Wyjście awaryjne
Prezydent Andrzej Duda znowu zaskoczył. Wydawało się, że nie zdecyduje się na zablokowanie, a nawet opóźnienie wejścia w życie, ustawy nowelizującej przepisy regulujące działanie polskiego wymiaru sprawiedliwości, która została uzgodniona (przynajmniej w generalnych założeniach) z przedstawicielami Komisji Europejskiej. Zgodnie z dość powszechnymi przewidywaniami, Prezydent miał podpisać ustawę, a następnie skierować ją do Trybunału Konstytucyjnego w celu dokonania następczej kontroli jej konstytucyjności. Dokładnie tak samo zrobił np. Bronisław Komorowski z ustawą w praktyce likwidującą system Otwartych Funduszy Emerytalnych. Wniosek Andrzeja Dudy oczywiście zostałby rozpatrzony w czasie i zgodnie z aktualnymi potrzebami politycznymi. Tymczasem Prezydent zdecydował się na kontrolę prewencyjną, co dość radykalnie zmienia sytuację, ponieważ ustawa do czasu wydania wyroku przez TK nie będzie obowiązywała.
Motywacje, które kierowały Andrzejem Dudą nie są jednak trudne do zrozumienia. Nie chodzi oczywiście o rzeczywiste wątpliwości co do zgodności z konstytucją uchwalonej przez parlament ustawy. Gdyby nawet tak było, to Trybunał Konstytucyjny w obecnym składzie jest chyba ostatnim miejscem, który dawałby gwarancję obiektywnej oceny jej treści. Co więcej, w pełni pozytywna ocena konstytucyjności ustawy, co byłoby zgodne z interesem partii rządzącej, uderzałaby bezpośrednio w samego Prezydenta, który stanowczo twierdził, że jego decyzja nominacyjna naprawia wszelkie wcześniejsze nieprawidłowości, które mogły mieć miejsce w trakcie procedury powoływania sędziów. A feralna ustawa pośrednio pozwala na zakwestionowanie tego, wyjątkowo zresztą absurdalnego, poglądu naszej głowy państwa.
Bardziej prawdopodobną przyczyną decyzji Andrzeja Dudy może być jego obawa przed autokompromitacją. Bardzo emocjonalne i chyba nie do końca przemyślane wypowiedzi Prezydenta bezpośrednio po wynegocjowaniu porozumienia w Brukseli przez ministra Szynkowskiego vel Sęka, radykalnie ograniczyły Andrzejowi Dudzie pole manewru. Podpisanie ustawy, której konstytucyjność sam kwestionował, naraziłoby go na śmieszność. Z drugiej strony jej zawetowanie oznaczałoby przejęcie pełnej odpowiedzialności za brak napływu środków z KPO. Skierowanie ustawy do TK jest więc wyjściem awaryjnym. Lepszego w tej sytuacji Andrzej Duda nie miał.
Skierowanie ustawy do Trybunału Konstytucyjnego to dobra wiadomość dla opozycji. Gdyby Andrzej Duda zdecydował się na veto, a kierownictwo PiS-u podjęło próbę jego odrzucenia w Sejmie (do tej pory tego nie próbowano z powodu oczywistych braku szans na powodzenie), to partie opozycyjne miałaby problem. Wstrzymanie się od głosu, jak uczyniła większość z nich w trakcie głosowania ustawy w Sejmie, tym razem oznaczałoby głosowanie za ostatecznym odrzuceniem ustawy, a tym samym narażałoby ją na oskarżenia ze strony Prawa i Sprawiedliwości o zablokowanie pieniędzy z KPO. Głosowanie za odrzuceniem veta byłoby już z kolei otwartym poparciem nowelizacji uważanej przez opozycję dość zgodnie za niekonstytucyjną, czego Donald Tusk i inni liderzy opozycji chcieli za wszelką cenę uniknąć.
Decyzja Prezydenta to także dobra wiadomość dla Komisji Europejskiej. Wynegocjowany z polskim rządem kompromis spotkał się z niezbyt dobrym przyjęciem wśród radykalnych zwolenników twardego kursu wobec polskich władz, a tacy dominują w Parlamencie Europejskim. Już raz zmusiło to Komisję Europejska do odwrotu. Wejście w życie wynegocjowanego kilka miesięcy temu z Prezydentem Andrzejem Dudą przez Urszulę von der Leyen porozumienia, zostało zablokowane pod pretekstem zmian wprowadzonych w ostatnim etapie prac parlamentarnych. Teraz mogłoby być podobnie, gdyby Trybunał Konstytucyjny uznał chociażby niektóre przepisy nowelizacji za niekonstytucyjne. Byłby to zresztą również problem dla Andrzeja Dudy, ponieważ zgodnie z Konstytucją jeżeli zakwestionowane przepisy nie byłyby nierozerwalnie związane z całą ustawą, to decyzja co do podpisania ustawy (bez zakwestionowanych przepisów) należałaby do Prezydenta. A niektóre z zatwierdzonych przepisów mogłyby być dla Prezydenta trudne do zaakceptowania.
