstwa Lecha Kaczyńskiego w starciu z Donaldem Tuskiem. Słychać już nawet z tej strony pytania o stanowisko Władysława Kosiniak-Kamysza wobec ustawy legalizującej związki partnerskie czy liberalizującej aborcję. Równie dobrze można go prosić o przedstawienie działań, które podjąłby w razie inwazji Marsjan. Ustawy uchwala w Polsce Sejm i Senat. Bezwzględną większość w tym pierwszym organie mają partie Zjednoczonej Prawicy. A to oznacza, że żadne ustawy regulujące te kwestie po myśli lewicy w tym parlamencie na biurko Prezydenta po prostu nie trafią. Podobnie jak niewielkie są obawy, że Władysław Kosiniak-Kamysz będzie musiał organizować obronę naszego kraju przed Marsjanami.
Wybory Prezydenta RP w maju 2020 roku będą miały ogromne znaczenie. Zwycięstwo Andrzeja Dudy nie oznacza automatycznej katastrofy dla Polski i krwawej dyktatury Jarosława Kaczyńskiego. Byłoby jednak lepiej, gdyby funkcję Prezydenta RP objęła osoba, która w sposób spokojny i kierując się względami merytorycznymi, będzie oceniała ustawy trafiające do niej do podpisu. Andrzej Duda takiej bezstronności i obiektywizmu niestety nie gwarantuje, co już niejednokrotnie pokazał w trakcie swojej pierwszej kadencji. Znaczna część kandydatów opozycji niestety również nie. Najbliższy tego ideału jest Władysław Kosiniak-Kamysz.
Karol Winiarski

Teoria chaosu
Teoria chaosu mówi, że nawet maleńka zmiana gdzieś tam, może przynieść absolutnie nieprzewidywalne skutki. Motyl macha skrzydłami tu i teraz, a w przyszłości gdzieś indziej tworzy się huragan. Albo inaczej jedna przypadkowość, powoduje kolejną, która powoduje następną. W końcu ścieżka jest w całości. To jest teoria chaosu. Chaosu panującego w śląskiej Platformie Obywatelskiej od dłuższego czasu. W województwie, w którym wynik ma decydujące znaczenie o wygranej w całym kraju.
Platforma Obywatelska nie dlatego przegrała, że miała marnego lidera, jak wmawiają prawicowe media, a za nimi niektórzy dziennikarze i koniunkturalni członkowie PO. G. Schetyna przeprowadził partię suchą nogą w najgorszym momencie i uratował z niebytu, mając w pamięci to co się stało wcześniej z AWS i SLD. Skonsolidował struktury, ale nie przewietrzył niestety „gabinetów”.
Platforma Obywatelska przegrała, ponieważ wyparowała z niej treść, znikły osobowości, wyciekły marzenia, odwaga ludzi i ulotnił się sens, tam na dole. Pozostali na szczeblu lokalnym karierowicze, którzy bez polityki nic nie znaczą i tej kasy nigdzie poza polityką nie zarobią. Ludzie dbający tylko o interesy swoje i swoich najbliższych.
W swoim nowym kostiumie Koalicji Obywatelskiej potwierdziła wszystkie stereotypy, w które wtłacza ją prawica. Prawica przywołała PO-KO, jako stereotyp formacji kosmopolitycznej, której Polska jest obojętna i dla której żadne wartości nie są święte. Ileż to zdań wypowiedziano na temat konieczności sięgnięcia po wspólnotowość, odebrania prawicy monopolu na patriotyzm itd.
PiS sprawnie wykorzystywał i wykorzystuje kłamstwa. Niestety, PO nie umiała i nie umie wykorzystać prawdy. PiS wygrał nie tylko dzięki transferom społecznym, TvPiS, ale również niestety dzięki licznym błędom i zaniechaniom opozycji. Zwłaszcza tu na dole w województwie, w powiecie, w mieście, gdzie PO była i jest zupełnie niewidoczna i szczególnie anachroniczna oraz zagubiona. Faktycznie z uwagi na lokalne interesy swoich działaczy przestała działać. Dziś za to wszystko odpowiada tylko G. Schetyna, który dał wolną rękę „baronom” i szefom kampanii. A to oni w pierwszej kolejności powinni ponieść odpowiedzialność.
