Plenerowa konsternacja
W ostatni wtorek ubiegłego miesiąca, to jest 27 września, udałem się do Miasta w jednodniową podróż nie tylko sentymentalną. Odwiedzinom Domu towarzyszył – obok wizyty w ulubionym Zakładzie z branży poligraficznej w Sosnowcu, w którym niezmiennie zlecam wykonywanie wizytówek – rajd antykwaryczny, połączony z weryfikacją tempa zachodzenia zmian w otoczeniu. Nie zawsze na lepsze.
Być może zdradzę Państwu swe – na tyle głęboko skrywane, gdyż nic mi o nich nie wiadomo – skłonności turpistyczne, a być może zwyczajnie potwierdzę prawdziwość własnego powiedzonka, jakoby piękno Miasta tkwi w Jego brzydocie, gdy zdradzę, iż jeszcze słysząc echo własnych zachwytów nad postępami prac w Centrum Edukacji Ekologicznej – Egzotarium, spacer przez Stary Sosnowiec do Śródmieścia odbyłem trzymając się traktu ulicy Wiązowej. Niezmiernie cieszy oko trwająca na pograniczu Pogoni oraz Starego Sosnowca metamorfoza – zapomnianej przez kolejne kadencje przestrzeni, która jeszcze nie tak dawno służyła towarowemu transportowi kolejowemu (warto przypomnieć, że w najszerszym miejscu równolegle biegło aż czternaście torów). Pomimo ewidentnego, nie bójmy się tak odważnego stwierdzenia, skoku cywilizacyjnego tej części Sosnowca, nietrudno odnieść wrażenie, że do kresu rewitalizacji zdecydowanie dalej niż bliżej. Widać to szczególnie jaskrawo na początkowym odcinku rzeczonej ulicy, pomiędzy aleją Józefa Mireckiego a ulicą Swobodną. Odcinku, który nie został jak dotąd tknięty uzdrawiającym palcem deweloperskiej ofensywy.
Podobne przeoczenie nie oznacza bynajmniej, jakoby pracowici Czynownicy z alei Zwycięstwa nie pochylili się nad problemami przyległości dawnej Piekarni. Rzut kamieniem od wjazdu w ulicę Wiązową umieszczono bowiem, po prawej stronie, poważnie wyglądającą tabliczkę, której celem miałoby być jakoby ostudzenie zapału tych wszystkich mniej cywilizowanych Mieszkańców, chcących zaoszczędzić kosztem środowiska parę złotych. Kosztem środowiska, czyli nas wszystkich. Chociaż tabliczka ta jeszcze nie zdążyła pokryć się poważną warstwą kurzu oraz wlepek promujących wiadomą Drużynę, skutki przemyślanej intrygi Urzędników były widoczne aż nadto. Nikogo wszak nie trzeba przekonywać, że ostrzegająca przed niczym tabliczka przy ulicy Wiązowej może wywołać co najwyżej szyderczy uśmiech kpiny u spiętrzającego kolejną pryzmę nie tylko odpadów budowlanych, ale również będących pamiątką po rozgardiaszu w warsztacie samochodowym lub ogrodzie. Okazji ku temu, tylko w tamtym miejscu, było sporo ponad dziesięć. Do tego dodać należy elementy karoserii oraz kokpitów z kilku egzemplarzy samochodów, swawolnie rozrzuconych wzdłuż południowej strony początkowego odcinka ulicy znanej ongiś jako Kolejowa. Pomyśleć tylko, że nie tylko autor tych słów zalicza się do grona entuzjastów widoku wiosennego szpaleru drzew nad tym, bądź co bądź, tragicznie zaniedbanym skrawkiem Starego Sosnowca.
