Tragedia na Titanicu przy grającej orkiestrze
Ten Titanic to oczywiście Polska. Grająca głośno orkiestra, to natomiast propaganda. Propaganda często oparta na kłamstwie, albo w najlepszym wypadku na półprawdzie. Propaganda nachalna i głupia ze strony rządzącej dziś ekipy. Dramat, dramat, dramat – tak komentują ekonomiści wstępne dane Głównego Urzędu Statystycznego z 31.01.2017 r. za rok 2016.
To największa dziura budżetowa w naszej najnowszej historii tj. od 1991 r. Ekonomiści spodziewali się – oceniali, że wynik będzie oscylował około 2,9 – 3 % PKB. Wyszło jednak ponownie szydło z worka na 2,8% PKB za rok 2016 r., a mówi się, że wynik może być jeszcze niższy. Z satysfakcją, ale i smutkiem mogę stwierdzić, że moja ocena znowelizowanego przez PiS budżetu za rok 2016, pomimo krytyki ze strony ludu pisowego sprawdziła się – niestety. Patrz art. – Budżet a podatki. Obietnice i rzeczywistość.
Z wstępnych wyliczeń za rok 2016 podanych przez GUS (trzeba go będzie w takim razie niedługo zlikwidować) wynika, że PKB wzrósł o 2,8%, przy założeniu budżetowym 3,8% przy wzroście za 2015 r. 3,9%. Popyt krajowy wzrósł o 2,8%, przy wzroście w 2015 r. o 3,4%. Inwestycje zmniejszyły się aż o 5,5% w 2016 r., po wzroście w 2015 r. o 6,1% dzięki czemu dziura budżetowa sięgnęła poziomu 46,3 mld zł. Gdyby nie dochody z aukcji LTE i wpływów z NBP, a to dzięki działalności poprzedniego rządu dziura budżetowa przekroczyłaby 61 mld zł. To tyle ile była na minusie koalicja PO-PSL podczas ostatnich 2 lat swoich rządów. Pomimo tego deficyt wyniósł 2,5% PKB, a więc porównywalnie jak w roku 2015. Ale……
Bez aukcji LTE i wpływów z NBP deficyt budżetowy wyniósłby 3,3% PKB czyli kwalifikowałby Polskę w kryteriach uprawniających Komisję Europejską do wdrożenia procedury nadmiernego deficytu. Na ocenę danego państwa i jego wskaźniki wpływ mają trzy elementy tj. prawo, ekonomia i polityka – pisałem w 2016 r. Patrz art. Żółta kartka.
Widać wyraźnie, że jest taka polityka, że nie ma ani prawa, ani ekonomii, a sama polityka jest jak koń. Te dane świadczą niestety o skali upadku PiS. Nie pomoże żadne zaklinanie rzeczywistości i tworzenie światów równoległych. Żadna propaganda nie jest w stanie przykryć tych fatalnych wyników. To, że gospodarka spowalnia i idzie w złym kierunku było widać wyraźnie od dłuższego czasu. Bo to niestety jest zwykła „gierkowszczyzna”. Niepokoi fakt, że w czasach największego kryzysu gospodarczego wyniki ekonomiczne były lepsze za poprzedniego rządu od obecnych i to w chwili ogólnej prosperity gospodarczej w Europie i na świecie.
Warto jednak zastanowić się jakie były przyczyny spowolnienia polskiej gospodarki w roku 2016 i przynajmniej spróbować uniknąć tych błędów w przyszłości, chociaż z góry uprzedzam, że nie wierzę w zmianę tej polityki przez obecnie nam miłościwie panujących.
W moim odczuciu gospodarka spowolniła ponieważ: nastąpił spadek inwestycji publicznych współfinansowanych ze środków UE z licznych przyczyn, ale leżących ewidentnie po stronie rządzących, nastąpiło spowolnienie inwestycji prywatnych związane z ryzykiem podatkowym, niepewność w polityce zagranicznej i wewnętrznej oraz rozdmuchane wydatki, w tym 500+, obniżenie wieku emerytalnego itd. Czyli jak pisałem już wyżej – prawo, ekonomia i polityka. Jeszcze lepiej prosperująca gospodarka, wyższa inflacja i jeszcze lepsza ściągalność VAT ponownie mają pozwolić na sfinansowanie zaplanowanych wydatków w 2017 r. Rząd założył w budżecie wzrost PKB na poziomie 3,6%, deficyt 2,9%, inflację na poziomie 1,3%.
