Pandemiczne résumé albo o „Malediwach” na Milowicach
W Sosnowcu wiele wysiłku kładzie się, by zaklinać rzeczywistość. Nieproszony wirus absolutnie nie wybił Rządzących z rytmu, czego na przestrzeni dziewięciu miesięcy Mieszkańcy nie mieli okazji nie odnotować. Czasem z uśmiechem politowania, częściej jednak z goryczą.
Trudno jest wyliczyć wszystkie zabiegi, które – obliczone na doraźny sukces wizerunkowy i żerujące na dezinformacji lub półprawdach – serwowano z alei Zwycięstwa „ku pokrzepieniu słupków poparcia”.
Rok w Mieście rozpoczął się pod znakiem wmawiania dobrodziejstw płynących z budowy centrum logistycznego z dala od terenów peryferyjnych, co gorsza kosztem Historii. Wiadomo nie od dzisiaj, że geszefciarstwa na sentymentach pielęgnować nie można, o odciążeniu zadłużonego Miasta nie wspominając. Wszyscy mają w pamięci popisowe występy Radnych – przepełnione arogancją i pogardą ataki na Mieszkańców w trakcie obrad Rady Miejskiej, żenujące podrygi i zagrywki w przestrzeni internetowej (organizowanie pseudosond w sprawie ochrony Zabytków na terenach poprzemysłowych, zmagania z wymijającymi wypowiedziami Radnych).
Pozostając w temacie postindustrialnego Dziedzictwa, warto pamiętać o lekceważącym potraktowaniu pozostałości po Kopalni w Kazimierzu Górniczym. Okazało się, że mistrzowsko udało się zagłuszyć pohukiwania niesfornej „garstki” Mieszkańców, protestujących przeciwko bezmyślnej degradacji czegoś, co każda gmina za wszelką cenę podtrzymywałaby. Do takich postaw potrzeba, niestety, pewnej dozy wizjonerstwa i mądrości, a i przyzwoitości nie zaszkodzi. Do podobnych przymiotów, okazuje się, przy ulicy Jana Kilińskiego uwagi nie przywiązuje się w toku kształcenia…
Początek roku to także kolejny epizod ceregieli ze Strażą Miejską w tle. Nowe centrum monitoringu okazało się nie być odpowiedzią skuteczną na zuchwałe akty wandalizmu oraz przemocy. Z drugiej strony, jakże mało miałby obowiązków na Facebooku Pan Prezydent, który niejednokrotnie zastępował Funkcjonariuszy nieudolnej Formacji z ulicy Stanisława Staszica. Szkoda tylko, że nie wspierał Pan Prezydent równie aktywnie w przypadku walki ze smogiem, która to zawsze okazuje się wyzwaniem przekraczającym siły i środki. Dziwi wyłącznie w tym wszystkim to, że jakoś mało kto pałał ochotą zasilić szeregi Jednostki targanej takim marazmem; nawet Gazeta Wyborcza swego czasu stanęła w roli tablicy ogłoszeniowej, jednak z mizernym skutkiem.
To wszystko tylko jątrzenie, skoro Włodarze wspaniałomyślnie przewidzieli tysiączłotowe stypendia dla tak zwanych „e-sportowców”. Okazuje się zatem, że nie jest prawdą, by docenienie odnaleźli w Mieście wyłącznie „Fachowcy” z ulicy Kresowej; prawdziwym Sportowcom pozostaje nadal żebrać pokątnie, z dala od blasków fleszy.