Typowe „zwierzę polityczne” powiedziano o A. Chęcińskim i dlatego został szefem kampanii wyborczej. Szkoda tylko, że z tego gatunku, który w Polsce kojarzy się z kotletem i jest, co biolodzy udowodnili, obarczony opinią zwierzęcia o niskiej moralności, a za to wysokiej bezwzględności w zakresie własnych interesów. Istny konik szachowy dysponujący własnym kompasem moralnym. Żeby tylko nie zadryblował się na śmierć.
Jest wiele słów i to z grupy tych, które się wykropkowuje i które znakomicie opisują postawy takich herosów. On nigdy nie powinien zostać szefem kampanii. Jako szef kampanii robił tylko wokół siebie hałas i załatwiał swoje interesy. W kampanii nie błysnął, wynik w okręgu sosnowieckim poprzez swoje działania znacznie zaniżył w stosunku do 2015 r., środowisko skłócił i do tego obraził kilka osób. Jego heroiczny bój z kandydatami osłabił wynik wyborczy i wpisuje się w historię wielu poprzednich działań stoczonych w ostatnich latach. Wszystkie te działania nie wskazują jednak na skłonność do autorefleksji. I do tego ta konwencja wyborcza w Sosnowcu 21.09.2019 r. Konwencja na której gaszono pożar, który PO-KO sama wznieciła. Cienka to była konwencja, a w zasadzie antykonwencja. Smutna, niedoświetlona sala, a całość jak kondukt pogrzebowy i do tego w deszczu pod wiatr. Podobnie ten szef sztabu zorganizował kompromitujące spotkanie B. Komorowskiemu w trakcie kampanii prezydenckiej w 2015 r. Jedna Wielka Tragedia. On bohatersko i ofiarnie zmaga się z trudnościami nieznanymi nigdzie indziej, które sam stwarza. Jednak w obronie raz zdobytej władzy zrobi wszystko. Gdy poprzednik A. Chęcińskiego na urzędzie prezydenta miasta K. Górski „strzelał sobie w piętę”, on stał, przyglądał się i podobno się uczył. Dziś popełnia ten sam błąd. Tym bardziej, że w Sosnowcu został tylko kij, bo na marchewkę zaczyna brakować.
Ale po co się martwić o coś co się nie stanie, skoro „nasze” interesy są zabezpieczone. Przecież prawda nie dba o rządy, ideologie czy religie. Nie chodzi o to, że mylimy ją z prawdą, ale o to, że usłyszawszy dość kłamstw wielu przestaje rozpoznawać prawdę w ogóle. Bo dziś w śląskiej PO funkcjonują potulni głupcy i koniunkturaliści. Scentralizowany system partyjny powoduje, że nie brakuje tam Misiewiczów, którzy nie skończyli farmacji, szastają receptami, przy braku leków w ogóle.
Czy zostanie porzucona ostatecznie nadzieja na poznanie prawdy i pozostanie zadowolenie się opowieściami? Czy dziś znajdą się w śląskiej PO odważni i zapytają – „Nieważne kim są bohaterowie, my chcemy tylko wiedzieć kto ponosi winę i co dalej”. Dziś jak na dłoni widać, że filozofia władzy oparta na centralizacji i partyjniactwie bez kompromisów, oparta o osobisty interes odebrała szansę na lepszy wynik zarówno w okręgu sosnowieckim, jak również w całym województwie śląskim.
Śląska PO chcąc rozpocząć drogę do zwycięstwa w całym regionie musi się zmienić. Musi mieć realny program, pomysł i własną narrację. Musi mieć silne, a nie napompowane struktury oraz mądrych doradców. Musi zrzucić z wozu obciążenia jakim są przewodniczący regionu i szef sztabu wyborczego, jako odwieczne Krynice mądrości i zaprzestać urządzania się w d… w własnym, wąskim gronie. Potrzeba realnego, szerokiego, mądrego i bezkonfliktowego zarządzania wspartego stabilnymi finansami. Należy skończyć z pogardą wobec członków, sympatyków czy też ludzi wspierających, dla wszystkich mądrzejszych, lepiej wykształconych i niezależnych. Bo to są kompleksy ludzi słabych i zakompleksionych. Lifting już dzisiaj nie pomoże. Obecne kierownictwo nie daje nadziei na wygraną, a brak zmian to gwarancja, że lepiej nie będzie.
