Sosnowieckie obchody Światowego Dnia Świadomości Autyzmu
2 kwietnia to Światowy Dzień Świadomości Autyzmu. Jutro (niedziela) w godz. 10 – 15 na Placu Stulecia spotkają się ludzie, którym leży na sercu problem autyzmu. More →
2 kwietnia to Światowy Dzień Świadomości Autyzmu. Jutro (niedziela) w godz. 10 – 15 na Placu Stulecia spotkają się ludzie, którym leży na sercu problem autyzmu. More →
Wczorajsza sesja Rady Miejskiej w zasadzie przebiegła zgodnie z oczekiwaniami. Radni dość zgodnie przegłosowali uchwały przepracowane wcześniej w komisjach z wyjątkiem jednej kwestii.
Inicjatorem projektu uchwały, która nie spodobała się prezydentowi Arkadiuszowi Chęcińskiemu i jego koalicjantom był radny Klubu Prawa i Sprawiedliwości Tomasz Mędrzak, a było to stanowisko, które dotyczyło jak czytamy: „stanowienia kierunków działania Prezydenta Miasta w zakresie nadania projektowanemu projektowi Związku Metropolitalnemu nazwy: Metropolia Śląsko-Zagłębiowska.”
Innymi słowy, niejako zobowiązujące prezydenta do twardego obstawania przy rzeczonej nazwie bez żadnych dodatków w rodzaju „Silesia”, co zresztą podkreślano w dyskusji. Ostatecznie projekt uchwały poddano głosowaniu w którym ją odrzucono stosunkiem głosów 13 do 12.
Dodajmy, że kilka dni temu prezydent Arkadiusz Chęciński znalazł się w zarządzie nowo utworzonego stowarzyszenia „Pro Silesia”
Informacje/ Kultura/ Sosnowiec
Miejska Biblioteka Publiczna zaprasza wszystkich stałych bywalców Kina w Bibliotece oraz osoby, które dotąd nie miały okazji uczestniczyć w darmowych środowych seansach, na projekcje w ramach kwietniowego cyklu „Kino w Bibliotece – Pod napięciem”. Filmowe wieczory, tym razem, wypełnią: pełne emocji thrillery, filmy sensacyjne i przygodowe. UWAGA – w repertuarze filmy nie tylko dla mężczyzn! Wstęp wolny.
Seanse odbywać się będą w Oddziale dla Dzieci i Młodzieży przy ul. Parkowej 1A, w środy (5,12,19,26.IV) o godz. 18.00.
Gdzie można sprawdzić repertuar Kina w Bibliotece?
• Na plakatach i ulotkach w Oddziale dla Dzieci i Młodzieży (ul. Parkowa 1A).
• Poprzez wysyłany regularnie newsletter (zapisy za pośrednictwem czerwono-białej grafiki po prawej stronie witryny – pod e-katalogiem).
• Poprzez wpisanie aktualnego hasła po kliknięciu na plakat lub slider reklamujący Kino w Bibliotece na www.biblioteka.sosnowiec.pl. Pytania o hasło prosimy kierować na adres: kinga.baranowska@biblioteka.sosnowiec.pl, pod numer telefonu 32 266 43 76 lub do dyżurujących bibliotekarzy we wszystkich placówkach MBP. Podane hasło obowiązuje przez cały rok!
Tytuły poszczególnych filmów nie są reklamowane w mediach ze względu na wymogi umowy licencyjnej.
Uprzejmie informujemy, że wejście do sali projekcyjnej będzie możliwe na pół godziny przed seansem i kwadrans po jego rozpoczęciu. Prosimy o punktualność!
Ze względu na ograniczoną liczbę miejsc, Organizator zastrzega sobie prawo do zamknięcia imprezy w przypadku zbyt dużej frekwencji.
W środę 5 kwietnia serdecznie zapraszamy na pełen akcji film sensacyjny w reżyserii George’a Millera, nagrodzony sześcioma Oscarami (charakteryzacja, scenografia, kostiumy, montaż, dźwięk, montaż dźwięku). W rolach głównych: Charlize Theron, Tom Hardy, Nicholas Hoult.
Życie Maxa to nieustanny pościg. Za jego plecami wciąż wzbija się fala kurzu tworzona przez koła pojazdów wojowników działających na usługach samozwańczego mesjasza, który szafuje ludzkim życiem dzięki dostępowi do wody pitnej. Po kolejnym pojmaniu, droga Maxa przecina się ze ścieżką, którą podąża niebezpieczna i wściekła kobieta. Bohaterka buntuje się przeciwko okrutnemu władcy i postanawia odnaleźć zieloną oazę, którą pamięta jeszcze z lat dziecięcych. Dyktator rozpoczyna pościg….
Czas projekcji: 2:00:00
Źródło: MBP
Z. Ziobro przedstawiając swoją diagnozę w trakcie audytu rządu mówił o „Państwie w ruinie” jak również, że „Państwo polskie istnieje tylko teoretycznie” – to najlepsze podsumowanie rządów PO-PSL – stwierdził minister w swoim wystąpieniu. Czy dziś to zjawisko już nie istnieje? Używając jego własnej retoryki może powiedzieć oczywiście, że istnieje, istnieje i to zwielokrotnione po 100 kroć. Mamy do czynienia z Himalajami hipokryzji PiS, kłamstwem, obłudą i zakłamaniem podlanymi populizmem na niespotykaną do tej pory skalę. Przyjrzyjmy się zatem jak funkcjonuje ta dobra – podła – zmiana w praktyce.
To największa niewyjaśniona afera w sektorze finansowym na przestrzeni ostatnich 27 lat. Afera, która kosztowała nas już 4 mld zł. Założycielem SKOK-ów jest prominentny senator PiS G. Bierecki. Wieloletnie zaniechania w kasach doprowadziły część z nich na skraj przepaści. Gdyby nie wielokrotne interwencje Bankowego Funduszu Gwarancyjnego spora część Polaków straciłaby oszczędności swojego życia.
Ludzie ministra Ziobry i on sam są podejrzewani o to, że w 2013 r. zorganizowali partyjną konferencję za unijne pieniądze. Afera ma związek z finansowaniem Solidarnej Polski, ich partii. Wśród działaczy prym wiedli min. Z. Ziobro, J. Kurski, B. Kempa, P. Jaki i wielu innych. Warto pamiętać, że w podobnych sprawach w Polsce są znane wyroki skazujące.
Zresztą Europa przygląda się również niejasnym finansom PiS i ich przyjaciół z Sojuszu Europejskich Konserwatystów i Reformatorów.
