EKSTRA K(L)ASA
Sukces cieszy. A jeśli jest sukces to przydałby się i nagroda. Jako wyraz uznania. Niektórzy nawet twierdzą radykalnie, że nagrody się po prostu należą. Ale choć ten temat stał się ostatnio nadto polityczny, nie można z tego powodu zmieniać jednej z fundamentalnych zasad życia społecznego. Wspiera je autorytet katechizmu (w wymiarze eschatologicznym jesteśmy wszak odgórnie wynagradzani za dobro, a karani za zło) i odwieczna tradycja nagród książkowych na zakończenie roku szkolnego.
Nagrody mogą zaistnieć w rozmaitych formach. Oczywiście, odkąd Fenicjanie wynaleźli pieniądze, to właśnie one są najbardziej pożądaną formą gratyfikacji. Są jednak i inne beneficja – medal, puchar, dyplom i uścisk dłoni. Zresztą i pieniądze nie muszą być wypłacane wprost na rękę. W ramach nagrody można dofinansować działalność, zakupić sprzęt albo zapłacić rachunki. Najważniejsze, by wysiłek prócz honoru i satysfakcji osobistej przyniósł uznanie innych, przekładające się na wymierną korzyść.
W ostatnim czasie nam nie zabrakło nam powodów do radości i fetowania miejskich sukcesów. Warto przywołać te najbardziej spektakularne – sportowe. Wicemistrzem świata został judoka Bartłomiej Zawadzki, rewelacyjnie grały nasze „Czarne” futbolistki. Hokeiści trochę zawiedli, ale nie tracą animuszu. Nie sposób też zapomnieć o osiągnięciach indywidualnych pana Prezydenta w pływaniu, hippice i boksie. Bez wątpienia jednak najcenniejszy był powrót Zagłębia Sosnowiec do ekstraklasy piłkarskiej. Dla miasta splendor, a dla kilku tysięcy najzagorzalszych kibiców nagroda za zwycięstwo „wiary, która przetrwała”. Słowem – udany sezon. Bohaterowie powinni zostać godnie docenieni. I mamy gwarancje, że przynajmniej niektórzy będą. To dla nich na Górce Środulskiej powstanie wkrótce nowy stadion, a z nim Zagłębiowski Park Sportowy. A nagrodą dla pana Prezydenta będzie spełnione marzenie i pozostawiony po sobie pomnik chwały. Żelbetowy, trwalszy niż ze spiżu. Za Ekstrakasę! Około 300 milionów uwzględniając zagospodarowanie terenu. Bo kto bogatemu zabroni? Na przykład zaciągnąć kredyt? Tak będzie w niedalekiej przyszłości. Jednak kto szybko daje, dwa razy daje. Zanim buldożery przygotują arenę pod jutrzejsze zwycięstwa, już dziś nasz beniaminek futbolowy zostanie wzmocniony dodatkową kwotą 1,7 miliona z miejskiego (naszego) budżetu. Może prozaicznie, ale za to wymiernie. Wprawdzie nie był to wydatek planowany, ale jesteśmy w Ekstraklasie, zatem noblesse oblige. Przy racjonalnym gospodarowaniu pieniędzmi będzie można wzmocnić drużynę kolejnymi zawodnikami kupionymi na giełdach całego świata. Ostatecznie czasy archaicznej koncepcji opierania składu na wychowankach klubowych pochodzących z zagłębiowskich miast przeminęły bezpowrotnie razem z BATem (Baczyński – Adamczyk – Tochel). Dzisiejsi juniorzy mogą tylko patrzeć i uczyć się, jak należy budować potęgę sportową! I niech będą dumni z Sosnowca! Że go stać. Głównie na zakupy.
Nieco w cieniu osiągnięć sportowych, ale także w trosce o wychowanie młodego pokolenia władze miasta zorganizowały coroczną galę laureatów – blisko 240 uczniów szkół sosnowieckich. I tu nie obyło się bez nagród. Słusznie, bo to prawdziwa ekstraklasa. Olimpiady, turnieje, zawody i konkursy… Regionalne i ogólnopolskie. Sala Szkoły Muzycznej pękała w szwach. Co ciekawe, ta zdolna młodzież nie została nabyta w żadnej ze szkół Polski i świata. Rzec można – produkcja własna, produkt regionalny. Nasze dzieci kształcone przez naszych nauczycieli w naszych szkołach. Niestety, jak pokazuje doświadczenie, większość z nich po maturze zasili środowiska akademickie Krakowa, Warszawy czy Wrocławia. Znaczna część tam pozostanie, kupiona ofertą dobrej pracy i urokami życia w pięknym mieście. Może jednak zwycięży patriotyzm lokalny? Na pewno przyczyni się do tego pamięć o Gali Mistrzów. O owym szczęśliwym dniu, gdy w nagrodę za swój wysiłek (często nie mniejszy niż napisanie pracy licencjackiej) otrzymali z rąk samego Prezydenta grę planszową o recyklingu w Sosnowcu, miejskie wydawnictwo promocyjne, dyplomy i pamiątkowe medale, a ich opiekunowie cenne dyplomy honorowe. Może i niezbyt bogato, ale jakże symbolicznie.
To naprawdę piękne, że władze miasta potrafią godnie docenić sukcesy sosnowiczan – zarówno tych zakontraktowanych na sezon-dwa jak i miejscowych, tu urodzonych i wychowanych, zawodowych sportowców i uzdolnioną młodzież szkolną. Bo jak wiadomo na sukces składają się głównie wytrwała praca, talent i trochę szczęścia. Zaś by otrzymać prawdziwą nagrodę trzeba przede wszystkim mieć szczęście – trafić w upodobania i ambicje decydentów.
Janusz Szewczyk
Fot. Facebook