Posłanka Ewa Malik – rozmowy o Zagłębiu
Rozmowa z posłanką Ewą Malik
Czy będzie się Pani ubiegała o mandat posła na przyszłą kadencję, jeśli oczywiście będzie taka wola macierzystej partii?
Nie ukrywam, że będę się starała znaleźć na liście.
Czy widzi Pan możliwość współpracy ponad podziałami partyjnymi parlamentarzystów naszego regionu i dlaczego do tej pory takiej nie było? Czy może dlatego, że dla jej części, ważniejsza jest dyscyplina partyjna podczas głosowań, niż interes społeczności, którą reprezentują?
Jest kilka powodów takiego stanu rzeczy, ale najważniejszy to brak dobrych obyczajów parlamentarnych ze strony Platformy Obywatelskiej polegający na tym, że wszelkie decyzje w sprawie projektów ustaw nie są poprzedzane dyskusją, jak w sejmie kilku poprzednich kadencji. Dyskusja kończy się, gdy taki czy inny poseł PO zgłasza wniosek formalny o zamkniecie dyskusji i tak się dzieje. Marszałek Sejmu nie godzi się nawet na zarządzenie przerwy w celu konsultacji, gdy jesteśmy zaskakiwani jakimś nowym wnioskiem, albo poddaje go pod głosowanie, co zawsze kończy się tak samo. To już jest po prostu dyktat. Ale tak poważnie: wiele osób w Polsce, z którymi mam kontakt, narzeka na życie w „ćwierćdemokracji”.
Czy propozycje PiS były popierane przez inne kluby i czy je znajdowały?
Tak, zwłaszcza SLD popierało nas w wielu sprawach np. w sprawie ustawy o mieszkaniach zakładowych i ogródków działkowych. W sprawach związanych z restrukturyzacją spółek Skarbu Państwa (vide: ratowanie polskiego górnictwa), w sprawach polityki społecznej państwa i wielu doraźnych problemach również jesteśmy często wspierani przez SLD i inne kluby.
Czy tzw. „Zespół Zagłębiowski” również nie powstał Pani zdaniem z winy Platformy Obywatelskiej?
Oczywiście. My jako pierwsi chcieliśmy taki zespół dla rozwoju Zagłębia Dąbrowskiego powołać, ale ten zespół faktycznie nigdy nie zaistniał, bo został zablokowany przez posłankę PO z Dąbrowy Górniczej w ten sposób, że najpierw zespół o tej nazwie założyła, a gdy się do niego zapisaliśmy, nie zwołała żadnego posiedzenia. I nie jest to żaden żart.
Co z Ustawą Metropolitalną? Dlaczego się nad nią nie pracuje?
Z woli rządzącej koalicji, to oczywiste. Projekt jest w Sejmie i leżakuje. Może nie rozwiązałby on wszystkich problemów, ale te dotyczące wspólnych inwestycji dla województwa z pewnością tak.
Dlaczego Pani zdaniem interesy Zagłębia są słabo uwzględniane w budżecie województwa, czego dowodem jest ostatnia uchwała budżetowa?
Reprezentacja Zagłębia jest w mniejszości w Sejmiku, a i chyba Marszałek Województwa Wojciech Saługa z PO dba przede wszystkim o Jaworzno i gminy śląskie, skąd pochodzi „większość sejmikowa”, tworząca w Sejmiku swoiste lobby na rzecz Śląska. Po roku 2007 prawie wszystkie projekty dotyczące Zagłębia znalazły się na liście rezerwowej i to pokazuje jak nasz region jest traktowany.
Schodząc jeszcze niżej, na szczebel prezydentów miast. Czy nie wydaje się Pani, że i tutaj tej współpracy nie ma i tym samym nie mamy inwestycji, z których moglibyśmy być chociaż trochę dumni. Czy za każdym razem chcąc wziąć udział w jakimś większym wydarzeniu musimy jechać na Śląsk?