Szkoła, której dyrektorem jest mąż Pani Premier B. Szydło to maszynka do zarabiania milionów z unijnej kasy i nie tylko, nie od zawsze oczywiście. To oczywiście Nie-nepotyzm i Nie-kolesiostwo. Co zatem ze sprawozdaniem finansowym szkoły?
Wspierana przez PiS i odwrotnie od samego początku swojego istnienia. Fundacja ta wygrała organizowany przez MEN konkurs na prowadzenie konsultacji społecznych, dotyczących zmian planowanych w systemie edukacji. Kasa się zgadza, konsultacje raczej nie.
Jego imperium jest powiązane i wspierane z wzajemnością przez…. dług wdzięczności. To człowiek skromny i oszczędny, czerpiący co najlepsze od Boga, wyciszony, rozmodlony i pokorny. Według tygodnika „Wprost” 83 na liście najbogatszych Polaków – na razie. On nie powiedział jeszcze ostatniego słowa i czeka na następne rządowe transfery pieniędzy. Jak każdy zakonnik wielce pobożny, pokorny, wolny od rzeczy materialnych i co najważniejsze apolityczny. To łaska boska w czystym wydaniu. To człowiek żyjący zgodnie z Ewangelią, dekalogiem i głoszonym przez siebie słowem w kazaniach.
Pani poseł M. Zwiercan z Kukiz -„15” – jeszcze wtedy, głosowała na dwie ręce. Widziały to kamery, widzieli posłowie opozycji, a sama posłanka się do tego przyznała. To jednak za mało dla prokuratury pomimo tego, że upłynął już ponad rok. Sąd mógłby ją skazać, a to oznacza utratę mandatu. PiS potrzebuje każdej ręki zwłaszcza, gdy można udawać ręce dwie, a np. brakuje kworum.
Pamiętają państwo niewątpliwie ułaskawienie kolegów z partii Pana Prezydenta, choć wymiar sprawiedliwości nie zdążył jeszcze wymierzyć prawomocnie kary jego kolegom. Łaskawość dotyczy także niektórych dziennikarzy, tych właściwie mówiących i piszących oczywiście. Nasz Pan Prezydent, to do tego szybkie pióro choć często cichcem. Nie nazwę go jednak notariuszem rządu, bo to obraża notariuszy. Notariusze zastanawiają się co podpisują.
Emeryt, poseł, minister, obszarnik ziemski (mógłby śpiewać – kto ma tyle ziemi co ja. No kto?), wykładowca w szkole ojca Rydzyka. Potrafi zabawnie odwrócić kota ogonem zwłaszcza, gdy dotyczy to jego oświadczenia majątkowego. A stodoła dalej stoi. Dobrze, że w tej stodole nie było żadnego zegarka, bo wtedy to byłby problem choć rodzi się pytanie, jak się ma stodoła do zegarka i pół miliona do 10 tysięcy. A do tego ta ostatnia wycinka drzew w całej Polsce…… Przyda się do jego kominka w stodole. Kuriozum?
Propagowanie nazizmu przez białostockich, wrocławskich, kieleckich i nie tylko nacjonalistów i narodowców nie stanowi przestępstwa dla prokuratury, bo nie było żadnego propagowania pomimo tego, że wszyscy to widzieli. Oni wspierają PiS, więc są niewinni tak samo jak komuniści i agenci, którzy są członkami PiS. Za to PiS nie tylko ich kokietuje, ale w taki sposób ich wspiera.
Na koncie mają liczne zarzuty, mają również prawomocne wyroki, kłamstwa lustracyjne i kompromitacje, a w cv brak u wielu wymaganego wykształcenia i doświadczenia zawodowego, żadnych kwalifikacji. Nic nie szkodzi. To nie kompetencje teraz są najważniejsze. Głównym kryterium jest dla nich lojalność i odnowa moralna a’la PRL, przepraszam państwa, a’la PiS.
No i co. No i nic. Gdzie jest CBA. Gdzie jest prokurator. No gdzie.
Przykładów jest wiele, tak dużo, że aż trudno wybrać. Nie można jednak zapomnieć o licznych przypadkach A. Macierewicza, który jak porywisty wiatr czytaj „Mistral” i nie za dolara mknął samochodem z Warszawy do Torunia i z powrotem, jak ryś stepowy czytaj „Caracal” pozbawił nas helikopterów, dokonał demolki w wojsku. „Naprawę” samorządów, w tym samorządu warszawskiego przez Panów M. Błaszczaka i J. Sasina, intelekt Pana Carycy- M. Suskiego po użyciu tabletki dzień PO na kaca, kto zagra w państwa i miasta z San Eskobarem, zwłaszcza gdy za wzór stawia Prezydenta Białorusi, a polityka zagraniczna została zdewastowana, TVPiS i jej upadek moralny, etyczny i finansowy, P. Jaki i jego groźby w sądzie pod adresem sędzi w sprawie w której był stroną, zabawne slajdy z pendriva premiera M. Morawieckiego i jego jajcarski budżet i VAT, czy też zamacho-pucz z kanapkami marszałka M. Kuchcińskiego, wzorcowe PiS-owskie małżeństwo Przyłębskich, on ambasador – agent, ona – przekupa, symbol prostactwa – nieudolny i niekompetentny prezes TK. I pomyśleć, że jeszcze niedawno prezesami byli wybitni prawnicy. Do tego jakże przykro patrzeć, że jesteśmy samotną zakałą siedzącą w kącie w relacjach z UE, podważając jedność UE i będąc jej hamulcowym.
Ale przecież to rasa PANÓW.
Co zostało z szemranych zapowiedzi odnowy moralnej i wprowadzania standardów, których inni podobno nie przestrzegali jedząc krewetki i ośmiorniczki zapijając winem i pozostawiając Polskę w ruinie w momencie, gdy parlamentarzyści PiS byli o suchym chlebie i czystej, zimnej wodzie. Żyli w ubóstwie i celibacie – siedząc w pierwszej ławie w kościele. Dlatego też ze zmęczenia i z niedożywienia w ramach medytacji pękł był i zaległ senator B. Pęk w korytarzu hotelu sejmowego – zresztą nie on jeden. Co z uczciwością, rzetelnością i kompetencjami. Gdzie ten patriotyzm i postawa propaństwowa. Została tylko buta, chamstwo i arogancja. Zostało kłamstwo sprzed wyborów parlamentarnych i wszechobecna obłuda i kłamstwo obecnie. Dlatego też rodzi się retoryczne pytanie. Szkoda, że bez odpowiedzi.
GDZIE JEST PROKURATOR? NO GDZIE? GDZIE JESTEŚ PANIE ZBYSZKU.
