Cisza
Cisza przed burzą. Chyba że chmury przejdą bokiem i burza nic złego nie zrobi. Okaże się w niedzielny wieczór, przynajmniej w formie zapowiedzi. Tymczasem w zamieszaniu przeprowadzkowym (dopadła starego taka konieczność), pakując różne szpargały natrafiłem na teksty sprzed lat i cóż się okazało? Otóż okazało się, że toko ma często rację i przewiduje słusznie. Można sprawdzić kartkując na przykład „Spacer po Tokowisku.” Pięć lat temu dworując sobie z przemożnej tendencji każdej władzy do wtrącania się w szczegóły życia obywateli (wtedy chodziło o ustawę zakazującą palenia w miejscach publicznych) przewidziałem jakże słusznie, że niebawem władza zabierze się za ingerencje w nasze talerze. I stało się. Zaczęto od sklepików szkolnych wprowadzając niezłe zamieszanie. Tekst ów poprzedziłem anonimową sentencją zaczerpniętą z bogatego zasobu powiedzonek jednej z przyjaciółek toko. Brzmi tak: Wszystko co dodaje życiu uroku jest albo niemoralne, albo nielegalne, albo powoduje tycie. Zastanówcie się nad tym.
Czy mam rację? Pewnie znajdą się tacy, co będą bronić wspomnianych ustaw uzasadniając to jakże przekonująco, że zdrowie młodych pokoleń zwłaszcza, jest sprawą nader ważną i nie może być jako takie zostawione decyzji na przykład rodziców, którzy jak coraz powszechniej wiadomo zły mają wpływ na własne dzieci. Inaczej mówiąc są głupawi (co jest określeniem delikatnym, acz nie pozbawionym racji). Zatem światła władza rzecz naprawi i coś tam zaleci, częściej czegoś zakaże i w ten sposób obywatelom dobrze zrobi. Bo żeby dobrze zrobić w sprawach rzeczywiście istotnych i ważnych, to nie czuje się kompetentna, a w każdym razie zgodna na tyle, by sprawę przez procedury przepchnąć. Zobaczymy niebawem jak to będzie w nowym rozdaniu. Istotnej poprawy nie wróżę. Wspomniana wyżej ustawa czy też ministerialne zalecenie ma swoje dobre strony. Uczy bowiem małolatów przedsiębiorczości. Ponoć już powstały zalążki dilerskich gangów rozprowadzających zakazane produkty, nielegalnie ma się rozumieć. Kiedyś przed laty w pewnym wielkim i znaczącym państwie wprowadzono na całym obszarze prohibicyjną ustawę dotyczącą alkoholu. Obowiązywała niezbyt długo, wycofano się, ale skutki widoczne są do dziś w postaci rozbudowanej, zorganizowanej przestępczości. Ludzie w ogóle, a władza szczególnie jest dość odporna na doświadczenia płynące z przeszłości i niewiele sobie robi z faktu, że historia winna być nauczycielką życia. Skądinąd (historia) lubi powtórki.
Tymczasem za oknem okazała lipa masowo gubi liście. Jesień. Smutno się robi, nieprzyjemnie, mokro, chłodno. Aczkolwiek i w takiej aurze można coś miłego przeżyć. Na przykład wizytę przyjaciół. Od dziesięciu lat mieszkają w innym kraju. Bywają tu dwa, trzy razy w roku i za każdym pobytem jakoś tak się składa, że decyzję ewentualnego powrotu na stałe odkładają na inny, bardziej sprzyjający moment. Nic i nikt nie skłania do podjęcia tej karkołomnej decyzji. Mam również podobne dylematy w rodzinie. I chyba dziś, wnosząc ze statystyk, ma je pewnie większość rodaków. Tym bardziej dziwi i zaskakuje ksenofobiczna zajadłość, tak głośna w ostatnich tygodniach. Dlaczego otwarty świat jest tak niemiły sporej części Polaków? Nie pojmuję. Jutro, w wyborczą niedzielę ruszam do właściwego lokalu i daję krzyżyk przy właściwie wybranym nazwisku, czego i Państwu życzę.
toko