Moje Miejsce na Ziemi
Nie jest, zdaniem wielu, najpiękniejszym. Nie ma jednak najmniejszego znaczenia to, że nie pozostają oni w błędzie, bowiem docenianie piękna wiąże się nierozerwalnie z akceptacją brzydoty. Dotyczy to w szczególności części siebie. Gdy częścią tą jest Miasto, przychodzi to naturalnie.
W Sosnowcu nie wszystko dzieje się poprawnie, niewiele fenomenów poddaje się racjonalnym ocenom. Z obrazem co najmniej przyzwoitym, który nie rości sobie praw do idealnego, nie licuje jednak roztaczanie wizji utopijnych. Próżno w relacjach medialnych, dostępnych w Internecie przede wszystkim, odnaleźć chociaż zdawkowe informacje o trwających właśnie teraz wyburzeniach przy ulicy Chemicznej. Niełatwo jednak nie zauważyć wesołego miasteczka w (tak zwanym; Urzędnikom nie przyszło nawet na myśl, by ów administracyjnie usankcjonować) parku Sieleckim.
Nie kłóci się z elementarną przyzwoitością powalająca arogancja Pana Radnego, rozmiłowanego w aktywności fizycznej, który ochoczo relacjonuje zmagania Czarnych Sosnowiec z AKS-em Niwka, jednak jeszcze bardziej skrupulatnie nabiera wody w usta zapytany o ruiny Woźniaków po drugiej stronie alei Józefa Mireckiego. Nie kłóci się nadto z obowiązkiem brania konsekwencji za własne słowa, gdyż Pan Radny prawie wyłącznie utyskiwać potrafi na brak wolnego czasu. Prawie, ponieważ z trudem wypracowane chwile pożytkuje na wynajdywanie coraz bardziej atrakcyjniejszych etykiet do zdjęć na Facebooka…
Burzy bowiem skutecznie nawet ten idealny obraz Sosnowca świadomość, że jedyną szansą na ratunek niesie Historii kapitał prywatny. Wyłącznie dzięki staraniom takowego dawna Szkoła Realna nie popada w ruinę. Bezczelność Urzędników wydaje się jednak mieć granice, ponieważ jeszcze większy wstyd skłania do przemilczenia tego, że Miasto zwyczajnie nie ma środków na takie bzdurne cele. Na liście spisanych na straty niebawem pojawi się Gmach u zbiegu ulic Marszałka Józefa Piłsudskiego i Teatralnej. Co z dawnym Bankiem Polskim przy ulicy Stanisława Małachowskiego, co z Willą Józefa Gallota przy ulicy Ignacego Mościckiego? Czy podzielą, w cieniu diabelskiego młyna, los Przędzalni ze Środulki?!
Panu Radnemu ustępuje w dążeniu do popularności Pani Przewodnicząca, która jednak nie ma sobie równych w ostudzaniu zapędów obywatelskich Mieszkańców. Nie dziwi podobna postawa, gdyż wiąże się ona z ustawicznym patrzeniem Władzy na ręce. Głównym jej orężem, co wiedzą doskonale wszyscy z wyjątkiem Urzędników, jest konstruktywna krytyka, której celem nigdy nie pada Człowiek, a problem dotykający Miasto. Komunikacja z Panią Przewodniczącą, dbającą wyłącznie o poparcie Mieszkańców (Sąsiadów!) ulicy Generała Józefa Hallera 28-58 (parking; ostatnim „osiągnięciem” Pani Przewodniczącej jest wydatkowanie astronomicznej sumy na zespół podziemnych kontenerów na odpady dla Mieszkańców budynków o numerach 60 A-G oraz 62-62 F przy tejże ulicy, którego realizacja dwukrotnie nie doszła do skutku w ramach… budżetu „obywatelskiego”), przypomina do złudzenia wołanie na puszczy Generała Tadeusza BoraKomorowskiego z oblężonej Stolicy… Istotnie, wszak „Sosnowiec jest” – nie tylko na kartach Powieści – Miastem „takim samym jak Londyn”!