Ale czegóż się można spodziewać po „naszym” panu Zbyszku. To facet lubiący nagrywać, gość który nigdy nie brał udziału w żadnej rozprawie w sądzie i nie ma żadnego praktycznego pojęcia o prawie. Do tego jego zastępcy nie dość, że każdy jest Jaki taki i do tego nijaki, to jeden „lepszy” od drugiego.
Frustra legis auxilium quaerit,qui in legem committit – nadmiernie szuka oparcia w prawie ten, kto je gwałci.
Jarosław Pięta
30 marca (czwartek) w Centrum Informacji Miejskiej w podziemnym pasażu handlowym przy Placu Stulecia odbędzie się ciekawe spotkanie. Będzie ono doskonałą okazją, aby posiąść wiedze na temat istniejących niegdyś na naszych terenach hutach cynku.
Przewodnikiem po historii hut cynku w Sosnowcu będzie historyk Grzegorz Onyszko. Jak sam zapowiada: “Spotkanie będzie wzbogacone prezentacją multimedialną pokazującą historię sosnowieckich hut cynku i ich właścicieli. Zobaczą też Państwo proces technologiczny wytopu cynku oraz konstrukcję służącego do tego pieca“.
Znając prowadzącego możemy być pewni, że całość okraszona zostanie ciekawostkami historycznymi z terenów Sosnowca, a materiały zaprezentowane podczas spotkania będą w znacznym stopniu unikatowe.
Początek o godzinie 17. Wstęp wolny.
Źródło: 41-200.pl
W Internecie oraz niektórych, papierowych publikacjach pojawia się wiele nieaktualnych bądź błędnych informacji na temat właścicieli dóbr Grodziec, a także przynależności administracyjnej tych terenów. Dlatego też, posiłkując się źródłami archiwalnymi oraz pracami naukowymi, chciałbym w sposób rzetelny i merytoryczny przedstawić najważniejsze fakty dotyczące wspomnianego tematu. Ich uzupełnieniem będą dane odnoszące się do liczby ludności na tym obszarze.
Od wieku XIII do lat 90. XVIII w. Grodziec był własnością klasztoru Norbertanek na Zwierzyńcu. Wcześniej, jak sugeruje historyk Jerzy Rajman, należał on najprawdopodobniej do książąt śląskich. Jeden z nich miał nadać go klasztorowi. Według kronikarza Jana Długosza, w zamian książę zyskał od norbertanek dziesięciny z dwunastu wsi, znajdujących się w obrębie kasztelanii bytomskiej. Transakcja ta miała umożliwić sfinansowanie konserwacji zamku w Siewierzu. Prawdopodobnie księciem tym był Mieszko Plątonogi. Ewentualnie mógł nim być jego syn – Kazimierz I.
W okresie średniowiecza, Grodziec będący własnością norbertanek, wchodził w skład księstwa siewierskiego, rządzonego przez książąt śląskich, a od 1443 r. przez biskupów krakowskich. Zakup księstwa zrealizował po niełatwych negocjacjach biskup krakowski – Zbigniew Oleśnicki.
W akcie sprzedaży księstwa siewierskiego przez książąt cieszyńskich Wacława i Bolesława biskupowi krakowskiemu znajdował się zapis (podany za Andrzejem Nowakowskim): Księstwo nasze i ziemię siewierską, która przypadła nam po ojcu, sprzedajemy przewielebnemu panu Zbigniewowi, po dojrzałej naradzie z baronami i naszymi doradcami, czując się w pełni zdrowia, nie zmuszeni do tego żadnym podstępem, zdradą lub chytrością, ani skutkiem błędu lub niespodziewanie, lecz pod wpływem szczerej i dobrowolnej woli.
W kolejnym dokumencie (z tego samego roku) książęta wybaczyli biskupowi jego zapowiedzi ewentualnego zerwania negocjacji dotyczących zakupu księstwa. Oba dokumenty są dowodami na to, że Oleśnicki, który do wspomnianej transakcji został namówiony przez Jana Długosza, znajdował się na uprzywilejowanej pozycji. Czechy, którego księstwo siewierskie było lennem, były wówczas pogrążone w wewnętrznych walkach o władzę, a książęta cieszyńscy borykali się z poważnymi kłopotami finansowymi. Dlatego też biskup wykorzystał sytuację, aby móc wynegocjować dla siebie jak najkorzystniejsze warunki, ograniczając w tym względzie do minimum pole manewru drugiej stronie.
Krakowscy biskupi, pełniący odtąd w księstwie władzę świecką, stali na straży jego niezależności od Korony, która wchłonęła je (w tym też Grodziec) dopiero pod koniec XVIII w. Warto w tym miejscu nadmienić, iż w XV-wiecznym dokumencie, dotyczącym sprzedaży wspomnianego księstwa zastrzeżono, iż jego właściciel nie posiada suwerennych praw do kilkunastu wsi. Jedną z nich był właśnie Grodziec. Chodziło tu zapewne o to, iż ówczesna wieś była częścią dóbr klasztornych.
W latach 1795 – 1806 Grodziec znajdował się w rękach pruskich. Wchodził wówczas w skład tzw. Nowego Śląska (Neu Schlesien). Ta zmiana administracyjna była efektem zapisów konwencji rozbiorowej z 24 października 1795 r. Jej sygnatariuszami były Austria, Prusy i Rosja. W 1796 r. władze pruskie przejęły, znajdujące się na tym terenie, majątki należące dotąd do duchowieństwa. Wówczas też, jak można przypuszczać, norbertanki straciły, obok innych nabytków, także Grodziec. Jego nowym właścicielem stał się generał major wojsk pruskich służący w regimencie huzarów Schimmelpfenniga von der Oye – Jerzy Ludwik Korwin-Wierzbicki.
Co ciekawe, przywołany tu pruski wojskowy – generał major Christian Ludwig Schimmelpfennig von der Oye (1738-1812) również miał związek z Zagłębiem Dąbrowskim. W roku 1803 nabył obecne dzielnice Sosnowca, tj. Modrzejów oraz Sielec.
Według „Słownika Geograficznego Królestwa Polskiego”, wydanego w roku 1881, Wierzbicki stał się właścicielem dóbr Grodziec, poprzez nadanie mu ich przez rząd pruski. Niestety nie znamy dokładnej daty i okoliczności powstania tego aktu.
W roku 1799 Michał Bontani odkupił od niego grodziecki majątek za 31.500 talarów. Rodzina Bontanich była rodziną szlachecką, przybyłą do Polski z Włoch. Jej przedstawiciele w XVIII w. pojawili się na terenie księstwa siewierskiego, gdzie otrzymali szlachectwo. Mowa tu o Michale Bontanim – kapitanie konnej gwardii królewskiej oraz jego bracie Kazimierzu – namiestniku wspomnianej gwardii. Szlachectwo siewierskie nie było uznawane poza granicami księstwa. Dlatego po pewnym czasie braciom Bontanim udało się uzyskać nobilitację z rąk króla Stanisława Augusta Poniatowskiego. Ich potomkowie legitymowali się szlachectwem również w pierwszej połowie XIX w.
