Dobrych rad ciąg dalszy
Jeśli ktoś nie wie czego szuka, zapewne znajdzie coś innego. Jeśli ktoś nie wie dokąd ma pójść, a mimo to idzie, to najpewniej zajdzie gdzie indziej. Jeśli ktoś nie ogarnia umysłem i wyobraźnią skutków swych słów i czynów, niech się nie dziwi, że spotkało go coś wręcz przeciwnego niż się spodziewał. Jeśli ktoś w szkole, zamiast uważać na fizyce, grał z kolegą w okręty, albo był na wagarach, niech teraz nie opowiada, że ktoś nas (ciekawe kto?) zasypuje z samolotów szatańskim proszkiem. Można tak dalej. Od młodych lat twierdziłem, że nauką zupełnie zaniedbaną na wszelkich poziomach nauczania, zwłaszcza na poziomie podstawowym i średnim, była i jest logika. Stąd nawet ludzie jakoby wykształceni (w każdym razie posiadający dyplomy) potrafią pleść androny bez ładu i składu. Także – a może przede wszystkim – z wysokich trybun padają zbyt często różne pokrętne banialuki, w których wniosek nijak się ma do przesłanek. Dobra rada tym razem, to nie żałuj czasu i fatygi na myślenie, zanim cokolwiek zrobisz, powiesz lub napiszesz. Sprawdź, czy przesłanki nie są przypadkiem fałszywe, bo wnioski wówczas także będą diabła warte.
Ma się wiedzieć, że bywa, iż niektórzy, politycy zwłaszcza, świadomie, z całym cynizmem i premedytacją wmawiają maluczkim, że ich jedynym celem jest robić ludowi dobrze, jedyną troską powszechne tego ludu zadowolenie, dlatego gotowi rozebrać traktor (pamiętacie piosenkę Grześkowiaka?), rozdać śrubki, felgi i opony. Może i potem nie będzie do czego doczepić pługa, ale to już zmartwienie na inne, nie nasze kadencje. Rada na przyszłość: nie wrzucajcie bezmyślnie kartek i nie wyciągajcie niemądrych wniosków z błędnej przesłanki, że i tak nic to nie da, więc po co się w ogóle do urny fatygować.
Od tygodnia staram się dzielnie znosić tortury, jakim jestem poddawany w godzinach wiadomych transmisji. Nigdy nie rozumiałem zjawiska, mam to widać wrodzone, bo masowe kibicowanie od dziecka zdawało mi się skrajną aberracją. Oczywiście wiedziałem też od niepamiętnych lat, że jestem w mniejszości. Szczęście, że nie osamotniony. Snadź stąd wrażliwość na problemy odmieńców wszelkiej maści. Rozumiem emocje i potrzebę ich wyrażania, ale dlaczego takim potępieńczym rykiem? Wcale z tego nie wynika – niech wirtuozi logiki nie zacierają łap – że postuluję likwidację stadionów i wnoszę o zakaz transmisji. Wystarczy, że na stadion nie pójdę i odpowiednio nastroję odbiornik, co i tak na nic, bo sąsiedzi tego nie zrobią. Wręcz odwrotnie. Wyjdą z fałszywej przesłanki, że cisza za ścianą dowodzi, że coś mi się popsuło, zatem powinienem być wdzięczny za podkręcenie ich odbiornika na cały regulator. Dobra rada: sprawdź przyczynę zanim zareagujesz.
Przy okazji o stadionie: Czasem odnoszę wrażenie, że wielu decydentów zachowuje się jak ta panna z domu sierot, która uzyskawszy dorosłość, wzięła należną wyprawkę i nie mając ani mieszkania, ani pracy, ani nawet narzeczonego, wydała ją na suknię ślubną. Tak jakoś mi się skojarzyła decyzja o kredycie dla miasta. Można to zresztą odnieść do wielu innych decyzji. Na przykład o tramwaju. Ciąg ulicy Braci M. jest jedną wielką arterią komunikacyjną, całkiem drożną. Po co tam jeszcze tory? A bliski Kazimierz, Porąbka, nie wspominając o Ostrowach i Maczkach zostaną, jak są, za płotem. Mniemam, że to skutek posiadania nad łóżkiem, stołem, biurkiem (podkreśl właściwe) tabliczki z napisem: „Niedługo wybory! Głos mędrca i matołka ma w urnie tę sama wagę. Pamiętaj, że matołków jest więcej.” Rada moja taka: chcesz mieć miejsce w historii i wdzięczną pamięć potomnych? Usuń tę tabliczkę.
Jeden z komentatorów moich tekstów, skądinąd znajomy, namawia mnie, abym z większym optymizmem podchodził do życia. Do czego, jak do czego, ale do optymizmu namawiać mnie nie trzeba. Bez niego od dawna by mnie tu nie było. Zawsze znajdę cień nadziei, dlatego wciąż żyję, na złość niektórym. Na koniec dobra rada jest taka: wyszukaj w każdym złym zjawisku choćby cień czegoś dobrego. Ot, w tym konkretnym przypadku, gdyby nie mistrzostwa, miałbym kłopot z tematem.
toko