Przyszłość śląskiej PO to historia o prawdzie i jej znaczeniu. W ostatnich latach mówienie prawdy zarówno w życiu codziennym, jak również w polityce zwłaszcza regionalnej znów stało się niebezpieczne. Na pewno bardziej się opłaca stać po stronie tych, którzy mają władzę i głosić to co jest im wygodne, a nie prawdę. Ale czy warto?
Trzeba wrócić do starej zasady – „Jeśli nie wiesz co zrobić, wróć na ziemię. Bo jeśli twój umysł ma kłopoty, to pomoże ci twoje serce. Wracając do początku będziemy wszyscy w stanie wyraźnie zobaczyć ścieżkę.” Jeśli słowo Wolność ktoś będzie próbował zastąpić słowem bezkarność, a Prawdę poddawał różnym dziwacznym interpretacjom, co czynią lub starają czynić dziś rządzący PO na Śląsku, (którym wielu zawierzyło jakiś czas temu), to już oznaki patologii, której oni sami nie potrafią dostrzec. Siedząc po uszy w tym „szambie” oczywiście można odnieść wrażenie, iż wszystko i wszyscy podobnie wyglądają.
„Jak weźmiesz garść piachu i rzucisz w błoto, zmieszasz się z nim, weźmiesz garść Pereł i tam wrzucisz pozostaną zawsze perłami”
Jak pisał Boy ” bo paraliż postępowy najzacniejsze trafia głowy”.
Jarosław Pięta

Zasłużeni niezasłużenie zapomniani
Warto, zwłaszcza o tej porze roku, zatrzymać się chociaż na krok i oddać przemyśleniom na tematy zbyt często odsuwane na boczny tor. Dla niektórych to czas pozornie tylko rodzinny, spełniany pod dyktando fasadowych konwenansów. Zmarłych należy wszak odwiedzać zawsze w myślach, nie tylko raz w roku, nierzadko na siłę. Co istotne, nie dotyczy ów fakt wyłącznie związanych krwią. Historia stanowi o Sosnowcu. Każda ulica, każdy kąt Miasta niesie w sobie poważny pierwiastek przeszłości. Przeszłości często skrywanej. Własnymi siłami nie zdoła ona uchronić się przed zapomnieniem. Od tego są żyjący.
W naszej kulturze to grób stanowi synonim repozytorium pamięci. Myśl, jako niematerialna siła jednocząca społeczności, potrzebuje materialnych podstaw do tego, by trwać przez pokolenia. W naszym Mieście jest wiele miejsc pamięci. Są te zupełnie zapomniane, jak chociażby zlokalizowany do niedawna przy ulicy Plonów (ówcześnie ulicy Dalekiej) Cmentarz Mariawitów, czy też najokazalsze, by wskazać wyłącznie zespół czterech Cmentarzy na Pogoni. Najważniejsze pozostają jednak zawsze pamięć i szacunek. Bez względu na to, czy pamiętamy o tym przechadzając się w miejscu zapomnianym, czy zwiedzając perłę w skali Europy.
Zdecydowanie częściej odwiedzamy miejsca cokolwiek mniej dostojne. Te właśnie, pozornie także wolne od przeszłości, stanowią najwspanialszy środek do zdrowego manifestowania przywiązania do Historii. Ulice, place oraz skwery to latarnie morskie zbiorowej świadomości, niczym groby rodzinne dla każdego z nas. Nie zapominajmy o nich w dwojaki sposób: pełni refleksji przechodźmy pod tabliczkami z ich nazwami, ale też szukajmy nowych dla nich Świadków Historii. Historii Sosnowca. Tytułem niniejszego felietonu pozwolę sobie oszczędnie wskazać wyłącznie kilka Sylwetek, którym w sposób godny należy przywrócić cześć i pamięć w przestrzeni publicznej naszego Miasta.
