O przyczynach histerii
Żeby zrozumieć, o co chodzi w bieżącej sytuacji politycznej w Polsce proponuję skupić się na dwóch ważnych zjawiskach, w moim przekonaniu determinujących zachowanie się kluczowych dla funkcjonowania systemu III RP podmiotów: mediów i przedstawicieli transnarodowego kapitału.
Otóż, Szanowni Państwo, według najnowszego raportu Global Financial Integrity – międzynarodowej organizacji, która prowadzi analizy nielegalnych przepływów finansowych, Polska, jako jedyny kraj w Unii Europejskiej znalazła się w niechlubnej pierwszej dwudziestce najbardziej okradanych państw na świecie. Według autorów publikacji z naszej gospodarki znika w ten sposób 5 procent PKB rocznie, czyli ok. 90 miliardów złotych. Sądzę, że dużo łatwiej będzie nam zrozumieć zaniepokojenie sytuacją w Polsce naszych „przyjaciół” zza Odry, gdy przyjrzymy się, jaką rolę w tym procederze odgrywają firmy z niemieckim kapitałem. Interesująca także w tym kontekście jest informacja o planach powołania komisji śledczej w sprawie wyłudzeń podatku VAT w okresie rządów koalicji PO-PSL. Chodzi o zbadanie zjawiska lawinowego wzrostu wyłudzeń, które dziwnym trafem zbiegło się z wprowadzeniem tzw. odwrotnego obciążenia w podatku VAT w 2011 roku. Jeszcze wcześniej, pod pretekstem niezgodności z prawem UE z polskich przepisów usunięto sankcję o 30% dodatkowym podatku, jeśli podatnik w deklaracji wyraźnie zaniżył swoje zobowiązanie podatkowe, albo też zawyżył przysługującą mu kwotę zwrotu. Sęk w tym, że Trybunał Sprawiedliwości UE orzekł zgodność tego przepisu z prawem europejskim. Jak się Państwo pewnie domyślają, rząd PO-PSL do tego rozwiązania nie powrócił. Nie muszę chyba dodawać, że Minister Finansów w rządzie Prawa i Sprawiedliwości Paweł Szałamacha uznał powstrzymanie wyprowadzania kapitału z Polski za jedno ze swoich najważniejszych zadań.
Przejdźmy teraz na chwilę do mediów. Linii Gazety Wyborczej wobec rządu Beaty Szydło, czy też szerzej, obozu Prawa i Sprawiedliwości specjalnie nie trzeba tłumaczyć. Jest to środowisko lewicowe, mające zupełnie odmienne poglądy na kształt spraw publicznych w Polsce. Dodam, że mają do tego święte prawo, którego nikt nie zamierza i nigdy nie powinien im odbierać. Proponuję jednak zwrócić uwagę na zjawisko transferów pieniędzy publicznych na reklamy w mediach. Najnowszy raport Instytutu Jagiellońskiego, badający wydatki na reklamy 12 ministerstw rządu PO-PSL dowodzi, że Gazeta Wyborcza była ulubionym medium byłego gabinetu. Gazeta „Agory” była głównym beneficjentem rządowych pieniędzy na reklamy i ogłoszenia. W kwestii celowości i gospodarności wydawania środków na reklamy trwa już zresztą audyt zlecony we wszystkich ministerstwach. Jeden z portali internetowych podał informację, z której możemy wywnioskować, że wsparcie polityków PO-PSL dla przyjaznych im mediów nie ograniczało się tylko do zlecania im lwiej części publikowanych reklam i ogłoszeń. Otóż np. Ministerstwo Sportu w ramach programu aktywizacji sportowej wydało dwa miliony złotych, z czego prawie połowę otrzymała jedna z dużych redakcji. Zgadnijcie Państwo która?
Dlaczego o tym wszystkim piszę? Ano dlatego, że cały ten kociokwik i histeria, która towarzyszy nam ostatnimi czasy ma swoje źródło w naruszeniu interesów bardzo silnych i wpływowych grup, które za nic w świecie nie chcą pogodzić się z wynikami demokratycznych wyborów. Demokracja demokracją, ale ktoś tym musi rządzić jak zwykł mawiać pewien znany reżyser, opisując mechanizmy właściwe dla oligarchii. Widmo utraty gigantycznych wpływów finansowych każe tym środowiskom uruchomić wszystkie rezerwy i zasoby w celu obrony uprzywilejowanej pozycji. Trzeba raz jeszcze powtórzyć, że żadna demokracja, żadne prawa i wolności w Polsce nie są zagrożone przez obecny rząd. Tzw. „mała ustawa” medialna nie jest czymś wyjątkowym na tle przepisów obowiązujących choćby we Włoszech, Słowacji czy Hiszpanii. To w tej ostatniej w 2012 roku parlament uchwalił prawo, na skutek którego kierownictwo publicznej telewizji powoływane jest przez rząd. Czy słyszeli Państwo z tego powodu o jakimkolwiek poruszeniu w instytucjach unijnych? Czy dziennikarze hiszpańscy wzywali do masowych demonstracji w obronie wolności mediów? O tym, jak funkcjonowały media publiczne pod zarządem PO i PSL nie ma co pisać, bo przykładów łamania dziennikarskich standardów i zwykłej propagandy starczyłoby na wiele opasłych tomów.
O mentalności obecnie protestujących niech świadczy wypowiedź jednego z przodowników walki o „wolne media” Jacka Żakowskiego, który na niedawnej manifestacji z rozbrajającą szczerością powiedział: „gdyby media publiczne dobrze spełniły swoją rolę, to PiS nie doszedłby do władzy…”. Jak widać zdaniem Żakowskiego, media publiczne miały służyć do zwalczania opozycji, ale niestety zbyt słabo ją zwalczały. O niemieckim zatroskaniu o nasze media w świetle panującej tam cenzury informacji, którą obnażyły arabskie ataki na kobiety nie da się pisać inaczej, jak o grotesce. Za polskimi kibicami należy powtórzyć „Zatroszczcie się o swoje kobiety, nie o naszą demokrację”. Wreszcie sławetny spór o Trybunał. Wszystko, co się wokół tej sprawy dzieje mieści się w dopuszczalnej interpretacji przepisów prawa. Spory pomiędzy sądami konstytucyjnymi a innymi członami trójpodziału władzy również zdarzają się w innych krajach. Konflikt zresztą ma swoją genezę w złamaniu prawa przez polityków PO-PSL. Szanowni Państwo, kłótnie o Trybunał i media to didaskalia.
W moim przekonaniu gra toczy się o realną przebudowę układu sił w Polsce, o zbudowanie takiego modelu wzrostu gospodarczego, który w pierwszej kolejności będzie służył Polakom. Gra toczy się również o odzyskanie sterowności w polityce zagranicznej i upodmiotowienie Polski na arenie międzynarodowej. W obecnej sytuacji nie da się tego zrobić bez programu, który zarysował hrabiemu Skrzyńskiemu Marszałek Piłsudski.
Tomasz Mędrzak