Brzydkie zabawy
Kończy się kwiecień. Jeśli zimowe miesiące były ponoć najcieplejsze od czasu rejestrowania takich spraw, to kwiecień być może był najzimniejszy. Może tak, może nie, wszystko jedno. Nie dość, że za oknem zimno, to lodowato wieje ze wszystkich mediów. Może komuś się wydaje, że atmosfera polityczna jest gorąca, ale staremu toko zimno. Bo tak prawdę powiedziawszy zimna – na razie jeszcze zimna – polsko-polska wojna trwa. Jest doprawdy zdumiewające, jak można było w tak krótkim czasie dokonać takiego wyczynu i skłócić naród do tego stopnia. Głównie słowem, choć i czyny mają w tym swój udział. Autorzy tych dokonań będą pewnie przez przyszłych historyków szarpani polemikami na wszystkie strony. Oby tylko byli przedmiotem naukowych dociekań a nie, na przykład, wojen na pomniki, nazwy ulic i placów. Wyobraźmy sobie pomnik prezesa na placu imienia prezydenta dwóch kadencji, albo powiedzmy, instytut studiów nad katastrofami przy ulicy premiera T. Jak w pijanym śnie chorego idioty. Choć z drugiej strony w takim kraju jak nasz wszystko może się zdarzyć, które to przypuszczenie opieram na doświadczeniu. Ilekroć bywam w bliskich Katowicach i widzę Marszałka odwróconego ze wstrętem od monumentu powstańczego dyktatora zerkającego z ironią na jeźdźca, robi się trochę śmiesznie.
Wciąż jeszcze żywię cień nadziei, że z wolna się wszystko ułoży i wyjdziemy z tego pata. Oby, bo kontekst zewnętrzny wcale nie sprzyja takim zabawom i ktoś niebawem może przyłożyć bolesnego klapsa. Pomijając wszelkie inne względy, wypada mieć odrobinę wyobraźni, jakie skutki mogą wywołać nierozważne słowa i nieprzemyślane czyny. A wyobraźni właśnie zdaje się brakować naszym dostojnym wybrańcom.
Na miejscowym podwórku też coś się dzieje. Wnosząc z faktu przyjęcia uchwały o zaciągnięciu ogromnego kredytu należy się spodziewać wielu ciekawych i ładnych inicjatyw. Zrobi się, bo będzie za co. Kłopoty i tak spadną na wybrańców w kolejnej kadencji. Kredyt jak to kredyt, musi być spłacany, a luzu po stronie dochodów nie przewiduję. Wszystkie miejskie gołębie gruchają, że dochody się kurczą i kurczyć się będą, bo przecież Warszawa nie popuści. Zadań doda, środków ujmie. A nasza, względnie dobra dziś, sytuacja gospodarcza to efekt pracy wielu poprzednich lat. Skutki poczynań w ostatnich miesiącach przyjdą niebawem.
Zdarzyło mi się kilka lat temu zatytułować jeden z felietoników „Władza wie lepiej”. O czym tam było, kto ciekawy może poczytać. Mimo upływu lat nie stracił na aktualności. Dziś tylko byłbym skłonny użyć ostrzejszych słów, bo też władza dziś bardziej pewna siebie, bardziej arogancka i oczywiście wszystkowiedząca.
Na tym wypada zakończyć i wyjść do parku nacieszyć się wreszcie słonkiem.
toko