Bez hamulców
Nadejście wiosny przyniosło na sosnowieckiej scenie politycznej sfinalizowanie zmian, które od kilku miesięcy zachodziły na sosnowieckiej scenie politycznej. Ostateczny rozpad i anihilacja Klubu Radnych Niezależnych oraz częściowo z tego wynikające skrystalizowanie amorficznej struktury o dość dziwnej nazwie koalicyjna inicjatywa „Wspólnie dla Sosnowca”, popierającej Prezydenta Arkadiusza Chęcińskiego. Powstały trzy miesiące temu twór będący zbiorem radnych Platformy Obywatelskiej i secesjonistów z kilku klubów powiększył się tym samym do 15 osób. Tym samym Arkadiusz Chęciński uzyskał bezwzględną większość w Radzie Miasta.
Motywacja, którą kierują się poszczególni członkowie tej struktury są zapewne różne. Niektórzy, ulegając propagandzie sukcesu, której nie powstydziłby się towarzysz Gierek, są zafascynowani osobą naszego Prezydenta. To dość częsty przypadek uwielbienia przedstawicieli inteligencji dla ludzi gorzej wykształconych, ale za to skutecznych w działaniu – z tym, że bez głębszej refleksji nad etyczną stroną narzędzi, które owej skuteczności służą. Inni sądzą, że to zwiększy skuteczność ich działania – współpraca z władzami miasta pozwala im w większym stopniu realizować postulaty własnych wyborców. Są też jednak i tacy, którzy za swą lojalność wobec Prezydenta uzyskują dla siebie lub swojej rodziny całkiem realne korzyści – w tym także finansowe. Samo życie.
Oczywista jest natomiast motywacja Arkadiusza Chęcińskiego – pełna swoboda realizacji swoich pomysłów, a przede wszystkim budowy Zagłębiowskiego Parku Sportowego. Nie będzie to możliwe bez zaciągnięcia wielosetmilionowych zobowiązań finansowych przez Sosnowiec. A do tego zgodnie z obowiązującym prawem potrzeba w czasie głosowania w Radzie Miasta większości bezwzględnej. W przypadku Sosnowca – 15 radnych.
Sukces polityczny naszego Prezydenta pozornie jest niepodważalny. W rzeczywistości ma też swoje słabości, a nawet oznacza niepowodzenie w realizacji najbardziej ambitnego projektu. Uzyskana większość jest najmniejszą z możliwych. Radni klubu PO nie są młodzieniaszkami – ponad połowa z nich jest już wieku emerytalnym. Wystarczy nieobecność chociażby dwóch osób spowodowana np. chorobą, a większość w Radzie staje pod znakiem zapytania. Katastrofalne skutki może mieć także wyłamanie się w czasie kluczowych głosowań chociaż jednego radnego. A to oznacza, że niektórzy z nich w zamian za poparcie każą sobie słono zapłacić. W skrajnym przypadku może to nawet zresztą oznaczać, że Prezydent stanie się zakładnikiem swoich własnych radnych.
Rozwiązanie na które zdecydował się Prezydent Chęciński oznacza w praktyce rezygnację, a przynajmniej czasowe odłożenie na półkę, alternatywnej koncepcji, która jeszcze trzy miesiące temu wydawała się całkiem realna. Zakładała ona doprowadzenie do rozbicia Klubu Radnych SLD i „przejęcie” w obręb swoich wpływów trójki młodszych radnych z tej formacji – Tomasza Niedzieli, Wojciecha Nitwinki i Łukasza Litewki. Pomostem łączącym ich z Prezydentem miało być stowarzyszenie „Aktywni Sosnowiczanie”, do którego oprócz wspomnianej trójki weszło dwoje radnych z klubu Niezależnych – Paweł Wojtusiak i Kamil Wnuk. Obydwaj zapewniali wówczas, że nie są zainteresowani uczestniczeniem w inicjatywie Prezydenta. Czyżby po trzech miesiącach zmienili zdanie? A może po prostu Arkadiusz Chęciński uznał, że podporządkowanie radnych lewicy na dzień dzisiejszy jest nierealne, a co gorsza może doprowadzić do utraty kontroli nad przejętą już dwójką. Nikt raczej w mieście nie ma wątpliwości, że stałość poglądów i siła charakteru to nie są cechy moich byłych klubowych kolegów. Stąd też decyzja Prezydenta o zakończeniu ryzykownego eksperymentu i ich bezpośrednim włączeniu do koalicyjnej inicjatywy. Jak się nie ma co się lubi, to się lubi co się ma.
Zmiany na sosnowieckiej scenie politycznej nie są wbrew pozorom wyłącznie zabawą dorosłych dzieci w piaskownicy. Mogą mieć one realny wpływ na przyszłość wszystkich sosnowiczan. Bezwzględna większość w Radzie dająca Prezydentowi swobodę realizacji jego planów oznacza, że znajduje się on poza jakąkolwiek kontrolą. Na ostatniej sesji pod nieobecność Arkadiusza Chęcińskiego bardzo ciekawe, a przede wszystkim rzeczowe wystąpienie na temat realizowanych inwestycji, miał jego pierwszy zastępca Mateusz Rykała. Przyznał, że ciągle pojawiają się nowe potrzeby w tym zakresie, które nie zostały jeszcze zapisane w wieloletnich programach rozwojowych i które co gorsza być może będą musiały być realizowane bez żadnego wsparcia zewnętrznego. Może się również okazać, że niektóre bardzo kosztowne przedsięwzięcia niezbędne do dalszego rozwoju miasta, które miały być realizowane całkowicie, a przynajmniej przy znaczącym wsparciu podmiotów państwowych (np. Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad), Sosnowiec będzie musiał wykonać za wyłącznie swoje pieniądze. Oznacza to, że nie jesteśmy w stanie nawet w przybliżeniu określić jakich środków z budżetu miasta będziemy potrzebowali w najbliższych latach, żeby zrealizować wszystkie pojawiające się szanse (inwestycje z udziałem środków zewnętrznych) i doprowadzić do finalizacji wszystkie niezbędne przedsięwzięcia. W tej sytuacji przeznaczanie ogromnych środków na budowę stadionu piłkarskiego może się okazać katastrofą, która pogrzebie szansę rozwojowe Sosnowca na długie lata. Do tej pory istniała nadzieja, że rozsądna większość w Radzie Miasta powstrzyma Prezydenta przed realizacją jego nieodpowiedzialnego zamierzenia. Teraz niknie ona w oczach. Ale jak wiadomo, nadzieja zawsze umiera ostatnia.
Karol Winiarski