Obwarzanek bez popitki
Poniedziałkowa inauguracja ekstraklasy pokazała, że bycie kibicem Zagłębia wymaga szczególnych umiejętności: sprytu w otwieraniu pozornie zamkniętych przejść, niskiego zapotrzebowania ma wodę w wysokich temperaturach oraz posiadania telefonu z funkcją stopera.
Jeżeli w poniedziałek na Ludowym pojawił się jakiś nowy kibic, to musiał się mocno zdziwić. Mimo, że zakupił wcześniej bilet, to i tak bardzo prawdopodobne jest, że na mecz nie zdążył, bo okazało się, że z sześciu bramek otwarte są tylko trzy. Kiedy pod koniec pierwszej połowy dostał się wreszcie na trybuny, czekało go kolejne zaskoczenie, bo nie działał zegar. Na szczęście sprawdził sobie wynik w internecie, a że miał szczęście posiadania w telefonie funkcji stopera, to nawet był w stanie kontrolować upływający czas.
Ponieważ było bardzo ciepło, nasz kibic skierował się w przerwie w kierunku budek z cateringiem, w których został jednak poinformowany, że napoje się skończyły. Został mu za to zaproponowany posiłek w postaci – to nie żart – obwarzanka. Kibicowi przypomniały się od razu czasy dzieciństwa. Budka rodem z odpustu, obwarzanki, pistolety na kapiszony, których zabrakło chyba tylko ze względu na restrykcje wynikające z wiadomej ustawy.
Kibic wyszedł po meczu z mieszanymi uczuciami. Może wróci na stadion jesienią, kiedy upały odpuszczą i nie będzie trzeba przez 90 minut siedzieć bez wody w słońcu. Zje wcześniej obiad w pobliskim McDonalds’ie. No i oczywiście weźmie sobie wolne w pracy, żeby dwie godziny przed meczem mógł zająć miejsce w kolejce do kołowrotków. No chyba, że wybierze wyjście do kina, gdzie za mniejsze pieniądze może się pojawić 5 minut przed filmem, usiądzie w klimatyzowanej sali i ma pewność, że nie zabraknie coli i popcornu.
Niedawno prezydent Chęciński powiedział, że na przystosowanie Stadionu Ludowego miasto przeznaczyło 800 tysięcy złotych. Rozumiemy, że stadionowego zegara nie widać w telewizji, ale warto też pomyśleć o kibicach, którzy mimo transmisji przyszli na stadion wspierać Zagłębie i chcieliby wiedzieć, która aktualnie jest minuta. Trzeba pamiętać o tym, że nie była to niespodziewana awaria. Zegar jak nie działał w końcówce rundy wiosennej, tak nie działa nadal. I najwyraźniej nikomu z zarządzającego obiektem, podległego prezydentowi MOSiR-u, to nie przeszkadza.
Tak, znamy już powtarzany jak mantrę argument, że Ludowy na ekstraklasę się nie nadaje. Ale jeśli już mamy do dyspozycji sześć bramek wejściowych, to dlaczego na mecz, w którym spodziewamy się kompletu publiczności, otwieramy tylko trzy? Jak przeczytaliśmy na jednym z for, czwartą … otworzyli sobie sami kibice, bo okazało się, że czytnik działa, ale ktoś z wiadomego tylko sobie powodu postanowił nie wpuszczać przez nią ludzi.
Pozostaje kwestia cateringu. Być może nikt nie jest zainteresowany uzyskiwaniem przychodu z dnia meczowego, ale trzymanie kilku tysięcy ludzi na trzydziestostopniowym upale bez dostępu do wody mogło się skończyć gorzej, niż tylko złością kibiców odbijających się od budek z obwarzankami. Podobno portal Weszło rusza w tym sezonie z nowym cyklem, w którym będą wizytować stadiony pod kątem cateringu. Gdyby pojawili się w poniedziałek na Ludowym, to możemy sobie tylko wyobrazić skalę „szydery”, która przetoczyłaby się przez piłkarską Polskę.
Od jakiego czasu słyszymy, że Zagłębie jest „klubem dla ludzi” i dobrze by to twierdzenie wyszło poza sferę deklaracji. Oczywiście Ludowy ma swoje ograniczenia, których nie przeskoczymy, ale odnosimy wrażenie, że stał się też wygodną wymówką. No bo co nam po nowym stadionie, skoro otwarta na nim będzie połowa bramek, a na stanowiskach z cateringiem zjemy co najwyżej obwarzanka?
Źródło: 100% Zagłębie Sosnowiec