W 1807 r. Grodziec, wraz z terenami określanymi później jako Zagłębie Dąbrowskie, wszedł w skład Księstwa Warszawskiego. Osiem lat później, ówczesna wieś znalazła się w granicach Królestwa Polskiego, nad którym władzę sprawowała carska Rosja. W latach 1815 – 1837 Grodziec był częścią województwa krakowskiego, od 1837 do 1841 r. guberni krakowskiej (1 marca 1837 r. województwa zostały zastąpione przez gubernie), a od 1841 r. – guberni kieleckiej. Cztery lata później Grodziec został włączony do guberni radomskiej.
W roku 1866 dokonano kolejnej reformy administracyjnej, w ramach „Ustawy o zarządzie gubernialnym i powiatowym w Królestwie Polskim”. Na jej podstawie zostały powołane do życia m.in. powiat będziński i wchodząca w jego skład gmina gzichowska. Grodziec stał się jej częścią. Wówczas też, w ramach nowego podziału administracyjnego Królestwa Polskiego (którego w tym czasie oficjalna, acz rzadko używana, nazwa brzmiała „Priwislanskij Kraj”) powstała gubernia piotrkowska. W jej skład wszedł wspomniany powiat będziński. Pierwszym gubernatorem piotrkowskim był gen. Iwan Kachanow (1867-1884), a ostatnim Michał Jaczewski (1910-1914). Pierwszym naczelnikiem powiatu będzińskiego został mjr Mikołaj von Gieince (1867-1884). Od 1905 r., aż do wybuchu pierwszej wojny światowej, funkcję tę pełnił baron Alfred Mirbach.
W międzyczasie (tj. w latach 1799-1866) grodzieckie dobra zmieniły właściciela. W 1838 r. Maurycy Tadeusz Kossowski (1795-1864) wydzierżawił je od Józefa Bontani, a następnie w tym samym roku kupił za sumę 80 000 złp.
W 1843 r. komornik przy Trybunale Cywilnym Guberni Kieleckiej zajął grodziecki majątek z przyległościami. Był to skutek m.in. problemów finansowych M. T. Kossowskiego. W roku następnym wspomniany Trybunał zadecydował, iż grodzieckie dobra zostaną sprzedane na publicznej licytacji. I tak się też stało.
W roku 1844, w wyniku licytacji, dobra Grodziec stały się własnością Klary Jasińskiej, która zapłaciła za nie 42 000 rbs. Ta zaś, w tym samym roku, przekazała grodziecki majątek swojemu zięciowi – Janowi Jakubowi Ciechanowskiemu (ożenionemu w 1829 r. z Pauliną Marianną Klarą Jasińską) w zamian za 20.828 rbs. i 25 kop. oraz zgodę na dopełnienie przez niego warunków licytacyjnych.
Do roku 1915 Grodziec był częścią wspomnianej gminy gzichowskiej. W tymże roku, podczas pierwszej wojny światowej, niemieckie władze przeniosły siedzibę gminy z Gzichowa do Grodźca. Stało się to na mocy rozporządzenia niemieckiego naczelnika powiatu będzińskiego – Roberta Büchtinga z 15 lipca 1915 r. Jednocześnie Gzichów i pobliski Małobądz zostały włączone do Będzina.
W okresie dwudziestolecia międzywojennego Grodziec wraz z całym Zagłębiem Dąbrowskim znalazł się w województwie kieleckim. Stan ten utrzymał się aż do wybuchu drugiej wojny światowej, kiedy ziemie te zostały włączone do Trzeciej Rzeszy. Zagłębiowska gmina stała się wówczas częścią rejencji katowickiej, należącej początkowo do prowincji śląskiej, a następnie od 1941 r. do prowincji górnośląskiej.
W 1945 r. Grodziec znalazł się w granicach województwa śląsko-dąbrowskiego. Od 1950 do 1998 r. był częścią województwa katowickiego, a od roku 1999 wchodzi w skład województwa śląskiego.
We wspomnianym 1945 r., w Grodźcu powstała Gminna Rada Narodowa. Do naszych czasów zachował się protokół wspomnianej Rady z 19 października 1945 r. Jej przewodniczącym był Stanisław Pasternak, wiceprzewodniczącym Władysław Ciapała, a wójtem Roman Krzyczkowski, który na tym stanowisku zastąpił wybranego przez Okręgową Radę Narodową Stefana Będkowskiego.
Sześć lat po zakończeniu wojny (w 1951 r.) Grodziec zyskał prawa miejskie. Starania o ich nadanie trwały dwa lata. Z czasem został opracowany herb miasta Grodźca. Był on jednak niezgodny z zasadami heraldyki, a to dlatego, iż odwoływał się do współczesności. Stanowił graficzne połączenie elementów architektury dwóch najważniejszych zakładów w mieście: kopalni i cementowni.
W 1975 r. Grodziec stał się dzielnicą miasta Będzina. Rok wcześniej uchwały w tej kwestii podjęły Miejskie Rady Narodowe w Będzinie i Grodźcu. Następnie, we wspomnianym 1975 r., Powiatowa Rada Narodowa w Będzinie, również poprzez uchwałę, przychyliła się do połączenia obu miast oraz zobowiązała naczelnika powiatu do wystąpienia do Wojewody Katowickiego w przedmiocie złożenia wniosku do Urzędu Rady Ministrów o wydanie rozporządzenia w sprawie postulowanej zmiany granic miast Grodźca, Będzina i powiatu będzińskiego. Na marginesie należy dodać, iż dwa lata wcześniej do Będzina przyłączono Łagiszę. Od 1977 do 1991 r. należały do niego także Wojkowice Komorne.
Poświęćmy teraz chwilę na sprawę przynależności kościelnej parafii p.w. św. Katarzyny w Grodźcu. Szacuje się, iż w 1340 r. parafię zamieszkiwało 285 osób. W jej skład wchodziły wówczas: Grodziec, Łagisza, Gródków oraz Psary. Roczny dochód parafii w XVIII w. wynosił 900 florenów. Z zachowanych źródeł wynika, iż w 1787 r. zamieszkiwało ją 1091 katolików. W tym czasie, na terenie wsi, nie stwierdzono obecności protestantów bądź Żydów.
