Bitwa na Saturnie
Wbrew nieco sugerującemu tytułowi nie będzie to opowieść z gatunku science fiction. Ten krótki tekst opowie o zupełnie zapomnianym zdarzeniu sprzed stu lat. Zdarzeniu, które ponownie powinno znaleźć się w kanonie historii regionalnej Zagłębia Dąbrowskiego.
Jest marzec 1919 roku. Od kilku miesięcy zmartwychwstała Polska z ogromnym trudem buduje swoją państwowość. Sytuacja polityczna w Europie jest w tym czasie niezwykle skomplikowana. Trwa właśnie konferencja pokojowa w Paryżu, która formalnie ma zakończyć pierwszą wojnę światową.
Należy pamiętać, że dopiero wyniki tej konferencji w postaci podpisanego kilka miesięcy później przez Niemców Traktatu wersalskiego uczyni z tego państwa stronę przegraną w wojnie. Jednak do tego czasu Niemcy są nadal potęgą militarną. Trwający od listopada 1918 roku rozejm zainspirowany przez niemieckich polityków nie był wynikiem klęski wojskowej lecz realnej oceny możliwości dalszego prowadzenia wojny. Po pierwsze, wyczerpują się zasoby materiałowe tego kraju a po drugie, z dala od frontu, na niemieckiej ziemi wybuchają ogniska komunistycznej zarazy. Tej samej którą Niemcy nieco wcześniej zainfekowali Rosję w celu wyeliminowania jej z wojny.
Na początku 1919 roku państwo niemieckie jest nadal potęgą, choć powoli zdaje sobie sprawę, że ceną pokoju będzie utrata części swojego terytorium na rzecz Francji. Niemcy nie wyobrażają sobie natomiast, że również na wschodzie poniosą straty terytorialne na rzecz odradzającej się Polski, którą pogardliwie nazywają państwem sezonowym. Tworem słabym politycznie, gospodarczo i militarnie, który będą sobie mogli podporządkować i tym samym zrekompensować ubytki terytorialne na zachodzie.
W tym miejscu warto przypomnieć o opracowanej wcześniej przez państwa centralne tzw. koncepcji austro-polskiej. Pisząc w skrócie, polegała ona na tym, że po zwycięstwie tych państw w wojnie zabór rosyjski miał przypaść w udziale monarchii austro-węgierskiej. Miał stać się jej trzecim członem. Tyle że miało stać się to z pewnymi cesjami terytorialnymi na rzecz Niemiec. Taką niemiecką zdobyczą miało być właśnie między innymi Zagłębie Dąbrowskie. Historia potoczyła się jednak inaczej. Państwa centralne przegrały wojnę a na ziemiach zaboru rosyjskiego i zaboru austriackiego pojawiła się Odrodzona Polska. Jednakże jeszcze bez ostatecznie ukształtowanych granic, organizująca naprędce swoje życie polityczne i gospodarcze. Organizująca z trudem swoje nowo powstałe siły zbrojne.
Zagłębie Dąbrowskie stanowiło wówczas południowo-zachodnie rubieże młodego pastwa polskiego. Graniczyło bezpośrednio z ciągle potężnym militarnie państwem niemieckim. Do tego państwem, któremu zależało aby destabilizować Polskę. Po to aby ją w negatywnym świetle przedstawiać opinii światowej. Temu celowi służyły różnego rodzaju działania polityczne ale też budowanie napięcia na granicy polsko-niemieckiej w postaci mniejszych i większych incydentów zbrojnych.
