Andrzej Duda prezydentem
15 maja 2020 zarząd Platformy Obywatelskiej podjął decyzję o ponownym wyborze Andrzeja Dudy na Prezydenta RP.
Powyższe zdanie wbrew pozorom nie jest błędem. Jest oczywistą konsekwencją zmiany kandydata tej partii, która sama w sobie była tragifarsą. Małgorzata Kidawa-Błońska najpierw została okrzyknięta osobą, która odniosła ogromny sukces uniemożliwiając przeprowadzenie wyborów w maju, a następnie … wymieniona na Rafała Trzaskowskiego. Tym samym potwierdzono narrację Zjednoczonej Prawicy oskarżającej opozycję o zablokowanie majowej elekcji (co prawda liderzy obozu rządowego wskazywali raczej na obstrukcyjną rolę Senatu, ale efekt jest ten sam), co nijak się ma do rzeczywistości. Konieczność przeniesienia wyborów wynikała z oporu Jarosława Gowina, który oczywiście nie robił tego dla dobra Polski i w trosce o zdrowie Polaków, ale dla własnego politycznego interesu, którego zresztą nie udało mu się osiągnąć – nie wybił się na niezależność, nie stał się samodzielnym podmiotem na polskiej scenie politycznej i musiał pokornie zając miejsce w stadzie Jarosława Kaczyńskiego. Dodatkowo bardzo przypomina to mającą miejsce latem ubiegłego roku wymianę Marka Kuchcińskiego na Elżbietę Witek. Powody były co prawda zupełnie inne, ale uzasadniając wymianę Marszałka Sejmu Jarosław Kaczyński uznał wiernego ogrodnika i miłośnika podniebnych podróży za osobę, która świetnie pełniła powierzoną mu funkcję. Podobna argumentacja pojawiła się również, gdy Mateusz Morawiecki zastępował Beatę Szydło. Aż strach być w Polsce „wybitnym” politykiem.
Rafał Trzaskowski jeszcze kilka miesięcy temu zapewniał, że umawiał się z mieszkańcami Warszawy na pięć lat i nie zamierza ubiegać się o urząd Prezydenta RP. Przez półtora roku niczym szczególnym się zresztą nie zasłużył, poza oczywiście ciągłym narzekaniem na rządy Prawa i Sprawiedliwości, nawet gdy problemy miasta wynikały z zaniedbań jego i jego poprzedniczki. Zawsze też kierował się interesem własnym i swojej partii. Widać to zresztą nawet teraz, gdy w ostatniej chwili zostały wstrzymane drastyczne podwyżki opłat za wywóz odpadów gdy okazało się, że Rafał Trzaskowski będzie kandydował na Prezydenta RP. Nie można przecież denerwować swoich wyborców. Kuriozalne w ustach samorządowego polityka było też stwierdzenie, że nie może otworzyć żłobków i przedszkoli, ponieważ nie dostał wytycznych od rządu, żądając jednocześnie, żeby władze centralne wzięły odpowiedzialność za otwarcie samorządowych placówek. Jeżeli ktoś ma takie wyobrażenie o samorządności, to rzeczywiście powinien się zastanowić czy znalazł się na właściwym miejscu.
Kandydatura Rafała Trzaskowskiego to świetna wiadomość dla Andrzeja Dudy. Lewicowo-liberalny kandydat bez problemu wygrał w Warszawie półtora roku temu. Lewicowo-liberalny kandydat z bardzo dużym prawdopodobieństwem wejdzie do drugiej tury, dystansując innych opozycyjnych kandydatów. Ale lewicowo-liberalny kandydat nie ma większych szans w starciu z urzędującym Prezydentem o konserwatywno-narodowym obliczu. Znaczna część wyborców Polskiego Stronnictwa Ludowego, nie mówiąc o sympatykach Pawła Kukiza, w drugiej turze zagłosuje na Andrzeja Dudę. Wielu wyborców Lewicy zostanie w domu. Tym bardziej, że walka o drugie miejsce między kandydatami opozycji będzie zacięta i politycznie wykrwawiająca. Pewna jest za to mobilizacja elektoratu prawicowego alergicznie reagującego na Platformę Obywatelską i wszelkie progresywne postulaty jej lewicowego skrzydła. Wystarczy przypomnieć wynik wyborów do Parlamentu Europejskiego, gdy strach przed propagandą LGBT doprowadził do najbardziej spektakularnego sukcesu Prawa i Sprawiedliwości. A przecież to właśnie Warszawska Deklaracja LGBT+ podpisana przez Rafała Trzaskowskiego zainicjowała skuteczną ofensywę propagandową rządzącego obozu.
