Zabójstwo prezydenta
Ostatnie tragiczne wydarzenia z Gdańska spowodowały, że bardzo wielu komentatorów przypomniała również śmierć pierwszego prezydenta RP Gabriela Narutowicza. Warto przypomnieć te smutne wydarzenia, warto pamiętać i warto wyciągać wnioski z tej lekcji pogardy i nienawiści. Ze smutnej naszej historii.
Zgodnie z artykułem 39 Konstytucji RP uchwalonej 17 marca 1921 prezydent miał być wybrany na okres siedmiu lat bezwzględną większością głosów Sejmu i Senatu połączonych w Zgromadzenie Narodowe. W wyniku wyborów parlamentarnych z listopada 1922 r. w 444-osobowym Sejmie ugrupowania centroprawicowe uzyskały 220 mandatów, lewicowe – 97, mniejszości narodowe – 89, pozostałe – 38. Również w 111-osobowym Senacie najliczniejsza była centroprawica.
O fotel prezydenta ubiegało się 5 kandydatów. Po każdej turze z tego grona odpadał jeden kandydat z najmniejszym poparciem. Gabriel Narutowicz jako pierwszy w historii Polski został wybrany na urząd Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej 9 grudnia 1922, otrzymując 289 głosów liczącego 555 posłów i senatorów Zgromadzenia Narodowego. W rozstrzygającej turze wyborów pokonał kandydata prawicy Maurycego Zamoyskiego.
Narutowicz uznał, że jest to jego obywatelskim obowiązkiem i wybór na to najwyższe stanowisko przyjął. Informacja o wyborze Gabriela Narutowicza na prezydenta szybko rozeszła się po Warszawie. Organizacje prawicowe nie zamierzały przyjąć do wiadomości takiej decyzji Zgromadzenia Narodowego. Zanim posłowie i senatorowie biorący udział w głosowaniu opuścili gmach sejmowy, zebrała się tam demonstracja głośno wyrażająca niezadowolenie z dokonanego wyboru.
Jeszcze tego samego dnia w proteście przeciwko wyborowi prezydenta rozpoczęły się liczne manifestacje uliczne, a twarzą protestujących został Generał Józef Haller. Środowiska prawicowe świadomie wprowadzały w błąd obywateli, podając do publicznej wiadomości nieprawdziwą informację jakoby Gabriel Narutowicz, który już od dwóch lat sprawował w rządzie Rzeczypospolitej Polskiej funkcję ministra robót publicznych, nie posiadał polskiego obywatelstwa. Na licznych wiecach wzywano nowo wybranego prezydenta do ustąpienia, a stronnictwa polityczne do naprawy błędu jakim było poparcie „zdrady narodowej”. Mówiono, że wybór ten został nam narzucony i należy bronić narodowego charakteru państwa Polskiego przed zdrajcami i Targowicą.
Narodowa Demokracja ogłosiła, że w przyszłości nie zaakceptuje żadnego rządu, który został utworzony przez prezydenta narzuconego przez obce narodowości: Żydóww, Niemców i Ukraińców. W ich programie nie było nic stałego oprócz ksenofobii oraz odmawiania innym prawa do polskości. Prawica, która w nieodległych wyborach parlamentarnych odniosła względne zwycięstwo odczuła wybór Narutowicza jako swoją porażkę. Rosnące ambicje polityczne prawicy do przejęcia pełnej władzy w swoje ręce i zawód, jaki przyniosło endecji głosowanie stały się okazją do gwałtownej ofensywy politycznej. Przemoc i agresja były wtedy w społeczeństwie powszechne ponieważ po wojnie ludzie mieli broń w domach. Bojówki socjalistów i narodowców walczyły na ulicach. Strzelaniny były codziennością. Frustracja w takcie transformacji była powszechna. Tak było w zasadzie w całej Europie.
Szczególną rolę w tamtym momencie oprócz polityków odegrała prawicowa prasa czyli dziennikarze, wyrażając swoje oburzenie i podtrzymując nacjonalistyczne nastroje, uważając Prezydenta za reprezentanta wrogich sił Polsce. Ukazało się mnóstwo artykułów atakujących Narutowicza w niewybredny sposób, dziś możemy powiedzieć zwykłego hejtu. Mnóstwo epitetów, inwektyw, pogróżek czy też napaścią, dziś powszechnie nazywanych mową nienawiści.
Wysuwano argumenty ksenofobiczne, sugerując, że Narutowicz nie jest Polakiem, a jako człowiek zamożny może być wykorzystywany do bliżej nieokreślonych interesów światowej finansjery, że wybór nastąpił głosami mniejszości narodowych, że to elekt żydowski, pachołek żydowski, złodziej i mason, że stoi na drodze naprawy państwa i jest wyborem haniebnie jątrzącym. Nie czuje polskiego ducha i żywotnych interesów państwa. Były to nieprawdziwe oskarżenia. Narutowiczowi zarzucano też kosmopolityzm, areligijność i poparcie żydostwa, jako wyzwanie rzucone katolikom i prawdziwym polskim patriotom.