Do jednego z nich, bardzo poważnego bo z udziałem oddziału regularnej armii niemieckiej doszło w nocy z 9 na 10 marca 1919 roku, w Czeladzi, w okolicy kopalni „Saturn”. Kopalnia ta, leżąca tuż przy ówczesnej granicy, obsadzona była w tym dniu przez pluton 11 kompanii 7 pułku piechoty Legionów, dowodzony przez podporucznika Kazimierza Pruszkowskiego. O godzinie 6.30 rano polski patrol pełniący służbę graniczną przy szybie „Jan” natknął się na trzech niemieckich zwiadowców, którzy przekroczyli granicę. Niemcy zostali zatrzymani i rozbrojeni. Od strony granicy niemieckiej padły pierwsze strzały. Kilkanaście minut później silny oddział niemiecki wtargnął na polskie terytorium. Była to 6 kompania, 11-go pułku grenadierów dowodzona przez porucznika Volhardta, którą dodatkowo wspierał oddział karabinów maszynowych prowadzony przez podporucznika Zeidla. Niemcy, posiadający znaczną przewagę zaatakowali stanowiska plutonu podporucznika Pruszkowskiego rozwinięte na odcinku kopalni „Saturn” – Czeladź – Komora. Doszło także do walki wręcz. Po obu stronach padły ofiary.
Kopania „Saturn” w Czeladzi – widok z początków XX wieku
Ulegając niemieckiej przewadze żołnierze polscy wycofywali się pod osłonę zabudowań kopalni. To właśnie wtedy przechwycony przez Niemców ranny i niebiorący już udziału w walce polski żołnierz, szeregowiec Mateusz Kuskowski został przez nich zamordowany – dobity kolbami karabinów.
Kryzysowa dla Polaków sytuacja uległa zmianie gdy do walki przyłączyły się zaalarmowane odgłosami wystrzałów pozostałe sekcje 11 kompanii, dowodzone przez porucznika Wincentego Litwinowicza. Odzdziały te rozlokowane były w tym czasie na kopalni Piaski i w śródmieściu Czeladzi. Warto także wspomnieć o tym, że żołnierzy polskich w walce z Niemcami wsparła grupa pracowników kopalni „Saturn”, zarówno robotników jak i urzędników. Bitwa graniczna, bo tak, choć z pewną przesadą trzeba nazwać to pamiętne zdarzenie trwała do godziny 11-ej. Zaskoczeni zdecydowanym oporem Polaków Niemcy w pośpiechu wycofali się na swoją, śląską stronę granicy pozostawiając na polu walki część swoich zabitych i rannych żołnierzy. To właśnie jeden z nich zeznał, że był świadkiem zabójstwa rannego polskiego żołnierza, dokonanego przez podoficera von Gogena.
Ostatecznie lista polskich strat odniesionych w tym zbrojnym zdarzeniu przedstawiała się następująco; zginęli kapral Jan Wodzyński oraz szeregowcy Ignacy Duszyński i Mateusz Kuskowski. M.Kuskowski nie w starciu zbrojnym a w wyniku barbarzyńskiej, niemieckiej zbrodni, gdy ranny i już wyeliminowany z dalszej walki został zamordowany. Rany odnieśli; kapral Piotr Kędzierski, oraz szeregowcy; Roman Walutek, Maksymilian Pohl, Henryk Kmieciński, Ignacy Ostrowski, Edward Grzegorek, Stefan Kobyliński, Henryk Majewski, Józef Marczak, Kazimierz Pałaszyński.
Po zakończeniu walk i po zaopiekowaniu się rannymi żołnierzami sporządzono także oficjalny protokół z obdukcji ciała zamordowanego polskiego żołnierza – tzw. „Protokół śmierci” (poniżej zapis oryginalny)
Przy oględzinach trupa szeregowca komp. 11-tej, 7 p.p. Leg. Mateusza Kuskowskiego, zabitego dnia 10.03.1919 podczas starcia z oddziałem niemieckim znaleziono następujące obrażenia:
- Zgruchotanie kości czołowej i jej zupełne wklęśnięcie na przestrzeni 11 cm. wzdłuż i 4 cm wszerz. Kierunek uderzenia kolbą poziomy.
