Smród
Włodzimierz Lenin zwykł mawiać, że „najważniejsze są kadry”. Ojciec bolszewickiej rewolucji w wielu sprawach się mylił. W tej jednak miał wiele racji. Można się było o tym przekonać obserwując ubiegłotygodniowe obrady Komisji Gospodarki Komunalnej i Komunikacji RM Sosnowca poświęcone problemom odorów, które zatruwają życie mieszkańcom Milowic.
Sprawa ta wielokrotnie była już przedmiotem obrad naszej komisji. Tym razem jednak na posiedzeniu pojawili się nie tylko mieszkańcy Sosnowca, ale także katowickiej Dąbrówki, którzy od pewnego czasu również są narażeni na skutki działalności znajdującej się na terenie ich miasta kompostowni (Zakład Odzysku i Unieszkodliwiania Odpadów wchodzący w skład Miejskiego Przedsiębiorstwa Gospodarki Komunalnej w Katowicach). Paradoksalnie, stwarza to nadzieję na zainteresowanie problemem właściciela zakładu czyli władz Katowic, które do tej pory nie wykazywały woli zaangażowania się w jego rozwiązanie.
Rzecznikiem części milowiczan od pewnego czasu jest radny SLD Wojciech Nitwinko. I tym razem część obecnych na sali mieszkańców tej dzielnicy była z nim wyraźnie związana, w czym zresztą nie ma nic złego. Taka jest przecież rola radnego. Zadziwiające było jednak to, że obecne na posiedzeniu władze Sosnowca reprezentowane przez Panią wiceprezydent Annę Jedynak okazały się całkowicie nieprzygotowane do dyskusji i zaskoczone wydarzeniami, które miały miejsce na sali obrad. Biorąc pod uwagę, że problem nie jest nowy, a temat posiedzenia komisji znany był od dawna, trudno to zrozumieć.
Trzeba przyznać, że radni Wojciech Nitwinko i Tomasz Niedziela dobrze przygotowali się do posiedzenia komisji i politycznie świetnie rozegrali całą sprawę. Pierwszy przedstawił analizę sytuacji, drugi zaproponował konkretne rozwiązania (m.in. przeanalizowanie możliwości wniesienia pozwu zbiorowego przez mieszkańców, „bombardowanie” facebooka Prezydenta Krupy wpisami dotyczącymi uciążliwej kompostowni). Odbywało się to przy całkowicie biernej postawie zarówno Pani wiceprezydent, jak i radnych klubów popierających obecnego Prezydenta Miasta, którzy nie mieli nic do zaoferowania zdenerwowanym mieszkańcom. Nawet moja propozycja, aby przeanalizować możliwość wytoczenia powództwa cywilnego Katowicom również przez nasze miasto (z powodu spadku wartości nieruchomości w Milowicach w wyniku oddziaływania kompostowni), która została poparta przez radnych SLD, nie doprowadziła do jakiejkolwiek reakcji ze strony współpracowników Arkadiusza Chęcińskiego. Co więcej, gdy jedna z mieszkanek Dąbrówki poprosiła o wskazanie osoby, z którą mogłaby się kontaktować w sprawie dalszym działań, zapadła cisza. Skorzystał z tego Tomasz Niedziela, który wskazał na osobę … Wojciecha Nitwinki. Jedyne na co było stać Panią Jedynak, to bezsensowna pyskówka z jednym z mieszkańców i mało przekonującą obrona kompetencji radców prawnych naszego urzędu. A wystarczyło zapowiedzieć, że zgłoszone propozycje zostaną wnikliwie przeanalizowane, wskazać osobę z urzędu, która będzie koordynowała dalsze działania i zakończyć dyskusję.
Gdyby posiedzenie komisji obserwowała osoba całkowicie niezorientowana w sprawie, bez wątpienia doszłaby do wniosku, że problem pojawił się w roku 2015 i odpowiedzialność za brak jakichkolwiek działań ponosi wyłącznie Prezydent Chęciński. Tymczasem trwa on już trzydzieści lat, a od pewnego czasu uległ jedynie nasileniu po rozbudowie katowickiej kompostowni. Skargi od mieszkańców Milowic napływały z mniejszym i większym nasileniem przez cały ten okres. Prawdą jest, że przez ostatnie trzy lata Arkadiusz Chęciński nie był w stanie rozwiązać problemu, a być może nawet wydał pozytywną opinię w sprawie rozbudowy kompostowni – tak przynajmniej wynikało z dość sugestywnego pytania Tomasza Niedzieli, na które Pani wiceprezydent Jedynak oczywiście nie była w stanie odpowiedzieć. Ale prawdą też jest, że bezradni okazali się również poprzednicy obecnego Prezydenta. A przecież to lewica przez lata niepodzielnie rządziła w Sosnowcu. Tego jednak stronnicy obecnego Prezydenta radnym SLD nie wypomnieli, oddając im całkowicie inicjatywę i pozwalając spijać całą polityczną śmietankę niezadowolenia mieszkańców tej dawnej górniczej dzielnicy naszego miasta.
Problem odorów zatruwających życie mieszkańców Milowic jest szczególnie trudny do rozwiązania ze względu na zewnętrzne źródło ich wytwarzania. Ale od lat z podobnymi niedogodnościami borykają się mieszkańcy Juliusza i części Klimontowa. W tym przypadku źródłem smrodu jest Miejskie Przedsiębiorstwo Gospodarki Odpadami czyli spółka, w której 100% udziałów ma Sosnowiec. Problem w ostatnich latach również uległ nasileniu, a władze spółki i Prezydent Miasta jak na razie okazali się całkowicie bezradni. Nie ma nawet pewności, która z instalacji sosnowieckiego MPGO generuje te uciążliwe zapachy. Może gdyby któryś z sosnowieckich decydentów mieszkał w jednej z tych dzielnic, bardziej zainteresowałby rozwiązaniem tej śmierdzącej sprawy. Niestety, mieszkają w innych dzielnicach (a niektórzy nawet w innych miastach) i problemu nie „czują”. Jak widać i w tym przypadku kadry zawodzą. Ale tu Arkadiusz Chęciński może mieć pretensje wyłącznie do siebie.
Karol Winiarski