Pani Profesor Alicja Dorabialska (14 X 1897, Sosnowiec – 7 VIII 1975, Warszawa) była wybitną specjalistką z zakresu chemii fizycznej. Swą edukacyjną ścieżkę zainicjowała w Szkole Handlowej Józefy Siwikowej, która stanowi kanwę II Liceum Ogólnokształcącego imienia Emilii Plater. Po uzyskaniu na Uniwersytecie Warszawskim stopnia doktora filozofii, przeniosła się do Paryża, gdzie pracowała u boku samej Marii Curie-Skłodowskiej. Zwieńczeniem Pani Profesor kariery naukowej było objęcie Katedry Chemii Fizycznej Politechniki Lwowskiej. Na owe czasy stanowiło to sensację. Kobiety wówczas nie były dopuszczane do pełnienia tak wysokich godności akademickich. Przytaczając zdawkowo wyłącznie najistotniejsze fakty z biografii Pani Profesor, w dodatku tylko ze sfery naukowej, przykrość sprawia konstatacja, że imieniem Pani Profesor nazwana jest wyłącznie pracownia chemiczna przy ulicy Parkowej. Przez kilka dekad Włodarze Miasta nie byli w stanie docenić Pani Profesor zasług…
Pan Profesor Bogdan Suchodolski (27 XII 1903, Sosnowiec – 2 X 1992, Konstancin Jeziorna) wniósł wkład do rozwoju filozofii, historii oraz pedagogiki. Przed II Wojną Światową został Profesorem Uniwersytetu we Lwowie, natomiast po odzyskaniu Niepodległości wsparł odradzający się Uniwersytet Warszawski. Pan Profesor był nadto Członkiem Polskiej Akademii Umiejętności oraz Polskiej Akademii Nauk. Być może działalność polityczna Pana Profesora skutecznie utrudnia Włodarzom, niekoniecznie doby bieżącej, upamiętnić Pana Profesora Osobę…
Pani Profesor Wanda Truszkowska (8 IV 1917, Sosnowiec – 20 X 2004, Wrocław) trwale zapisała się na kartach Historii pracami z zakresu botaniki, ze szczególnym uwzględnieniem mikroorganizmów. Pani Profesor rozpoczęła swą karierę na Uniwersytecie Poznańskim, jednakże swe życie naukowe związała z Wrocławiem. Będąc Autorką ponad 100 pionierskich prac naukowych nie zasługuje jednakże Pani Profesor na to, by w swym rodzinnym Mieście zostać należycie upamiętnioną…
Pan Profesor Mieczysław Wolfke (29 V 1883, Łask – 4 V 1947, Zurych) należy do niezwykle szerokiego Grona wybitnych Absolwentów Szkoły Realnej, której Spadkobiercą pozostaje IV Liceum Ogólnokształcącego imienia Stanisława Staszica (obok III Liceum Ogólnokształcącego imienia Bolesława Prusa). W toku bardzo burzliwej kariery naukowej został mianowany Profesorem Politechniki Warszawskiej. Pan Profesor był wybitnym specjalistą z zakresu fizyki teoretycznej (współodkrywca zjawiska nadciekłości) oraz technicznej (pionier telewizji oraz holografii). Zasługi te pamięta cały Świat, nie tylko naukowy. Nie pamięta o Panu Profesorze Miasto…
Raptem cztery wybitne Postaci, a mające wspólny mianownik: Sosnowiec. Owe skromne przypomnienie Ich zasług z pewnością nie przywróci raptownie Włodarzom pamięci historycznej, chociaż na każdym kroku Mieszkańcy Sosnowca słyszą płynące z alei Zwycięstwa zapewnienia o rozpierającej Ich dumie. Wyłącznie z szacunku dla przytoczonych w felietonie Wybitnych Zmarłych, wspomnianych i przemilczanych, kurtyna milczenia opadnie na drugą stronę zaśniedziałej monety.
