Braterstwo
Echo towarzyszące tegorocznemu fetowaniu odzyskania Niepodległości dawno już przebrzmiało. Nie obyło się bez skrajnie mocnych słów, nierzadko przekraczających wszelkie granice nie tylko dobrego smaku, ale też prawa. Chociaż z egzekwowaniem tych drugich jest niczym z podejściem do przestrzegania obowiązku noszenia maseczek, to – wbrew apelowi podniesionemu w korespondencji elektronicznej Pana Ministra Dworczyka, jakoby przynajmniej przez dwa dni Funkcjonariusze Policji udowodniać mieliby, że Państwo nie funkcjonuje li tylko z przymkniętymi oczyma – jednak dopuszczenie do publicznej debaty środowisk o wątpliwej konduicie najwyraźniej tylko Politykom Prawa i Sprawiedliwości oraz Konfederacji nie przywodzi na myśl skojarzeń z sytuacją społeczno-polityczną naszego Sąsiada zza Odry, z przełomu lat dwudziestych i trzydziestych ubiegłego stulecia. Rzecz nie w tym, by uporczywie wyłapywać lapsusy (znajomość terminu to jedno, ale żeby powtórzyć trudne słowo, jakim jest niewątpliwie ów nieszczęsny „krużganek”, należy przedsięwziąć wysiłek zdwojony: zasłyszeć i zapamiętać). Ponieważ jedną z cech przywódczych jest umiejętność wyrzucenia skrupułów za okno, zwłaszcza w kontekście podtrzymywania ciągłości władzy, do pochodu atawizmu przy rondzie Romana Dmowskiego dojść mogło tylko z wykorzystaniem wytrychu prawnego. Ten elegancki absolutnie być nie musi – wystarczy, że okazał się skuteczny.
W Sosnowcu, nazywanym przez wielu „najdalej na południe wysuniętym przyczółkiem Warszawy” (z pewnością nie dzięki powielaniu wzorców dbania o Historię), sprawy mają się – co nikogo w pierwszej chwili nie powinno dziwić – inaczej. Gdy jednak przypomnimy sobie, że Panowie Prezydenci Chęciński oraz Trzaskowski wywodzą się z tego samego politycznego rozdania, niejedno czoło być może wykrzywi wymowna zmarszczka konsternacji. Jak to bowiem jest możliwe, by alians po linii ideowej dopuszczał taką rozbieżność optyki?
W jaki sposób, wyzbywszy się wszelkich uprzedzeń i będąc wiernym racjonalnej argumentacji – w świetle wolnościowej narracji liberalno-demokratycznej, pod której sztandarami Włodarze Sosnowca oraz Warszawy funkcjonują – wytłumaczyć nie tyle zajścia z 17 VIII 2020 roku w Sosnowcu przy placu Stulecia, co ich następstwa? Chociaż wiele wody w Przemszach upłynęło, sprawę tę – jak wiele w Mieście – ordynarnie przemilczano! Wywołany do tablicy Pan Prezydent Chęciński dopiero po kilku dniach (!), zmobilizowany najwyraźniej wyłącznie resztkami przyzwoitości i cywilnej odwagi, wyraził dezaprobatę tonem pozbawionym krzty charyzmy.
Jakie kroki prawne wówczas podjęto? Czy Śledczy z ulicy Teatralnej zainteresowali się nie tylko atakami słownymi, ale też aktami przemocy fizycznej? Przede wszystkim, czy miała miejsce rozmowa z Kierownictwem Klubu?
Który to już raz mamy jaskrawy przykład, że w Sosnowcu dba się fasadowo o Wartości?! Co rusz napotykamy w Mieście na upamiętnienia wzniosłych Idei. Słusznie! Napotykamy jednak na solidny mur strachu, gdy braterstwo Ratusza ze Stadionem triumfuje nad – bodaj najczęściej cytowaną – maksymą Pana Profesora Bartoszewskiego… Warto zdać sobie sprawę nie tylko z tego, że milczenie jest tożsame przyzwoleniu, ale spokojne przyglądanie się bandyckim zajściom, prowokowanym przez indywidua bezczeszczące Biało-Czerwoną lub Kotwicę, otumanionych wizją szerzenia proojczyźnianych postaw, jest policzkiem hańby wymierzonym nie tylko współcześnie żyjącym Polakom, ale też Rodakom do ostatnich chwil śniących o Wolności w cieniu krematoryjnych kominów Brzezinki lub na pięćdziesięciostopniowym mrozie Kołymy.
Jakub Tomasz Hołaj-Krzak
Warszawa, 20 XI 2021