Czort swoje, baba swoje
Toko jest dość pilnym radiosłuchaczem. Nie zdradzi, w którego nadawcy słowa tak uważnie się wsłuchuje, bo to pachniałoby kryptoreklamą. Napisze tylko, że jest to radio nie przesadnie epatujące muzyką pop, za to najwięcej czasu antenowego poświęca publicystyce. Zaprasza przed mikrofon polityków, także uczonych, artystów, przedsiębiorców, a prowadzący dziennikarz pytając wsłuchuje się w odpowiedzi i ewentualne dyskusje stara się moderować. Nie zawsze się to udaje. To znaczy, z reguły się nie udaje, gdy przed mikrofonem zasiadają politycy. Dlaczego?
Otóż dlatego, że polski polityk, poseł, minister, prezes nie umie dyskutować. Lubi za to wygłaszać slogany. Poza tym bywa kiepsko wychowany, przerywa, przekrzykuje, na pytania nie odpowiada, a przede wszystkim nie słucha kierowanych do siebie pytań i odpowiedzi ewentualnych polemistów. Monologuje, przeważnie nie na temat.
Mniej więcej godzinę temu słuchałem „rozmowy” dwojga posłów (pani i pan) wywodzących się z różnych partii. Pani posłanka i prowadzący usiłowali z uporem przywołać do porządku pana posła, by zechciał odpowiedzieć na pytanie. Bez powodzenia. Na żadne pytanie nie odpowiedział, po drugim słowie jakiejkolwiek wypowiedzi włączał swoje trzy grosze, jak to wyżej napisałem, slogany mające z meritum sprawy luźny związek, za to chwilami uwagi te były obrażające. I tak dalej. Już przyzwyczaiłem się do tego, że z wieloma nie ma co dyskutować. Można co najwyżej wysłuchać i wzruszyć ramionami, albo – co jest przez nich preferowane – zaklaskać. Sami sobie wybraliśmy, albo – co być może ważniejsze – przez zaniechanie, niedbalstwo bądź lenistwo, pozwoliliśmy wybrać innym. Stało się.
Choć napisałem powyżej, że przyzwyczaiłem się do tego, co jest prawdą, ale nie świadczy o tym, że akceptuję. Wciąż podobny typ zachowań wzbudza mój sprzeciw. W ogóle dziwię się (ponoć zdolność dziwienia się świadczy, że żyję i mam się dobrze), że przyzwolenie społeczeństwa na podobne zachowania zaszło tak daleko. Gdybym w podobny sposób postąpił, na przykład na seminarium w czasie studiów, gdzie często dyskutowaliśmy, byłbym wyleciał za drzwi, a przynajmniej zostałbym zdrowo zbesztany przez profesora. Swoją drogą nic podobnego wówczas się nie wydarzyło i było raczej nie do pomyślenia. Oj, chyba nasze pokolenie czegoś istotnego nie dopatrzyło. Biję się w piersi.
Jeszcze większe moje zdziwienie budzą częste dziś wypadki, ot choćby w Białymstoku czy Gdańsku. Zawsze byłem przekonany, że doświadczenia rodaków, nawet te przeżywane kilkadziesiąt lat temu, skutecznie uodpornią potomnych na uleganie królującym wówczas ułudom. Na wschodzie miało to trwać wieki, na zachodzie tysiąc lat i co? Myliłem się jak widać. Pozostaje westchnąć i zakończyć banalnym już cytatem, że gdy rozum śpi budzą się demony. Tylko dlaczego rozum przysypia?
Tymczasem na naszym miejscowym podwórku przewiduję małą burzę za sprawą pomysłu przekształcenia ulicy, przy której od niedawna mieszkam, w deptak spacerowo – rozrywkowy. Jak widać jestem tym niejako osobiście zainteresowany z racji jak wyżej i nie mam nic przeciwko temu. Jak zwykle ci sami ludzie, którzy do niedawna narzekali na nadmierną obecność samochodów teraz narzekać będą na ich brak. No i na wszystko inne, co wiąże się z pomysłem. Taka już narodowa cecha. Pożyjemy, zobaczymy.
toko