Bigos z róży
I znów, jak co sobotę, wypada mi czytelników zanudzać, rozbawiać, zaciekawiać, denerwować, (niepotrzebne skreślić). Będzie nadal o nadchodzących wyborach, bo – jak ktoś odkrywczo zauważył – są to bodaj najważniejsze wybory w ostatnich dwudziestu latach. Możemy, mamy okazję, zgotować sobie i potomnym albo względny spokój, przynajmniej na jakiś czas, albo rozpocząć proces psucia, bo przecież nie naprawy. Mało kto zapowiada, że ma pomysł na mnożenie naszego skromnego stanu posiadania. Za to – owszem – wielu ma pomysły jak trwonić te resztki. To trochę tak, jak spór w rodzinie, czy weselisko za pożyczone pieniądze zrobić w wynajętym lokalu, czy w domu wuja. Wuj co prawda, zupełnie nie mając na to ochoty, już szykuje ripostę na argument, że u niego będzie taniej i nie wynajmie młodym części swego domu, choć to niegdyś obiecywał. Tak czy owak dług zostanie, a na domiar złego nie będzie gdzie mieszkać.
Dlatego zakryjmy uszy na płynące zewsząd obiecanki, pochylając się raczej nad tymi, co to trzeźwiej sprawy widzą. W tekście sprzed dwóch tygodni zdarzyło mi się mało pochlebnie wyrazić się o młodych, co rwą się do polityki. Zasadniczo nie zmieniam zdania, aczkolwiek bywają wyjątki. Na tych łamach kilka dni temu zabrał głos przedstawiciel młodzieży. Popatrzcie, taki młody a jaki rozsądny! Warto czasem i młodszych posłuchać. Pewien, wcale nie młody polityk ze słusznie minionej epoki zwykł był często mawiać, że z próżnego i Salomon nie naleje. I choć to banał, to przecież miał rację. Banały mają zresztą to do siebie, że wyrażają oczywistości i dlatego są banałami. Właśnie. Nie lekceważmy oczywistości. Z faktu, że róże pachną przyjemniej niż kapusta, wcale nie wynika, że z róż będzie lepszy bigos.
Tradycyjnie już w części drugiej popatrzmy na bliższe podwórko. Wraca sprawa linii tramwajowej nr 15. Śmieszne jest to, że tak pięknie i sprawnie przebiegające unowocześnianie tramwajów przyszło realizować grupie, której jeden z prominentnych przedstawicieli kilka lat temu dał się poznać jako zajadły wróg tramwajów w ogóle, a w naszym grajdołku szczególnie. To tak na marginesie. Czy przedłużenie linii do Dańdówki jest najkorzystniejszą inwestycją? Nie wiem, bom laik, ale jak popatrzę na koszta, trochę mi się zimno robi. A może, jeśli już, to do Kazimierza? Niechby ktoś kompetentny nam wszystkim wytłumaczył dlaczego tak, a nie inaczej. I jeszcze taki drobiazg. Rok temu, gdy zaczęła się przebudowa skrzyżowań Piłsudskiego i Kierocińskiej, a z drugiej strony Sobieskiego była rozkopana, małą, senną uliczkę Starą zmieniono, czasowo jak mniemałem, na zastępczą arterię. Zrozumiałe. Ustawiono stosowne znaki. Tymczasem przebudowę ukończono, znaki pozostały. Nie wiem dlaczego.
I zupełnie na koniec. Zdarza mi się dość często, zresztą nie tylko mnie, tego i owego z właściwych służb i miejskich komórek wyraźnie zaczepić jakąś delikatną krytyką. Jak dotąd nikt się nie odezwał i nie przysłał do Redakcji jakiegokolwiek, choćby wykrętnego wyjaśnienia. Może dobrze byłoby czasem przypomnieć zupełnie ostatnio zapominane rozdziały prawa prasowego? Polecam się.
toko