Po premierze: „Przodownicy miłości. Rewia związkowo-robotnicza” – czyli klasa robotnicza na scenę.
Na początek roku Teatr Zagłębia przygotował przedstawienie inspirowane wystawioną w 1937 roku i odnoszącą wielkie sukcesy rewią „Pins and Needles”(Szpileczki i Igiełki), pod tytułem „Przodownicy miłości. Rewia związkowo-robotnicza”. Co prawda na deskach sosnowieckiego teatru nie wystąpili autentyczni przedstawiciele klasy robotniczej, jak w oryginalnym przedstawieniu sprzed wojny, tylko zawodowi aktorzy, ale trzeba przyznać, że wcielenie naszych artystów w przedstawicieli ruchu związkowego wypadło przekonująco. Mniej barwna i nieco ascetyczna była scenografia, ale trzeba pamiętać, że i początki ruchu związkowego w Stanach Zjednoczonych w owym czasie nie były łatwe, tym bardziej, że tu i ówdzie miały wyraźne zabarwienie socjalistyczne, co w bastionie kapitalizmu nie było przez wielu mile widziane.
Jak to w rewii, dominująca była warstwa muzyczno-wokalna, a w niej zdecydowanie wyróżniała się pod tym względem Beata Deutschman i nie ma w tym nic dziwnego, bowiem dodatkowo jest absolwentką Policealnego Studium Wokalno-Baletowego w Gliwicach przy Gliwickim Teatrze Muzycznym – i to było słychać. Na duże wyróżnienie naszym zdaniem zasłużyła także (występująca gościnnie) Mirosława Żak w roli konferansjerki, choć i reszta zespołu stanęła na wysokości zadania.
Jako, że rewia „Pins and Needles” stanowiła tylko inspirację, to przy uwspółcześnieniu w polskich realiach musiał wyraźnie pojawić się (z przymrużeniem oka) etos pracy górników i stoczniowców. Natomiast odniesienie, aż do czasów babilońskich w wątku uczty Baltazara wydaje się chyba zbyt odległe i mało zrozumiałe. No chyba, że to zakamuflowana przestroga dla możnych, że jeżeli nie zaproszą do stołu prekariuszy, to może się to skończyć dla nich tak, jak dla Baltazara w końcu piątej Księgi Daniela. A może to tylko aberracje i wyssane z palca spekulacje pismaków z „tego mało poczytnego portalu” – jak mówi o nas prezydent Arkadiusz Chęciński -, ale solidnego uzasadnienia dla umieszczenia tej sceny nie znajdujemy.
Nieco dyskusyjna dla spójności przekazu może być również ubarwiająca przedstawienie scena z przywódcami Rosji, Turcji, Korei Północnej i Stanów Zjednoczonych, choć w ramach politycznie zaangażowanych musicali i rewii lat trzydziestych w Stanach Zjednoczonych, to uwspółcześnienie wydaje się jeszcze do przyjęcia. Z tym, że polityka zagraniczna w owym czasie była raczej na dalszym planie względem polityki wewnętrznej i praw pracowniczych.
Mimo, że wystawienie rewii w niemuzycznym z definicji Teatrze Zagłębia musiało stanowić spore wyzwanie dla aktorów, to poradzili oni sobie z tym zadaniem doskonale co potwierdza opinię, że dobry aktor jak trzeba, to profesjonalnie i zaśpiewa i zatańczy, a z takimi tylko aktorami mamy do czynienia, jak chodzi o Teatr Zagłębia.
Fot. Teatr Zagłębia