Nie uciekajmy od Historii na siłę. Nie niszczmy Miasta…
Jakub Tomasz Hołaj-Krzak
Warszawa, 25 X 2019

Miejskiej tragifarsy odcinek szósty
Nie mylił się ten, kto spodziewał się kolejnego zagrania poniżej krytyki Ekipy z alei Zwycięstwa. Niewiele w Czarnej Przemszy wody zdążyło upłynąć od podsumowania ostatniej edycji budżetu urzędniczego w Sosnowcu. Trudno w tej chwili rozstrzygać, czy przez kolejne lata bardziej wstydzić będą się mogli Mieszkańcy z pogarszającego się stanu otoczenia Rzeki, czy też z Włodarzy Sosnowca. Wariant drugi, jak uczy doświadczenie, pozostaje w mocy wyłącznie do kolejnej fali propagandowego szumu.
Intryga zawiązana w Urzędzie Miasta pozostaje tak bezwstydnie prymitywna, co skuteczna. Otóż skupieni wokół Pana Dariusza Jurka Społecznicy, z Panem Grzegorzem Winklerem na czele, za cel wyznaczyli sobie postawienie kolejnego kroku na drodze do kompleksowej rewitalizacji bulwaru Czarnej Przemszy. W roku bieżącym postanowili ubiegać się o środki w ramach budżetu urzędniczego na uporządkowanie krótkiego fragmentu nadrzecznej alei, zlokalizowanego pomiędzy ulicami Rybną a Śnieżną.
Zamysł swój zamierzyli zrealizować z godną sapera ostrożnością, gdyż Władze Sosnowca niejednokrotnie udowadniały, że nie kierują się intencjami czystymi. Przede wszystkim, co samo w sobie winno Mieszkańcom Miasta uzmysłowić skalę absurdu batalii o bulwar Czarnej Przemszy, Pan Dariusz Jurek zrezygnował formalnie z uczestnictwa w pracach nad projektem. Usuwając się honorowo w cień, jak zawsze nie bacząc na własny interes, miał wyłącznie za cel odsunięcie swej Osoby licząc się z faktem, iż kojarzy się Urzędnikom zdecydowanie negatywnie. Ów altruistyczny zabieg, w świetle wachlarza argumentów i metod Urzędników, można uznać niestety za naiwny. Na tym jednak nie koniec.
Groteskowy pokaz buty dali Urzędnicy w trakcie realizacji odcinka bulwaru Czarnej Przemszy w rejonie ulicy Legionów. Jak z pewnością część Mieszkańców Miasta pamięta, Włodarze na etapie wdrażania wybranego projektu samowolnie go wzbogacili, by następnie obwieścić z goryczą, iż na jego finalizację środków brak. By nie dopuścić do powtórzenia tego incydentu, czy też uchronić Władze przed kolejnym blamażem, w ramach szóstej edycji budżetu urzędniczego Pan Grzegorz Winkler zawarł we wniosku uwagę, z której jasno wynika, iż przedmiotem sprawy jest wytyczenie wyłącznie izolowanych ciągów dla pieszych oraz rowerzystów do kwoty zabezpieczonej warunkami konkursu. Miało to na celu oczywiście zapobieżenie złamania woli Mieszkańców Miasta, podobnego zresztą nie tylko do rewitalizacji przytoczonego fragmentu bulwaru Czarnej Przemszy w sąsiedztwie ulic 1 Maja oraz Parkowej, ale chociażby do skandalu z odnowieniem skweru przy ulicy Ignacego Mościckiego.
Ze względów oczywistych wniosek został złożony w obszarze właściwym dla Środuli. Społecznicy nadto, dmuchając na zimne, zaznaczyli asekuracyjnie, że wymiar realizacji rzeczonego fragmentu winien być skromny, ponieważ montaż oświetlenia oraz elementów małej architektury może potencjalnie utrudnić akceptację przez Urzędników wniosku, a w najlepszym razie oddalić termin oddania inwestycji.