Wróciwszy do architektury, bardzo szybko okazało się, że w Sosnowcu do dobrego tonu należy także niszczenie Pamiątek niezwiązanych z przemysłem. Kukułczym jajem okazała się dla Urzędu Miejskiego willa na Starym Sosnowcu (ulica Swobodna), w której swego czasu mieścił się żydowski sierociniec, a o byłą siedzibę pewnego banku przy śródmiejskiej ulicy Ignacego Mościckiego również mało kto się martwił. Tę listę zajęły także później Perły z ulic Stanisława Staszica i Marszałka Józefa Piłsudskiego. Zresztą czemu się dziwić, skoro dawna Szkoła Realna przy ulicy Stefana Żeromskiego „musiała sama zadbać o swój interes”…
W tym samym czasie, to jest w połowie lutego, światełko zajaśniało w… dziurze, która od wielu miesięcy spędzała sen z powiek Mieszkańców na wysokości tunelu tramwajowego w ciągu ulicy 3 Maja. Ten karykaturalny przykład kulejących finansów Miasta jeszcze długo miał nabijać kiesy właścicieli serwisów samochodowych, bowiem 3 miliony złotych to zdecydowanie kwota zawrotna, a której pożyczyć się na taki remont akurat nie da, podobnie zresztą jak na renowację przepraw nad Czarną Przemszą, gdzie receptą okazywało się wyłącznie stawianie znaków ostrzegawczych.
Wyjątkowo zabawnie w kontekście zrujnowanej jezdni wybrzmiały zapowiedzi budowy ultranowoczesnej kolei metropolitalnej. Nie tylko Lem, ale i Orwell nie przewidziałby równie kuriozalnej utopii.
Skoro zatem problem leży w braku środków, należy szybko zjednać sobie inwestorską brać. Chociażby przez wylesienie kawałka Jęzora pod parking istniejącego kompleksu handlowego. Wiadomo, że dzieci, ryby i wiewiórki głosu nie mają.
Bodajże najbardziej optymistyczną wiadomością drugiego kwartału było w Sosnowcu odkrycie, iż ulica Kukułek wymaga pilnego remontu. Lepiej późno niż wcale, prawda?
Pomijając pomniejsze pląsy Radnych, by wspomnieć Pana Litewki bicie własnych rekordów we wspomaganiu Lekarzy (oraz podróżowanie autem bez uprawnień), czy też przykre doświadczenia z frontu budowy ścieżek rowerowych (pilnie poszukiwany dywersant, który zapodział przy ulicy 1 Maja kabel średniego napięcia), warto wyłącznie przypomnieć niedawne zajście w ruinach byłej piekarni mechanicznej (ulica Wiązowa). Od lat teren zaniedbany, poza wszelką kontrolą Urzędników, zapisał się przed kilkoma tygodniami w pamięci Mieszkańców. Nie po raz pierwszy. Nie upłynęło wiele w Czarnej Przemszy wody, by o podobnym zdarzeniu doniesiono z Dańdówki (ulica Generała Władysława Andersa).
Wszystko to, Drodzy Mieszkańcy, przeplatane rewelacjami o budowie tężni, instalacji pod egidą Pani Przewodniczącej Szoty podziemnych silosów na odpady bez uprzedniego zabezpieczenia pojazdu do ich opróżniania, receptach Pana Radnego Żurawskiego na Miasto marzeń lub popisami wokalnymi Pana Prezydenta, Radnych zaprzyjaźnionych oraz (czasami) zbuntowanych (kakofonia na 16 wersów). Chociaż sielankę sezonu ogórkowego przerwał pochód barbarzyństwa na placu Stulecia (warto w tym miejscu przypomnieć o styczniowym wybryku kryminalistów w Obornikach; to właśnie dla kwiatu bandyckiej frakcji elektoratu inwestuje się w Mieście miliony), to wszak kogo to obchodzi?! Być może Medyków z ulicy Emila Zegadłowicza, którzy zmuszeni byli sklecać kombinezony z worków na śmieci. Ważne jednak, by nie tracić
rezonu, gdy atmosfera się zagęszcza, ponieważ wybory i tak są co pół dekady…
Jakiego Miasta życzyć należy sobie w nadchodzącym dziesięcioleciu? Zdrowego, ale niekoniecznie tylko w ujęciu zażegnania pandemii, a w znacznie szerszym – rozliczenia Kakistokratów, których poznać można nie tylko po powszechnym braku umiejętności posługiwania się Polszczyzną, ale przede wszystkim niedostatecznym szacunku do Wyborców. Ci w oczekiwaniu na lepsze czasy mogą odprężyć się na „Malediwach” w „parku” Tysiąclecia. Zza gęstej otuliny drzew nie tak łatwo dostrzec brud, dyletanctwo i makiawelizm…
Jakub Tomasz Hołaj-Krzak
Warszawa, 17 XII 2020