Szkolna gazetka, która obraża Sosnowiec
Ukazał się trzeci numer pod redakcją śląskiego zespołu. We wrześniowym numerze Katarzyna Szczytowska pisała odkrywczo we wstępniaku, że wrzesień to jesień, w październikowym obwieszczała że mamy październik, a w listopadowym w nieznośnie kwiecistym stylu zachwala park otaczający Pałac Schoena, pisząc o atmosferze która „spływa na zwiedzających tuż po przekroczeniu bram parku”. Tylko że akurat w tym parku żadnych bram ani furtek nie ma. Może pani Szczytowskiej pomyliły się parki – bo tak nie do końca wie, o czym pisze kulawą polszczyzną („otoczonym parkiem pałacu”), ale przecież jest katowiczanką. Pisze: „współczesne muzea.. intrygują przestrzeniami wokół budynków” – faktycznie – krzaki i trawniki wokół Pałacu Schona to prawdziwe muzeum szkła współczesnego – tyle w nich poutykanych butelek po „Perle”, „Harnasiu”, innych markowych piwach, butelek po „Wyborowej”, „Żytniej”, winach „patykiem pisanych”. A do tego stare buty, kolorowe szmaty, zdziczała, zaniedbana zieleń i smród znad Przemszy.
Ale zanim przejdę dalej do omawiania numeru warto zauważyć, że po mojej recenzji (tutaj) ze współpracy z Sosnartem wycofał się prof. Zbigniew Białas, który przyznał mi, że ten poziom jest nie do zaakceptowania. Zniknęły też nazwiska autorów – redaktorów, którzy przestali ze wstydu podpisywać się pod tekstami. Nawet całostronicowe teksty na stronach 16 i 17 są niepodpisane – zapewne w części lub całości skopiowane z internetu. Piszę w części lub całości, bo w tekście (trudno go nazwać artykułem) znajduję ślady nadętego stylu pani Szczytowskiej: jednak „mamy listopad, czas, kiedy nasze myśli częściej niż zwykle kierujemy ku tym, którzy odeszli”. Jako Ślązaczka najwięcej uwagi poświęca cmentarzowi ewangelickiemu, wymieniając nazwiska pochowanych tam niemieckich przemysłowców. W katolickiej części, największej, nie znajduje nikogo godnego przypomnienia. Jeżeli Szczytowska pisze o „naszym mieście”, to je nie wiem czy chodzi o Sosnowiec, czy Katowice, bo ona jakaś taka wylynkana…
A skoro Sosnart ogłasza „Sezon na… Muzeum w Sosnowcu”, więc o sosnowieckim muzeum wypowiadają się współpracujący z nim plastycy: „Natalia Bażowska urodziła się w 1980 roku” mieszka w Katowicach, Mateusz Hajman – „urodzony w 1991 roku w Katowicach” i Michał Minor – „urodził się w 1979 roku w Zabrzu”. Dodajmy, że Sosnart redagują jeszcze Barbara Michalska i Mikołaj Antonik (https://www.mikolajantonik.com/portfolio.html) – oboje z Katowic – a zrozumiemy, że mamy tu do czynienia ze świadomym, celowym niszczeniem kultury w Sosnowcu, wyłudzaniem pieniędzy z kasy miejskiej i zwykłym oszustwem.
W numerze mamy jeszcze rozmowę Szczytowskiej z nowym-starym dyrektorem Muzeum Miejskiego – byłym naczelnikiem wydziału kultury, który wsławił się wcześniej ustawianiem konkursów (chciał być dyrektorem Teatru Zagłębia), a teraz zapomina o misji Muzeum Miejskiego, które powinno gromadzić i eksponować pamiątki związane z historią miasta. O tym jak Pałac Schoena nadaje się na ekspozycję sztuki współczesnej i jakości artystycznej instalacji magistra inżyniera Pawła Duszy świadczy gąszcz metalowych ramek i ceowników na zdjęciu, na okładce Sosnartu. Dyrektor inżynier nazywa to „świeżym spojrzeniem”. Dusza lubi ustawiać: ramki, rusztowania, ludzi, konkursy – inżynier ustawiacz.
