Megalomania i rzeczywistość
Niesłychany medialny rozmach towarzyszył ogłoszonej przez Arkadiusza Chęcińskiego akcji likwidowania dzikich wysypisk i w ogóle rewolucji w czystości. Minęło zaledwie kilka miesięcy i mieszkańcy szybko zweryfikowali prawdziwy stan rzeczy. Handlowcy, czytelnicy, radni, obnażyli całą akcję jako przede wszystkim medialny spektakl i mieli rację, bo faktom trudno zaprzeczyć.
Każdy racjonalnie myślący, planując jakieś większe działanie najpierw określa skalę problemu, dostosowuje środki, przeprowadza próby sprawdzając mobilność służb itd., ale nie w Sosnowcu. Tutaj wydaje się, że jedynym wyznacznikiem w podejmowaniu decyzji jest jej spodziewany efekt propagandowy i nic więcej. Nawet wiarę w jakąś aprioryczność autorytetu władzy, która miałaby sprawić, że nagle wszyscy zaczną działać inaczej trudno pojąć, bo przecież ta ekipa już współrządziła i wie, jak to wszystko funkcjonuje samo z siebie. Rzetelnego i przemyślanego działania nic nie zastąpi, nawet cotygodniowe konferencje prasowe i ciągłe zapowiedzi tego czy owego.
Poniżej przedstawiamy fotoreportaż z dwóch miejsc.: Plantów, gdzie już dobre kilka dni temu przeszła burza i parku-lasu w Milowicach (obok giełdy elektronicznej), gdzie udaliśmy się przeczytawszy taki oto wpis czytelnika w jednym z portali:
Presser
3 dni temu
Zgłaszałem dwukrotnie w ramach „systemu” likwidacji dzikich wysypisk właśnie park/las w Milowicach w okolicy giełdy elektronicznej. Niestety poza odpowiedzią na maila generowaną automatycznie brak jakiejkolwiek interwencji, w tym brak odpowiedzi na moje pismo interwencyjne w tej sprawie. Powiedzmy wprost – to jest „fasada” i czysty PR, a nie faktycznie działający system likwidacji dzikich wysypisk. Żenada….
Wizyta potwierdziła opisany stan rzeczy, co widać na zdjęciach:
Aleksy Wahrheit