- Zupełne zgruchotanie kości czołowej i ciemieniowej strony lewej, wzwyż lewego łuku nadocznego na przestrzeni 8 cm. wzdłuż i 3 cm. wszerz.
- Zupełne zgruchotanie łuski skroniowej 3 cm. wzwyż prawego wyrostka łuskowego. Forma stłuczenia okrągła, średnicy 6 cm. Stłuczenie spowodowane jest uderzeniem końca kolby.
- 1-2 cm. w prawo od prot. ocej. ext. otwór o średnicy około 4 cm. z obrażeniem mózgu. Brzegi rany nierówne. W obrębie otworu kości zgruchotane. Uderzeniem lufy karabinowej spowodowano najprawdopodobniej to obrażenie.
- W okolicy lewej kości skroniowej rana rżnięta z obnażeniem kości w formie podelipsoidu. Rana spowodowana również prawdopodobnie uderzeniem lufy karabinowej.
Innych obrażeń na ciele nie znaleziono. Każda z ran opisanych pod 1, 2, 3 i 4 pkt. Spowodować winna śmierć nagłą.
Przy spisaniu protokołu obecni byli; lekarz garnizonu ppor. dr Szymkiewicz i lekarz miejski dr Faliński.
(podpisy)
Jakiś czas później w Czeladzi pojawili się niemieccy parlamentariusze. Rozmowy z nimi prowadził przybyły z Sosnowca kapitan Czesław Młot-Fijałkowski, późniejszy generał a wówczas dowódca garnizonu, w skład którego wchodził III batalion 7 pułku piechoty Legionów. Nie zachowały się informacje jakie skutki prawne, polityczne i dyplomatyczne wyniknęły z tego bardzo poważnego incydentu granicznego.
Wiadomo jednak z całą pewnością, że społeczeństwo Zagłębia Dąbrowskiego było niezwykle wzburzone tymi wydarzeniami. Poeta Józef Stanisław Stacherski poświęcił poległym żołnierzom swój wiersz zatytułowany „Prochom bohaterów”.
Ich pogrzeb stał się ogromną patriotyczną manifestacją, w której uczestniczyło tysiące mieszkańców regionu. Uroczystości pogrzebowe miały miejsce w czwartek 13 marca 1919 roku i rozpoczęły się w kościele parafialnym Wniebowstąpienia NMP w Sosnowcu (dzisiejszej katedrze), który na tą okazję przybrano w barwy narodowe. Honorową asystę stanowiły liczne poczty sztandarowe szkół, instytucji, organizacji społecznych, organizacji cechowych, związków i zakładów pracy. Podczas mszy świętej wykonano pieśni żałobne z udziałem solistów i orkiestry. Po mszy, przed kościołem żołnierze polscy żegnali swoich poległych kolegów trzema salwami karabinowymi. Uformowany kondukt pogrzebowy składał się z orkiestr górniczych, pocztów sztandarowych, oddziału żołnierzy. Trzy trumny prowadzone były przez dwunastu kapłanów. Za trumnami kroczyły tysięczne rzesze mieszkańców regionu. Ówczesna prasa informowała, że dotąd w Sosnowcu nigdy nie było aż tak licznego zgromadzenia o podłożu patriotycznym. Orszak pogrzebowy wyruszył spod kościoła około godziny 11 i przemaszerował przy żałobnej muzyce orkiestr ulicami; Krótką (ob. Kardynała Wyszyńskiego), Małachowskiego, 3 Maja i Starososnowięcką (ob. Piłsudskiego) na miejscowy cmentarz parafialny. Ostatnie pożegnanie nad otwartą mogiłą wygłosiło pięciu mówców. Gdy ziemia przykryła grób bohaterów ustawiono na nim trzy proste dębowe krzyże, które zaraz utonęły w morzu kwiecia…
Klepsydra poległych w dniu 10 marca 1919 roku żołnierzy polskich
Społeczeństwo Zagłębia Dąbrowskiego nie zapomniało o obrońcach regionu i Polski. W dziesiątą rocznicę walk przy kopalni „Saturn” odsłonięto w Czeladzi pomnik poświęcony poległym polskim żołnierzom. Pomnik zbudowany był ze składek społecznych oraz wydatnej pomocy finansowej Towarzystwa Górniczo-Przemysłowego „Saturn”. Do dzisiaj zachowała się treść aktu erekcyjnego tego pomnika, która tu zaprezentowana jest w oryginalnym brzmieniu;
AKT EREKCYJNY
Działo się w zaraniu zaistnienia Państwa Polskiego, po zgóra stuletniej niewoli, kiedy Naczelnikiem Państwa był Józef Piłsudski, a premierem Ignacy Paderewski.