Rzeczywiście jest tak, jak Pan mówi. Może, gdyby nie rywalizacja pomiędzy prezydentami i burmistrzami o pozyskiwanie głównie środków na własne projekty lokalne, to sprawa wyglądałaby inaczej. Wystarczy nieraz wznieść się ponad własne ambicje oraz urazy i powalczyć wspólnie o dużą inwestycję łączącą potrzeby wielu gmin, bo takie projekty są preferowane w UE. Jedynie wspólna interwencja posłów zagłębiowskich w sprawie budowy sali koncertowej przy Szkole Muzycznej w Sosnowcu okazała się skuteczna.
Tak, tylko, że ten obiekt, to zaledwie 500 miejsc.
Cóż. W tej sytuacji dobre i to. Oczywiście nie możemy się równać z Krakowem, ale faktycznie w regionie, gdzie mieszka ok. pół miliona ludzi, to stanowczo za mało.
Co Pani sądzi o wprowadzeniu jednomandatowych okręgów wyborczych – które tak mocno lansuje kandydat Paweł Kukiz – czy wówczas każdy z posłów nie dysponowałby silniejszym mandatem i nie musiałby tak bardzo liczyć się ze zdaniem kierownictwa danej partii?
W demokracjach dojrzałych to się sprawdza, ale w Polsce na to jest za wcześnie. Realizacja linii partii byłaby zagrożona, ponieważ dostałyby się do sejmu indywidualności – najczęściej dobrze sytuowane. Mogłoby się to skończyć jeszcze większym zamieszaniem politycznym, niż to ma miejsce obecnie. Ludzie wybrani w ten sposób mogliby realizować swoje indywidualne programy, niekoniecznie spójne z linią ideową macierzystej partii. A na przykład moja partia ma bardzo ambitny program przebudowy Polski, zapowiada zwrot ku polityce rozwoju poprzez reindustrializację i wzrost bezpieczeństwa w różnych zaniedbanych obszarach państwa polskiego. Do tego potrzeba jedności w przyszłym klubie parlamentarnym, a niekoniecznie samych indywidualności.
Tylko, że w imię silnej solidarności partyjnej broni się jak niepodległości ludzi kompletnie skompromitowanych, co złości bardzo wielu wyborców. Dochodzi do tego, że jakiś burmistrz czy wójt rządzi zza krat.
Myślę, że kierownictwa różnych partii, dobierające kandydatów na listy poselskie, na pierwszym miejscu powinny stawiać na zasady moralne oraz etyczne. PiS na tym polu wyraźnie się wyróżnia pośród innych partii. Chodzi o zachowanie wysokich standardów. Ostatnio przykład Mariusza Kamińskiego pokazał, jak to jest ze stosowaniem różnych standardów w prawie polskim. Pani Sawicka uniewinniona, chociaż była nakryta in flagranti z torbą pieniędzy, a Kamiński, choć miał zgodę prokuratury na zastosowaną wobec niej prowokację, otrzymał wyrok więzienia. Tak się potrafimy oburzać na niektóre zachowania parlamentarzystów, nieraz niezgodne z prawem, albo wysoce nieetyczne, a po wyborach okazuje się, że elektorat i tak „wprowadza” te osoby do sejmu na następną kadencję. Widać elektorat wyborczy w Polsce nie jest zbyt wymagający.
Na jakich sprawach w sejmie Pani się koncentruje?
Dobrze się czuję w komisjach Skarbu Państwa i Gospodarki. Temat przemysłu i gospodarki zawsze mnie interesował, mam wykształcenie politechniczne o kierunku: metalurgia. Chciałabym dalej kontynuować tę pracę ze szczególnym uwzględnieniem polityki przekształceń własnościowych i restrukturyzacji polskiego przemysłu. W Zagłębiu jest jeszcze trochę spółek z udziałem Skarbu Państwa, które powinny być tak nadzorowane, by nie dochodziło do krzywdzenia pracowników. A z takimi negatywnymi przykładami mamy do czynienia teraz szczególnie w powiecie zawierciańskim.
