Nie taka IV RP straszna jak ją malują
Jak twierdzą politycy opozycji oraz dziennikarze niektórych mediów, a za nimi część społeczeństwa, w Polsce źle się dzieje. Dowodem na to ma być m.in. ułaskawienie Mariusza Kamińskiego oraz spór o Trybunał Konstytucyjny i media publiczne. Pomimo prób krytycznego spojrzenia na sytuację polityczną w Polsce nie dopatrzyłem się zachowań rządu lub Prezydenta uzasadniających te krytyczne opinie. Po pierwsze większość tych działań mieści się w ramach wyznaczonych przez poprzedników (wystarczy chociażby przypomnieć działania poprzedniej koalicji rządowej z połowy zeszłego roku dotyczące Trybunału Konstytucyjnego czy też wymiany władz mediów publicznych dokonywane przez kolejne ekipy rządzące). Jeżeli niektóre działania obecnego rządu są dalej posunięte, to wynika to z dwóch przyczyn – zjednoczona prawica rządzi samodzielnie, a zatem, w odróżnieniu od Platformy Obywatelskiej, która w latach 2007-2015 była ograniczona koniecznością konsultowania większości ważnych decyzji z PSL, posiada prawne możliwości podejmowania daleko posuniętych działań, a ponadto przedstawiciele zjednoczonej prawicy startowali w wyborach z hasłami rewolucyjnych zmian, które zostały zaakceptowane przez większość wyborców, a zatem nie powinny dziwić zdecydowane, szybkie reformy które są teraz przeprowadzane.
Przy ocenie działań rządu i Prezydenta RP winno się jednak brać pod uwagę przede wszystkim ich cel, a nie mam wątpliwości, że obecna władza chce poprawy sytuacji gospodarczej milionów Polaków, zwiększenia poczucia sprawiedliwości oraz wzmocnienia państwa polskiego. Ułaskawienie Mariusza Kamińskiego wpisuje się w ten cel i nie jest przykładem koleżeńskiej przysługi, ale przejawem zwycięstwa sprawiedliwości, gdyż bez względu na formalne uchybienia jakie mogły mieć w tej sprawie miejsce, działania byłego szefa CBA zmierzały do wyplenienia z polskiego życia politycznego i gospodarczego korupcji (na marginesie ułaskawienie przez Aleksandra Kwaśniewskiego Zbigniewa Sobotki, który został skazany na 3,5 roku pozbawienia wolności w związku z udziałem w tzw. aferze starachowickiej, wywołało mniejsze poruszenie w niektórych środowiskach niż ułaskawienie Mariusza Kamińskiego). Przy ocenie sporu o Trybunał Konstytucyjny należy mieć natomiast na uwadze możliwe blokowanie przez ten organ podejmowanych przez obóz rządzący reform, co mogłoby sprawić, że szansa na rewolucyjne zmiany, tak upragnione przez miliony Polaków, zostałaby zaprzepaszczona.
Niestety nie ma raczej co liczyć na złagodzenia języka opozycji i przychylnych im mediów. Po pierwsze dlatego, że obecny obóz rządzący narusza interesy wielu środowisk, które przez lata czerpały korzyści finansowe i polityczne z istniejącego stanu rzeczy. Po drugie dlatego, iż część społeczeństwa, po latach medialnego dzielenia Polaków, rzeczywiście uważa, że obecny rząd nie jest ich rządem, a Prezydent ich Prezydentem, i się po prostu boi tej władzy. Do środowisk prawicowych przylgnęła bowiem bardzo niesprawiedliwa łatka agresywnej, zacofanej grupy, która chce odbierać prawa przedstawicielom nowoczesnej Polski (jak bardzo ten stereotyp jest fałszywy można przekonać się zapoznając się chociażby z kadrami partii prawicowych i listą ich zwolenników, czy też programami tych partii). Walka z tym stereotypem jest ciężka, gdyż utrwalają go działania niektórych mediów, a biało-czarny obraz sceny politycznej, a tym samym i polskiego społeczeństwa, jest pożądany przez znaczną część Polaków, którzy uznają się za tych “bardziej cywilizowanych” i dla potwierdzenia tej tezy muszą zdefiniować tę “gorszą, zacofaną grupę”. Poza tym obóz zdecydowanych zmian, co normalne, używa czasami zdecydowanego języka i to także jest wykorzystywane przez niektóre media i opozycję do straszenia opinii publicznej.
Oczywiście rząd, Prezydent i parlamentarzyści zjednoczonej prawicy nie unikają niewielkich błędów, ale nie powinno to dziwić biorąc pod uwagę ogrom pracy jakiej się podjęli, warunki w jakich przyszło im rządzić oraz to, iż w wielu przypadkach przedstawiciele zjednoczonej prawicy dopiero zdobywają doświadczenie w sprawowaniu tak wysokich urzędów. Warto jednak przypomnieć sobie liczne wpadki Bronisława Komorowskiego, skandaliczne zachowanie niektórych przedstawicieli rządu Donalda Tuska i Ewy Kopacz (uwidocznione chociażby na nagraniach z Sowy i Przyjaciół oraz Amber Room), afery z lat 2007-2015 (w tym tzw. info-aferę) oraz pasywność poprzedniego rządu na bardzo wielu polach, aby móc bardziej obiektywnie spojrzeć na obecne władze (wtedy u wielu osób tęsknota za rządami koalicji PO-PSL oraz Bronisława Komorowskiego z pewnością zniknie).
Na koniec chciałbym przytoczyć kilka opinii jednego z polskich polityków: “Ze strony zwłaszcza mediów – mniej polityków – zachodnich, zwłaszcza niemieckich, mamy do czynienia ze swojego rodzaju histerią, która (…) powinna napotykać się na zdecydowany opór ze strony Polski.”, „Mamy rozpoczęty proces deplatformizacji. To demontaż układu, który przejął państwo na okres 8 lat – mówię o PO i PSL. I to przejął praktycznie w całości. Przez te 8 lat budując pewną stabilizację i równowagę. Otóż PiS chce to zburzyć, wprowadzając własną równowagę i dostosowując zakres sprawowanej władzy w Polsce do wyniku wyborów. Tam jest takie przekonanie: mamy mocną legitymację, dotrzymana od wyborców i zdecydowanie mniejsze środki, które umożliwiają nam realizację tej legitymacji czy programu. I to wszystko”, „Instytucje UE powinny zachować wstrzemięźliwość. W Polsce nie jest dokonywany żaden zamach stanu, bo zamach stanu jest dokonywany zwykle przeciwko legalnie wybranym władzom. PiS nie dokonuje zamachu stanu przeciwko sobie”. Wbrew pozorom nie są to wypowiedzi polityka związanego z obozem rządzącym, ale Leszka Millera. Przy ocenie sytuacji politycznej w Polsce warto mieć na uwadze ten głos rozsądku płynący z ust lidera jednej z partii opozycyjnych.
Artur Szczęsny
Polska Razem Zjednoczona Prawica – Sosnowiec