Rażą w końcu jak na dłoni nieprzejrzyste intencje (interesy?) Pana Prezydenta, gdy – dla przykładu – stało się jasne, dlaczego dążono do wstrzymania rewitalizacji bulwaru Czarnej Przemszy na styku Sielca i Pogoni. Sosnowiec jest Miastem prywatnym, więc dlaczego Sielec miałby być wyłącznie „Sielcem Renarda”?
Nie powinno dziwić także nikogo unikanie przez Policję w Sosnowcu wchodzenia w zatargi z Władzą w kontekście łamania ciszy wyborczej. Przy okazji ostatnich wyborów samorządowych przykładną służalczością popisał się pewien mój Imiennik, którego największym osiągnięciem życiowym było – obok przyjścia na Świat – „zakręcenie się” wokół (praktycznie równych wiekiem) początkujących aparatczyków, terminujących przy alei Zwycięstwa. W wyborczą niedzielę ów Jegomość miał czelność opublikować wybitnie głupkowaty post na Facebooku, którego to przaśna fotografia wespół z lotnym sloganem zachwalała… walory „bochenka”. Oczywiście niezwłoczne zgłoszenie Funkcjonariuszom II Komisariatu tego wybryku, stosownie udokumentowanego, spowodowało – obok panicznego strachu przed wszczęciem dochodzenia (rzekomo to pierwszy przypadek przy ulicy Stefana Żeromskiego) – wyłącznie zmarnowanie publicznych środków na zasilenie komputera, zapisanie kilku kartek oraz zużycie koperty (celem poinformowania o odstąpieniu od wyciągnięcia konsekwencji). Nie zaskoczył bynajmniej obrót spraw zgłaszającego; najwyraźniej Pan Bochenek nie dałby sobie rady bez pomocy zaufanych Przybocznych, którzy z pewnością wszelkie swe czyny motywują altruistycznymi pobudkami…
Pomimo mych liberalno-demokratycznych sympatii ubolewam nad miałkością garstki Radnych opozycyjnych, skupionych wokół idei narodowo-populistycznych. Stan ten nie tylko nie pomaga wyjść Miastu z impasu, ale jeszcze bardziej utrwala postawy karierowiczowskie, pogłębia zaufanie do działań pozbawionych odwagi rozwiązywania realnych problemów, a promuje ukierunkowane na efekciarstwo. Radni Prawa i Sprawiedliwości ograniczają się, niestety, do składania wieńców oraz upowszechniania famy o walce z wrogiem wyimaginowanym
(homoseksualiści oraz single na kilka długości wyprzedzają nielegalne składowiska odpadów; gdyby stadionowi bandyci rozumieli takie zagrożenia, może inną optykę „Zwolennicy Nowogrodzkiej” przyjęliby, także w Sosnowcu). Niebawem kolejnym pomnikiem będzie ten na cześć Sosnowca zdegradowanego doszczętnie, przypominającego wyłącznie wybiórczo Miasto nowoczesne, zadbane, dostatnie…
Bardzo żałuję, że stosunkowo szybko straciłem Dziadków. Ilekroć zatapiam się w nostalgicznej atmosferze ulicy Smutnej, wyobrażam sobie z Nimi trudne rozmowy, w trakcie których tłumaczyłbym, jak Sosnowiec w skali globalnej marnieje. Chociaż czasu nie da się odwrócić i spotkać Dziadków nie będzie mi dane, to rad jestem wielce, że rozmów takich przeprowadzić nie będę mógł. Byłoby mi zwyczajnie, tak po ludzku, wstyd za Rządzących Miastem. Od Pokoleń moim Miejscem na Ziemi.
Jakub Tomasz Hołaj-Krzak
Warszawa, 23 IX 2020