Dlaczego ktoś z bardziej doświadczonych w pracy w samorządzie osób z PiS, nie jest przewodniczącym klubu? Czy stanowisko Przewodniczącego Rady Miejskiej było wynikiem negocjacji lub uzgodnień z Arkadiuszem Chęcińskim? Obie te funkcje objął Michał Potoczny, który doświadczenia w pracy w samorządzie przecież nie posiada.
Ja się w decyzję Rady Regionalnej PiS nie mieszałam i wystawiłam radnemu Tomaszowi Mędrzakowi dobrą opinię, jeśli już Pan Redaktor powraca do wcześniejszego wątku na państwa portalu, jak chodzi o jego kandydowanie na urząd prezydenta. Niestety, to jego działania z przeszłości przyczyniły się do negatywnej oceny tej kandydatury przez kierownictwo partii. Natomiast decyzje w sprawie przewodniczącego klubu radnych PiS zapadły w sposób demokratyczny na zebraniu klubu. Michał Potoczny jest bardzo doświadczony jako długoletni działacz związkowy i partyjny, sprawował ponadto w przeszłości różne funkcje kierownicze. A w samorządzie świetnie sobie radzi. Co się tyczy funkcji przewodniczącego Rady Miejskiej, to przedstawiciele PO w Radzie, na czele z prezydentem Chęcińskim, zaproponowali nam obsadzenie tego stanowiska. Dodatkowo wynegocjowaliśmy miejsce w fotelu Komisji Rewizyjnej, który tradycyjnie zajmują reprezentanci opozycji w Radzie. Przy czym nie zapłaciliśmy za to – jak niektórzy myślą – ceny porzucenia naszych postulatów wyborczych. W Radzie Miejskiej chcemy zachowywać się bardzo kulturalnie i konstruktywnie, nie zależy nam na wywoływaniu niepotrzebnych sporów. Ważne jest dobro wspólne.
Wybory samorządowe pokazały, że kampania kandydata PiS w porównaniu z kampanią Kazimierza Górskiego, Arkadiusza Chęcińskiego czy Macieja Adamca wypadła słabo. Medialnie również cały czas praktycznie Państwo nie istniejecie, bo nie ma nawet strony internetowej lub chociażby biuletynu informacyjnego. Dlaczego tak jest, wszak za jakość struktur odpowiada Pani osobiście?
Główna przyczyna to brak środków. PiS nie jest zasobną partią. Mamy stronę okręgowego PiS na Fb, także sami jesteśmy aktywni na portalach społecznościowych. Doraźnie wydajemy biuletyn informacyjny PiS. Jak widać po nienajgorszym wyniku wyborczym do samorządu, jakoś sobie radzimy. Naprawdę proszę się tak o nas nie martwić! Są jednak też problemy obiektywne: nasi członkowie i sympatycy, którzy pracują w państwowych przedsiębiorstwach i urzędach, podległych obecnej władzy, są nierzadko dyskryminowani, z powodu samej przynależności do PiS. Zdarza się, że ci ludzie zwyczajnie się obawiają o swoją pracę i nie chcą się publicznie angażować. Jak wiadomo media głównego nurtu nam nie sprzyjają, często nas pokazują niezasłużenie w złym świetle lub przemilczają.
Na koniec Pani osobiste przesłanie do czytelników?
Proszę wszystkich potencjalnych wyborców w nadchodzących wyborach prezydenckich o zachowanie obiektywizmu w ocenie kandydatów i nieuleganie szkodliwym manipulacjom mediów, które często biorą udział w walce wyborczej, a wynika to z narzuconej im linii programowo-ideologicznej przez wydawcę. A wszystkim Czytelnikom niniejszego portalu życzę na co dzień dużo zdrowia, pogody ducha i sukcesów w życiu osobistym i zawodowym, jak również dokonania dobrego wyboru nowego prezydenta Polski, bo to jest bardzo ważne dla „być lub nie być” naszego narodu.