„Tak płaci Polska”- krótka notka o wielkim człowieku
W gmachu Sejmu otwarto dziś wystawę poświęconą życiu i działalności Henryka Sławika, w moim przekonaniu postaci zasługującej na trwałą obecność w powszechnej pamięci Polaków. Z tej okazji chciałbym Państwu przypomnieć tekst napisany z okazji odznaczenia Sławika przez śp. Prezydenta Lecha Kaczyńskiego orderem Orła Białego.
Henryk Sławik urodził się w 16 lipca 1894 roku w miejscowości Szeroka dzisiejszej dzielnicy Jastrzębia Zdroju. W swej rodzinnej miejscowości ukończył szkołę powszechną. Niestety trudne warunki materialne uniemożliwiły mu dalszą edukację. Podczas I wojny światowej został wcielony do armii austriackiej. Walczył na froncie wschodnim, trafił do rosyjskiej niewoli i został wywieziony na Syberię. Po odzyskaniu przez Polskę niepodległości rozpoczął swoją społeczno-polityczną działalność wiążąc się z Polską Partią Socjalistyczną. W owym okresie odrodzone państwo polskie toczyło boje w obronie swoich granic. Nie inaczej było na Śląsku, gdzie Niemcy nie zamierzali podarować go Rzeczypospolitej. Sławik czynnie uczestniczy w akcji plebiscytowej, z ramienia PPS organizuje wiece i przemawia na nich. Uczestniczy w powstaniach śląskich. Należał do głównych organizatorów Towarzystwa Uniwersytetów Robotniczych oraz Robotniczych Klubów Sportowych. W roku 1922 wszedł w skład Tymczasowego Komitetu Wykonawczego Stowarzyszenia Powstańców PPS. Rozpoczął współpracę z „Gazetą Robotniczą”. Mimo tego, że edukacje zakończył na szkole podstawowej był samoukiem i bibliofilem. Profesor Mirosław Fazan z Uniwersytetu Śląskiego mówił o nim – „Henryk Sławik – przykład biografii ukazującej ogromny wysiłek człowieka, który z nizin społecznych przedziera się własną pracą i talentem na czołowe pozycje w życiu społecznym najpierw regionu, a potem kraju. Sławik reprezentował wszystkie pozytywne cechy przypisywane Ślązakom – odpowiedzialność, pracowitość i –co warto podkreślić – coś, co charakteryzowało niemal całe pokolenie urodzone w niewoli: ideowość”. W 1928 roku został redaktorem naczelnym „Gazety Robotniczej”, która była organem prasowym PPS na całe województwo. Rok później został wybrany radnym Katowic z ramienia PPS. W 1934 roku został członkiem Rady Naczelnej PPS. W pierwszych dniach wojny opuścił Katowice, doskonale zdając sobie sprawę, że jest na niemieckiej liście osób do aresztowania w pierwszej kolejności.
Koszmar II wojny światowej był czasem z jednej strony potwornych zbrodniarzy, z drugiej ludzi świętych o niezłomnym charakterze, niosących pomoc potrzebującym, nie zważając na zagrożenie własnego życia. Do tej drugiej grupy z pewnością można zaliczyć Henryka Sławika, wybawcę 5 tysięcy Żydów, który za swoje bohaterstwo zapłacił najwyższą cenę.
Gdy po niemieckiej napaści na Polskę w 1939 toku na Węgry zaczęły napływać kolejne fale polskich uchodźców potwierdziło się znane porzekadło: „Polak, Węgier dwa bratanki…” Mimo deklarowania poparcia dla polityki państw Osi, kilka miesięcy wcześniej Węgrzy nie zgodzili się na przemarsz niemieckich wojsk przez swoje terytorium, co ułatwiłoby zaatakowanie Rzeczpospolitej od południa, a po rozpoczęciu wojny przyjmowali chroniących się na Węgrzech Polaków udzielając im mimo oczywistych trudności oraz zdumienia III Rzeszy wszelkiej pomocy. Według różnych szacunków przez Węgry w okresie wojny przewinęło się od 60 do 100 tysięcy Polaków. Dla jednych był to kraj tranzytu do tworzącego się we Francji polskiego wojska, dla drugich bezpieczny azyl przed hitlerowską okupacją (historycy podają liczbę 15 tysięcy obywateli polskich przebywających w czasie wojny na terytorium Węgier). W jednym z obozów dla polskich uchodźców Józef Antall pracownik węgierskiego MSW zajmujący się polskimi uchodźcami zwrócił uwagę na Henryka Sławika, który narzekał na bezczynność i garnął się do działalności społecznej.
