Miasto bez granic
Czas coraz śmielej wpędza Miasto w objęcia drugiego stulecia formalnego istnienia. Istnienia pędzonego na tle historycznych zawieruch, utrwalonego w imponującym repozytorium dokumentów – opracowań naukowych, artykułów prasowych, pamiętników, druków ulotnych, fotografii, wydawnictw kartograficznych. Tym ostatnim zawdzięczamy cenny wgląd w nieustanny proces przekształceń Miasta. Do pełnego obrazu brakuje jednakże istotnego uzupełnienia. Czym Sosnowiec, pomimo dwunastu dekad – urozmaicanego wirażami stagnacji – spektakularnego rozwoju, pod względem administracyjnym charakteryzuje się? Brakiem spójnego podziału administracyjnego.
Wyczerpująca analiza tego zagadnienia nie może, z uwagi na swą złożoność, zostać ujęta w ramach nie tylko pojedynczego felietonu, ale stanowić może wręcz istotę pokaźnego opracowania. Nie zmieni tego przyjęcie daleko idącego uproszczenia, potencjalnie krzywdzącego dla poważnej części Mieszkańców, w ramach którego z dyskusji wyłączy się wschodnią część Miasta. Zabieg to drastyczny i niezupełnie elegancki, ale uzasadniony faktem ustanowienia stosunkowo niedawno autonomii obszarów Sosnowca leżących właśnie na wschód od osi ulic Braci Mieroszewskich, 11 Listopada oraz Wojska Polskiego, co pociąga z sobą łatwość z odczytaniem dawnych granic odpowiednich Jednostek oraz ich umiejscowieniem na kartach współczesnych planów. Należy jednak zaznaczyć, że chociaż od najszerzej zakrojonego skorygowania granic Sosnowca minęło raptem ponad czterdzieści lat, to śledząc z osobna losy niektórych rejonów można wpaść w niejedną pułapkę. Nasuwają się tutaj przede wszystkim dwa jaskrawe przypadki, o zgoła odmiennych przyczynach. Chociaż terytorialnie bliżej Mieszkańcom Juliusza do Porąbki, to paradoksalnie historyczne więzy ściślej wiążą tę uroczą leśną Enklawę z Kazimierzem Górniczym. Innym razem, opuszczając przepełnione industrialnym duchem okolice ulicy Gabrieli Zapolskiej i kierując się na północ – przekroczywszy linię ulicy Majora Henryka Hubala-Dobrzańskiego – bynajmniej Klimontowa nie opuszczamy, a wyłącznie poddać można się wrażeniu wykreowanemu przez wielkopłytową zabudowę ulicy Zielonogórskiej, iż dotarliśmy do Zagórza.
Jednym z najbardziej nieoczekiwanych, a przy tym nastręczającym trudności, faktów w świetle stosunkowo młodego wieku Sosnowca – biorąc pod uwagę także okres przed nadaniem pamiętnego Ukazu – jest fragmentarycznie udokumentowana własność gruntów, które wchodziły w skład obszarów rdzennych. Z pomocą przyjść mogą co prawda opracowania Firka, ale ich dokładność nierzadko nie pozwala na jednoznaczne umiejscowienie na ich tle Sosnowca znanego w obecnej dobie, zwłaszcza w przypadku terenów ówcześnie słabo zaludnionych i na wpół dzikich.
Do interesujących wniosków pozwala dotrzeć kilka planów Miasta, wydanych niedługo przed wybuchem II Wojny Światowej. Szczególnie jedno z opracowań, spopularyzowane dzięki publikacji „Parafia św. Barbary w Sosnowcu. 1908-2008” pod redakcją Księdza Trąby. Z pewnością wielu Miłośników Sosnowca bez wahania przywoła z pamięci charakterystycznie pokolorowany plan, którego niezmiernie cenną wartość podnosi pokaźna ilość ręcznych dopisków, informujących o stanie posiadania gruntów i nieruchomości.
Zakres terytorialny Dzielnic nowo powstałego Miasta determinowany był w znacznym stopniu przez obszar jurysdykcji Parafii. Szczególnie łatwo można prześledzić to na przykładzie Sielca w kontekście erygowania Wspólnot przy ulicach Barbary oraz Dworskiej (obecnie Skautów), co z kolei odnajdywało swe odzwierciedlenie w stosunkach społecznych Konstantynowa oraz szeroko rozumianej Środuli, swoją drogą pomiędzy którymi granica również uległa znacznej modyfikacji, zwłaszcza w kontekście reurbanizacji Miasta. Na rzeczonej mapie widzimy bowiem, iż wyraźnie od Środuli (linia ulicy Piotrkowskiej) oddzielony jest Sielec, chociaż źródła dokumentujące losy tej części Miasta – zwłaszcza nurtu przemysłowego – jednoznacznie utożsamiają obszar ograniczony Czarną Przemszą oraz zbiegiem ulic Chemicznej i Rybnej ze Środulą. Wreszcie w tym rejonie lokujemy Piecuch, stanowiący zalążek owej karczemnej Osady.
W latach trzydziestych ubiegłego wieku w sposób odmienny od przyjętego obecnie przyjmowano rozgraniczenie terytoriów Śródmieścia i Starego Sosnowca. Jakkolwiek podział pomiędzy tym pierwszym a Sielcem utożsamiany był z Czarną Przemszą, co przetrwało do naszej doby (z zastrzeżeniem uregulowania koryta, co szczególnie silnie przekształciło tę granicę w rejonie północnego fragmentu ulicy Legionów), tak analiza ówczesnej wschodniej granicy centralnej Dzielnicy może zaskoczyć. Przyjmowana obecnie przez Historyków oraz Regionalistów linia podziału pomiędzy Śródmieściem i Starym Sosnowcem zgodna jest z biegiem ulicy Jana Kilińskiego, natomiast w okresie międzywojennym granica ta przebiegała dopiero na ulicy Swobodnej. Należy odnotować w tym miejscu, iż teren ograniczony obecnymi ulicami Księdza Włodzimierza Sedlaka i Wiązową (ściślej: wówczas – zatartą już – Milowicką, leżącą po północnej stronie torów kolejowych), do skrzyżowania z południowym odcinkiem Gospodarczej, przez Generała Stefana Grota-Roweckiego (z wyłączeniem rejonu ulicy Niepodległości), a od wschodu sięgający do początku ulicy Stefana Żeromskiego, nie był zaliczany do Pogoni, lecz Śródmieścia. Przyczynę tego stanu rzeczy należy upatrywać przede wszystkim w diametralnie odmiennym niż obecnie sposobie zagospodarowania terenu, zwłaszcza w klinie współczesnych ulic Jana Kilińskiego oraz Hanki Ordonówny. Obszar ten zajęty bowiem był przez infrastrukturę kolejową. Okrojony obszar Pogoni musimy tłumaczyć powołaniem Dyrekcji Budowy Osiedli Robotniczych dopiero po ustaniu działań wojennych. Czym jednak tłumaczyć wytyczenie granicy aż wzdłuż ulicy Swobodnej?
Chętnie sięgamy, zwłaszcza w tak niepewnych czasach, wyobraźnią w przyszłość, starając się usilnie odnaleźć odpowiedzi na pytania aktualne już teraz. Chociaż realizacja tego jest niewykonalna, wielu czyni sobie z tego niewyczerpane źródło emocji. Czy nie okazuje się, że równie niełatwo zgłębić jest tajemnice przeszłości, nawet tej nieodległej?
Jakub Tomasz Hołaj-Krzak
Warszawa, 30 V 2022