Róże o zmierzchu – Marek Sapiński
Patrzę na róże w moim wazonie
Gdy dzień zaczyna swą końcową arię.
Gram jak trubadur, ciszą tej godziny,
Trącając wzrokiem ciemniejącą klawiaturę płatków.
Ich daleki zapach, jak niespełniona obietnica przyszłych pocałunków.
Ich trwanie w odchodzącym świetle dnia, który odchodzi.
Tylko róże o zmierzchu są stałe
W coraz ciemniejszym pokoju,
W coraz ciemniejszym świecie.
Czy przeminą? – być może.
Ale teraz są ze mną.
One są – ja jestem.
I tak trwamy razem, w narastającej nawałnicy czasu.
Katowice sierpień 2015