Antall zabrał Sławika do Budapesztu, gdzie Polak stanął na czele Komitetu Obywatelskiego ds. Opieki nad Uchodźcami Polskimi, a potem został również mianowany delegatem Ministra Pracy Rządu RP na Uchodźstwie. Bardzo szybko zaprzyjaźnił się z Józefem Antallem zwanym „Ojczulkiem Polaków” i postanowił wciągnąć go do działalności Komitetu, który oprócz udzielania pomocy Polakom (umożliwienia pracy, nauki, tworzenia ośrodków kulturalnych itd.) zajmował się ratowaniem Żydów. Henryk Sławik stworzył cały system wydawania aryjskich dokumentów ukrywającym się Żydom. Zmieniano im nazwiska na polskie, w Budapeszcie duszpasterstwo polskie zaopatrywało ich w metryki chrztu, a węgierski Urząd Kontroli Cudzoziemców (KEOH) wydawał Legitymację potwierdzającą jej posiadaczowi polskie obywatelstwo, co oznaczało prawo przebywania na terytorium Węgier.
Dzięki tak wypracowanej metodzie uratowano życie około 5 tysięcy ludzi. W 1943 roku do Sławika dotarł uciekinier z okupowanej Polski Henryk Zimermann. Po likwidacji krakowskiego getta, przeniesiono go do obozu pracy w Bieżanowie, skąd udało mu się zbiec. Jako absolwent prawa Uniwersytetu Jagiellońskiego był cennym nabytkiem dla Komitetu Obywatelskiego. Sławik od razu go zatrudnił, a Zimermann bardzo szybko zaskarbił sobie jego zaufanie otrzymując od szefa bardzo szerokie pełnomocnictwa (między innymi prawo posługiwania się pieczątką Sławika). Po latach Zimmermann wspominał „Nie znam wielu równie szlachetnych ludzi, co Henryk Sławik, wielki polski patriota. Nie mogę też zapomnieć, że tylu Polaków z narażeniem własnego życia ratowało Żydów”.
Dla żydowskich dzieci Sławik w miasteczku Vac otworzył sierociniec i szkołę. Oficjalnie był to sierociniec dla dzieci polskich oficerów. W uwiarygodnieniu katolickiego charakteru sierocińca pomagali polscy i węgierscy księża, którzy doprowadzili do wizytacji placówki przez nuncjusza apostolskiego Angelo Rotty. Polskie dokumenty, które posiadały żydowskie dzieci z Vac były tak mocne, że pozwoliły im przetrwać najgorsze miesiące 1944 roku, kiedy Holocaust osiągnął swoje apogeum. Jakub Gurfein, jeden z wielu ocalonych przez Sławika wspominał „Wszystkim Żydom, którzy się do niego zgłosili załatwił prawo legalnego pobytu na Węgrzech. Sławik traktował nas jak przyjaciel.”
Gdy w 1944 roku stało się jasne, że niebawem wojska niemieckie zajmą Węgry Henryk Sławik mimo posiadania szwajcarskiego paszportu dla siebie, jak również dla żony i córki postanowił zostać na Węgrzech. Niemiecki wywiad doskonale wiedział, czym zajmuje się Komitet Obywatelski, dlatego gdy Niemcy wkroczyli na Węgry natychmiast rozpoczęli jego poszukiwania. Sławik ukrywał się trzy miesiące, został schwytany na skutek donosu. Bity do nieprzytomności wytrzymał tortury gestapowskiego śledztwa. Podczas jego konfrontacji z Antallem, którego aresztowano w tym samym okresie, całą winę wziął na siebie ratując tym samym życie przyjaciela. Gdy po przesłuchaniu transportowano ich obu do więzienia, Antall wykorzystał chwilę nieuwagi strażnika i bez słowa uścisnął dłoń wybawcy. W swych wspomnieniach pisze, że Sławik odpowiedział krótko: „Tak płaci Polska”. Henryk Sławik trafił do obozu koncentracyjnego w Mauthausen, gdzie w 1944 roku został rozstrzelany.
