Pan Prezydent odpłynął
Jeszcze nie ostygły emocje po brawurowym wykonaniu discopolowej kolędy na scenie Muzy, omal wrestlingowym pojedynku pięściarskim i konnej paradzie Trzech Króli a już pan prezydent ponownie zachwycił mieszkańców pokazem tężyzny fizycznej i odwagi graniczącej z brawurą. Na inauguracji działalności przyszkolnego basenu osobiście i organoleptycznie sprawdził, czy woda nadaje się do uprawiania pływactwa. Gdyby był harcerzem (co z pewnych względów jest absolutnie wykluczone) mógłby w ten sposób zdobyć kolejną sprawność i plakietkę naszyć na rękaw munduru. Pan prezydent skoczył do wody, jak stał, w garniturze. Tyle że bez butów. I bez krawata. I niestety bez obowiązkowego wcześniejszego opłukania się pod prysznicem. Skoczył (na nogi tzw. „ratowniczym) po czym odpłynął w dal, ale wkrótce wrócił. Piski na widowni wskazywały na obecność licznych fanek. Sanepidu zaś przy tym nie było. Wydarzenie to zostało zarejestrowane i opublikowane w social mediach. Można je bez końca odtwarzać na ekranie. Ponoć niektórzy puszczają film od początku do końca i na odwrót, co sprawia, że w pierwszej wersji suchy prezydent staje się mokry a w drugiej mokry prezydent wyskakuje z wody na słupek i z mokrego staje się całkiem suchy. I jeszcze raz – do wody i z wody… Ten pozornie spontaniczny odruch radości był zapewne głęboko przemyślany i zaplanowany. Trudno bowiem pomyśleć, że prezydent przybył na uroczystość otwarcia basenu bez zapasowego garnituru (buty zdjął). No, chyba, że akurat przechodził obok z tragarzami, którzy przypadkowo nieśli ręczniki i suche odzienie.
Bez wątpienia wyczyn sosnowieckiego włodarza będzie uważny przez opozycję i różnej maści malkontentów za drugi na liście politycznego kabotyństwa. Lepszy był tylko występ partyjnego kolegi naszego prezydenta – Pawła Adamowicza, który na gdańskim lotnisku ciągnął na sznurku samolot należący do spółki Amber Gold. Będą marudzić, że trudno sobie wyobrazić jak w ubraniu skacze do wody prof. Hanna Gronkiewicz Waltz w Warszawie, prof. Jacek Majchrowski w Krakowie, dr Zygmunt Frankiewicz w Gliwicach, dr Marcin Krupa w Katowicach czy nawet zwykły mgr Robert Biedroń w Słupsku. Ale dajmy odpór sfrustrowanym narzekaczom i zawistnikom! Pewnie wyżej wymienieni nudziarze mają inne (może mniej ważne) zajęcia a już na pewno nie mają takiej fantazji i radosnej ekstrawagancji. Nasz prezydent jajogłowym nie jest i nosa nie zadziera. To swojak, po prostu jeden z nas, równy gość. Primus inter paren. I nic co ludzkie nie jest mu obce. Zaśpiewa, zatańczy, poimprezuje po meczu. Młodość ma swoje prawa a ciężka służba społeczna wymaga regeneracji. A że przy tym ma temperament i lubi trochę pobrylować? Taki urok barwnych osobowości. Gdyby żył przed wojną, pewnie wjeżdżałby na koniu do Adrii.
Poza tym, pływanie to szlachetna aktywność fizyczna a nasz prezydent, jak przystało na prawdziwego faceta, za sportem przepada. Właściwie to głównie za piłką nożną. Dlatego już niedługo podzieli się swoją pasją z mieszkańcami i postawi im nowy stadion. W ramach rewanżu uszczęśliwieni sosnowiczanie podzielą się kosztami budowy obiektu. Bowiem sami uwielbiają sporty zwłaszcza ekstremalne – jazdę z przeszkodami przez remontowane w tym samym czasie główne arterie i creme de la creme – survival na ulicy Modrzejowskiej. To drugie szczególnie cenione przez osoby z wózkami dziecięcymi i na wózkach inwalidzkich. Zarówno one jak i właściciele tamtejszych sklepów ignorują tablicę informującą, że remont ulicy zakończył się w styczniu 2018 roku. Są zadowoleni, że władze pozwalają im wciąż trenować. Tym bardziej, że zabłoceni po deszczu i zakurzeni cementowym pyłem podczas upałów zawsze mogą się opłukać podczas ulewy w przejściu podziemnym pod rondem Bartoszewskiego. Nowy basen i tak nie pomieści wszystkich a to przejście jest duże, wygodne, wiec wzorem prezydenta też można kąpać się w ubraniu. I nawet w butach.
Należy się spodziewać, że rozmaite kłopoty mieszkańców znajdą swój kres przed wyborami samorządowymi. Prezydent poprowadzi pierwszy autokar zielonym buspasem, przejedzie rowerem wszystkie ścieżki, pójdzie z kimś pod rękę na spacer bulwarami oraz na zakupy do jakiegoś ocalałego sklepu na Modrzejowskiej i wbije pierwszą łopatę pod budowę stadionu. To ostatnio dość rozpowszechniona praktyka. Media pokazały przecież, jak inny prezydent, znany ze swej tężyzny fizycznej, zamiłowania do sportu i konnej jazdy, a przy tym prawdziwy macho – Władimir Putin osobiście przejechał jako pierwszy przez nowo wybudowany most nad Cieśniną Kerczeńską. Tyle, że nie skorzystał z okazji i nie wskoczył w ubraniu do wody. Szkoda, że na to nie wpadł. Ale otwarcie mostu było wcześniej niż otwarcie basenu w Sosnowcu.
Janusz Szewczyk