Towarzysze podróży
Od kilku lat Sosnowcem rządzi koalicja Platformy Obywatelskiej i Stowarzyszenia Wspólnie dla Sosnowca. Słowo rządzi to zresztą za dużo powiedziane. Powiedzmy, że zapewnia większość Prezydentowi Arkadiuszowi Chęcińskiemu w Radzie Miasta, co konieczne jest do niezakłóconego realizowania jego pomysłów – zwłaszcza tych najważniejszych czyli piłkarskich. Realnego wpływu na politykę Miasta radni, także wspierający Prezydenta, nie mają. I nigdy zresztą nie mieli. Nie tylko zresztą w Sosnowcu. Nasza rodzima koalicja ma jednak cechę szczególną i niepowtarzalną. Obie koalicyjne struktury łączy osoba szefa – Arkadiusz Chęciński kieruje zarówno sosnowiecką Platformą jak i stowarzyszeniem, nad którym zresztą jako Prezydent Miasta sprawuje formalny nadzór. Kontrolowanie samego siebie to szczyt marzeń każdego Prezydenta. Jak widać w Sosnowcu marzenia się spełniają.
Samorządowa scena polityczna naszego miasta zawsze była silnie związana z funkcjonującym w Polsce systemem partyjnym. W wyborach do Rady Miasta co najmniej 3/4 głosów padało na komitety partyjne, chociaż nie wszyscy kandydaci startujący z ich list byli formalnie członkami partii. Zawsze można było więc oczekiwać, że każda nowa krajowa inicjatywa polityczna znajdzie swoje odzwierciedlenie również w Sosnowcu. Nie inaczej jest i tym razem. Zwłaszcza, że coraz bardziej zniechęceni do istniejących od lat ugrupowań opozycyjnych wyborcy, nadspodziewanie pozytywnie przyjęli wejście na scenę polityczną Szymona Hołowni i jego Polski 2050.
Jak zwykle w przypadku pojawienia się nowego politycznego tworu kierowanego przez charyzmatycznego lidera, początkowo angażują się w jego działalność osoby nowe, do tej pory niezaangażowane w działalność polityczną. Gdy inicjatywa zaczyna pozytywnie rokować, przyłączają się do niej polityczni wyjadacze. Z czasem ich doświadczenie i rozpoznawalność bierze górę, a ideowo zaangażowani działacze są coraz bardziej marginalizowani. Ten scenariusz właśnie przerabiamy w naszym regionie.
Konflikt w Stowarzyszeniu Polska 2050 w Zagłębiu odbił się szerokim echem w całej Polsce. Jak zwykle medialnie wykorzystał to Arkadiusz Chęciński przygarniając pod swój partyjny dach sosnowieckie sieroty po Hołowni. Jednocześnie jednak szybko rosnące w sondażach ugrupowanie zostało wsparte przez trzech sosnowieckich muszkieterów – Pawła Wojtusiaka, Kamila Wnuka i Łukasz Krawca – do tej pory prawdziwe filary Wspólnie dla Sosnowca (kolejno Wiceprzewodniczący, przewodniczący Komisji Rewizyjnej i Skarbnik).
Rywalizacja między Platformą Obywatelską, a Polską 2050 od kilku tygodni absorbuje uwagę obserwatorów polskiej polityki. Być może jest to początek pierwszej od dwudziestu lat zasadniczej przebudowy sceny partyjnej w naszym kraju. Platforma Obywatelska, zażarcie walcząca o utrzymanie pozycji lidera opozycji (pokonanie Zjednoczonej Prawicy nie jest bynajmniej jej zasadniczym celem), znalazła się w śmiertelnym zagrożeniu. Jeżeli wyborcy opozycji uwierzą, że to nie ona, a Szymon Hołownia może wysłać Jarosława Kaczyńskiego na polityczną emeryturę (wielu zresztą widziałoby go również na państwowym wikcie w ramach programu Cela+), to dla Platformy będzie to oznaczało początek końca. Najpierw odejdą wyborcy, potem członkowie (przynajmniej ci nieliczni, którzy nie zasiadają na ciepłych i dobrze płatnych posadkach w urzędach i spółkach komunalnych), a po przegranych wyborach samorządowych, partia po prostu zniknie. PO to partia władzy. Nie ma władzy, nie ma i partii.
Czyżby więc nasi sosnowieccy muszkieterzy wyczuwając wiatr historii, postanowili rozpocząć marsz po władzę? Czy pod koniec 2023 roku Paweł Wojtusiak będzie składał przysięgę prezydencką? Czy czas Arkadiusza Chęcińskiego zbliża się do końca? Nic bardziej mylnego. Jak nie można czemuś zapobiec, to trzeba się do tego przyłączyć i stanąć na czele. Ponieważ osobiście nasz Wielki Budowniczy nie może jeszcze opuścić matki-partii (tym bardziej, że wkrótce może stanąć na czele jej wojewódzkich struktur), musiał to zadanie powierzyć najwierniejszym z wiernych (a raczej jednym z nielicznych, którzy mogliby temu zadaniu intelektualnie i organizacyjnie podołać). Tym samym jesteśmy świadkami historycznego wydarzenia – zawiązania po raz pierwszy koalicji samorządowej przez dwa najważniejsze ugrupowania opozycji. Po to, żeby przynajmniej w Sosnowcu, wszystko pozostało po staremu. Czasami wiele trzeba zmienić, żeby nic się zmieniło.
Można oczywiście czuć niesmak wobec takich politycznych gierek, ale to nie wina muszkieterów, ani nawet Arkadiusza Chęcińskiego. Taka jest po prostu polityka. A jest, ponieważ pozwalają na to wyborcy, którzy akceptują takie zagrania. Próba gry zgodnie z bardziej szlachetnymi zasadami kończy się najczęściej porażką wyborczą i polityczną marginalizacją. A przecież zdobycie i utrzymanie władzy to zasadniczy cel każdego polityka.
W tej całej politycznej układance Arkadiusza Chęcińskiego jest jednak jeden słaby punkt. Ludzkie ambicje. Paweł Wojtusiak i Kamil Wnuk bardzo wiele zawdzięczali, zarówno w życiu politycznym jak i zawodowym, Maciejowi Adamcowi. A jednak nie przeszkadzało im to porzucić dotychczasowego protektora nazajutrz po jego wyborczej katastrofie. Ich nowym politycznym opiekunem i dobroczyńcą został Arkadiusz Chęciński – dotychczasowy polityczny przeciwnik. Czy jednak pozostaną mu wierni, gdy jego gwiazda zacznie gasnąć? Czy zawahają się, gdy pojawi się szansa na zagranie o pełną pulę – gabinet na pierwszym piętrze gmachu przy Alei Zwycięstwa 20? Czy Arkadiusz Chęciński będzie zmuszony wykrzyknąć „I Ty Pawle przeciwko mnie?”. W polityce przecież nie ma przyjaciół. Są tylko towarzysze podróży.
Karol Winiarski