Wszystkie te zabiegi okazały się zbyteczne. Któż mógł jednak sądzić, że Włodarze tak agresywnie będą manifestować swą niechęć także w tym roku? Pomysłodawcy projektu nie wzięli bowiem pod uwagę, że manipulacji dokonać można nie tylko na etapie wdrażania w życie projektów wybranych przez Mieszkańców. Jak wynika z relacji Panów Grzegorza Winklera oraz Dariusza Jurka, Organizatorzy zostali powiadomieni o przesunięciu projektu do strefy ogólnomiejskiej. Nie byłoby w tym nic zdrożnego, gdyby nie to, że miał ów fakt miejsce w momencie, który Autora dyskwalifikował w roli partnera cywilizowanego dialogu. Organizatorzy budżetu urzędniczego swą decyzję byli uprzejmi argumentować, co jasne, kalkulacją. Kalkulacją, co równie oczywiste, nie mającą zbyt wiele wspólnego ze zdrowym rozsądkiem. Otóż zadeklarowana do obszaru Środuli przez Urząd Miasta kwota projektów (Pomysłodawcy wzięli pod uwagę wyłącznie wygraną projektu bulwaru Czarnej Przemszy, chociaż potencjalnie możliwy byłby scenariusz współdzielenia puli), opiewająca na 333619 zł, w zamyśle Urzędników pozostawałaby… niewystarczająca! Do czego?! Które, Szanowni Mieszkańcy, zdanie zawarte we wniosku Pana Grzegorza Winklera każe przypuszczać, że takie ryzyko należy brać pod uwagę? Najpewniej wyłącznie zdanie nieistniejące, dyktujące konieczność rewitalizacji odcinka w pełni, to jest ograniczonego ulicami Rybną i Śnieżną. Wnioskodawcy wszak zwrócili uwagę wyraźnie, iż przychylą się do werdyktu Urzędników w kontekście ostatecznego zakresu rewitalizacji. Werdyktu uczciwego…
Podobnie jak sama decyzja Urzędników, tak i jej następstwa wydają się żywcem zaczerpnięte ze scenariusza podrzędnej tragifarsy. Nie powinna budzić też jakichkolwiek wątpliwości konsekwencja ich wdrażania. Otóż po dokonaniu przez kompetentnych Urzędników powtórnej wyceny projektu okazało się, iż jego realizacja pochłonie aż 650000 zł. Biorąc pod uwagę, że wycena zgłoszonych do strefy ogólnomiejskiej projektów zamknąć mogła się w kwocie o 350000 zł wyższej, taka decyzja może wydawać się dziwna. Myli się jednak ten, kto stawia ją za wzór gospodarności, bowiem za cenę ryzyka zwiększenia konkurencji (w Sosnowcu oznacza to rywalizację z projektami, będącymi receptą na zadania Gminy) przez przesunięcie danego projektu do strefy ogólnomiejskiej ubiegać można się o większe środki. Urzędnicza perfidia polega na tym niestety, że zakres projektu nie został poszerzony (odgórnie, jak miało to miejsce w przypadku fragmentu wzdłuż ulicy Legionów, lub po uzgodnieniu z Wnioskodawcą)!!! Po raz kolejny oszukanym Mieszkańcom oraz Społecznikom pozostaje czuć satysfakcję, iż nie został uszczuplony. Do tego, w co już nikt nie może wątpić, Urzędnicy mieli prawo, jednak łaskawie zrzekli się go.
Po rozdaniu kart, opadnięciu kurtyny oraz pozamiataniu wszelkich kontrowersji pod dywan, warto przeanalizować sprawozdanie z szóstej edycji budżetu urzędniczego. Zapominając chociaż nawet na chwilę o tajemniczej transakcji gruntowej przy ulicy Chemicznej, dobrze jest uzmysłowić sobie po analizie oddanych głosów (oczywiście Pan Grzegorz Winkler ze Współpracownikami nie mogli w tym aspekcie antycypować) skalę realnego poparcia dla przywrócenia Rzeki Miastu. Toczona przez Czarną Przemszę woda staje się coraz czystsza. Czy na tyle, ażeby zmyć urzędniczy wstyd?
Jakub Tomasz Hołaj-Krzak
Warszawa, 22 X 2019