Prezydent otrzymywał dużą ilość anonimów. Nie zastanawiał się nad nimi, nie okazywał strachu ani niepokoju. Prezydent jechał na zaprzysiężenie w warunkach upokarzających. Rzucano w niego śniegiem, zamarzniętym błotem. Wyzywano i szydzono z niego. Władze Policji Państwowej pomimo otrzymania od wywiadowców szeregu danych na temat planowanych w dniu zaprzysiężenia demonstracji nie wydały żadnych instrukcji ani dodatkowych uprawnień funkcjonariuszom. Akcjom tym przypatrywały się biernie oddziały policji i nie reagowały na działania prawicowych bojówek. W tym czasie na ulicach endecja prowadziła „patriotyczną” walkę o narodowy charakter państwa.
Zabójstwa pierwszego prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej Gabriela Narutowicza dokonał Eligiusz Niewiadomski 16 grudnia 1922 w Warszawie w pałacu Towarzystwa Zachęty Sztuk Pięknych na otwarciu dorocznego salonu sztuki. Podczas zwiedzania wystawy Niewiadomski oddał do Narutowicza trzy strzały z rewolweru, powodując jego natychmiastową śmierć. Zamachowiec poddał się bez jakiegokolwiek oporu i został uwięziony.
Prasa prawicowa opisywała Niewiadomskiego jako niepoczytalnego szaleńca, tylko i wyłącznie jego czyniąc winnym i odpowiedzialnym za zabójstwo. Stanisław Stroński, który jeszcze przed kilkoma dniami opublikował artykuł nawołujący do usunięcia prezydenta Narutowicza w dzień po jego zamordowaniu opublikował artykuł pt. Ciszej nad tą trumną. W artykule wyraził oburzenie, że pojawiają się zarzuty wobec środowisk prawicowych o przygotowanie gruntu do tej zbrodni. Stroński apelował, aby w dniach żałoby zastanowić się nad wszystkimi wydarzeniami. Zapowiadał, że nad zwłokami śp. Prezydenta rozpocznie się taniec stronniczych oskarżeń, a oskarżenia te zaczną rzucać niektóre stronnictwa wprost przeciw stronnictwom prawicy.
Inne gazety w tonie oburzenia zbrodnią podejmowały delikatną próbę usprawiedliwienia zabójcy. Pisano wprost, że stan umysłu Eligiusza Niewiadomskiego od dawna budził wątpliwości, a osąd o nim powinni wypowiedzieć tylko lekarze i sędziowie. Prasa, szczególnie prawicowa, która jeszcze przed kilkoma dniami nawoływała do działań niezgodnych z prawem przeciwko legalnie wybranemu prezydentowi wzywała teraz do legalizmu i poszanowania prawa. Winnym tragedii obwołany został sam Narutowicz, ponieważ przyjął godność urzędu Prezydenta RP.
Rozprawa rozpoczęła się 30 grudnia 1922 r. I trwała tydzień. Niewiadomski postawiony przed sądem pomimo przydzielonego znakomitego i bardzo znanego adwokata bronił się sam. Nie przyznał się do winy, ale tylko do złamania prawa i wyraził gotowość poniesienia pełnej odpowiedzialności. Niewiadomski uważał, że ze swojego życia robi ofiarę na rzecz dobra państwa. W trakcie procesu sąd przesłuchał wielu świadków min. w charakterze świadka przesłuchał Józefa Ewerta, którego syn przebywający w Sosnowcu dowiedział się jakoby o tej zbrodni jeszcze przed jej popełnieniem. Sąd skazał E. Niewidomskiego na karę śmierci za dokonanie zamachu na życie prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej. W imieniu oskarżonego nie została wniesiona apelacja. Wyrok wykonano przez rozstrzelanie 31 stycznia 1923.
Strzały oddane przez mordercę nie tylko zakończyły życie pierwszego prezydenta II RP, ale stworzyły ranę na tkance społeczeństwa, niezabliźnioną ranę, która wyznaczała podziały między Polakami w okresie międzywojennym. Wydarzenia z grudnia 1922 r. określono jako większą hańbę niż sam mord do którego w efekcie doprowadziły. Pomimo licznych zapowiedzi, że winni skrytobójczego mordu otrzymają zasłużoną i prawem przewidzianą karę oraz ukarania moralnych sprawców zbrodni nigdy do tego nie doszło. Bo twórcy języka nienawiści czują się zupełnie bezkarni.
Jarosław Pięta