Decyzja o prewencyjnej kontroli konstytucyjności ustawy może być natomiast problemem dla Prawa i Sprawiedliwości (ale już nie dla Solidarnej Polski, która odniosła się do niej entuzjastycznie, chociaż ostatnio partia Zbigniewa Ziobry poddawana jest przez Prezydenta ostrej krytyce). Gdyby Trybunał Konstytucyjny w szybkim tempie zajął się wnioskiem Andrzeja Dudy i uznał ustawę za w pełni konstytucyjną, to ustawa z opóźnieniem wejdzie w życie jedynie z kilkutygodniowym opóźnieniem i pierwsze pieniądze z KPO pojawią się w Polsce jeszcze przed jesiennymi wyborami parlamentarnymi. Tym samym można będzie ten sukces sprzedać propagandowo, a przede wszystkim wejście w życie porozumienia z UE zmniejszy rentowność polskich obligacji na rynkach światowych i pozwoli na pożyczanie kolejnych miliardów przeznaczanych na transfery socjalne, bez których zwycięstwo wyborcze Prawa i Sprawiedliwości może być zagrożone. Ale szybka i zgodna z oczekiwaniami Jarosława Kaczyńskiego i Mateusza Morawieckiego decyzja TK nie jest wcale taka oczywista.
Cały skład Trybunału Konstytucyjnego pochodzi z wyboru dokonanego przez Zjednoczoną Prawicę. Wydawało się, że pozwoli to Jarosławowi Kaczyńskiemu na pełną kontrolę tego organu i jego praktyczną marginalizację w polskim systemie ustrojowym. Tymczasem w ciągu ostatnich miesięcy ujawniły się wśród sędziów TK głębokie podziały, głównie na tle ambicjonalno-personalnym, ale być może też politycznym. Co najmniej sześciu z nich (uważanych za sympatyków Solidarnej Polski) zakwestionowało legalność przewodniczenia trybunałowi przez Julię Przyłębską. Tymczasem do rozpatrzenia wniosku Prezydenta potrzebny jest pełny skład, co zgodnie z przepisami oznacza co najmniej jedenastu sędziów. Jeżeli opozycjoniści zdecydują się wykorzystać tą sprawę do wymuszenia ustąpienia obecnej prezes, to wydanie orzeczenia może się znacząco przeciągnąć w czasie.
Andrzej Duda zawsze był człowiekiem głęboko emocjonalnym. Z tego powodu trudno było mu przed podejmowaniem najważniejszych decyzji, przeprowadzać chłodną analizę sytuacji. Emocjonalna niestabilność i brak konsekwentnej linii politycznej, spowodowała doprowadzenie do sytuacji, z której nie ma dobrego wyjścia. A przecież praprzyczyną obecnej sytuacji są zmiany, które przy pełnej aprobacie Prezydenta przeprowadzał w pierwszych miesiącach swoich rządów jego obóz polityczny. Nawet, gdy Andrzej Duda zdobył się na zawetowanie dwóch ustaw sądowych w 2017 roku, to zgłoszone przez niego nowe projekty, uchwalone następnie przez parlament, nie różniły się zasadniczo od tych wcześniej zakwestionowanych. Wzmacniały jedynie pozycję Prezydenta kosztem Ministra Sprawiedliwości, co zresztą potwierdza tezę, że Andrzej Duda miał głównie na względzie kwestie prestiżowo-ambicjonalne. Trudno nie przyznać racji Zbigniewowi Ziobrze, że popierając zmiany w obecnie obowiązujących regulacjach, Prezydent podważa swoje własne dzieło.
Sprawa pieniędzy z KPO coraz bardziej przypomina brazylijską operę mydlaną. Każdy kolejny sezon wzbudza jednak coraz mniejsze zainteresowanie widzów. Tylko aktorzy coraz bardziej wcielają się w swoje role i wzajemnie nakręcają dopingowani przez najbardziej fanatycznych fanów dominujących w mediach społecznościowych. A szkoda, ponieważ kwestie organizacji wymiaru sprawiedliwości i naszych relacji z UE, dotyczą nas wszystkich. Warto i trzeba o nich dyskutować, ale w spokoju i posługując się merytorycznymi argumentami, a nie okładając się nawzajem kijami baseballowymi. Tylko czy we współczesnym świecie, zdominowanym przez emocjonalne przekazy mediów społecznościowych, jest to jeszcze możliwe?
Karol Winiarski