Kiedy Grodziec był częścią Nowego Śląska, parafię p.w. św. Katarzyny przeniesiono do diecezji wrocławskiej. W 1808 r. trafiła do diecezji krakowskiej, a następnie, w drugiej połowie XIX w., znalazła się w granicach diecezji kieleckiej. Po odzyskaniu przez Polskę niepodległości, na mocy bulli papieża Piusa XIVixdum Poloniae Unitas z 1925 r., grodziecka parafia stała się częścią diecezji częstochowskiej.
W okresie dwudziestolecia międzywojennego z parafii p.w. św. Katarzyny wydzielono obszary, z których utworzono parafie w Łagiszy i Psarach. Tak opisane zostało to w grodzieckiej kronice parafialnej (wpis pochodzi z drugiej połowy lat 30. XX w.): Wielkim wydarzeniem w ubiegłym roku w naszej parafii był jej podział. Już przed kilkunastu laty była raz podzielona nasza parafia. Wtedy odpadła Łagisza wraz z osiedlami: Jazowe, Pustkowie i Stachowe. W roku ubiegłym znowu ze starej Grodzieckiej parafii wydzieliła się nowa i powstała parafia Psary (…). Owe trzy wspomniane osiedla zostały w pewnym momencie odłączone od Grodźca i stały się częścią Łagiszy.
Obecnie parafia p.w. św. Katarzyny wchodzi w skład diecezji sosnowieckiej, utworzonej w roku 1992 na mocy bulli papieskiej Totus Tuus Poloniae Populus. Pierwszym zwierzchnikiem nowej diecezji był ks. dr biskup Adam Śmigielski (1933 – 2008). W Grodźcu funkcjonuje jeszcze jedna parafia, tj. pod wezwaniem błogosławionego Honorata Koźmińskiego. Została powołana do życia pod koniec XX w.
Przejdźmy teraz do danych liczbowych. W 1792 r. Grodziec zamieszkiwało 456 osób. W 1861 r. ich liczba zwiększyła się do 1068. W latach 90. XIX w. w Grodźcu żyło 2787 osób. W 1911 r. liczbę mieszkańców szacowano na ok. 6 tysięcy. Wśród nich żyło tu ok. 400 Żydów.
W roku 1921 Grodziec zamieszkiwały 8192 osoby. W tej grupie było wyznania: rzymsko-katolickiego 7994 osób, mojżeszowego 162, ewangelickiego 15, greko–katolickiego 13, prawosławnego 7, muzułmańskiego 1. Pod względem pochodzenia przebywało tu: 8134 Polaków, 40 Żydów, 9 Rusinów, 6 Rosjan oraz 1 Białorusin, 1 Francuz i 1 Niemiec.
Ostatnie dane dotyczące dwudziestolecia międzywojennego pochodzą z lat 30. XX w. Według Katalogu kościołów i duchowieństwa Diecezji Częstochowskiej na rok 1939, w tym czasie w Grodźcu żyło 9658 katolików.
Po zakończeniu drugiej wojny światowej, Grodziec, według dokumentów z 1945 r., zamieszkiwało 7599 osób wyznania rzymsko-katolickiego, 7 prawosławnych i 4 badaczy pisma świętego. Według danych z 2004 r. w obecnej dzielnicy Będzina żyje 8289 grodźczan. Jest to liczba mniejsza o ponad półtora tysiąca w stosunku do 1986 r. kiedy żyło tu 9918 osób.
Na zdjęciu tytułowym widok Grodźca w okresie drugiej wojny światowej (Zdjęcie ze zbiorów B. Ciapała. Repr. Jerzy Sz. Wieczorek)
Dariusz Majchrzak
Bibliografia (wybór):
I. Źródła archiwalne:
II. Źródła drukowane:
III. Opracowania, gazety i in.:
Źródło: klubzaglebiowski.pl
Informacje/ Kultura/ Sosnowiec
Podczas poniedziałkowej gali w Teatrze Polskim w Bielsku-Białej aktor i reżyser z Teatru Zagłębia Wojciech Leśniak otrzymał “Złotą Maskę” za rolę w spektaklu “Dobry wojak Szwejk”. To piąta “Złota Maska” w karierze Pana Wojciecha.
Wcześniej otrzymał tę nagrodę w 1988 roku za rolę Tytusa w “Tytus, Romek i A’tomek”, w 1991 roku za rolę Blonda w “Królu”, w 1997 roku za rolę Perote w “Księżniczce na opak wywróconej” i za rolę Szambelana w “Iwonie księżniczce Burgunda” oraz rok później za rolę Szatana w “Kordianie”. Piąta “Złota Maska” za “Dobrego wojaka Szwejka” wręczona zostanie Wojciechowi Leśniakowi na deskach teatru, w którym w 1976 roku zaczynał swoją bogatą karierę artystyczną.
Od lat związany z jest Teatrem Zagłębia, zawsze uśmiechnięty ulubieniec sosnowieckiej publiczności. Na swoim koncie ma prócz “Złotych Masek” wiele innych nagród teatralnych oraz nagrody, którą ceni najbardziej czyli brązowy medal Gloria Artis i Srebrny Krzyż Zasługi.
Kilka tygodni temu na łamach “Głosu Sosnowca” ukazał się wywiad z Panem Wojciechem Leśniakiem. Wspomnieliśmy wówczas początki jego pracy w naszym teatrze. Rozmawialiśmy o jego rodzinie, która ma głębokie teatralne korzenie. Czy któraś ze sztuk w której grał ma dla niego jakieś specjalne znaczenie? Dlaczego uważa, że Teatr Zagłębia jest wyjątkowy? Jak ocenia swoje ponad 40 lat na scenie? Na te i inne pytania staraliśmy się uzyskać odpowiedzi w wywiadzie, który można odsłuchać w tym miejscu.
Serdecznie gratulujemy Panu Wojciechowi i w jego imieniu i oczywiście w naszym zapraszamy na przedstawienia do Teatru Zagłębia, gdzie laureata można zobaczyć w takich sztukach jak: “Prezent urodzinowy”. “Korzeniec”, “Koń, kobieta i kanarek”, “Prywatna klinika”, “Eugeniusz Bodo”, “Czerwone Zagłębie”, “Wij. Ukraiński horror”, “Zemsta”, “Boeing, Boeing” oraz oczywiście w nagrodzonym przedstawieniu o “Dobrym wojaku Szwejku”.