Kiedy Henryk Zimerman współpracownik Sławika z lat wojny, przybył do Polski w poszukiwaniu przyjaciela pod koniec lat 80 tych o Henryku Sławiku nikt w Polsce nie mówił, nie pisał, w kraju, który wydał tego bohatera nikt o nim nie wiedział. Zimermann wziął to nawet za dobra monetę sądząc, że Sławik ocalał i wciąż żyje, ponieważ śmierć takiego bohatera musiałaby rozpocząć jego legendę. Niestety mylił się.
Henryk Zimeramann zrobił karierę polityczną, był ambasadorem Izraela w Nowej Zelandii oraz wiceprzewodniczącym Knesetu. O Sławiku zapomnieli Polacy, ale pamiętali Żydzi. Dzięki świadectwu ocalonych w 1990 roku został pośmiertnie uhonorowany tytułem Sprawiedliwego wśród Narodów Świata – prestiżowym odznaczeniem za ratowanie życia Żydów podczas II Wojny Światowej. Można by pomyśleć, że odznaczenie to przyniesie sławę jego nazwisku w ojczystym kraju, tak się jednak nie stało. Dlaczego zasłużeni dla ratowania żydów ludzie innej narodowości, jak Oscar Schindler czy Raoul Waldenberg zyskali światową sławę i uznanie, a o Henryku Sławiku wie tylko garstka zapaleńców? A przypomnieć należy, że Sławik nie korzystał z paszportu dyplomatycznego, tak jak Waldenberg i nie był niemieckim przedsiębiorcą jak Schindler, co w wielu wypadkach ułatwiało im działanie, dlaczego więc Polak pozostaje do dziś szerzej nieznany?
Przynajmniej w jakimś stopniu odpowiedzią na to pytanie jest powojenna historia Polski. Polski, dla której koniec wojny nie oznaczał odzyskania wolności i niezawisłości, ponieważ niemieckiego agresora zastąpił sowiecki. Gdy w 1946 roku Rada Miejska Katowic zmieniła ulicę Zabrską na ulicę Henryka Sławika, nazwa ta przetrwała zaledwie kilka dni. Zmianę anulowano. Człowiek, który współpracował z Rządem RP w Londynie, był polskim patriotą i „prawicowym socjalistą” w rozumieniu sowieckich agentów spod znaku PPR nie mógł liczyć na uznanie, niezależnie od tego, jak wiele dobra przyniosła jego działalność w czasie wojny. W ten oto sposób „utrwalacze władzy ludowej” skazali na zapomnienie wielu wybitnych Polaków, dla których niepodległość Ojczyzny była kwestią fundamentalną, nie podlegającą dyskusji. O ile kwestia należytego uhonorowania Henryka Slawika w czasach PRL z wyżej wymienionych powodów była niemożliwa, o tyle niezrozumienie budzi fakt, że III RP nie zrobiła zbyt wiele by rozsławić jego imię. Henryk Zimermann na początku lat 90 tych stwierdził nawet: „Nie rozumiem Polaków. Mieć taki atut i nie wykorzystać go do obrony dobrego imienia w czasach, kiedy opinie o polskim antysemityzmie rozpowszechnione są na całym świecie”. Na szczęście wokół osoby Sławika zaczęło się robić głośniej, na jego temat napisano dwie książki, jego imię nadano rondu w Katowicach, Prezydent RP pośmiertnie odznaczył go orderem Odrodzenia Polski, Gimnazjum nr 3 w Szerokiej, rodzinnej miejscowości Slawika jako pierwsza szkoła w Polsce nosi jego imię. Staraniem Grzegorza Łubczyka autora książki o Sławiku TVP w 2004 r. zrealizowała dokumentalny film o bohaterze. O Henryku Sławiku zaczęto pisać w polskiej prasie. W czasach, w których pozytywna polityka historyczna jest dla Polski koniecznością jest to wciąż za mało. Dla wielu ludzi na świecie Polska uchodzi za kraj obozów koncentracyjnych. Wiedza o bohaterach takich jak Henryk Sławik wciąż nie może się przebić. Naszym obowiązkiem jest przywrócić Polakom pamięć o ofiarności Henryka Sławika, a rozsławienie jego imienia na świecie będzie najlepszą promocją Polski.
Tomasz Mędrzak