Sosnowiczanka Magda Zawadzka i jej droga do kariery
Zapraszamy na drugą część rozmowy z sosnowiczanką i modelką Magdą Zawadzką po jej powrocie z wojaży po Azji. Rozmowę przeprowadziliśmy w kawiarni „Gatto Nero” nieopodal Muzy.
Minęło równo pół roku od naszej ostatniej rozmowy, czy dalej współpracujesz z tą samą agencją modelingową i gdzie ostatnio przebywałaś?
Tak, dalej współpracuję z EC Management. Zaraz po tym wywiadzie poleciałam na przepiękną chińską wyspę Xiamen z najlepszą agencją w całej Azji – Esee Model Management i byłam tam trzy miesiące. To miejsce, to takie swoiste centrum produkcji reklam ze względu na piękne plaże, czystą wodę wspaniałe tła i inne atuty, dlatego tam powstają produkcje, które są następnie publikowane w całych Chinach. Bardzo dużo pracowałam, ale jestem zadowolona, bo to były bardzo dobre pieniądze.
Jakie, jeśli oczywiście zechcesz odpowiedzieć na to pytanie?
Jedna godzina pracy to po przeliczeniu kilkaset złotych, wiec pracując codziennie przy czasochłonnych katalogach zarobki były satysfakcjonujące. Po zakończeniu tego kontraktu wróciłam do kraju, ale tylko na tydzień, bo pojawiła się kolejna propozycja. Na szczęście udało się to pogodzić ze szkołą dzięki indywidualnemu tokowi nauczania, podróżuję więc z książkami.
Gdzie się udałaś?
Poleciałam do Tajlandii, Malezji i do Singapuru. Najpierw była Tajlandia, gdzie zrobiłam sesję dla magazynów (Mimpikita Malaysia, Myee Xiamen, Bride, Mix magazine) oraz kilka pokazów i prezentacji. Następnie agencja skierowała mnie do Kuala Lumpur w Malezji. Akurat przez część tego okresu było tam muzułmańskie święto, więc było więcej czasu na zwiedzanie, bo wtedy się nie pracuje.
Jakie wrażenia z tego pobytu?
Niesamowite, po prostu niezwykłe. Zabytki które mają tysiące lat, tańczące fontanny, mili ludzie. Można by opowiadać godzinami. Zawsze chciałam tam być i marzenia się spełniły. Obraz który ujrzałam bardzo różni się od tego stereotypowego pokazywanego u nas w telewizji, gdzie jak w przypadku Bangkoku eksponuje się najczęściej biedę, zacofanie i seksturystykę. Nie mówi się o niezwykle życzliwych ludziach, przyjaznym klimacie, który czuje się na każdym kroku. Owszem, są obszary ubóstwa, ale nie w tej skali i obraz w naszych mediach pod tym względem jest moim zdaniem bardzo przerysowany. Natomiast Singapur uważam za jedno z najbogatszych miast świata. Podobnie duże wrażenie robi Kuala Lumpur z jego przepychem i dużą ilością zamożnych dzielnic. Takie przynajmniej są moje osobiste wrażenia.
Jakie warunki zapewniła Ci agencja podczas tych pobytów?
Bardzo dobre. Przeważnie mieszkałam w apartamentowcach z silną ochroną, identyfikacją na każdym kroku lub w wynajętych domach. Naprawdę niczego mi nie brakowało. Oczywiście trzeba było się przystosować do egzotycznego jedzenia.
Wracając do modelingu. Czy prawdą jest, że centrum tej branży powoli przenosi się z Londynu Nowego Jorku, Mediolanu właśnie do Azji?
Niekoniecznie. To zależy od tego, kto i co chce robić. W tych miastach trzeba być top modelką, by zarabiać takie pieniądze jak w Azji. Dlatego dziewczyny z Europy czy z USA jeżdżą podczas wolnego do Azji, aby tam zarobić pieniądze. Jest może bardzo wąska grupa modelek z najwyższej półki, celebrytek, które są w stanie zarobić na miejscu większe pieniądze w porównaniu z tymi, jakie są w Azji, ale droga na ten szczyt jest bardzo długa.
Co świadczy o pozycji modelki na tym azjatyckim rynku i jest jego wyznacznikiem?
Wysokość kontraktów, obecność w prestiżowych magazynach, TV. To jest komercyjny rynek. Tam zbiera się materiały do portfolio, które z kolei stanowią podstawę do ubiegania się o jeszcze wyższe apanaże. Dla mnie ważne jest to, że mam tzw. kontrakty gwarantowane, czyli pewność jeszcze przed wyjazdem, że taką, a taką kwotę zarobię. Na miejscu bardzo często pojawiają się kolejne oferty, jeśli ma się udokumentowany dorobek – i tak jedno napędza drugie. Dlatego te magazyny, które „zrobiłam” w Tajlandii są bardzo ważne i cenne na przyszłość.
Należy się domyślać, że konkurencja jest bardzo silna?
O tak. Co roku pojawiają się setki nowych dziewczyn. Konkurencja jest niesamowita. Aby się utrzymać na dobrym poziomie trzeba bardzo mocno pracować. Ludzie nawet nie zdają sobie sprawy, że to co widzą na pokazach i magazynach, to czubek góry lodowej tej branży. Tutaj nie wystarczy, że ktoś według powszechnie przyjętych kanonów ładnie wygląda. Ma odpowiedni wzrost, figurę i tak dalej. Liczy się profesjonalizm w pracy. Może być bardzo piękna dziewczyna, ale jeśli nie potrafi pracować podczas sesji lub na wybiegu, to sentymentów nie ma. Zaraz na jej miejsce znajdzie się tuzin innych, równie ładnych. Poza tym dużą rolę odgrywa typ urody, którego w danej sesji oczekują zamawiający i to często przesądza sprawę. Ciężka praca jest konieczna, ale pewien dystans do tego co się robi jest wskazany. Nie można cały czas wypatrywać zagrożenia, że znowu się ktoś nowy pojawi. Zresztą jak wspominałam w poprzedniej rozmowie jest mi łatwiej, bo nigdy nie odczuwałam jakiejś zazdrości czy zawiści z tego powodu, że komuś się lepiej wiedzie, zgodnie z wyznawaną przeze mnie zasadą, że to co wysyłasz do „Wszechświata”, wcześniej czy później do ciebie wróci.
Na koniec pytanie o twój ideał partnera?
Nie mam na razie wyrobionego poglądu na ta sprawę, poza tym, że na pewno powinien być chyba przystojny. Nie mam jeszcze nawet dziewiętnastu lat i zbytnio się nad tym nie zastanawiałam. Najpierw muszę skończyć szkołę, osiągnąć jakąś stabilizację życiową. Mam jeszcze dużo czasu.
Dziękujemy za rozmowę.