Źródło: 41-200.pl
Przedstawiamy kolejny odcinek „political fiction” zamieszczanego cyklicznie w kwartalniku „Nowoczesna Czeladź”
– Dzień dobry, witam wszystkich na dzisiejszej sesji – rozpoczął obrady przewodniczący Ogon. – Przede wszystkim bardzo serdecznie witam słońce naszego miasta, naszego burmistrza Spaleńca. Jak wszyscy wiemy, przebył ostatnio bardzo długą i trudną, pełną niebezpieczeństw drogę powrotną z Marsa. Byliśmy pełni lęku, czy podróż odbędzie się bez przeszkód. Dzisiejsza sesja została zwołana właśnie na okoliczność powrotu naszego burmistrza. Bardzo proszę go o zabranie głosu – Ogon usiadł i skonsternowany otarł czoło. Nie do końca wiedział, jak powinien się zachować i brakowało mu innych tematów na sesję. Spaleńca wyjątkowo długo nie było w mieście. A o dziwo, im dłużej go nie było, tym robiło się spokojniej. Tym łatwiej pracowało się urzędnikom, tym mniej pojawiało się problemów. Na czas jego nieobecności ustały ruchy kadrowe, ustały gwałtowne zwolnienia, a tym samym stres, dzięki czemu pracowano wydajniej i w lepszej, przyjaźniejszej atmosferze. Ale przede wszystkim po raz pierwszy od czasu, gdy nastał Spaleniec, w mieście nie odnotowano wzrostu ilości urzędników, a wręcz odwrotnie, gdyż kilka osób odeszło na emerytury. Wiadomo było jednak, że teraz znowu nastąpi niekontrolowany wysyp zatrudniania krewnych i znajomych królika, w tym wielu z zaprzyjaźnionych, sąsiednich miast. Z zamyślenia wyrwał Ogona skrzeczący głos Spaleńca, który już doszedł do mównicy.
– Wiiiitam was serdecznie – zaczął wylewnie Spaleniec. – Nie mogłem się już doczekać, żeby znowu was zobaczyć. Przywiozłem tu dla was i dla naszej Rady kamyk z Marsa. – Prawda był taka, że skąpy Spaleniec nic nie przywiózł, a kamyk podniósł na Borzesze. – Teraz jestem zmęczony długą podróżą, więc ograniczę się tylko do serdecznego przywitania. O całej naszej trudnej, ale jakże efektywnej wyprawie opowiem inną razą, a na razie pochwalę się tylko, że odniosłem kolejny, olbrzymi sukces dla naszego miasta. Zdobyłem fantastyczne partnerstwo dla Czeladzi z niewielkim miastem na Marsie i dzięki temu raz w roku będziemy przyjmować tamtejszego burmistrza z małżonką, a raz w roku polecę tam ja ze swoją małżonką. Czyż nie jest to cudowna informacja???
Sala zamarła w podziwie dla geniuszu i skuteczności Spaleńca.
Płazecki z Wentylem podali sobie ręce i gromko krzyknęli:
– Hip hip hura! Hip hip hura!
Po zakończeniu długiego aplauzu przewodniczący Ogon zabrał głos.
– Bardzo dziękujemy, panie burmistrzu, za tak piękną zapowiedź wyczerpującej relacji z podróży na Marsa. Ten wspaniały kamyk oczywiście wstawimy do specjalnej gabloty z odpowiednim opisem. Jeżeli nie ma innych tematów, zamykamy sesję.
I już chciał to przegłosować, gdy…
– Zaraz, zaraz – przerwał mu radny Pisak. – Są tematy, a raczej jeden temat.
– No, słuchamy zatem – łaskawie, choć bardzo niechętnie zgodził się Ogon.
– Szanowni państwo, koleżanki i koledzy. Niebawem ogłoszony zostanie termin kolejnych wyborów samorządowych. I mam w związku z tym pewną propozycję.
Sala lekko zaszemrała. Przecież wiadomo było, że kolejne wybory Spaleniec wygra w przedbiegach – przecież jego aparat propagandowy z Tomałkiem na czele, na który szła potężna część czeladzkiego budżetu, bez problemu panował nad większością czeladzian. A poza tym Spaleniec praktycznie kupił sobie niemal wszystkich radnych, poobsadzał swoimi ludźmi wszystkie ważne funkcje w mieście. Miał wprawdzie niewielkie problemy ze spółdzielniami mieszkaniowymi, ale nie przejmowal się nimi specjalnie. Wystarczająco dużo bloków powyrywał im już na wspólnoty mieszkaniowe, zwłaszcza gdy zamieszkali w nich muzułmanie i Ukraińcy. Mógł spokojnie wyjechać na Marsa, a wybory i tak wygra. Cóż więc tu próbuje mieszać ten łysy Pisak?
Nie zrażony szmerem Pisak kontynuował:
– Otóż, jak wszyscy wiemy, na świecie następuje ciągły rozwój technologii komputerowej. Już kilka lat temu sprzęt prześcigał inteligencją przeciętnego przedstawiciela Homo sapiens. A niebawem mają powstać jeszcze lepsze komputery. – W tym momencie dało się słyszeć z sali Wrońskiego, który szepnął, ze inteligentniejszy od Spaleńca był nawet zwykły pecet z czasów jego młodości. Pisak udał, że nie słyszy i naiwnie ciągnął dalej: – Dlatego też proponuję, byśmy tu, w Czeladzi, byli światową, a nawet kosmiczną awangardą. Byśmy w najbliższych wyborach nie wybierali ludzi, byśmy byli pierwszą radą miejską na świecie i mieli pierwszego na świecie burmistrza nie-człowieka, byśmy mieli KOMPUTER!!!
Sala zamarła przerażona, a Pisak wykorzystał ciszę i perorował dalej:
– Kiedys, za sanacji, meliśmy pierwszą w Polsce radę komunistyczną. To teraz bądźmy pierwsi na świecie z radą komputerową. Bez wyborów! Dla dobra miasta i mieszkańców! – rozkręcał się Pisak, a sala oniemiała w przerażeniu rzucanymi przez niego bluźnierstwami. – Klasyczne wybory są beznadziejne, to konkurs piękności i siły pieniędzy kampanii, a nie rzeczywista ocena umiejętności i cech kandydata. Tu obecny Spaleniec jest klasycznym przykładem wyborczego zła, niekompetencji, braku honoru i prywaty. – Pisak nie zdawał sobie chyba sprawy, że właśnie podpisał na siebie wyrok śmierci. – Już najwyższy czas, by nie tylko Czeladzią, ale i Polską, i całym światem zaczęły rządzić komputery. One nie znają prywaty, nie znają korupcji, nie znają chciwości, nie znają zawiści. Kierują się logiką, będą szukały najbardziej optymalnych rozwiazań. I pracują ZA DARMO! W nich nasza przyszłość! – Pisak skończył, spojrzał na salę i zobaczył przerażone twarze radnych i zieloną ze złości twarz Spaleńca, który właśnie brał mikrofon do ręki.
