Z Marsa
Mamy oto za sobą pierwszą w tym sezonie premierę w Teatrze Zagłębia. Jest to także pierwsze przedstawienie powstałe całkowicie pod okiem nowej Dyrektorki Artystycznej pani Anety Groszyńskiej. Premierowe przedstawienie odbyło się w sobotę 4. grudnia. Spektakl „Wojna Światów” powstał na podstawie głośnej w swoim czasie powieści Herberta G. Wellsa pod tym samym tytułem a wydanej po raz pierwszy w 1898 roku w Londynie. Było to znaczące wydarzenie literackie i kulturowe dające początek nowemu wówczas nurtowi SF. Czy sosnowieckie przedstawienie również przejdzie do historii, choćby tylko w skromniej, regionalnej skali?
Odpowiedź prosta i prawdziwa brzmi – nie wiem. Bardziej skomplikowane i pokrętne będzie uzasadnienie, bo też większość widzów premierowe przedstawienie wprawiło w spore zakłopotanie, co skonstatowałem obserwując reakcje sali i odbywając krótkie rozmówki z wybranymi widzami po spektaklu. Ośmielam się też wysnuć podobny wniosek z faktu, że zarówno teksty na ten temat publikowane przed premierą i – nieliczne jeszcze – po przedstawieniu, zgodnie uciekają w historię percepcji literackiego pierwowzoru, adaptacji filmowych i radiowych. Wasz skromny recenzent też chętnie zrobiłby to samo, co byłoby słusznie poczytane za unik.
Troje twórców spektaklu, młodych, ale już ze sporym dorobkiem i renomą: Weronika Szczawińska – reżyserka, Piotr Wawer Jr. – współautor adaptacji i autor muzyki oraz Daniel Malone – scenograf, wypowiedzieli się w broszurce, w tak zwanym niegdyś „programie”, na temat swej pracy, pomysłów i dążeń. Chciałoby się zawołać za Picassem, że w sztuce należy koncentrować się na twórczości i unikać komentarzy! Niech sztuka tłumaczy się sama! No właśnie.
Zespół aktorski, częściowo nam znany z poprzednich sezonów i częściowo dla nas nowy, w składzie: Natasza Aleksandrowitch, Michał Bałaga, Ryszarda Bielicka-Celińska, Agnieszka Bieńkowska, Kamil Bochniak, Beata Deutschman i Łukasz Stawarczyk w strojach i wnętrzu z epoki, dali nam prawdziwy popis możliwości aktorskich wykonywanych z prawdziwym profesjonalizmem i oddaniem sprawie, czasami zapamiętale szarżując, co prowokowało widzów do zadawania zabójczego pytania: po co?
Czy z tego wynika, że przedstawienia nie ogląda się z zaciekawieniem? O nie! Spektakl trzyma widza w napięciu. Czekamy wciąż na kolejną scenę z cichą nadzieją wyjaśnienia poprzedniej i doczekujemy się zupełnie innej. Czasem zabawnej, czasem dziwacznej. To mieszanie konwencji i natłok gagów bawią i niepokoją, niekiedy do granic zniecierpliwienia. Oczywiście, wiele zależy od przygotowania widza, tolerancji dla przyjętej przez twórców stylistyki i otwarcia na „nowoczesność”. Tak czy owak szczerze namawiam do odwiedzania Teatru w czas kolejnych przedstawień „Wojny światów”. Jak będzie przyjmowana, zobaczymy. Czy grozi nam zagłada ze strony przybyszów z Marsa, czy z innej planety to mniej ważne. Tak czy owak będą „nie z tej Ziemi”. Finałowa scena zalotów (tak to odbieram) dwojga „Marsjan” zdała mi się szczególnie udana. Powodzenia!
toko
Pana Tomasza Kostro, który będzie mówił o spektaklu będzie można posłuchać w radio Zagłębie FM (tutaj) jutro.