Świat Barbary i Mariana
Współczesne życie służy gotowymi rozwiązaniami. Szybkimi, nieskomplikowanymi. Oducza samodzielnego, krytycznego myślenia, hołdując bezmyślności oraz ignorancji. Nie jest znowu tak trudno odnaleźć trafne tego przykłady na wielu płaszczyznach doświadczeń społecznych, służbowych, jak i prywatnych.
Rzeczywistość zabawnej pary wykreowanej przez speców marketingowych, Barbary i Mariana, znosi wszelkie bolączki związane z przywiązywaniem nadmiernej wagi do forsowania intelektu. W dystopijnym grajdołku radiowo-telewizyjnym, który nie tylko nie zna podziału na czas letni i zimowy, ale w którym to przede wszystkim trwają niekończące się promocje na kieszonkowe komputery z opcją wykonywania połączeń telefonicznych, każdy ma prawo i obowiązek czuć się ukontentowany. W szczególności zagubiona we własnej ignorancji jednostka, która przyjmie z pocałowaniem ręki podobny cyrograf w zamian za niekończący się luz. Wszystko, proszę Szanownych Państwa, wskazuje na to, że do takiego obrazu pasuje jak ulał modelowy „Nowy Człowiek Sosnowiecki” – karmiony papką z alei Zwycięstwa, o charyzmie zastraszonego Homo Sovieticusa, który to uciekając przed własnym cieniem, za nic nie odważy się zadać pytania, czy jakoby może samodzielnie mrugnąć okiem. Naszym Włodarzom pysznie odpowiada taki układ sił!
Od ponad trzech dekad cieszymy się jakoby pełną wolnością samorządu. Jakikolwiek nie mógłby funkcjonować bez wolnych mediów. W Sosnowcu, chociażby przy okazji relacjonowania rzeczowych obiekcji Mieszkańców nad pseudorondem w ciągu ulicy Wawel, kulturalna krytyka zostaje bez mrugnięcia okiem ochrzczona „hejtem”.
Na mocy ustawy o samorządzie gminnym, do kompetencji radnych należy pełnienie kontroli nad realizacją ich zadań, ze szczególnym uwzględnieniem patrzenia na ręce kierownictwu. W Sosnowcu, co nikogo nie dziwi, w tej materii nie można doszukiwać się jakichkolwiek uchybień. Zaufanie, jakim Pan Prezydent Chęciński pała do Radnych, budzi ostatnie pokłady wzruszenia. Jak inaczej bowiem rozumieć sunące po Mieście doniesienia, jakoby Pierwszy Celebryta wśród Radnych (oraz Pierwszy Radny wśród Celebrytów) na synekurce w pewnej miejskiej Jednostce budżetowej wyklepuje w imieniu Mocodawcy pamflety na Facebooku? Równie odpowiedzialne zadanie wyczerpująco tłumaczy zupełny brak nie tylko wychodzenia z własnymi, konstruktywnymi propozycjami, ale również stronienie od blokowania szkodliwych decyzji Pana Prezydenta.
Niestety, ale w tym miejscu daje znać o sobie w sposób wyjątkowo ostry cynizm i bezczelność Pana Radnego Żurawskiego. Nikt bowiem o zdrowych zmysłach nie pokusi się chociażby na pół krytycznego słowa komentarza z tytułu akcji prowadzonych na rzecz Podopiecznych Ośrodków Opiekuńczo-Wychowawczych. Nawet jeżeli Pan Radny nie potrafi intelektualnie zapędzić się w skomplikowane meandry problemów budżetowych lub środowiskowych Gminy…
Przed około dwoma laty Miastem wstrząsnęła (pytanie, czy całym?!) niesmaczna aferka z Panem Radnym Litewką. Warto Osobom niewtajemniczonym wyświetlić, że – wedle oficjalnej linii obrony – Pan Radny wpadł w prospołeczny amok tego kalibru, że niestrudzenie peregrynował od drzwi do drzwi zagórskich blokowisk, by zebrać maksymalne poparcie dla pewnej idei w ramach budżetu antyobywatelskiego. Nie trzeba, rzecz jasna, nadmieniać, że autorstwo wniosku nie było przypadkowe. Ponieważ targany impulsem działania Pan Radny Litewka nie zwykł zasypywać gruszek w popiele, zainteresowanym Mieszkańcom usłużnie wręczał do oddania głosu własny tablet. W tym miejscu, niestety, kończy się logiczna spójność konfabulacji Pana Radnego, bowiem szambo wybiło akurat wówczas, gdy bardzo wielu Mieszkańców podniosło wrzawę po tym, gdy chcąc oddać w zaciszu własnych domostw głosy, otrzymywali potwierdzenie o… ich nieważności! Czym spowodowanej? Ano wcześniejszym wykorzystaniem! Gdy pewnego wrześniowego popołudnia roku 2019, przy okazji odwiedzin Domu Rodzinnego, minęliśmy się na skrzyżowaniu ulic Warszawskiej i Modrzejowskiej, zagadnięty Pan Radny-Męczennik zapewnił tylko cynicznie, że to „Pan Prezydent Chęciński uwziął się”… Do tego stopnia, że przy okazji skruszył kręgosłupy Urzędników strzegących danych osobowych Mieszkańców.
Każdy piastujący jakąkolwiek funkcję publiczną, wyposażony w zupełnie podstawowy zestaw reguł etycznych, po okryciu się równie odrażającą infamią, zrzekłby się dotychczasowego stanowiska. Jednak nie Pan Radny Litewka!!! W drodze do koryta przy ulicy Wiejskiej nie przeszkadzało Zainteresowanemu, obok niedawnego dystrybuowania materiałów higienicznych oraz płodów rolnych, rozbijanie się po Sosnowcu bez stosownych uprawnień.
Tym oto sposobem jakość życia publicznego nie różni się praktycznie niczym od infantylnych, wręcz głupkowatych, gagów z audycji reklamowych. Co gorsza, wszystko wskazuje na to, że stan ten będzie trwać, gdyż tak długo, jak zdecydowanej części Mieszkańców obojętnym będzie to, że – dla przykładu – przy ulicy Stefana Żeromskiego w miejscu Historii jest zaniedbane klepicho, a krzepy dodawać będą idiotyczne posty Radnych-Przebierańców, mowy o naprawie Miasta być nie może!
Jakub Tomasz Hołaj-Krzak
Warszawa, 18 IV 2021