Dnia 10-go marca 1919 roku zbrojny oddział niemieckiego Grenzschutzu wkroczył na terytorium polskie w celach dywersyjnych, lecz bohatersko odparty został przez garstkę polskich żołnierzy 11-tej kompanji 7-go pułku piechoty Legionów, po dowództwem podchorążego Kazimierza Pruszkowskiego. W walce tej, na polach czeladzkich pod kopalnią Saturn polegli trzej nasi żołnierze; Jan Wodzyński – kapral, oraz szeregowcy; Ignacy Duszyński i Mateusz Kuskowski.
Wdzięczni Obrońcom swoim mieszkańcy Saturna i Czeladzi zapragnęli widomym znakiem wyrazić swoje uczucia i w tym celu na odbytem w Domu Ludowym na Saturnie, 31-go maja 1928 r. Walnem Zgromadzeniu przedstawicieli miejscowego społeczeństwa oraz wszystkich organizacji kulturalno-oświatowych, społecznych i zawodowych uchwalono jednomyślnie upamiętnić dzień zwycięskiej walki i uczcić pamięć poległych Bohaterów wystawieniem pomnika w Czeladzi.
Wybrany na tem Zgromadzeniu Komitet, w osobach niżej podpisanych, zajął się zbieraniem ofiar, a następnie budową pomnika. Dzięki ofiarności tutejszego społeczeństwa, a szczególniej hojnej pomocy Towarzystwa Górniczo-Przemysłowego „Saturn” zebrano wkrótce potrzebne fundusze i obecnie w dziesiątą rocznicę pamiętnego dnia, gdy Prezydentem Rzeczpospolitej jest profesor Ignacy Mościski, premierem Kazimierz Świtalski, a ministrem wojny Marszałek Józef Piłsudski, dokonane zostało przy udziale przedstawicieli władz rządowych, samorządowych i Wojska, oraz licznych delegacji i tysięcznych rzesz publiczności, uroczyste odsłonięcie i poświęcenie pomnika, oraz oddanie go miastu Czeladź w wieczną i nigdy nie ustającą opiekę.
(Odręczne podpisy członków Prezydium Honorowego, Zarządu i Członków Komitetu Budowy Pomnika oraz Obecnych przy odsłonięciu pomnika)
Czeladż. Nieistniejący już pomnik, poświęcony poległym 10 marca 1919 roku bohaterom, obrońcom Ojczyzny
Dzisiaj, gdy od tych zdarzeń minęło zaledwie sto lat, pamięć i wiedza o nich uległy całkowitemu zatarciu. Nie ma pomnika w Czeladzi, zburzonego przez Niemców w czasie drugiej wojny światowej.
Pozostaje pytanie; czy tak być musi? Czy teraz, wreszcie w wolnej Polsce jej obrońcy sprzed stu lat nie zasługują na naszą wdzięczność i pamięć? Czy mieszkańcy Zagłębia, a w szczególności Czeladzi nie powinni powrócić do realizacji testamentu wyrażonego przez ich przodków w akcie erekcyjnym tego pomnika, mówiącemu o wiecznej i nigdy nie ustającej opiece nad tym symbolem pamięci, nad samą pamięcią o tym wydarzeniu?
