Dysonans poznawczy
Nocami, gdy miasto zasypia, na fasadę budynku Urzędu Miejskiego w Sosnowcu z górnych stron zlatuje Orzeł Biały. Rozpościera skrzydła i w milczeniu pełni straż aż do świtu. Pierzcha z nastaniem dnia, by do gniazda mógł wrócić prawowity gospodarz. Nie jest to jednak niestety prawdziwy ptak. Zwykła iluzja, elektroniczna iluminacja, całkiem zresztą pomysłowa i krzepiąca patriotycznego ducha mieszkańców. Poza tym lepiej, że frontową ścianę magistratu zdobi właśnie godło państwa, bo wyświetlanie w tym miejscu na przykład herbowej ręki z młotem mogłoby budzić niestosowne skojarzenia. Za to kilkaset metrów dalej, przy skwerze na ulicy Warneńczyka, oko cieszy uruchomiona właśnie fontanna. Tryska patriotycznie trzema strumieniami wody o barwach klubowych Zagłębia Sosnowiec. Krążą słuchy, że pewien Italczyk – imigrant ekonomiczny zatrudniony w Magneti Marelli mylnie uznał to za hołd składany włoskiej fladze i wzruszony do łez, gotów był namawiać prezesa firmy do ponownego objęcia sponsoringiem drużynę futbolistów. Nie mniej radości z fontanny mają mieszkańcy pobliskich kamieniczek przy Modrzejowskiej. Wyjątkowo głośne dźwięki wydawane przez wodę rozpryskującą się na kamieniach, pozwalają im fantazjować, że oto ich domy zostały wyposażone w prawdziwe łazienki z prysznicem. Z kolei mieszkańcy wieżowca przy Warneńczyka, wychodząc rano do pracy, złudzeni dźwiękami dobiegającymi zza okien, odruchowo sięgają po parasole. Nie ma jednak co utyskiwać. Mylić się jest rzeczą ludzką, a bez przesady można stwierdzić, że ten fragment centrum zyskał na wyglądzie.
Niedawno tę patriotycznie nacechowaną przestrzeń wzbogacił jeszcze jeden element. Staraniem władz samorządowych uczczona została działalność ruchu oporu w okresie ostatniej wojny światowej. Na ścianie Urzędu zawisła pamiątkowa tablica. Myliłby się jednak ktoś, sądząc, że z treści widniejącego na niej napisu dowie się czegoś bliższego o okupacyjnej historii miasta. Nie zadedykowano jej bowiem konkretnym ludziom, bohaterom czy po prostu walecznym sosnowiczanom. Inskrypcja sławi jakieś anonimowe „organizacje”, co sprawia, że jest zupełnie wyprana z treści historycznej, wyjałowiona i ogólnikowa do bólu. Przyczyn takiego stanu rzeczy można upatrywać w co najmniej dwóch sytuacjach. Albo napis jest wynikiem konsensusu politycznego w Radzie Miasta albo wręcz przeciwnie – niemożności zawarcia kompromisu. Z szacunku dla demokracji lepiej przyjąć pierwszą wersję.
Nowa tablica zastąpiła poprzednią, która poświęcona była czynowi zbrojnemu PPR i AL. Usunięcie jej musiało budzić sprzeciw radnych SLD, wśród których znajduje się przecież były I sekretarz Komitetu Miejskiego PZPR. Protestować zapewne musiał także lewicowy poseł, na którego złośliwi koledzy mówią „Szampon”, bo z SLD przeszedł do Twojego Ruchu a teraz, gdy partię praktycznie się połączyły, swoją osobą ilustruje słynne „dwa w jednym”. Z kolei zachowanie w dedykacji nazw osławionej partii i jej zbrojnego ramienia, musiało być nie do przyjęcia przez radnego PiS, speca od polityki historycznej, znanego z nieprzejednanej wrogości do wszelkiego lewactwa, a zwłaszcza do wozów transmisyjnych TVN. Jeśli istotnie zawarto porozumienie, to niewątpliwie w dyskusji przeważył głos prominentnego radnego PO, którego poglądy polityczne rozpościerają się szerzej niż skrzydła Orła i od którego poseł –„Szampon” mógłby uczyć się politycznej elastyczności i bicia piany. W całej tej historii trochę jednak dziwi brak reakcji innych dyplomowanych historyków – członków Wysokiej Rady oraz wiceprezydenta tejże profesji. A może uznali, że taka jest prawda czasu i prawda etapu?
Tablica na murze Urzędu Miejskiego jest jednak faktem. Jej treść znakomicie współgra przy tym z informacją o historii miasta zamieszczoną na oficjalnej stronie Urzędu. Przeczytać tam można równie wyczerpującą i merytoryczną choć tylko jednozdaniową enuncjację: „Czas wojny i okupacji nie był łaskawy dla Sosnowca”. Trudno nie zgodzić się z tym odkrywczym spostrzeżeniem… I trudno uwolnić się od pytania, jak opisany zostanie kiedyś czas obecny? Na precyzję trudno bowiem liczyć. Na to też wskazują fakty. Na stronie internetowej UM w wykazie miejsc pamięci w Sosnowcu znajduje się pomnik Batalionu Sosnowiec. Rzecz w tym, że jest on zlokalizowany na cmentarzu komunalnym w Będzinie. Gdyby nawet przyjąć, że to rozszerzenie granic miasta jest dopuszczalne, nieco dziwi przemilczenie istnienia kwatery żołnierskiej z I wojny światowej, leżącej również w Małobądzu tuż obok, na pogońskim cmentarzu parafialnym. Z kolei ze spisu żołnierzy poległych w Sosnowcu w roku 1939 zamieszczonego na oficjalnej stronie www, dowiedzieć się można, że pochowano ich na cmentarzu przy Braci Smółków. Ulicy o takiej nazwie nie ma w Sosnowcu bodaj od ćwierćwiecza. Zmarłym pewnie jest wszystko jedno, bo i tak znajdują się w świecie bez adresu. Żywi mogą jednak czuć się nieco zdezorientowani.
Może tajemnica tego dziwnego braku precyzji, a wręcz niezgodności faktów z rzeczywistością skrywa się w samej nazwie ulicy, przy której stoi Urząd Miejski – Alejach Zwycięstwa. Trzeba przyznać, że nazwa ta jest równie uniwersalna jak inskrypcja na tablicy. Każdy bowiem może sobie uzupełnić, o jakie zwycięstwo tu chodzi. Dla zwolenników PiS będzie to zapewne zwycięstwo pod Kłuszynem, dla członków SLD – zdobycie Berlina, radni „Niezależni” pomyślą o zwycięstwie ich Ojca-Założyciela w wyborach do zarządu spółdzielni mieszkaniowej, a radni Platformersi z Prezydentem na czele skojarzą ją sobie z historycznym triumfem Zagłębia nad Gieksą. Bo w końcu zwycięstwo niejedno ma imię.
Nic nie jest pewne na tym świecie. A raczej wszystko może być iluzją. Świetlisty orzeł, odgłosy fontanny, polityka historyczna miasta…Niby są, a ich nie ma. Fachowa literatura nazywa takie zjawisko dysonansem poznawczym. I jak się wydaje, nie jedyny to dysonans, którego doświadczają obecnie mieszkańcy Sosnowca.
Janusz Szewczyk