„Komedia. Wujaszek Wania”, czyli spektakularna klapa w Teatrze Zagłębia
Po wielu miesiącach wreszcie wyczekiwana premiera w naszym „Teatrze Zagłębia” i co? I nic. Kompletna klapa. Lista zarzutów do spektaklu jest niestety długa.
Zaczynając od wizji reżyserskiej należałoby zapytać reżysera Jędrzeja Piaskowskiego o konwencję i jego pomysł na tę sztukę. To, że w tytule mamy słowo komedia, nie oznacza, że w istocie jest w sztuce coś wielce zabawnego. Odwrotnie, to jest dramat, ale o tym później. Jeżeli infantylne zabiegi takie jak filiżanki przyklejone do tacy lub styropianowe ciasto miały nadać przedstawieniu konwencję komedii, to wyszło słabo. Tak samo jak głośny śmiech dyrektorki teatru, reżysera i jeszcze innych dwóch osób z ekipy, co rusz rozbrzmiewające w kompletnej ciszy, które najprawdopodobniej miały wskazywać publiczności, kiedy powinna się śmiać. Taka próba ingerencji w zachowanie widowni ze strony twórców jest niedopuszczalna i nie powinna mieć miejsca. Jest obawa, że następnym razem kierownictwo teatru rozmieści na widowni statystów-klakierów, którzy będą próbowali narzucać pozostałym „właściwe” reakcje.
Kolejna sprawa to dobór aktorów. Obsadzenie młodego Przemysława Kani w roli bardzo sędziwego profesora, to chyba nieporozumienie i nie chodzi tu o jakieś braki w charakteryzacji tylko o głos, który brzmiał jak z nieudanego dubbingu. Aktor wygłaszał swoje kwestie zbyt szybko i nie potrafił ani odrobinę zmienić barwy głosu, która pasowała tak do postaci, jak kwiatek do kożucha. Jeżeli taka zmiana była ponad możliwości aktora, to należało obsadzić w tej roli kogoś innego.
Scenografia to kolejne nieporozumienie. Niczym nieosłonięta – na wprost widowni – instalacja centralnego ogrzewania i kolumny głośnikowe rzeczywiście tak „współgrają” z miejscem akcji i realiami epoki, że zęby zaczynają boleć. W ogóle tak ascetycznej scenografii i zupełnie nieuzasadnionej, dawno w tym teatrze nie widziano. Chyba, że powodem tego jest marny budżet, co wydaje się dziwne wziąwszy pod uwagę zaangażowanie i wsparcie np. strajku nauczycieli, czy bilbordy sugerujące, że wolność i tolerancja są zagrożone. Czyżby swoboda wypowiedzi artystycznej była zagrożona, a na przedstawienia przychodzili cenzorzy? A może chodzi o poprawność polityczną i przypodobanie się formacji politycznej aktualnie rządzącej w Sosnowcu. Jakiekolwiek są powody politycznego zaangażowania Teatru Zagłębia pod nowym kierownictwem, to należy chyba przypomnieć, że teatr głównie jest finansowany z pieniędzy podatnika, a nie przez polityków z prezydentem miasta na czele. Widzowie oczekują solidnej sztuki, a nie manifestów politycznych za publiczne pieniądze. Po odejściu śp. Zbigniewa Leraczyka poziom naszej sztandarowej instytucji kultury niebezpiecznie pikuje w dół i jest to niestety fakt bezsporny, a zamiast trzymania poziomu wypracowanego przez poprzedników, coraz powszechniej obserwować można działania mające na celu przypodobanie się lokalnej władzy, ze sztuką nie mające nic wspólnego.
Podobno ludzie u schyłku życia najbardziej żałują tego, że nie zrobili rzeczy na które zawsze mieli ochotę, a zabrakło im odwagi. Pozostaje wówczas frustracja, zgorzknienie i rozżalenie, że nie potrafili niczego zmienić w swoim życiu uwięzieni w konwenanse, skostniałą strukturę społeczną i to jest chyba główną osią dramatu Czechowa. Przybycie na rosyjską prowincję z tego „lepszego świata” emerytowanego profesora historii sztuki i jego młodej żony mogło dać asumpt reszcie bohaterów osiadłych w majątku do dokonania wspomnianych zmian, jednak stało się zupełnie inaczej. Tytułowy Wujaszek Wania odkrywa, że jego szwagier profesor Sieriebrakow, którego uważał za synonim bogatszej i wartościowszej części społeczeństwa jest jednym z tych tyleż zacnych , co bezrozumnych, pretendujących do roli mędrców i odcinających tylko kupony od niegdyś uzyskanego tytułu naukowego. Przecież to zupełnie tak, jak we współczesnym naszym społeczeństwie i pewnie dlatego sztuka i poruszane w niej problemy pozostają wciąż aktualne. Dramat pokazuje jak to jest, gdy żyje się życiem innych, a nie swoim, a takich osób i obecnie nie brakuje, bo wystarczy zauważyć jak dziesiątki, a może setki tysięcy osób z wypiekami na twarzy śledzi losy tzw. celebrytów i ich skandaliki. I tutaj też widać wyraźnie kolejne odniesienie do naszej rzeczywistości.
Ostatecznie wszystko pozostaje po staremu. Profesor wraz z małżonką wyjeżdża do Charkowa, a reszta pozostaje w swej bezsilności, choć niby deklaruje na sam koniec, że będzie dobrze, ale uważny widz nie ma wątpliwości, że to porażka. Na pytanie, czy reżyserowi i aktorom udało się dobrze istotę dramatu można odpowiedzieć, że reżyserowi absolutnie nie, a aktorom w bardzo umiarkowany sposób. Najlepszym dowodem jest fakt, że znaczna część publiczności po około godzinie trwania spektaklu i licznych „przeciągniętych” scenach, zaczęła ukradkiem spoglądać na zegarki, a oklaski po zakończeniu miały bardziej charakter kurtuazyjny, niż jako spontaniczny dowód uznania.
Podobno Jędrzej Piaskowski przez część krytyki doceniany jest za oryginalność, odwagę w poszukiwaniu własnego języka teatralnego. My jednak proponujemy, by reżyser poszukiwał gdzie indziej. Awangardowe podejście do klasyki, to stąpanie po cienkim lodzie i trzeba posiadać wybitne wyczucie, by tego z sukcesem dokonać.
„Komedia. Wujaszek Wania”
na podstawie A. Czechowa
Data premiery: 11.06.2021
Fot. Teatr Zagłębia
Reżyseria: Jędrzej Piaskowski
Dramaturgia i opracowanie tekstu: Hubert Sulima
Scenografia i kostiumy: Anna Met
Muzyka: Jacek Sotomski
Światła: Monika Stolarska
Inspicjent: Katarzyna Giżyńska
Sufler: Ewa Żurawiecka
OBSADA:
Maria Bieńkowska
Maria Wojnicka
Ryszarda Bielicka-Celińska
niania Maryna
Beata Deutschmann
służąca / kura
Joanna Połeć
Sonia
Mirosława Żak
Helena
Aleksander Blitek
Michał Astrow
Kamil Bochniak
Ilja Tieleglin
Przemysław Kania / Tomasz Kocuj
Aleksander Sieriebriakow
Tomasz Muszyński
Iwan Wojnicki