Natomiast w Sosnowcu, na cmentarzu parafialnym przy obecnej ulicy Smutnej nie zachowała się pierwotna mogiła zabitych żołnierzy. Usytuowana była w centralnym, reprezentacyjnym miejscu tego cmentarza. Już w drugiej połowie 1919 roku do trzech zagłębiowskich bohaterów dokwaterowano kilku (?) poległych w pierwszym powstaniu śląskim. Powstaniu które wybuchło 16 sierpnia 1919 roku, a więc ponad pięć miesięcy później od opisywanych tu zdarzeń. Nad wspólną już teraz mogiłą wybudowano okazałe mauzoleum (pomnik), które uroczyście otwarto/odsłonięto 19 grudnia 1920 roku.
Niestety, nie znana jest treść inskrypcji na tablicach zamieszczonych w tym mauzoleum. Być może poprawnie opisywała spoczywających tu poległych? Jednak sam tytuł pomnika – jego główna inskrypcja „Poległym bohaterom Śląska” sugeruje że już wówczas popełniono merytoryczny błąd, wymazując z historii Zagłębia Dąbrowskiego jej ważny fragment. Oddając bowiem w tym miejscu pełną cześć bohaterskim powstańcom śląskim nie może nie pojawić się zasadnicze pytanie. W jaki sposób tych trzech polskich żołnierzy z 11 kompanii 7 pułku piechoty Legionów mogło polec w śląskim powstaniu i być poległymi bohaterami, obrońcami Śląska skoro nie żyli już od ponad pięciu miesięcy, zanim to pierwsze, śląskie powstanie wybuchło? Podkreślmy zatem wyraźnie jeszcze raz. Polscy żołnierze, Jan Wodzyński. Mateusz Kuskowski i Ignacy Duszyński polegli w walkach granicznych z Niemcami 10 marca 1919 roku. Natomiast pierwsze powstanie śląskie wybuchło dopiero 16 sierpnia 1919 roku. Oba te zdarzenia nie mają zatem historycznie nic wspólnego ze sobą i oddalone są od siebie w czasie!
Mauzoleum (1920)
Losy mauzoleum są dość powszechnie znane. Zburzone częściowo przez Niemców w czasie II wojny światowej, zostało odbudowane jako cmentarna kaplica i taką funkcję zachowuje do dzisiaj.
W 2004 roku Urząd Miasta Sosnowca na murze kaplicy zamontował tablicę nawiązującą do przedwojennego mauzoleum. Niestety, tablica ta potwierdza i utrwala przedstawiony tu fałsz historyczny. Wśród wymienionych na tablicy nazwisk znajdują się także nazwiska opisanych w niniejszym tekście poległych żołnierzy. Jedno z nich napisane z ewidentnym błędem; jest Ruszkowski zamiast Kuskowskiego. Wbrew temu co mówi ta tablica ci Trzej nie byli w rzeczywistości, co już wiemy poległymi bohaterami Śląska, nie byli powstańcami śląskimi. Byli natomiast, jak przedstawiono w tekście tego artykułu żołnierzami poległymi na służbie, w obronie granicy Odrodzonej w 1918 roku Polski, byli bohaterami Zagłębia Dąbrowskiego, broniącymi zagłębiowskiej ziemi.
Kaplica cmentarna (2019)
Wymienieni na tej tablicy Ignacy Duszyński, Mateusz Kuskowski (Ruszkowski) i Jan Wodzyński nie mogli być poległymi powstańcami śląskimi. Nie żyli już od ponad pięciu miesięcy gdy wybuchło pierwsze powstanie ślaskie…
Teraz, gdy minęła właśnie 100 rocznica ich śmierci nadszedł już chyba najwyższy czas aby opowiedzieć o nich prawdę, aby przypomnieć ich prawdziwą historię…
Krzysztof Jurek,
Sosnowiec, Wrocław, 10 marca 2019