Dlaczego w takim razie Rafał Trzaskowski został kandydatem PO na Prezydenta? Odpowiedź jest prosta. Zadecydował interes partyjny. Z punktu widzenia Platformy Obywatelskiej najważniejszym celem wcale nie jest pokonanie Andrzeja Dudy. Reelekcja obecnego Prezydenta nie jest oczywiście celem tej partii. Ale prawdziwą tragedią byłoby zwycięstwo, a przynajmniej wejście do drugiej tury, innego opozycyjnego kandydata. Oznaczałoby to podważenie dominującej pozycji Platformy jako głównego przeciwnika Prawa i Sprawiedliwości pokazując jednocześnie skrajną nieudolność tej partii w ostatnich latach. Kandydatura Trzaskowskiego gwarantuje wejście do drugiej tury i honorową porażkę z Andrzejem Dudą. Kierownictwo PO będzie mogło odetchnąć z ulgą.
Oczywiście motywacje, którymi kieruje się Platforma Obywatelska, przyświecają również innym polskim ugrupowaniom. Widać to wyraźnie po tragifarsie dotyczącej terminu wyborów. Jeszcze niedawno roztaczano przerażające wizje przeprowadzenia wyborów w terminie majowym. Jedna strona twierdziła, że nawet dostarczane do skrzynek pocztowych pakiety wyborcze doprowadzą do prawdziwej hekatomby. Druga przekonywała, że głosowanie w lokalach wyborczych możliwe będzie najwcześniej za dwa lata. I nagle okazało się, że już pod koniec czerwca można przeprowadzić całkowicie bezpieczne wybory w trybie mieszanym – stacjonarno-korespondencyjnym, mimo że liczba zakażeń i zgonów od kilku tygodni utrzymuje się na tym samym poziomie. Nikomu też już nie przeszkadza, że ograniczenia związane z pandemią uniemożliwiają prowadzenie normalnej kampanii wyborczej, a jeszcze niedawno dla PO był to jeden z zasadniczych powodów bojkotu wyborów. Potwierdza to, że nigdy nie chodziło o konstytucyjne zasady, czystość wyborczej gry, a tym bardziej o zdrowie Polaków. Od początku jedynym kryterium wyboru terminu elekcji były prognozowane szanse własnego kandydata. Jarosław Kaczyński uznał, że w czerwcu lub lipcu Andrzej Duda może jeszcze wybory wygrać. Opozycja wierzy, że już ich nie wygra.
Wybór Rafała Trzaskowskiego nie tylko przesądza o sukcesie Andrzeja Dudy. Oznacza również zabetonowanie sceny politycznej na kolejne lata i narastającą polaryzację polskiego społeczeństwa. Coraz bardziej zantagonizowane partyjne plemiona nieświadome rzeczywistych intencji ich wodzów, z narastającym zacietrzewieniem będą niszczyły naszą narodową wspólnotę. Gwarancja trzech lat bezproblemowych rządów Jarosława Kaczyńskiego oznacza wzmacnianie autorytarnych tendencji ustrojowych tak bardzo przypominających rządy sanacji w okresie II RP. Historyczne doświadczenia pokazują, że odebranie władzy tak „okopanemu” obozowi władzy, jest mocno wątpliwe. A z pewnością będzie to niemożliwe, dopóki główną siłą opozycji będzie Platforma Obywatelska.
Karol Winiarski