– Ależ one mogą nami zawładnąć i zrobić z nas później kaszkę z mleczkiem!!!– próbował włączyć się Wroński, ale natychmiast stulił uszy po sobie, bo rozległ się głos Spaleńca:
– Dziękuję za udzielenie głosu – wrzasnął, choć Ogon nawet nie zdążył zareagować. – Idiotyczny pomysł radnego Pisaka należy włożyć między bajki. Nawet na Marsie nie rządzą komputery. Przyjrzę się trochę bliżej sprawom radnego Pisaka. Prawdopodobnie ma albo będzie miał jakieś kolosalne problemy i stąd mówi takie bzdury. Chyba mu się jakiś nowy komputer, hehehe, przyda – zarechotał. – Jak widzę, moja nieobecność była chyba jednak trochę za długa i dlatego muszę wyraźniej przypomnieć się mieszkańcom. Czy ktoś ma może jakieś pomysły?
– Proponuję akcję plakatową i wielkoformatowe billboardy, na których postać pana burmistrza uwieczniona zostanie na tle marsjańskich kanałów i dzięki temu mieszkańcy będą mogli na własne oczy zobaczyć trochę prawdziwej kosmicznej nowoczesności, a nie słuchać bzdur radnego Pisaka – zaproponował Wentyl.
– Czy są jakieś uwagi do tego wniosku? – Ogon znowu poczuł się pewniej na stołku przewodniczącego.
– Tak – zasapał Płazecki. – W pełni popieram wniosek, naszym mieszkańcom bardzo dobrze zrobi widok marsjańskich pejzaży.
– Dobrze byłoby jeszcze jakieś fajne, mądre i pouczające hasło umieścić na plakatach – wtrącił Tomałek. – Może jakże nowatorskie „podróże kształcą – poleca burmistrz Spaleniec”?
– Zatem głosujemy – zadysponował Ogon.
Przy dwóch radnych wstrzymujących się od głosu i jednym przeciw przegłosowano uchwałę.
– Dziękuję, zamykam sesję RM. Kwestia nagród dla radnych i podwyżek diet omówiona będzie na następnym posiedzeniu.
Radni z poczuciem dobrze wypełnionego obowiązku wobec mieszkańców miasta rozeszli się do domów.
A w mieście niebawem rozpleniły się życzliwie uśmiechnięte twarze Spaleńca, dzięki czemu mieszkańcy czuli się dużo bezpieczniej, a Czeladź znów stała się fajna.
W dniu 23 marca 2017 r. odbyło się posiedzenie Sejmowej Komisji Energii i Skarbu na której omawiano m.in. sprawę likwidacji kopalni Krupiński z dniem 1 kwietnia tego roku, członkowie komisji z ramienia PO wnioskowali o przedłożenia tej sprawy pod obrady Sejmu. W głosowaniu jednak głosami posłów PiS wniosek został odrzucony przez komisję. Poniższy artykuł nawiązuje do tego wydarzenia.
Obecnie jednym z bardzo ważnych i na czasie tematem jest temat restrukturyzacji polskiego górnictwa węgla kamiennego. Gdy w styczniu 1999 roku napisałem artykuł prasowy pt. „Restrukturyzacja Górnictwa Iluzją”?, który ukazał się w prasie lokalnej i dotyczył tego tematu to nie przypuszczałem, że po 18 latach niewiele się zmieni w sposobie przeprowadzania restrukturyzacji górnictwa. W 1999 roku polegała ona na likwidacji nierentownych kopalń a teraz również głównie polega na ich likwidacji tylko, że nazywa się to wygaszaniem wydobycia i przekazywaniem majątku kopalń pod zarząd Spółki Restrukturyzacji Kopalń z siedzibą w Bytomiu – czyli wyprzedaży majątku kopalni a w końcowym efekcie jej likwidacji. 18 lat temu zlikwidowano wiele kopalń między innymi kopalnię „Niwka Modrzejów” w Sosnowcu , która poprzez duże zainwestowanie w ściany wydobywcze nie przynosiła zysku była na tzw. minusie ale po uruchomieniu nowych zainwestowanych ścian przynosiłaby zysk, byłaby rentowna.
Niestety dyktat Banku Światowego u którego był zadłużony rząd Jerzego Buzka spowodował, że mimo apeli i protestów społecznych oraz miedzy innymi Rady Okręgowej Unii Pracy w Katowicach, której byłem wiceprzewodniczącym, kopalnia decyzją rządu została zlikwidowana i miliony złotych zainwestowane w uzbrojenie i przygotowanie do wydobycia ścian węglowych zostały zmarnowane.
Podobny los czeka kopalnię Krupiński w Suszcu jedną z najmłodszych i najnowocześniejszych Kopalń w Polsce, która to decyzją rządu polskiego zostanie z dniem 1 kwietnia 2017 roku przekazana z Jastrzębskiej Spółki Węglowej SA do SRK z Bytomia i ulegnie likwidacji.
Ta kopalnia jest wyjątkowa jej, wyjątkowość polega na tym że posiada w swoim zasięgu zasoby najlepszego i jednocześnie najdroższego węgla koksowego typu hard do którego można wydrążyć chodnik wydobywczy w ciągu dwóch lat, którego koszt nie przekraczałby 300 mln zł.
Węgiel koksowy metalurgiczny uzyskuje obecnie wysokie ceny a eksperci przewidują ,że trend wzrostowy utrzyma się przez wiele lat z uwagi rozwój przemysłu stoczniowego i zbrojeniowego. Dzięki fatalnemu zarządzaniu kopalnią i złym inwestycjom (którymi miedzy innymi zainteresowała się dziennikarka TVP Anita Gargas i opisała dziwne praktyki inwestycyjne kopalni w programie telewizyjnym „Magazyn Śledczy”), kopalnia przez wiele lat była nierentowna.
Bardzo znamienny jest fakt ,że drążono chodniki nie do węgla koksowego tylko poprzestawano tylko na drążeniu chodników w celu wydobycia węgla energetycznego ,który był tańszy w sprzedaży i nie było na niego zbytu. Zupełnie niecelowe i kosztowne było drążenie chodnika do odległego pola węglowego Orzesze, gdzie w jego południowej części fedrował niemiecka spółka węglowa zarządzana przez byłego wiceministra ds. górnictwa Jerzego Markowskiego.
Więcej światła na całą sprawę rzuciło posiedzenie Komisji Sejmowej/s Energii i Skarbu, które odbyło się w dniu 23 marca 2017r.na której minister Tchórzewski informował zebranych, że zgłosili się do niego przedstawiciele w/w spółki niemieckiej z propozycją aby nie likwidować kopalni Krupiński i za 150 mln zł umożliwić im , przeróbkę i wywóz ich węgla.w zakładzie przeróbki węgla kopalni.
