Mądry sosnowiczanin po szkodzie
Konsultacje społeczne przeprowadzane w naszym mieście najczęściej nie wzbudzają żadnego zainteresowania mieszkańców. To niestety kolejny dowód albo na bardzo ograniczone zaangażowanie sosnowiczan w sprawy, które powinny być dla nich najważniejsze albo na zupełny brak przekonania, że ich opinia może cokolwiek zmienić. Nauka określa to zaściankową kulturą polityczną charakterystyczną dla państw afrykańskich lub kulturą poddańczą, która występuje w młodych demokracjach. No tak, tylko że mimo fali letnich upałów do Afryki nam dość daleko, a nasza demokracja nie jest już taka młoda. System komunistyczny upadł ponad ćwierć wieku temu. Można oczywiście uwierzyć w bajdurzenia Pawła Kukiza o antydemokratycznym charakterze naszego ustroju, ale w takim razie podobnie powinna wyglądać aktywność społeczeństwa w innych krajach, od których czerpaliśmy rozwiązania konstytucyjne. A tak przecież nie jest.
Konsultacje w sprawie przedłużenia linii tramwajowej nr 15 pozornie można uznać za wyjątek. Prawie 3,5 tys. głosów w porównaniu ze śladowym lub żadnym zainteresowaniem innymi konsultacjami robi wrażenie. Tyle, że to przecież zaledwie około 2% dorosłych sosnowiczan. Nawet teoretycznie najbardziej zainteresowani inwestycją mieszkańcy Zagórza i Klimontowa nie wykazali większego zaangażowania. A przecież sprawa wzbudziła bardzo burzliwą dyskusję na jednej z komisji RM i została nagłośniona przez publikacje w gazetach i na forach internetowych. Co więcej, Prezydent Chęciński zdecydował się na krok w historii dotychczasowych konsultacji bezprecedensowy – rozesłał do wszystkich mieszkańców list z prośbą o wyrażenie opinii. Niestety, po raz kolejny okazało się, że broniąca się przed prywatną konkurencją Poczta Polska, nie była w stanie poradzić sobie z tak prostym zadaniem. Państwowy, biurokratyczny moloch generujący coraz większe straty nie potrafił w ciągu tygodnia dostarczyć prezydenckiego przekazu do wszystkich sosnowieckich mieszkań. Do niektórych zresztą nie dotarły one w ogóle.
Wynik konsultacji nie jest jednoznaczny. Około 60% biorących w nich udział opowiedziało się za realizacją inwestycji. Jednak na Zagórzu przez który linia będzie przebiegała i którego mieszkańcy powinni być najbardziej zainteresowani jej wybudowaniem, większość opowiedziała się przeciw. Gdy dodamy do tego jeszcze skutki kompromitującej nieudolności poczty, dziwić musi tak szybkie podjęcie decyzji przez Prezydenta Chęcińskiego, który jednoznacznie zapowiedział, że inwestycja jest przesądzona. Dziwić może to tym bardziej, że to ogromnie kosztowne przedsięwzięcie (wkład własny wynosi około 90 mln zł.) nie jest jedynym tak kosztownym zadaniem inwestycyjnym, które ma być wkrótce realizowane w Sosnowcu.
Środki unijne, które w najbliższych latach napłyną do sosnowieckiego budżetu bez wątpienia zwielokrotnią zdolności inwestycyjne naszego miasta. Możliwość ich wykorzystania wymaga jednak minimum 15% wkładu własnego. Doświadczenia ostatnich lat wskazują, że racjonalne zaplanowanie wydatków na dofinansowywane środkami unijnymi przedsięwzięcia jest praktycznie niemożliwe. Ogłaszane niespodziewanie konkursy, polityczno-towarzyskie kryteria decydujące o wyborze realizowanych projektów (zwłaszcza tych z list rezerwowych) i znaczne niekiedy rozbieżności między ceną kosztorysową, uzyskaną w przetargu, a rzeczywistymi kosztami zadania, wymagają dużej ostrożności w wieloletnim planowaniu finansów samorządowych. Tym bardziej, że wyborcze pomysły zarówno partii rządzącej jak i głównego ugrupowania opozycyjnego (wystarczy wspomnieć o zapowiedziach zmian w podatku dochodowym od osób fizycznych stanowiących główne źródło dochodów samorządów) mogą się katastrofalnie odbić na kondycji budżetów jednostek samorządów terytorialnych. A przecież Sosnowiec pod względem dochodów na jednego mieszkańca od lat okupuje ostatnie miejsca w rankingach, a ostatni awans z trzeciego na czwarte miejsce od końca, niewiele w tej kwestii zmienia.