„W kąciku literackim” miejsce prof. Białasa zajął krakowski profesor Krzysztof Zajas, który opowiada o… duchach w jego powieści kryminalnej. Jej akcja rozgrywa się w Krakowie i podkrakowskich wsiach, nie ma w niej nic o Sosnowcu, ale to nic nie szkodzi – bo nie od dziś na Śląsku wiadomo: że Katowice graniczą przecież z Krakowem. Graniczą jeszcze Świętochłowice, więc z panem profesorem rozmawia Adam Szajda – który trafił tu z Telewizji Miejskiej ze Świętochłowic. Adam Szajda to śląski dziennikarz z dziesięcioletnim stażem, który zęby w zawodzie zjadł, więc tą bezzębną dziennikarską szczęką kąsa profesora. A że napracował się nad pytaniami, które są wyjątkowo dociekliwe i krótkie, i w wielkiej obfitości, więc przytoczę wszystkie trzy: „1. Dlaczego profesor UJ pisze powieści kryminalne? 2. Czy Kraków to wdzięczne miasto dla kryminalnych powieści?” i ostatnie, najbardziej kąśliwe: „3. Następne pomysły na książki…?”. Te trzy kropki chyba najbardziej profesora zabolały. Takich nam dziennikarzy Sosnart sprowadza do Sosnowca. Już się boję, jakie to jedno celne pytanie zada Adam Szajda, kiedy mu ostatni ząb zostanie w dziennikarskiej szczęce. Przecież to poziom ściennej gazetki szkolnej. Ciekawe, jakie honorarium dostał za te trzy pytania redaktor Szajda: tysiąc złotych na rękę, dwa tysiące, czy może poszybował wyżej? Telewizyjni dziennikarze drogo sobie liczą. Obok zdjęcia autora powieści Sosnart podaje jej tytuł, mowa jest o „Trylogii grobieśnkiej”. Podkreślam część tytułu, bo można sobie na nim język połamać, a trudno zrozumieć o co chodzi, koszmarny język. Nie trzeba być badaczem literatury, by dojść, że tytuł powieści podano z błędem, ale to już nie moja sprawa – niech śląski dziennikarz z Sosnartu przeprasza profesora.
Graficznie Sosnart to również tragedia. Mnóstwo pustych białych miejsc, bo nikt w redakcji na składzie się nie zna i nie potrafi dopasować tekstu do zdjęcia, a redaktorom pisać się nie chce – bo nie potrafią, nazwisk się wstydzą. I dalej ta ohydna maniera z podstawowej obsługi komputera – podkreślenia tytułów. Na nic więcej redakcję nie stać.
Na koniec jeszcze komentarz pod obrazkiem na str. 17 (Dziedzictwo kulturowe), cytuję dosłownie: „Pałac Schoena (ob. siedziba Muzeum), widok z 1899 r., własność Muzeum w Sosnowcu”. Skrót ob. to obywatel, albo wynik badania krwi. Jeśli nie ma miejsca na opis, to można tak zapisać „obok”. Ale tu miejsca było na drugie takie zdanie. Musiałem się nagłowić co jest obok czego, że to ma znaczyć „obecnie” i co jest własnością Muzeum w Sosnowcu: pałac, czy widok. Czy widok może być czyjąś własnością, a w szczególności Muzeum? Te błędy ze zrozumieniem wynikają z koszmarnego stylu katowickich redaktorów Sosnartu.
Nie pozostaje mi nic innego jak zaapelować do Wydziału Edukacji Urzędu Miejskiego i do dyrektorów i nauczycieli sosnowieckich szkół o zakaz dystrybucji Sosnartu na ich terenie – bo Sosnart nie tylko obraża Sosnowiczan, ale niszczy język polski, polską składnię i niszczy poczucie estetyki młodych czytelników.
Sławomir Matusz