Brynica – rzeka czy ściek?
Podczas IV Spływu Kajakowego im. Aleksandra Doby pod nazwą RZEKA ŁĄCZY MIASTA, którym w czerwcu br. płynęliśmy z Piekar Śl. do Sosnowca przez Wojkowice, Będzin, Siemianowice Śl., Czeladź i Katowice, mieliśmy przykrość zmierzenia się z katastrofalnym stanem naszej rzeki.
Brynica, która być może jest rekordzistką świata, gdyż na odcinku zaledwie kilkunastu kilometrów płynie przez aż 7 miast, od czeladzkiego Józefowa z rzeki zamienia się w ściek. Kiedy przechodzi się przez most w parku Grabek, widać, że woda jest już całkiem fajna. Przezroczystość nawet do metra, sporo roślinności, która robi swoje, czyszcząc rzekę. Nadaje się do kąpieli. Niestety! Od miejsca, w którym wpada potok CZOK (Centralny Zakład Odwodniania Kopalń), woda robi się DRAMATYCZNA. Jest pełna jakichś brązowych, gównopodobnych wykwitów, śmierdzi szambem. Później, na wysokości schroniska dla zwierząt w Dąbrówce Małej, jest jakiś kolejny wyciek – prawdopodobnie z katowickiej oczyszczalni ścieków – który dokłada straszny syf. Woda robi się czarna, śmierdząca, nieprzezroczysta.
Natychmiast po zakończeniu spływu zgłosiłem problem do sosnowieckiego WOPR, do Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska i do burmistrz miasta Czeladź. Od tego ostatniego otrzymałem odpowiedź, że korytem CZOK płyną wody kopalniane. Tymczasem redakcja „NCz” na własną rękę dokonała pobrania próbek „wody” i oddała je do laboratorium w Będzinie. Wynik badań potwierdził nasze obawy. Jednoznacznie świadczą one, że DO NASZEJ RZEKI WPUSZCZANE SĄ ŚCIEKI!
Ciekawe jakie normy ma CZOK w swoim zezwoleniu wodno-prawnym? Sprawa kwalifikuje się do prokuratury. Brynica jest zatruwana na naszych oczach. Panie Prezesie ZIK – proszę zgłosić to do prokuratury. Panie Burmistrzu, proszę natychmiast zacząć rozwiązywać ten problem. Nie może być tak, że w XXI w., w mieście, którym Pan teraz zarządza, odprowadza się ścieki bezpośrednio do rzeki. Swoją drogą, nie trzeba specjalnych badań – gołym okiem i węchem można stwierdzić, że korytem CZOK nie płyną tylko wody z kopalni. To ewidentne zatruwanie środowiska. Kiedyś pisaliśmy już o problemie na wylewach przy ul. Staszica. Teraz kolejny precedens. A przecież niedawno burmistrz szczycił się otrzymaniem tytułu ekologicznej gminy. Trudno o większy paradoks. Zimą potworny smog, brak kanalizacji w wielu miejscach miasta i zatruwanie rzeki. WIOŚ nadał sprawie numer i miejmy nadzieję, że dość szybko problem zostanie rozwiązany.
Tomasz Cukiernik
Źródło: Nowoczesna Czeladź
Kwartalnik nr 3 (17), III kwartał 2017