Sprawa komplikuje się jeszcze bardziej, gdy weźmiemy pod uwagę dwie kolejne planowane przez Prezydenta Chęcińskiego inwestycje. Inwestycje, które praktycznie nie mogą liczyć na żadne poważniejsze wsparcie z zewnętrznego źródła finansowania. Mowa tu oczywiście o niesłychanie potrzebnej budowie Bloku Operacyjnego przy Szpitalu Miejskim, którego całkowity koszt wraz z kosztami sfinansowania kredytu znacznie przekroczy 50 mln zł. oraz o realizacji Centrum Sportowego na środulskiej górce, która będzie nas w sumie kosztowała około 250 mln zł. A przecież z własnych środków jesteśmy w stanie co roku przeznaczyć na inwestycje i remonty zaledwie 50-60 mln zł. Oznacza to, że przez dziesięć lat będziemy musieli prawie połowę naszych środków inwestycyjnych przeznaczać na spłatę kosztownego prezentu dla kibiców, który chce im „podarować” Prezydent Chęciński.
Ostateczna decyzja co do budowy kompleksu sportowego zapadnie w początkach następnego roku. Zgodnie z zapowiedzią Prezydenta Chęcińskiego, zostanie ona poprzedzona podobnymi konsultacjami jak w przypadku przedłużenia „15”. Prawdopodobnie i tym razem niewielka, ale zdeterminowana grupa sympatyków sosnowieckiego sportu przy biernej postawie pozostałej sosnowieckiej społeczności, przesądzi o ich wyniku. Tym bardziej, że poza najbardziej kosztownym i najmniej potrzebnym stadionem piłkarskim, w kompleksie ma się również znaleźć hala sportowa i nowe lodowisko. Te dwa ostatnie obiekty rzeczywiście są w naszym mieście potrzebne – dotychczasowe są albo w katastrofalnym stanie technicznym (Pałac Zimowy) lub nie zaspokajają potrzeb sosnowieckich klubów sportowych, a zwłaszcza zwykłych mieszkańców, którzy też będą mogli z nich korzystać (albo z pozostałych „uwolnionych” obiektów, które teraz w praktyce nie są dostępne w „normalnych” godzinach). Stadion piłkarski natomiast, wykorzystywany kilkanaście razy w ciągu roku i generujący ogromne koszty bez możliwości uzyskiwania większych przychodów, przez lata będzie kulą u nogi naszego miasta. Wielu mieszkańcom trudno jednak będzie wyrazić swój sprzeciw, skoro pytanie będzie zapewne dotyczyło całego kompleksu, a nie pojedynczych obiektów wchodzących w jego skład.
Jest jeszcze czas na opamiętanie i podjęcie decyzji w oparciu o racjonalną kalkulację ekonomiczną, a nie emocjonalne preferencje. Na pewno nie zrobi tego Arkadiusz Chęciński – pierwszy kibic Sosnowca. Nie zrobią też tego radni, którzy w większości z powodów psychologicznych (wrodzonego konformizmu) lub czysto pragmatycznych, nie będą w stanie przeciwstawić się Prezydentowi. Jedyna nadzieja pozostaje w mieszkańcach. Ale to wymagałoby cudu – radykalnej zmiany dominującej wśród nich do tej pory postawy. Cuda czasami się zdarzają, ale w tym przypadku jestem pesymistą. Dopiero za kilka lat niektórzy zorientują się jak kosztowna okazała się ich bierność. Być może wówczas Arkadiusz Chęciński nie będzie już Prezydentem Sosnowca. Ale rachunki pozostaną. I to nie były Prezydent będzie je płacił.
Karol Winiarski