Wolność słowa, a mowa nienawiści
Wolność według słownika języka polskiego to „możliwość podejmowania decyzji zgodnie z własną wolą (…); niezależność osobista i swoboda”. By połączyć pojęcie wolności ze słowem – założyć musimy, iż słowo jest powiązane z ideą wolności. Jest narzędziem jej służącym. Kluczową kwestią jest pogląd, że słowa mogą być przemocą. Zdaniem wielu słuchanie poglądów, które stoją w sprzeczności z ich własnymi opiniami jest równoważne z doświadczaniem przemocy fizycznej. Świadomie zacierają oni granicę pomiędzy mową a działaniem. W związku z tym osoby samodzielnie myślące nie mogą tego zaakceptować i uznają takie działania za niebezpieczne. Obóz neoliberalny popierający ideologię multikulti domaga się uchwalenia ustawy o mowie nienawiści. Jest to próba wprowadzenia cenzury tylnymi drzwiami na czym skorzystają obydwie zwaśnione strony, a stracą zwykli obywatele, którym zamknie się usta, gdy będą mówić czy pisać niewygodną prawdę. Zostanie bardzo mocno ograniczona wolność wypowiedzi, która to wolność jest podstawą demokracji.
Oczywiście wypowiedzi też mają swoje granice. Polski system prawny bardziej zawęził zakres wypowiedzi niż system prawny USA , który to system pokazywany jest jako przykład dobrze funkcjonującej demokracji. Obowiązująca aktualnie Konstytucja RP postanawia w artykule nr 54 że:
- Każdemu zapewnia się wolność wyrażania swoich poglądów oraz pozyskiwania i rozpowszechniania informacji.
- Cenzura prewencyjna środków społecznego przekazu oraz koncesjonowanie prasy są zakazane.
Inne przepisy prawne uszczegóławiają postanowienia Konstytucji RP i tak, jeśli ktoś kogoś pomawia i zniesławia naruszając jego dobra osobiste to:
pokrzywdzony może wnieść pozew, nie tylko do sądu cywilnego, ale również karnego jednocześnie, (dwa pozwy) ponieważ pomówienie jest również naruszeniem dóbr osobistych. W związku z czym można jeden pozew oprzeć na art.212 kodeksu karnego, a drugi pozew za to samo pomówienie na art. 24 kodeksu cywilnego. A jeśli ktoś nie tylko zniesławia, ale również używa niebezpiecznych gróźb tzw. gróźb karalnych, a występuje obawa ich spełnienia, to wtedy w oparciu o art.190 kodeksu karnego na wniosek pokrzywdzonego prokuratura ściga grożącego.
Karami za przestępstwo zniesławienia i naruszenie dóbr osobistych w procesie cywilnym są: zadośćuczynienie pieniężne i przeprosiny publiczne. W procesie karnym oprócz grzywny i nawiązki można być ukaranym więzieniem do 1 roku. Surowsze wyroki są za groźby karalne , gdyż grozi sprawcy więzienie do 2 lat. Z powyższego wynika, że wolność słowa w Polsce nie jest całkowita, a jej ograniczenia wynikają z podstawowych niezbywalnych praw człowieka.
Tak więc uchwalenie nowej ustawy jest nie tylko niepotrzebne, ponieważ obecne prawo karze osoby naruszające dobra osobiste, a nowa ustawa zawarłaby w swej treści oprócz tego przypadku inne przypadki np. przypadki krytyki opartej na faktach lub na dowodach naukowych, co łamałoby podstawowe prawa człowieka i naruszałoby Konstytucje RP.
Żeby ochronić wolność słowa, najpierw musimy ją zrozumieć. Musimy docenić jej wagę dla postępu w życiu ludzkim, wiedzy i rozwoju. Niestety w Polsce jest z tym bardzo źle. Nawet Sąd Najwyższy stosuje swoją interpretację przepisów prawa wziętą żywcem z sowieckiej epoki.
A oto przykład: orzeczenie SN „Nawet, gdy informacja podana przez dziennikarza jest prawdziwa, jego działanie może być uznane za bezprawne ze względu na demagogiczny, upokarzający osobę, której dotyczy, sposób jej przedstawienia.” Wniosek z tego oczywisty, że dziennikarz w Polsce może być karany za napisanie prawdy. Wszystko zależy jak zinterpretuje to sąd oraz jaką ustawę wymyśli rząd, a uchwali Sejm.
A jak to wygląda w Stanach Zjednoczonych Ameryki.
Podstawą jest 1 poprawka do Konstytucji USA przyjęta 15.12.1791 r., która stanowi:
„Kongres nie ustanowi ustaw wprowadzających religię lub zabraniających swobodnego wykonywania praktyk religijnych; ani ustaw ograniczających wolność słowa lub prasy, lub naruszających prawo do pokojowych zgromadzeń i wnoszenia do rządu petycji o naprawę krzywd.” Czyli w USA nie wolno uchwalać żadnych dodatkowych uchwał czy rozporządzeń dotyczących wolności słowa.
A oto przykład stosowania prawa w USA:
W miasteczku Skoki w 1978 r. ponad połowę ludności stanowili Żydzi. Członkowie Narodowo Socjalistycznej Partii Ameryki z flagą ze swastyką przemaszerowali przez miejscowość mając na sobie mundury przypominające mundury jakie w przeszłości nosili członkowie NSDAP, a ponadto skandowali hasło „wolność dla białych”. Sąd Najwyższy zdecydował iż zakazanie tych praktyk byłoby sprzeczne z 1 poprawką. Miasto nakazało jedynie zaprzestania noszenia mundurów wojskowych i wpłacenie zabezpieczenia pieniężnego na poczet strat jakie mogą wywołać zamieszki.
W Polsce kłopoty z wolnością słowa wynikają przede wszystkim z walki politycznej między dwoma głównymi partiami. Obie walczące ze sobą partie poprzez informacje i dezinformacje pragną na trwale podzielić społeczeństwo i tym samym umocnić swoją władzę. Poprzez swoja propagandę chcą ogłupić i przeciągnąć na swoją stronę jak największą liczbę Polaków, co daję jednym możliwość zdobycia władzy, a drugim utrzymanie władzy. Jeśli będziemy walczyć pomiędzy sobą, to nie będziemy się zastanawiać, czy może prawdziwy wróg jest zupełnie gdzie indziej, niż nam powiedziano.
Globalna rewolucja informacyjno-kulturowa już trwa w najlepsze, nawet jeżeli większość jeszcze tego nie zauważyła. A my wygramy wtedy, gdy dotrze do świadomości większości z nas, że nie jesteśmy dla siebie nawzajem wrogami, ale wrogiem jest ten, kto każe nam tak myśleć.
Włodzimierz Wieczorek