Co kieruje mną, by angażować Państwa cenną uwagę wynurzeniami „przyjezdnego sosnowiczanina”? Traf chciał, że na tamten właśnie dzień Pan Radny Nitwinko zaplanował festyn przy ulicy Generała Józefa Hallera, adresowany do najmłodszych Mieszkańców Miasta. Z pewnością zaskoczę niejednego spośród mych Szanownych Czytelników deklaracją, iż nie czerpię absolutnie żadnej przyjemności z ryzyka przykrych następstw wchodzenia w ambitne spory słowne lub pisemne. Ponieważ właśnie ku takiej rozmowie otwarła się przede mną nieoczekiwanie podobna szansa, skwapliwie z niej skorzystałem. Chociaż jestem rówieśnikiem Pana Radnego (dzielą nas raptem cztery dni), a nadto mogę zwracać się – ze wzajemnością oczywiście – do Pana Radnego w sposób mniej oficjalny, rozmowę postanowiłem zainicjować w sposób zdecydowanie zachowawczy. Zresztą do powiedzenia nie miałem wiele, poza ironicznie zabarwionym pytaniem retorycznym, dotyczącym przyczyn umiarkowanego zapału w pracach nad przywróceniem nie tylko Miastu parceli pod ruinami Piekarni w rejonie ulic Kotlarskiej, Swobodnej oraz Wiązowej, ale przede wszystkim środowisku. Chociaż pomimo fatalnej aury Pan Radny nie narzekał na nadmiar wolnego czasu, łaskawie zostałem obdarzony uwagą. Na szczęście, dla Pana Radnego i dla mnie, nie na długo. Przykro jest bowiem patrzeć na wijącego się niczym w ukropie dojrzałego i wykształconego mężczyznę, nadto pełniącego eksponowaną funkcję publiczną, który postawiony niespodziewanie przed – znanym od dłuższego czasu – konkretnym pytaniem, usilnie stara się albo przypomnieć sobie zaaplikowaną przed kilkoma tygodniami wersję wydarzeń, albo wymyślić jakąś bujdę na poczekaniu. Wewnętrzne rozterki trwały jednak nie dłużej niż mgnienie oka. Pan Radny Nitwinko bowiem nagle rozpromienił się, by – po nadaniu mi statusu „niewidzialnego” – zawołać Pana Radnego Wcisłę celem upewnienia się, czy kramik czas zwijać, pozostawiwszy na drogę do Warszawy pamiątkowy widok szanownych pleców. Po taki właśnie arsenał argumentów mógł sięgnąć wyłącznie prominentny przedstawiciel Milowic, Pogoni oraz Starego Sosnowca, gdy szary wyborca ośmielił się (!) zasugerować jako bardziej przydatną formę spędzania czasu kontrolę miejsc nielegalnego składowania odpadów niż zabawę w deszczowy dzień.
Tak oto, proszę Szanownych Państwa, wygląda modelowa rozmowa z Przedstawicielem Mieszkańców. Nie potrafię odnaleźć racjonalnej odpowiedzi na pytanie, czy istotnie władza (lub samo jej poczucie) potrafi w tak spektakularny sposób zacierać nie tylko zdrowo pojęte granice przyzwoitości i taktu, ale też wręcz demolować hierarchię wartości, czy też pełni rolę swego rodzaju utrwalacza pewnych postaw? Postaw zniekształconych za młodu chociażby nierównościami społecznymi na tle ekonomicznym lub zaniedbaniami natury edukacyjnej, a z biegiem lat sukcesywnie podlegających zwyrodnieniu. Nie ma dosłownie dnia, ażeby Wybrańcy z Urzędu Miasta nie potwierdzali tego poprzez zachowanie lub wypowiedzi. By sprawę tę osadzić na tle ostatnich wydarzeń, można trafnie skonkludować, iż uporczywe unikanie odpowiedzi na niekomfortowe pytania (nie tylko) przez Pana Radnego Nitwinki jest dokładnie jedną stroną tego samego medalu, którego wartość obniżają wystąpienia Pani Radnej Gojnej-Ucińskiej.
Jakub Tomasz Hołaj-Krzak
Warszawa, 25 X 2022