Niestety, co stwierdza zdecydowana większość ekonomistów założenia te są ponownie zbyt optymistyczne, czyli inaczej mówiąc kolejny budżet uznać należy za mało realny. Realne jest za to zadłużenie, które w roku 2017 wyniesie 60 mld zł, a więc będzie jeszcze wyższe niż w 2016 r. Warto również zwrócić uwagę, że jesteśmy w chwili obecnej w szczycie koniunktury gospodarczej na światowych rynkach, że przeszacowano ponownie poprawę ściągalności podatków, a jednocześnie nastąpi podwyższenie oprocentowania polskich obligacji, czyli wzrosną koszty obsługi długu w budżecie, wprawdzie niedoszacowano inflację, ale po deflacji w 2016 r. uderzy już w 2017 r. w nasze wynagrodzenia. To m.in spowoduje wzrost PKB w 2017 r. na poziomie około 3,3 – 3,4% pomimo zwiększonych inwestycji w porównaniu do 2016 r., a nie zakładanych w budżecie 3,6% PKB i to tylko dzięki inflacji. Warto również zauważyć, że obecnie to dzięki spadkowi bezrobocia oraz wzrostowi płac i konsumpcji indywidualnej nastąpiła kompensacja spadku tempa wzrostu PKB. Wpłata z NBP wyniesie również ponad 9 mld zł przy zaplanowanych w budżecie 600 mln zł – takie ot małe kłamstewko.
W 2016 r. miał być radykalny wzrost ściągalności VAT, a tu nagle…. Miały być konferencje, że VAT przestał wyciekać – nie będzie. Okazało się, że ściągalność VAT spadła, a nie wzrosła. Sprzedaż detaliczna w 2016 r. wzrosła o prawie 7,5%, ale wpływy z konsumpcji tylko o 2,8%. To prawdziwa klęska propagandy dobrej zmiany trwającej przez cały 2016 r. I co. I nagle zrobiło się cicho.
Rząd, niestety nie zakłada żadnego buforu bezpieczeństwa na pogorszenie się koniunktury w Polsce pomimo niepewnej sytuacji w gospodarce światowej i wielu zagrożeń, które mogą się pojawić. Nie uwzględnia takich sytuacji, jak obniżenie ponowne wzrostu w UE, spowolnienie w Chinach, Brexit, wybór Trampa na prezydenta USA czy też relacje USA-Chiny-Rosja. W 2017 roku dług publiczny wzrośnie do 55% PKB, a więc wystarczy niewiele do granicy 60%, którą określa konstytucja RP. A do tego jeszcze wisząca nad naszymi głowami procedura nadmiernego deficytu. Oznacza to wtedy przymusowe cięcie wydatków. Jakich? Sami się Państwo możecie domyśleć.
Wielu ekonomistów wieszczy katastrofę budżetową już w 2017 r. Uważam, że w tym roku jeszcze nie. Jakoś się jeszcze przeczołgamy. Ja stawiam jednak na poważne problemy budżetowe w roku 2018. Dlatego też populistyczna retoryka może być zaostrzana poprzez wskazanie wroga narodowego i wroga klasowego, jak również może wskazywać wiele wytłumaczeń sytuacji kryzysowych. W tej chwili istnieje bardzo silna tendencja do negowania establishmentu, w tym ekspertów – stwierdził prof. A. Koźmiński. A więc jak wcześniej u nas w socjalizmie.
Ale wszystko do czasu. Panta rhei (wszystko płynie). Płynie w taki sposób, że za ich działania zapłacimy wysoki rachunek. Zapłacimy wszyscy, a przede wszystkim zapłacą nasze dzieci. Wiadomo przecież, że z próżnego i Salomon nie naleje. Nie można dać czegoś, czego się nie ma, niezależnie od tego jak bardzo udaje się mądrego. Trzeba na coś zapracować, żeby coś mieć i móc to dzielić.
Jarosław Pięta