Zły listopad
Dziś powinno być uroczyście, świątecznie i rocznicowo. Ale nie będzie. Po pierwsze, aura za oknem nie zachęca, właściwie to zniechęca do wszystkiego i to nie ze względu na taką czy inną pogodę, ale ze względu na listopad. Nie darmo ma ten miesiąc złą sławę, pora to rzeczywiście niebezpieczna i pewnie nie tylko dla Polaków. Po drugie, od wielu dni głowa puchnie od wiadomości, opinii, komentarzy na ten właśnie temat, że może dobrze byłoby zamilczeć i zająć się czymś przyjemniejszym. Po trzecie, cokolwiek się powie, napisze, ogłosi – zupełnie niezależnie w jakim duchu – zabrzmi to banalnie.
Tymczasem toko występuje tu i ówdzie w roli autora historycznych gawęd i opowiada chcącym słuchać, jak to budowano podstawy naszej cywilizacji, jak to wielu ludzi nie szczędząc trudu, pełni wiary w sens historii i postępu zbawiali nasz świat. Czy z sukcesem? Ostrożnie odpowiadam: z umiarkowanym. To znaczy, sporo dobrego zrobiono i ogólnie żyje nam się lepiej, choć popełniono błędów wiele, przez co ogólny obraz wydaje się zamazany. Czy z tego wynika, że mamy zawrócić? Pytanie pozornie niedorzeczne, aczkolwiek przeczytałem w programie jednego z hałaśliwych ugrupowań, że jak najbardziej. Zawracajmy ku mrocznym dawnym wiekom, bo drzewiej pięknie bywało, średnia wieku była w okolicy lat czterdziestu, ludziska marli tysiącami z powodu licznych chorób i głodu uporczywie nawracającego, a to z powodu mokrego, albo dla odmiany bardziej suchego roku, ale kancerogennej żywności na półkach sklepowych nie było, szczepień się nie znało i tak dalej.
Przypomniała mi się anegdotka o egzotycznej organizacji, w Ameryce ma się rozumieć, bo tam najwięcej egzotyki, towarzystwa nie uznającego samochodów i walczącego z motoryzacją. Otóż na kolejne walne zebranie w mieście X aktywiści przyjeżdżają – oczywiście – samochodami, co prezes ogłosił, nawet okiem przy tym nie mrugając. Tam ponoć istnieją zorganizowani ludzie nie uznający całkiem poważnie, kulistości ziemi i różne takie. Pamiętam wcale nie tak odległe czasy, kiedy to bycie głupkiem uchodziło za rzecz wstydliwą, należało się uczyć i ćwiczyć w trudnej sztuce myślenia, a ludzie uczeni cieszyli się uznaniem. Dziś coraz częściej daje się słyszeć, że być idiotą to cnota, a mądrale to nieszczęście. Epoka oświecenia, jak sama nazwa wskazuje, to czas narodzin zgubnych idei i wszelkiego zła, postaw lewackich, poglądów liberalnych, jakichś tam praw ludzkich i obywatelskich, z czego tylko grzech i zgorszenie.
Kilka wierszy temu padła nazwa Ameryka. Co się tam stało we wtorek wszyscy wiemy, co z tego wyniknie, mało kto jest w stanie sobie wyobrazić, zwłaszcza ci, którzy w ogóle z wyobraźnią mają kłopot. Pożyjemy, zobaczymy, aczkolwiek nie wszyscy przeżyją, bo chyba coś się w tę stronę przechyla. Nie tylko zresztą tam. Jak z powyższego wynika toko od pewnego czasu należy do pesymistów i widzi świat w barwach ciemnych i ciemniejących z każdym tygodniem. Będę wdzięczny losowi, jeśli tendencja ta się odwróci, czego sobie i Państwu życzę.
W ten sposób tekst na dzisiejszą sobotę wyszedł ponury, jak listopadowa noc za oknem, za co przepraszam i obiecuję poprawić się w przyszłości, jeśli tylko reszta świata przyjdzie mi w sukurs. Czy tak się stanie oczywiście nie wiadomo, ale niech żywi nie tracą nadziei, jak to poeta niegdyś był napisał.
toko