Należy zaznaczyć ,że kopalnia Krupiński ma jeden z największych i najnowocześniejszy zakład przeróbki i wzbogacania węgla kamiennego ale mimo to Zarząd Jastrzębskiej Spółki Węglowej SA pod przewodnictwem prezesa Daniela Ozona oraz Minister Energetyki podtrzymali decyzję likwidacji kopalni przymuszeni dyktatem polskich banków w których JSW SA zadłużona jest na 1,3 mld złotych.
Posiedzenie sejmowej komisji potwierdziło podejrzenia, że drążenie tego długiego i kosztownego chodnika nie było w interesie kopalni Krupiński . Powyższa decyzja , która zapadła wcześnie tj wtedy kiedy podpisana została umowa dotycząca restrukturyzacji długu jak i samej Jastrzębskiej Spółki Węglowej z bankami . została oprotestowana w dniu 16 stycznia 2017 r. przez Wojewódzką Radę Dialogu Społecznego w Katowicach gdzie na 15 uczestników, 9 złożyło votum separatum, do zredagowanego raportu dotyczącego kopalni Krupiński. Wśród protestujących znalazła się posłanka PiS Izabela Kloc oraz senator Krystian Probierz profesor, geolog górniczy z Politechniki Śląskiej z Gliwic.
Tak więc zasadniczą formą restrukturyzacji górnictwa jest likwidacja kopalń i uciszanie protestów górniczych, zapomniano lub nie chciano sięgnąć po trudniejsze a w niedalekiej perspektywie efektywniejsze sposoby restrukturyzacji jak np. udoskonalenie i zastosowanie na duża skalę gazyfikacji węgla .I tak np.z 1mln ton węgla można uzyskać 0,5 mld m3 gazu. Polska sprowadza ok.9mld m3 gazu – czyli wystarczyłoby 18 mln ton węgla zgazować abyśmy byli samowystarczalni.
Technologia zgazowywania węgla nie wymaga dużego zatrudnienia, tak więc trzeba aby plan Morawieckiego dotyczący odtworzenia polskiego przemysłu się powiódł, bo wtedy nie będzie trzeba przenosić górników do innych kopalń obcinając im przy okazji płace lub zwalniać ich dając jakieś zapomogi, lecz będzie można górników przekwalifikować do innych przemysłów.
O innych jeszcze mało efektownych ale efektywnych sposobach restrukturyzacji górnictwa węglowego ,które można prawie od zaraz wprowadzić w życie – można przeczytać w moim artykule „Węgiel Kamienny Naszym Bogactwem” na stronie internetowej www.zielonyringprzemszy.pl w zakładce „Unia dla Sosnowca”.
Włodzimierz Wieczorek
Autor był długoletnim członkiem
kierownictwa Centrali Zbytu Węgla w Katowicach,
posiada tytuł Dyrektora Górniczego III Stopnia
był Głównym ekonomistą na Budowie Górniczej
KOPEX Oroszlany Węgry oraz na Budowie Górniczej
BERGPOL Darkov-Karwina Czechy
Około 1,3 tys. widzów zjawiło się na sparingowym meczu na Stadionie Ludowym z Legią Warszawa. Goście wyszli na mecz w dość silnym zestawieniu. Z podstawowego składu nie wystąpili tylko reprezentanci Polski: Michał Pazdan i Artur Jędrzejczyk a także reprezentant Czech Adama Hlouska. W naszym zespole oprócz powołanych młodzieżowców Sebastiana Milewskiego, Roberta Bartczaka i Konrada Michalaka zabrakło chorych: bramkarza Jakuba Szumskiego i Tomasza Nowaka.
Zaczęło się dość ciekawie, bowiem już po 10 minutach gry było 1 : 1. Prowadzenie objęli w 8 minucie legioniści po strzale głową Michała Kucharczyka. Podającym sprzed końcowej linii był Miroslav Radović. Minutę później Michał Fidziukiewicz z okolic punku oznaczającego wykonywanie rzutów karnych pięknym strzałem wyrównał stan meczu. W pierwszej połowie nie można było odnieść wrażenia, że grają zespoły, które dzieli różnica klasy. Co prawda w grze Legii widać było większą płynność i lepsze umiejętności techniczne, ale Zagłębie grało ambitnie i ze sporym zaangażowaniem, ale też i z dużą ilością fauli. Pewnie dlatego, że Zagłębiu bardziej chyba zależało na wyniku należy przypisać to, że pierwsza połowa zakończyła się remisem.
Druga część meczu, to już całkowita dominacja Legii. Udokumentowana już bardzo wcześnie, bo w 2 minucie po wznowieniu gry. Konrada Budek, sprawił „prezent” w polu karnym Dominikowi Nagy, a ten dopełnił dzieła. Długimi okresami Zagłebie nie wychodziło z własnej połowy i wydawało się, ze kolejne bramki dla gości są kwestią czasu. Pod koniec meczu ok. 80 minuty Zagłębie przeprowadziło jeszcze kilka w miarę składnych akcji, które ucieszyły dość liczną jak na sparing publiczność.
Sprawdzian z Legią był z pewnością potrzebnym i wartościowym doświadczeniem. Stanowi bogaty materiał do analizy dla sztabu szkoleniowego. Jeśli już się uczyć , to od lepszych. Legia obnażyła słabości naszej drużyny grając lekko i swobodnie. My nadrabialiśmy walecznością i agresywnością w grze, ale sił starczyło tylko na pierwszą połowę.
Zagłębie Sosnowiec – Legia Warszawa 1 : 2 ( 1 : 1 )
Skład Zagłębia:
Wojciech Fabisiak, Konrad Budek, Arkadiusz Najemski, Krzysztof Markowski, Żarko Udovicić, Dawid Ryndak, Łukasz Matusiak, Sebastian Dudek, Wojciech Łuczak, Martin Pribula, Michał Fidziukiewicz Rezerwowi: Wojciech Skaba, Kamil Wiktorski, Marcin Sierczyński, Marcin Mączka, Łukasz Bogusławski, Wojciech Bała77. Terence Makengo, Igor Krzykowski, Fabian Klama
Trener: Dariusz Banasik
Skład Legii:
Radosław Cierzniak, Łukasz Broź, Jakub Czerwiński, Jakub Rzeźniczak, Dominik Nagy, Miroslav Radović, Thibault Moulin, Kasper Hamalainen, Vadis Odjidja-Ofoe6. Guilherme, Michał Kucharczyk Rezerwowi: Arkadiusz Malarz, Tomasz Nawotka, Michał Kopczyński, Daniel Chima Chukwu, Tin Matić3. Tomasz Jodłowiec
Trener: Jacek Magiera